Najciekawsze muzea, nie tylko sztuki
Świat masowo buduje muzea, które nie służą już tylko sztuce - można w nich oglądać samochody, komiksy, szkło, a nawet drzewa. Budynki te często same stanowią niezwykle interesujące eksponaty. Zobacz najciekawsze z nich
Muzeum Historii Miasta Antwerpia, Belgia, proj. Neutelings Riedijk Architects
Linia falista - to motyw, który jest najbardziej charakterystycznym elementem budowli, wzniesionej w Antwerpii. W 60-metrowej wieży (bo wysoki budynek ma kształt smukłego prostopadłościanu) znalazło się muzeum, dokumentujące historię miasta i regionu. Prezentowana kolekcja obejmuje zarówno eksponaty etnograficzne - stroje, przedmioty codziennego użytku i różne dokumenty, jak i dzieła sztuki, związane z miastem.
Budowla powstała na terenie starych doków, które skończywszy swój przemysłowy żywot są właśnie zamieniane w nową dzielnicę miasta. Muzeum, jak się można domyślić, ma podnieść jej prestiż oraz stać się punktem rozpoznawczym, 'landmarkiem' dla okolicy. Gmach zaprojektowała pracownia Neutelings Riedijk Architects.
Oficjalnie otwarty w maju tego roku gmach z daleka wygląda jak wieża z klocków, ułożona nieporadnie przez dziecko. Składa się nierównych, poprzesuwanych względem siebie i ułożonych jedna na drugiej części, na przemian szklanych i kamiennych. Sami architekci budynek nazywają 'magazynem na historię', a każdą z kondygnacji zaprojektowali jako osobne 'pudło', w którym przechowuje się pamiątki. Każde kolejne piętro zostało obrócone o ćwierć obrotu w stosunku do niższego, dzięki czemu w środku utworzyły się ciągnące się przez całą wysokość budynku spiralne schody. One tworzą trzon komunikacyjny muzeum, w którym sale wystawowe otoczone zostały 'bulwarami' - sporymi przeszklonymi przestrzeniami, z których pozna podziwiać widok na cztery strony świata.
Charakterystyczne elewacje muzeum wykonano z piaskowca (układ kolorów poszczególnych płyt wygenerował komputer), na których rozmieszczono ponad 3 tysiące srebrnych medalionów. Fragmenty kamienne przeplatają się z tymi, wykonanymi z pofalowanych szklanych tafli. Każda z nich ma 5,5m wysokości i 1,8m szerokości, a każda z fal ma głębokość 60cm.
21 czerwca otwarto oficjalnie Muzeum Transportu i Komunikacji, czyli Riverside Museum w Glasgow. Gmach, w którym można obejrzeć wszystkie chyba środki lokomocji, jakimi na przestrzeni wieków przemieszczali się ludzie (od rowerów po lokomotywy i samoloty), zaprojektowała Zaha Hadid. Jak większość dzieł tej najsłynniejszej architektki świata, i ten budynek wzbudza emocje i dyskusje.
Stanął tuż nad brzegiem rzeki Clyde, na dawnym portowym nabrzeżu, objętym obecnie programem rewitalizacji, przechodzącym metamorfozę od szarego obszaru przemysłowego ku tętniącej życiem nowoczesnej dzielnicy. Ulokowanie muzeum transportu u wejścia do portu i miasta nie wzbudza kontrowersji; spory wywołał za to kształt budowli.
Z lotu ptaka muzeum wygląda jak stalowy zygzak; z bliska przypomina dynamicznie wygięty, otwarty na dwóch końcach tunel. Tak jak w pozostałych swoich projektach, tak i tu Hadid sięgnęła po ulubione motywy: grę z estetycznymi przyzwyczajeniami, przełamywanie zasad geometrii i struktury budynku, dynamiczne, jakby nieprzewidywalne formy. Powstała oryginalna budowla, która jednak nie kojarzy się ani z miejscem, w którym powstała, ani ze swoją funkcją. To właśnie Szkoci zarzucają pochodzącej z Iraku brytyjskiej architektce, przyrównując muzeum do blaszanej hali supermarketu, nijakiej, nie uwzględniającej kontekstu miejsca.
