Architektura osadzona w kontekście. O projektowaniu z Martą Grządziel z pracowni Barrozi Veiga
Marta Grządziel, polska architektka, która pracowała między innymi w pracowniach Jeana Nouvela, Ribas Arquitectos, ACXT. Od 2012 związana z biurem Estudio Barozzi Veiga. Brała udział m.in. w pracach dotyczących Filharmonii w Szczecinie, która uzyskała tytuł BRYŁY ROKU 2014 oraz Europejską Nagrodę Architektoniczną im. Miesa van der Rohe.Tuż przed tegoroczną edycją BRYŁY ROKU pytamy ją o to jakie znaczenie mają dla projektanta nagrody architektoniczne oraz o bryłę Filharmonii, która dziś stała się już jedną z ikon polskiej architektury.
Piotr Czaja: Zaprojektowany w pracowni Estudio Barozzi Veiga budynek Szczecińskiej Filharmonii ma na swoim koncie wiele nagród, m.in. Europejską Nagrodę Architektoniczną im. Miesa van der Rohe, czy tytuł BRYŁA ROKU 2014. Na ile istotne dla architekta jest takie docenienie projektu?
Marta Grządziel: Jest to na pewno wielka satysfakcja z wykonanej pracy. Za każdym razem, gdy pracujemy dajemy z siebie wszystko i wydaje nam się, że staramy się robić to jak najlepiej. To jednak nie znaczy, że efekt naszej pracy zostanie odebrany w ten sposób przez innych. Nagrody oczywiście są bardzo dużym uznaniem dla młodej pracowni, jaką jesteśmy i jest to jeszcze większa motywacja do pracy.
A czy jest różnica kto tę nagrodę przyznaje, profesjonalne jury złożone z architektów, czy tak jak w BRYLE ROKU jest to powszechny plebiscyt, w którym każdy może wziąć udział?
Te architektoniczne mają wielką wagę, są nadawane przez osoby związane z naszym środowiskiem i są związane z profesjonalnym uznaniem. Natomiast nagroda BRYŁY ROKU była jedną z pierwszych jakie otrzymał budynek filharmonii. Jej waga polegała na tym, że głosowanie było otwarte dla wszystkich ludzi. W jakimś sensie udowodniła nam, że ten budynek przemawia do szerszego grona odbiorców.
Filharmonia w Szczecinie w trakcie budowy budziła bardzo duże kontrowersje i emocje wśród Szczecinian i nie tylko. Alberto bardzo często pytał mnie, jako iż jestem ze Szczecina, co Szczecinianie sądzą o powstającym budynku. Wiemy, że na pocz1ątku, jak było widać tylko fasadę - opinie były różne i być może było nawet więcej osób krytycznych, niż tych, którym budynek się podobał. Tym bardziej interesowało nas więc jak budynek zostanie odebrany w całości, gdy ludzie będą mogli już wejść do środka. Szczerze mówiąc chyba pierwszym takim momentem satysfakcji był moment, w którym dyrekcja zadecydowała, że zorganizuje drzwi otwarte dla wszystkich jeszcze przed inauguracją budynku. Nie pamiętam już czy były to dwa dni czy 24 godziny - budynek był otwarty i wszyscy mogli go zwiedzić. Cały dzień padał deszcz a przed budynkiem stała długa kolejka oczekujących na zwiedzanie. Pierwsze komentarze od ludzi, którzy zobaczyli wnętrze i którym się to rzeczywiście spodobało, to sprawia bardzo dużą satysfakcję. To był pierwszy sygnał ze Szczecinianie lub przynajmniej ich cześć zaakceptowali ten budynek, że znaleźli w nim coś swojego.
Przy opisach filharmonii często mówi się o odniesieniach do gotyku i otaczającej zabudowy. Skąd takie decyzje projektowe?
Te wszystkie referencje o których mówisz rzeczywiście były obecne gdy pracowaliśmy w biurze nad koncepcja budynku i nad tym jak on powinien wyglądać, jaką formę powinien przybrać. Zawsze interesuje nas interakcja z konkretnym otoczeniem, w którym obiekt jest usytuowany. To wynika z naszego sposobu podejścia do projektu. W tym przypadku rzeczywiście miedzy innymi reinterpretacja elementów i proporcji ornamentu gotyku ceglanego.
Mówisz, że na szczęście nie jest to jeden budynek z wielu i faktycznie budynek filharmonii jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych polskich budynków. Czy projektując go przewidywaliście, że będzie ikoną?
Siłą rzeczy filharmonia w mieście jest budynkiem wyjątkowym, który powinien informować o swojej funkcji i wyjątkowym znaczeniu w mieście. Na pewno chcieliśmy stworzyć ikonę dla Szczecina koło której nie przechodzi się obojętnie, ale z która ludzie się identyfikują, natomiast może nie spodziewaliśmy się że stanie się ikoną na miarę europejska. Nie ukrywam jednak, że sprawia nam to przyjemność, że Filharmonia stała się symbolem Szczecina, dzięki któremu, właśnie zaistniał on nie tylko na mapie Polski, ale także na mapie Europy.
Nasuwa się na myśl efekt Bilbao...
(Śmiech) Efekt Bilbao jest bardzo mocny. Być może... Filharmonia w Szczecinie jest mocnym elementem i w momencie, w którym uzyskała tyle nagród i wiele z nich międzynarodowych rzeczywiście ma efekt Bilbao. Na pewno stała się rozpoznawalnym elementem miasta i jedną z jego atrakcji turystycznych. Teraz często słyszę znajomych, którzy się pytają właśnie o Filharmonię. Planują podróż do Polski i chcą zawitać do Szczecina wiedząc że właśnie tam znajduje się ten budynek. Tak wiec to jest element zwracający uwagę na miasto i widać też, że miasto bardzo dobrze wykorzystuje ten efekt. Ogólnie mam wrażenie, że w tym momencie w Szczecinie dzieje sie bardzo dużo. Powstaje dużo nowych obiektów, miasto inwestuje w siebie i bardzo dobrze. Być może Filharmonia jest jedną z iskier, która pojawiła się na początku tego procesu, z którego ja się bardzo cieszę.
