Jan Gehl: Ludzie to nie dinozaury [WYWIAD]
Wierzę w miasta "do chodzenia" i do jeżdżenia na rowerze - mówi Jan Gehl w rozmowie z Agnieszką Jęksą.
Gdzie mieszkasz?
W Kopenhadze, 6 km od centrum miasta - można tam dojechać metrem, autobusem albo rowerem. W mojej dzielnicy mieszkają różne klasy społeczne, są różne małe biznesy i warsztaty. To cudowna okolica, mamy różne “kółka sąsiedzkie” - m.in. klub jazzowy i klub kulinarny, w którym organizujemy kolacje u kolejnych osób z dzielnicy.
Masz w swojej dzielnicy jakieś ulubione miejsce?
Kocham w ogóle skwery i parki! Mam kilka swoich ulubionych w Kopenhadze. Przypomnę tylko, że w czeskiej Pradze jest dwa razy więcej samochodów niż w Kopenhadze, ale to wcale nie znaczy, że Prażanie są dwa razy bardziej szczęśliwi…
No właśnie, jak projektować ulice zamknięte dla ruchu kołowego, tak by nadal wypełniało je życie?
Żyjemy w świecie ekonomii rynkowej, a mimo to bardzo wiele ulic zamknięto z pełną świadomością, że to będzie dobry biznes. Jeżeli uważnie się do tego zabierzemy, zamknięcie ulic zwiększa komfort życia. Ale najpierw trzeba przyjrzeć się życiu danej ulicy, zobaczyć, jak funkcjonują tam ludzie i samochody. Wtedy można przewidzieć, jak zmieni się dana ulica i umiejętnie poinformować mieszkańców i właścicieli biznesów o planach jej zamknięcia.Taka ulica powinna być przede wszystkim szeroka i bezpieczna dla dzieci. Ludzie nie chcą zresztą być atakowani przez samochody.
Gdzie taki proces zamykania ulic zakończył się sukcesem?
W bardzo wielu miastach, ale ostatnio z sukcesem zamknęliśmy główną ulicę w Sydney w Australii. W Kopenhadze wydarzyło się to już dawno temu, w 1962 roku. Opisałem te procesy w swojej książce “Miasta dla ludzi”, wydanej również w Polsce.
Czy architektura “5 km/h” jest realna we współczesnych miastach? Jak dziś projektować miasta równie “poręczne”, jak włoskie miasteczka skrojone na ludzką skalę?
Potrzeby homo sapiens się nie zmieniły. Ludzie chcą, by świat był do nich dopasowany - nie są dinozaurami. We współczesnej architekturze przesadziliśmy ze skalą. A powinniśmy zachować skalę dostosowaną do człowieka. Przykładem są Pola Elizejskie, gdzie ograniczono ruch kołowy do 60 km/h i pozostawiono szerokie chodniki dla przechodniów, łącząc potrzeby pieszych i kierowców.
Co powinniśmy zachować z architektury modernistycznej?
Wiele przykładów modernizmu już ocalono, przekształcając je w budowle na bardziej ludzką skalę, zarówno w Polsce, jak i w Skandynawii. Jeżeli mamy do czynienia z osiedlem, gdzie wielkość budynków jest przeskalowana, trzeba je jakoś oswoić - otwierając małe kioski, sadząc drzewa i rośliny, które sprawią, że będziemy chcieli spędzać czas w tym miejscu.
Czy dziś ma sens dzielenie miasta wedle funkcji na monotematyczne strefy, np. “rozrywkowe" i “biurowe”?
Ta idea promowana szczególnie przez modernistów miała na celu oddzielić śmierdzące fabryki od pozostałych części miasta. Dziś coraz częściej odchodzi się od tego rozwiązania. Wierzę, że warto wzbogacać dzielnice pełne instytucji o “miejsca do życia”, w ogóle warto łączyć różne funkcje w obrębie jednego miejsca. Choć oczywiście lepiej nie sytuować klubów i dyskotek tuż obok domów mieszkalnych… Wierzę w miasta “do chodzenia” i do jeżdżenia na rowerze, które skłaniają nas do ruchu. Lekarze mają już teraz wiele problemów z naszymi kręgosłupami, przyzwyczajonymi do siedzącego trybu życia…
Fragment filmu "Ludzki wymiar" w reżyserii Michaela Daalsgarda. Kino zainspirowane działalnością Jana Gehla i jego poszukiwaniami rozwiązań dla współczesnych miast:
Skomentuj:
Jan Gehl: Ludzie to nie dinozaury [WYWIAD]