Nazwisko Hadid wciąż jest głośne, jest marką, która wzmaga zainteresowanie. Wygląda na to, że chcąc zamówić u architektki kolejny projekt, inwestorzy powinni dokonać wyboru: czy chcą budynek, który opiszą gazety na całym świecie, ale za to pozbawiony charakteru, taki, jaki mógłby powstać gdziekolwiek, czy też wolą skomponowaną stosownie do miejsca i funkcji bryłę. Jeśli zdecydują się na tę drugą opcję, nie powinni zatrudniać Zahy Hadid.
Muzeum otwarto w czerwcu 2010 roku nad brzegiem Jeziora Zuryskiego (Zürichsee), w miejscowości Rapperswil. Zajmuje ono teren o powierzchni 7,5 hektara i jest własnością Enzo Enei, znanego projektanta ogrodów, architekta i... kolekcjonera drzew. Szwajcarski projektant zbiera i hoduje niezwykłe gatunki drzew, tak jak inni kolekcjonują obrazy czy rzeźby.
Muzeum Drzew, które stworzył Enea, ma dwa cele. Pierwszy jest stricte edukacyjny: umożliwia widzom poznanie, zobaczenie, dotknięcie roślin, jakich prawdopodobnie nigdy nie widzieli, kontakt z mało znanymi gatunkami drzew. Drugi powód, dla jakiego Enea założył ten ogólnodostępny ogród -muzeum jest bardziej 'metafizyczny' - projektant teren zaplanował tak, by umożliwić zwiedzającym pierwotny, intymny, zmysłowy i spontaniczny kontakt z naturą. Szwajcar uważa, że drzewa mają siłę i energię, z której mogą też korzystać ludzie - w Muzeum Drzew to podobno możliwe.
Teren ogrodu zaplanowano jako otwartą przestrzeń, gdzieniegdzie ?poprzetykaną? kamiennymi murkami i ścianami. To one wydzielają przestrzeń, powodując, że człowiek może się tu ukryć, odłączyć od otoczenia, wyciszyć. Kamienne parawany mają też rozdzielać poszczególne drzewa, by każde z nich było odbierane indywidualnie. Tę precyzyjnie zaplanowaną przestrzeń wzbogacają dodatkowo baseny z wodą. Czyste formy (jasny kamień, prostokątne baseny) i porządek tego ogrodu są oprawą dla ponad 50 drzew, z których kilka ma ponad 100 lat. Architektura służy tu lepszemu poznaniu natury.
Ranking najciekawszych, najdziwniejszych, najbardziej widowiskowych czy najdroższych muzeów świata zapewne bez trudu dałoby się stworzyć z samych tylko budynków, powstałych w ostatnich latach w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Dubaj i Abu Dhabi, dwa z nich, bajecznie bogate, a zarazem tanie dla przybyszów (nie płaci się tu podatków czy ceł od zakupionych towarów), przeżywają nieznany nigdzie na świecie boom budowlany. Powstają tu budynki, na które nie byłoby stać innych inwestorów na świecie, a które zarazem służą głównie uciesze bogaczy.
Taki właśnie jest Ferrari World, muzeum i park rozrywki, przeznaczony dla miłośników czerwonych sportowych aut. To największa tego typu budowla na świecie. Sam dachma powierzchnię 20 hektarów. Ilość aluminium, użyta w inwestycji wystarczyłaby do budowy 17 tysięcy samochodów Ferrari albo do przykrycia całego państwa Watykan.
Jednak tym, co wyróżnia budynek nie jest jego skala (w Dubaju i Abu Dhabi rekordy wielkości, wysokości czy powierzchni są bite co chwila). Inwestor postawił przez architektami z brytyjskiej pracowni Benoy Architects zadanie przełożenia na język architektury 60 lat historii firmy oraz jej wyrazistego charakteru i wszystkiego, z czym się kojarzy. Świat zna wiele przykładów na to, że taka 'mówiąca architektura' nie bardzo się sprawdza, że idei nie powinno się przekładać na architekturę dosłownie (przykładem niech będzie nasz warszawski Stadion Narodowy w kształcie biało-czerwonego wiklinowego koszyka).
W wypadku Ferrari World może nie jest to aż tak wyraźne, bo gmach przytłacza każdego rozmiarem, ale budynek z lotu ptaka przypominający gigantyczną, czerwoną płaszczkę z logo Ferrari na plecach z dobrą architekturą nie ma wiele wspólnego. Nawet jeśli architekci twierdzą, że jego elewacje są parafrazą kształtu podwozia Ferrari serii GT.
