Jeszcze inspiracja, czy już kopia? Plagiat w architekturze
Od samego początku ewolucja architektury to czerpanie inspiracji z tego, co wybudowano przed nami i twórcze przetwarzanie zastanych wzorców za pomocą współczesnego języka. Niezwykle rzadko zdarzają się zupełnie świeże rozwiązania, ale tak naprawdę nawet one czerpią z rozwiązań konstrukcyjnych czy technologicznych wykorzystywanych we wcześniejszych projektach. Gdzie przebiega granica między własną twórczą kreacją, a zwykłą kopią?
Filharmonia w Szczecinie - Forum Philharmonic Ghent
Pewnym jest, że rozwój architektury, który dokonał się na przestrzeni wieków nie byłby możliwy, gdyby nie wzajemne inspiracje i nawiązania do innych budynków. Od antyku po współczesność powstają budynki-ikony, które na długie lata wyznaczają trendy w projektowaniu. Nie da się całkowicie uciec od formy budynku, która determinowana jest nie tylko względami estetycznymi, ale także ograniczeniami technicznymi, koniecznością zapewnienia odpowiedniego doświetlenia wnętrz, czy po prostu skalą ludzkiego ciała.
Czasami jednak nowe obiekty zdają się być na tyle podobne do wcześniejszych rozwiązań, że spotykają się z oskarżeniami o brak twórczych elementów rozwijających wcześniejsze idee i są nazywane plagiatem.
Wbrew pozorom kwestia nie jest łatwa i nie da się postawić jasnej granicy między inspiracją, a kopią. Nie da się liczbowo określić od jakiego procentu powtórzonych elementów zaczyna się plagiat. Często bardziej chodzi o ogólne wrażenie, niż o dosłowne przeniesienie identycznych elementów, a decyzja o tym, gdzie jest niewidzialna granica często jest arbitralna.
Jedno z najgłośniejszych oskarżeń o plagiat z polskiego podwórka dotyczy Filharmonii w Szczecinie projektu studia Barozzi Veiga. Krótko po wyłonieniu w konkursie finałowego projektu pojawiły się w prasie głosy, że doceniony przez jury za oryginalną formę projekt może być zbyt mocno inspirowany powstałym trzy lata wcześniej projektem Filharmonii w Gandawie (Forum Philharmonic Ghent - Claus en Kaan Architecten). Obydwie bryły to dynamiczne formy przypominające strukturę złożoną z przenikających się prostopadłościanów i ostrosłupów.
Autorzy polskiego budynku od razu zaprzeczyli nawet inspirowania się projektem holendrów. W swoim oświadczeniu pisali:
"Czujemy się zażenowani koniecznością odpowiadania na tego typu zarzuty, które dziś do nas dotarły na łamach prasy. (...) Projekt Claus en Kaan wyraża nieregularną fragmentację i bardzo dynamiczne i nierównomierne rozłożenie elementów kompozycji, co później zostaje wyrażone w dalszym sposobie pracy nad układem wnętrza, podczas gdy w naszym projekcie wszystko odbywa się na zasadzie regularnej addycji podobnych elementów tworzących regularne, proste przestrzenie wewnętrzne w układzie ortogonalnym, co w ten sposób kreuje czystą kompozycję będącą analogią z tradycyjnymi salami koncertowymi".
Holendrzy początkowo nazwali szczeciński budynek łudząco podobnym, ale po dokładnym zapoznaniu się z projektem, również zaprzeczyli, aby budynek należało uznać za plagiat i projekt z pracowni Barozzi Veiga nazwali "pięknym i jedynym w swoim rodzaju".
Mauzoleum na Powązkach - Krematorium w Sztokholmie
We wcześniejszych wiekach, często nawet nieporadne kopie były dowodem uznania dla oryginalnego projektu i kunsztu architekta, który stworzył pierwowzór. Powtarzany - znaczyło dobry. Oczywistym było, że antyczni Grecy marzyli, aby ich lokalne świątynie były podobne do tych, z ateńskiego Akropolu, a Jan III Sobieski czy hetman Branicki budując swoje pałace zapatrzeni byli na francuskie realizacje Króla Słońce. Popularne były swego czasu wzorniki tłumaczące krok po kroku, jak skonstruować rozetę, czy wolutę i stanowiące niejako katalog gotowych detali architektonicznych. Badacze dawnej architektury doszukiwali się w antycznych budowlach idealnych proporcji i wzoru doskonałego budynku, a architekci chętnie sięgali po wyniki ich pomiarów i obliczeń.
Poza filharmonią inną głośną polską sprawą dotyczącą plagiatu był konkurs na gmach Mauzoleum na warszawskich Powązkach. 9 marca 2015 jury ogłosiło, że zwycięzcą konkursu został zespół architektów Leszek Maksym Czaja, Izabela Tomczak i Piotr Kuflewski, którzy zaprojektowali budynek, swoją formą przypominający rozcięty prostopadłościan, którego wewnętrzne narożniki zostały wyciągnięte do góry. Niestety już dzień później, media obiegły zdjęcia projektu pracowni BIG Bjarke Ingels Group, która w 2009 zaprojektowała budynek krematorium w Sztokholmie. Obydwa projekty, rzeczywiście są do siebie mocno zbliżone.
Zwycięzcy polskiego konkursu, zaprzeczyli inspiracji, ale postanowili o wycofaniu się z udziału w konkursie. Jury musiało ogłosić kolejnego zwycięzcę.
Przypadek, kopia, inspiracja?
W dużej mierze dopiero modernizm, który zerwał z bogatą ornamentyką, przyniósł ze sobą poczucie silnego indywidualizmu twórczego. Wartością stała się nie próba stworzenia budynku maksymalnie zbliżonego do znanego ideału, ale stworzenie czegoś zupełnie nowego i niepowtarzalnego. Pojawiły się nowe, nieoczekiwane formy, które śmiało zrywały z dotychczasowymi kanonami, ale szybko okazało się, że pozbawione detalu proste bryły również zaczęły robić się powtarzalne i wzajemnie inspirowane jedne drugimi. Jeżeli uznalibyśmy, że oryginalnym jest jedynie zupełnie nowa forma: kula, walec, stożek, czy sześcian, to katalog tych form wyczerpałby się bardzo szybko.
Wangjing Soho complex (Zaha Hadid) i 22nd Century project (Sina)
The Orange Cube - Ice Cream City
Jeśli więc godzimy się, z koniecznością powtarzalności samego kształtu, czy nawet wykorzystywania takich samych elementów detalu, to gdzie jest granica między kopią a inspiracją? Wytyczenie tej granicy jest niezwykle trudne. O ile dyskusja ma formę debaty publicznej, to każdy może mieć w niej swoje zdanie podyktowane indywidualnym odczuciem. Poza skrajnymi przypadkami, zdania te często będą podzielone a głosy rozłożone w różnych proporcjach. Niestety współczesność to pytanie stawia także przed sądami powszechnymi czy zawodowymi, gdzie nie ma już miejsca na arbitralność, a wynik niejednokrotnie decyduje o ogromnych karach finansowych cze zerwaniu umowy projektowej.
Granica między plagiatem a inspiracją wydaje się przebiegać tam, gdzie do projektu dodany jest twórczy charakter. Nawet jeśli zestawia on wcześniejsze formy i rozwiązania, ale składa je w nową całość, to możemy tutaj mówić o indywidualnym charakterze projektu. Nowa historia opowiedziana przez projektanta nie zawsze musi, a nawet nie może całkowicie zrywać, z tym wszystkim, z czym projektant zetknął się do tej pory - to w końcu przez obserwację architekci uczą się i wyrabiają swoje poczucie estetyki.
Większość sporów nigdy nie doczekała się jednak jednoznacznego rozstrzygnięcia, a odpowiedź na pytanie, czy podobieństwo jest przypadkowe, wynikiem inspiracji czy kopią należy do nas samych.
W zestawieniu budynków Orange Cube (Jakob+MacFarlane's) i proponowanego Ice Cream City (Pharrell Williams and Chad Oppenheim) nie znajdziemy dokładnych co do centymetra rozwiązań, ale kolorystyka budynku, okrągła charakterystyczna dziura, elewacja w formie siatki z okrągłymi otworami - wszystko to złożone razem zdaniem wielu wystarcza by projekt Ice Cream City w Miami uznać za plagiat.