Główną atrakcją parku tematycznego poświęconego Ferrari jest przejażdżka rozpędzonym do prędkości 240 km/h rollercoasterem. Kształt kabiny wzorowany jest na kokpicie bolidu Formuły 1:
Tak samo jak mroczna i trudna jest proza norweskiego noblisty, tak i budynek, poświęcony prezentacji jego spuścizny jest obiektem dziwnym i niepokojącym. Steven Holl, który go zaprojektował, mówi, że ideą przewodnią projektu było wykreowanie gmachu, który byłby 'polem walki wielu tajemniczych sił'. Amerykański architekt jest przekonany, że takie właśnie niewidzialne moce targały duszą norweskiego pisarza i ten stan chciał przełożyć na język architektury.
Centrum Knuta Hamsuna powstało w 2009 roku w rodzinnej wiosce pisarza, Hamar?y, tuż za Kołem Polarnym. Mieści bibliotekę, czytelnię, sale wystawowe i wykładowe oraz kawiarnię. Dość wysoki budynek postawiono na zboczu wzgórza, tak że góruje on nad niską zabudową wioski, co tylko wzmacnia wrażenie niepokoju i przytłoczenia, jakie wywiera budowla. O to zresztą chodziło - o stworzenie wrażenie postaci, stojącej nad domami.
Sam Holl opisuje konstrukcję budowli: na kręgosłupie z szybu windy opiera się korpus budynku, wykonany z barwionych na czarno desek (ten materiał architekt zaczerpnął z tradycyjnego budownictwa sakralnego krajów nordyckich); ogród na dachu, porośnięty wysoką trawą, który wygląda jak nastroszona czupryna, to parafraza wyglądu darni, porastającej wiejskie domy w Norwegii. Zagięty narożnik budynku przypomina nos, okna - oczy. Nie można jednak powiedzieć, że budowla wprost naśladuje układ ludzkiego ciała. Została raczej skomponowana tak, by kojarząc się z postacią człowieka, wywoływać jednocześnie niepokój.
Rozbudowa Muzeum Historycznego, Berno, Szwajcaria, proj. :mlzd Architekten
Wstawienie nowego pawilonu pomiędzy zabytkowe budowle - to zawsze zadanie trudne i najczęściej wywołuje kontrowersje. Jedni sprzeciwiają się budowie 'nowych zabytków' i naśladowaniu starej zabudowy; inni uważają, że nowoczesne formy nie pasują do XIX-wiecznych budynków i nie wolno ich łączyć.
Przed takim właśnie dylematem stanęli projektanci ze szwajcarskiej pracowni :mlzd Architekten, przystępując do projektowania nowego pawilonu dla Muzeum Historycznego w stolicy swojego kraju. Architekci nie przestraszyli się kontrowersji i w 2009 roku na dziedziniec zabytkowego pałacu z 1894 roku wstawili bryłę z betonu i szkła.
1000m2 piwnic nowego budynku - to sale wystawowe, dostosowane do prezentacji najcenniejszych zbiorów Muzeum (m.in. takich, których nie można wystawiać na działanie promieni słonecznych), na sześciu nadziemnych kondygnacjach znalazło się archiwum, biblioteka oraz pomieszczenia biurowe.
Sama bryła wygląda różnie, w zależności od tego, z której strony się na nią patrzy. Przypomina połamany, powyginany sześcian, w którym obcięto jeden bok. Bo jedną z elewacji pawilonu stanowi gładka tafla szkła, zaś trzy pozostałe - to chropowate kamienne ściany o nierówno ściętych narożach.
Przypominająca prehistoryczny monolit szara bryła, dzięki temu, że sale ekspozycyjne zakopano pod ziemią, została otoczona ogólnodostępnym placem, przestrzenią publiczną, która 'daje oddech' pawilonowi i zdecydowanie ułatwia jego dopasowanie się do sąsiednich budynków.