Hemeroscopium House - Rishikesh House
Zapytana o plagiat w architekturze Małgorzata Pilinkiewicz, przewodnicząca Śląskiej Okręgowej IARP oraz właścicielka pracowni Archistudio Studniarek + Pilinkiewicz na łamach pisma Zawód Architekt z maja 2015 roku odpowiedziała:
Nie szukam prawnych definicji inspiracji i plagiatu w architekturze. Nie doszukuję się też różnic i granic pomiędzy inspiracją a plagiatem.
Nie chcę wyliczać ilości powtarzalnych elementów, wątków, odniesień jednego dzieła w drugim i oznaczać, czy to już plagiat, czy jeszcze inspiracja. Nie chcę oceniać emocji, jakie miały wpływ na decyzje o zaczerpnięciu czy powtórzeniu pomysłów i idei innych twórców.
Nie uznaję za samodzielny i oryginalny utworu architektonicznego, którego autor nie widzi lub nie chce uznać podobieństwa do idei czy rozwiązań innego twórcy. Inspirację lub plagiat mogę porównać wyłącznie do uczciwości, szczerości, zaufania i wiary, że swoją pracą architekt dochowuje najwyższych standardów etycznych i moralnych, w stosunku do tych, którzy oczekują od niego oryginalnego pomysłu.
W mojej ocenie inspiracja i plagiat nie zasługują na debatę o poszukiwaniu granicy pomiędzy twórczym poszukiwaniem i przetwarzaniem a kopiowaniem pomysłów innych twórców. Nie widzę też potrzeby definiowania tego, co dopuszczamy jako inspirację, a co uznajemy już za wykorzystanie cudzego utworu. W obu przypadkach nie tego oczekuje się od twórców w architekturze.
Nie dyskutuje się bowiem o uczciwości i zaufaniu w zawodzie, który uznano za zawód zaufania publicznego. Zawód architekta to publiczne zobowiązanie również w sferze emocji i decyzji, które przetworzone w oryginalny utwór architektoniczny są ich odzwierciedleniem.
Dwa domy i dwa bardzo podobne projekty. Przypadek, inspiracja, czy kopia?
Hemeroscopium House (Ensamble Studio) i Rishikesh House (Rajiv Saini + Associates).
The Maxxi Museum - Museum of Liverpool
O plagiat oskarżane są zarówno wielkie, międzynarodowe pracownie starchitektów, jak również nieduże, lokalne biura architektoniczne.
O ile w tym drugim przypadku bardzo często mówi się o chęci wybicia się i korzystania ze sprawdzonych form bez zgody autora, o tyle wielkie korporacje często muszą się zderzyć z zarzutem wykorzystywania pracy maluczkich, które zdaniem ich autorów są równie dobre, ale nie zyskały rozgłosu przez brak środków na promocję.
Na pewno i jedne i drugie przypadki mają miejsce. Inaczej jednak na pewno będziemy oceniać prawdopodobieństwo plagiatu, gdy budynek będzie dotyczył obiektu powszechnie znanego, a inaczej, gdy o plagiat oskarży nieznana nikomu pracownia, która zarzuca zbyt silną inspirację, swoim nigdy niezrealizowanym projektem, choć oczywiście może się zdarzyć, że nawet taka praca została gdzieś zauważona i ze względu na swoją nierozpoznawalność została tym śmielej skopiowana.
Grzegorz Stiasny w 2008 na łamach Architektury Murator opisywał przypadek pracowni Rema Koolhaasa, który określa mianem "opowieści o piesku przydrożnym uparcie szarpiącym nogawkę przechodnia". Świeżo upieczony absolwent chwali się swoim projektem dyplomowym przyjacielowi Rema Koolhaasa, a kilka lat później oskarża obydwu o kradzież projektu. Jego zdaniem choć bryła nowej galerii w Rotterdamie zaprojektowanej przez Rema jest różna od tej z jego projektu, to rzuty są już niezwykle podobne i wraz z ekspertem ze strony RIBA wymienia ponad 50 podobieństw. Sprawa skończyła się wyrokiem stwierdzającym, że plagiat nie miał miejsca i skierowaniem eksperta, który dostrzegł podobieństwa do komisji dyscyplinarnej. Ta jednak nie dopatrzyła się w jego pracy żadnych uchybień.