Władze miasta Holon (które należy do aglomeracji Tel Awiwu), szukając projektanta nowego muzeum dizajnu, szukały kogoś, kto zrozumie i zinterpretuje wielowątkową i skomplikowaną kulturę tego kraju. Muzeum zaprojektował Ron Arad, urodzony w Izraelu, dziś mieszkający w Londynie architekt i dizajner, który 25-lecie swojej pracy świętował kilka lat temu wystawami w nowojorskim Museum of Modern Art i londyńskim Design Museum. Arad studiował architekturę, a projektowania mebli (czym się dziś głównie zajmuje) nauczył się sam.
Elementem charakteryzującym twórczość projektanta są organiczne, wijące się i spiralne formy - one też zostały użyte w gmachu muzeum Holon. Dwukondygnacyjny budynek z zewnątrz przypomina rzeźbę, czy raczej dizjanerski gadżet - jego elewacje i dach dzielą się na stalowe pasma-taśmy, które sinusoidalnie wiją i falują nad budynkiem, odrealniając jego strukturę. Pomiędzy nimi na dachu tworzy się taras, przestrzeń publiczna, także opleciona tymi pomarańczowymi wstęgami.
Wnętrze budynku, w którym prezentowana będzie duża kolekcja wzornictwa współczesnego i dawnego, od biżuterii po meble i ubrania, ma już bardziej uspokojoną formę - jak w każdym muzeum sale wystawowe nie mogą przytłaczać eksponatów.
Szklany Pawilon, Muzeum w Toledo, USA, proj. Sanaa
Laureaci Nagrody Pritzkera z ubiegłego roku, Kazuyo Sejima i Ryue Nishizawa, słyną z projektowania architektury powściągliwej, prostej, ale idealnie dopasowanej do funkcji. Nie inaczej rzecz ma się ze Szklanym Pawilonem, który zaprojektowali w latach 2000-2006 dla Muzeum Sztuki w Toledo, w amerykańskim stanie Ohio.
Muzeum, założone w 1901 roku przez artystę, tworzącego w szkle, Edwarda Drummonda Libbey`a, mieści się w wybudowanym na początku XX wieku budynku i służy prezentacji kolekcji sztuki, obejmującej m.in. prace Rubensa i Rembrandta. W 2000 roku japońska pracownia Sanaa została poproszona o stworzenie wizji pawilonu, który stanąwszy obok głównego gmachu, pomieściłby bogatą kolekcję szkła.
W 2006 roku oddano do użytku pawilon, którego forma jest prosta i niezwykła zarazem. Otoczony drzewami, niezwykle lekki i przejrzysty budynek gnie wśród zieleni, sprawiając wrażenie wykonanego z powietrza. Sejima i Nishizawa nadali mu kształt zaokrąglonej na rogach, parterowej prostej bryły, w większości wykonanej z całkowicie przezroczystego szkła. Subtelna, elegancka bryła poza salami ekspozycyjnymi mieści kiosk, kasy, kawiarnię - wszystkie wkomponowano we wnętrze budynku, odgradzając od siebie szklanymi, wyginającymi się ścianami.
Te części budynku, które z powodów konstrukcyjnych nie mogły być wykonane ze szkła, mają biały kolor, który swoją czystością idealnie współgra z przejrzystymi szybami. Cały budynek, mimo że miał być tylko 'opakowaniem' dla szklanych przedmiotów, sam stał się eksponatem, pokazującym, jakie możliwości techniczne (wyginające się szklane ściany) i estetyczne daje współczesne szkło.
Wyspa Muzeów, Naoshima, Japonia, proj. Tadao Ando, Sanaa i in.
Naoshima to niewielka wyspa w dystrykcie Kagawa, na południu Japonii, a zarazem jedno z bardziej niezwykłych miejsc w tym kraju. Wysepka bowiem prawie w całości została przeznaczona na muzea oraz tereny do prezentacji sztuki. Większość istniejącej tam infrastruktury jest temu celowi podporządkowana.