Przykładem odwrotnego oskarżenia, w której to znany projekt doczekał się swojej kopii może być para budynków The Maxxi Museum (Zaha Hadid) i Museum of Liverpool (3XN). Zaha Hadid należy do najbardziej znanych i rozpoznawalnych architektów na świecie, a zaprojektowany przez nią budynek w muzeum w Rzymie dostał dodatkowo tytuł najlepszego budynku roku 2010 (World Architecture Festival Awards). Rok później w Liverpoolu otwarto nowy gmach muzeum zaprojektowany przez pracownie 3XN. Zbyt silna inspiracja, czy przypadek?
The Gherkin - Torre Agbar
Modernizm przyniósł nie tylko postawienie nacisku na indywidualizm twórczy, ale także znaczne uproszczenie form budynków. Tym samym do zagadnienia kopia czy inspiracja doszło jeszcze jedno zagadnienie - przypadek. O ile identyczny bogaty w detale barokowy pałac z system następujących po sobie kolejnych dziedzińców łudząco podobny do wcześniejszych rozwiązań to oczywista inspiracja, o tyle proste formy wynikające z geometrii mogły rodzić się zupełnie niezależnie w dwóch różnych pracowniach. Samo ścięcie naroży budynku, czy zastosowanie układu opartego na takiej samej siatce konstrukcyjnej, to zdecydowanie za mało, by projekt nazwać plagiatem.
Takie rozwiązania na pierwszy rzut oka mogą wyglądać bardzo podobnie, ale mogą mieć zupełnie inny rodowód, ciężko więc mówić o kopiowaniu rozwiązań. Przykłady realizacji wybitnych przedstawicieli modernizmu udowadniają jednak, że prawdziwa twórczość może realizować się także wykorzystując jedynie proste formy. Choć zarówno Louis Kahn, czy Le Corbusier operowali z pozoru podobnymi rozwiązaniami formalnymi, to chyba nikomu nie przyszłoby do głowy oskarżać któregokolwiek z nich o plagiat, a większość z nas, już po chwili bez wahania potrafiłaby poprawnie wskazać nazwisko projektanta.
Te dwa wieżowce często podaje się jako przykład plagiatu, ale czy wyoblona forma wieżowca to rzeczywiście wystarczający powód? The Gherin Normana Fostera i Torre Agbar Jeana Nouvela choć mają podobny kształt trudno posądzać o wzajemne inspiracje. Budowa obydwu rozpoczęła się w 2001 i zakończyła również równolegle w 2004.
Lotnisko we Wrocławiu - Lotnisko w Saragossie
Historyzm nowe budynki często przyporządkowywał do różnych stylów zależnie od funkcji. Dla kościołów najbardziej odpowiedni zdaniem ówczesnych projektantów wydawał się gotyk, a klasycyzm podkreślał dostojność budynków administracji. Ale funkcja budynku, pozbawiona dziś historycznych kostiumów często w dalszym ciągu determinuje pewne rozwiązania także współcześnie. Budynki mieszkalne muszą posiadać w miarę regularną siatkę otworów wynikającą z konieczności doświetlenia dużej ilości drobnych pomieszczeń, biurowce zyskują szklane elewacje, a duże obiekty takie jak terminale lotnicze wręcz same z siebie proszą się o zróżnicowaną strukturę dachu, który bez budowania wysokich konstrukcji, pozwoli doświetlić wnętrze.
Louis Sullivan wypowiedział kiedyś słowa, które przeszły do historii architektury: "form ever follows function" (forma zawsze podąża za funkcją). Choć nie zabrakło później krytyków nawołujących do całkowitego uwolnienia formy, jak chociażby Philip Johnson który w odpowiedzi na stwierdzenie Sullivana odpowiedział: "form follows form, not function" (forma podąża za formą, nie za funkcją), to mimo to słynna maksyma o formie podążającej za funkcją dalej wydaje się aktualna.
Dachlotniska w Saragossie (Vidal y Asociadas Arquitecteos) i dach lotniska we Wrocławiu (JSK)
Kaplica La Ronchamp
Jeśli rozmawiamy o łamaniu praw autorskich to wielu z nas na myśl na pewno przychodzą Chiny, za którymi ciągnie się niechlubna sława łamania wszelkich praw intelektualnych i światowego centrum podróbek. Ta tendencja dotyczy niestety także architektury. W Państwie Środka możemy znaleźć bardzo wiele budynków, które na pierwszy rzut oka można pomylić z europejskimi czy amerykańskimi ikonami.