'Nową koncepcją relacji pomiędzy naturą a człowiekiem' nazywają szefowie firmy Benesse Corporation swoją ideę zamienienia wyspy w niezwykłe muzeum. To ta firma, działająca na rynku wydawniczym oraz edukacyjnym (z której wyrosła później fundacja, dziś zarządzająca muzeami na wyspie) zapoczątkowała proces budowy na Naoshimie muzeów. Wszystko zaczęło się w 1992 roku, kiedy Tadao Ando rozpoczął projektowanie pierwszych budynków. Od 1995 roku do dziś powstało tam wiele obiektów, w tym najważniejsze: Chichu Art Museum (można tu zobaczyć obrazy Claude`a Moneta oraz instalacje Waltera De Marii i Jamesa Turrella) i Benesse House Museum, łączący funkcje galerii sztuki z luksusowym hotelem i spa. Wszystkie utrzymane są w charakterystycznym dla Ando stylu minimalizmu, w którym jedynym środkiem wyrazu są zimne płaszczyzny surowego betonu. Te proste, chłodne formy w interesujący sposób łączą się z malowniczym krajobrazem wyspy i dziełami sztuki współczesnej.
Zabudowa oraz pomysły na prezentację sztuki wciąż się rozwijają. Od kilku lat jest tu realizowany projekt Art House Project, który polega na prezentacji dzieł sztuki pod gołym niebem, w różnych miejscach wyspy. W 2010 roku Tadao Ando zaprojektował tu kolejne muzeum - Lee Ufan Museum, poświęcone twórczości jednego z najbardziej cenionych japońskich malarzy i rzeźbiarzy, Lee Ufana.
Poza obiektami sztuki, na wyspie rozwija się infrastruktura. W 2006 roku pracownia Sanaa stworzyła u wybrzeży wyspy terminal promowy, szklaną halę dla podróżnych, przykrytą lekkim, stalowym dachem, położonego na smukłych, cienkich słupach.
Architektura, tworzona na potrzeby niezwykłych funckji wyspy, jest także jedną z atrakcji - projekty Ando i pracowni Sanaa są znane i cenione, nierzadko one właśnie są magnesem na turystów. Tak samo, jak są nim Muzeum Człowieka z Czerwonym Tatuażem (poświęcone jednemu z tomów przygód agenta 007 Jamesa Bonda, którego akcja toczy się m.in. na Naoshimie) oraz 'Archiwum Serc' Christiana Boltanskiego, miejsce, gdzie docelowo artysta zgromadzi nagrywane od dawna na całym świecie odgłosy bicia serca różnych ludzi (zbierał je kilka miesięcy temu także w Warszawie).
Holenderskie pracownie przodują w Europie od względem oryginalności i odwagi w projektowaniu, w posługiwaniu się kolorami, w mieszaniu stylów, balansowaniu pomiędzy widowiskową oryginalnością a kiczem. A działająca w Rotterdamie pracownia MVRDV przoduje w tym pomiędzy swoimi rodakami. Nic więc dziwnego, że to właśnie ich spektakularna wizja wygrała w maju tego roku konkurs architektoniczny, ogłoszony przez władze chińskiego miasta Hangzhou.
Jak wiele innych chińskich metropolii, tak i Hangzhou inwestuje w rozwój, by podkreślić chińską potęgę gospodarczą i intelektualną. Jedną z inwestycji, związanych z kulturą ma być Muzeum Komiksu i Animacji, jakie do końca 2012 roku ma stanąć w tym mieście. Powstanie według wizji MVRDV, którzy zadanie konkursowe potraktowali dosłownie i dla Muzeum Komiksu zaproponowali kompleks ośmiu pawilonów, naśladujących znane z komiksów dymki dialogowe.
32 tysiące m2 powierzchni użytkowej zostanie podzielone na rozmaite przestrzenie - sale ekspozycyjne, bibliotekę, sklepy, trzy kina itd. Supernowoczesne, multimedialne ekspozycje będą wchodzić z widzem w interakcje, dosłownie wciągając go do świata komiksu i animacji. Wnętrza owalnych budynków nie zostaną podzielone na poszczególne sale - będą zaprojektowane jako spiralnie wijące się ku górze ciągi podestów i platform, po których będą wędrować zwiedzający.
Z zewnątrz muzeum ma wyglądać jak kompozycja 'bąbli', obłożonych jasnym białym tworzywem i upstrzonych sekwencjami owalnych okien. Ta futurystyczna, ale i surrealistyczna konstrukcja prawdopodobnie dopasuje się do zabudowywanego kolejnymi drapaczami chmur miasta, które szybko chce stać się metropolią, przebijającą jakością wszystkie dotychczasowe.
Skomentuj:
Najciekawsze muzea, nie tylko sztuki