Sława oczywiście pozostaje przy pierwowzorach, w końcu to oryginalnemu projektowi należą się laury i dowody uznania za oryginalność i wniesienie nowej jakości do światowego dziedzictwa. Kiedyś w Europie pojawiła się moda na kopiowanie orientalnych zabytków - tak różnych od naszych tradycyjnych budowli. Pojawiały się parki, stylizowane ja japońską i chińską modłę, a na ich terenie budowano altanki wzorowane na pagodach czy chińskich pałacach. Może właśnie w tych kategoriach należy dziś podchodzić do odwrotnej tendencji - chęci przeniesienia do siebie architektury o zupełnie innym rodowodzie, tyle że dziś, architektura ma zupełnie inną skalę.
Wśród chińskich kopii znajdziemy między innymi londyński Tower Bridge, czy paryską wieżę Eiffla. Swojej kopii doczekała się też słynna kaplica La Ronchamp zaprojektowana przez Le Corbusiera. Chińska kopia w Zhengzhou została zburzona po interwencji Fundacji Le Corbusiera. Pytanie tylko czy właśnie nie powstaje gdzieś indziej kolejna kopia. Chiny mają duży apetyt na europejską architekturę i skopiowały nawet całe centrum jednego z austriackich miasteczek (więcej o tej kopii przeczytasz TUTAJ).
Dupain-bygningen - Arlanda Hotel
Plagiat pozbawiony jest cech indywidualnej twórczości - stąd dziś powszechnie takie rozwiązania są oceniane negatywnie i uważane, za próbę czerpania zysku z cudzego talentu. Ale w cytowanym już wcześniej artykule z pisma Zawód Architekt Ewa Kuryłowicz (Kuryłowicz & Associates wymienia także inne powody, dla których kopiowanie architektury zasługuje na potępienie:
W kręgu kultury zachodniej własność intelektualna, do jakiej należy bez wątpienia koncepcja architektury, jest chroniona prawem autorskim, ale też ciągle i pomimo wszystko(!) ? względami honoru i przyzwoitości. Owszem, rozważanie tej tematyki musi uwzględniać XIX-wieczne nakazy stylistyczne opierające się na dążeniu do doskonałości w osiąganiu wyrazu architektonicznego poprzez bezpośrednie stosowanie gotowych wzorców architektury klasycznej. Tam kopiowano jednak elementy, nie zaś kompletne rozwiązania z ich zastosowaniami.
Jest jednak inne jeszcze uzasadnienie dla unikania odniesień do przeszłych wieków lub stylów, do zrealizowanych już gdzieś indziej budynków lub ich projektów ? mianowicie odmienność lokalizacji budynków, niepowtarzalna jak linie papilarne. Jest to cecha najbardziej determinująca przyjęte rozwiązanie i wyróżniająca architekturę wśród innych sztuk pięknych. To wymogi miejsca, jego cechy rozumiane jako kontekst, czy bardziej metafizycznie jako genius loci, stanowią zawsze najprawdziwszą inspirację. W przypadku prawdziwych dzieł architektonicznych jest to sprawdzalna reguła.Abstrahując więc nawet od kwestii braku uczciwości ? można zadać pytanie: czy można ?przenieść? rozwiązanie odpowiednie dla jednego, konkretnego miejsca na Ziemi, w miejsce inne? Odpowiedź brzmi: nie da się tego zrobić bez szkody dla autentyczności projektu, jego doskonałości, trafności obserwacji, która inspiruje do sformułowania określonych koncepcji ? formy, jej przekazu, użytych środków wyrazu, rozwiązań formalnych i technicznych. I to, w mojej opinii, jest główny argument uzasadniający najgłębszą odrazę do plagiatów.
Opinia Ewy Kuryłowicz zwraca uwagę chyba na najważniejszą kwestię dotyczącą czyli: uczciwości i przyzwoitości. Wszelkie, nawet najbardziej restrykcyjne regulacje prawne, nie będą tak skuteczne, jak zachowanie standardów przez samo środowisko architektoniczne. Miejmy nadzieję, że jako architekci będziemy w stanie im sprostać.
Dupain-bygningen (ARM Architecture) poziome panele oglądane z oddali tworzą wzór idącej za ręce pary. W projekcie hotelu Arlanda (BIG) choć różni się sam obraz, to został stworzony dokładnie na takiej samej zasadzie.
Skomentuj:
Jeszcze inspiracja, czy już kopia? Plagiat w architekturze