Pojawiło się Centrum Dialogu Przełomy, właśnie rozstrzygnięto konkurs na przebudowę Teatru Letniego. Miasta zaczęły dostrzegać, że warto inwestować w architekturę?
Mam nadzieję, że te projekty, które wymieniasz, to kolejne, które spowodują, że Szczecin pozostanie na stale na mapie bardzo ciekawych miejsc i dobrej architektury. Bardzo dużo miast już wcześniej zaczęło inwestować i promować się, przez dobrą architekturę i różnorodne imprezy kulturalne. Szczecin wystartował troszkę później z własna promocja, natomiast mam wrażenie, że teraz władze miasta bardzo dobrze wykorzystują potencjał miasta. Rozpoczęły promocję poprzez dobre projekty w różnych częściach miasta jak i poprzez wyjątkowe atrakcje kulturalne. Szczecin się obudził w bardzo dobry sposób i mam nadzieję, że będzie się dalej rozwijał w ten sposób. W każdym razie ma plany by tak właśnie było. Polska ogólnie bardzo dobrze wykorzystała ostatnie lata inwestując i wykorzystując fundusze europejskie, czego efektem są nowe dobre obiekty związane z kultura i nie tylko.
Czyli promujemy się już na najwyższym poziomie?
Mamy specjalistów, którzy są na tym samym poziomie, co specjaliści europejscy. Według mnie nie ma różnic między nami a tym, co dzieje się w Europie. Mamy się czym pochwalić.
I nie myślę tutaj tylko o tych największych projektach i realizacjach. Jest dużo małych bardzo dobrych realizacji, które potrafiły się odnaleźć w swoim kontekście i wnieść do niego nowe wartości.
Czyli miasto potrzebuje du?o dobrej architektury, ale także takiej typowej miejskiej tkanki...
Typowa miejska tkanka, która tworzy podstawę i charakter miasta i też musi być dobrze zaprojektowana. Jej zadaniem nie jest szukanie wyróżnika, ale stworzenie bazy w której, ewentualnie może pojawia się coś wyjątkowego, zawsze uzasadnionego swoja funkcją czy sytuacją. Dobra architektura, w którą miasta inwestują to nie mogą być wszystko wyjątkowe budynki właśnie w stylu Bilbao.
Jesteś ze Szczecina, prawda?
Tak. Jako dziewczynka chodziłam do szkoły blisko Filharmonii
Jak trafiłaś do hiszpańskiej pracowni?
(Śmiech) Studiowałam w Szczecinie, mój projekt dyplomowy był związany ze Szczecinem i akustyka, i ten projekt dostał miedzy innymi nagrodę imienia Małgorzaty Baczko i Piotra Zakrzewskiego. Nagrodą był staż we Francji w pracowni Jeana Nouvela. To jest początek. Staż zaowocował dłuższą wspołpracą z francuska pracownią, która w sumie trwała ponad trzy lata. W tym czasie pracowałam nad różnymi projektami, Muzeum Sztuk Pięknych w Seulu, Siedziby Richmont Group w Szwajcarii , czy nad salą koncertową radia i telewizji duńskiej DR BYEN. Potem przeniosłam się do Hiszpanii zupełnie z powodów sentymentalno-osobistych. Doświadczenie, które uzyskałam w trakcie tego całego pobytu we Francji i w Danii, pracy w dużych wielodyscyplinarnych zespołach oraz obiektach związanych z akustyką spowodowało że pojawiłam się w biurze Barozzi Veiga przy budowie sali Filharmonii Szczecińskiej.
Zdradzisz nad czym teraz pracujecie?
W chwili obecnej właśnie rozpoczęła sie budowa Muzeum Sztuk Pięknych w Lozannie. Pracujemy też nad mniejszym projektem Domu Tańca (jeśli tak można przetłumaczyc z niemieckiego słowo Tanzhaus) w Zurychu i niedługo czeka nas inauguracja Muzeum Sztuk Pięknych w Chur.
Wydaje mi się, że architektura pod tym względem jest uniwersalna. To nam pozwala na pracę w różnych miejscach. Tym bardziej jeśli sposób pracy jest związany z poszanowaniem kontekstu. Myślę, że nie ma żadnych powodów do tego, żeby architekt był związany z konkretnym krajem, pod warunkiem, iż potrafi dostosować się nowych uwarunkowań. Zresztą w naszej „hiszpańskiej” pracowni pracują wspólnie nad projektami Niemcy, Anglicy, Belgowie, Włosi, Katalończycy, Hiszpanie i Polacy.
Ale mamy różnice kulturowe. Nie boisz się, że takie projektowanie może spowodować, że gdzieś zagubimy te różnice wynikające z tradycji poszczególnych państw i regionów?
Nasz zawód jest ciągłą nauką, każdy projekt to nauka. Z jednego projektu na drugi zmienia się bardzo wiele uwarunkowań: Filharmonia wymaga bardzo dobrej akustyki, co wymaga poszanowania pewnych praw i wkomponowania ich w projekt, z zupełnie innymi uwarunkowaniami spotkamy się w przypadku muzeum i jeszcze innymi przy pracy nad obiektem mieszkaniowym. Wydaje mi się, że tak samo jest z kontekstem, to jest kolejne uwarunkowanie mocno wpływające na projekt. Podchodząc w ten sposób do każdego miejsca jesteśmy w stanie uszanować różnice kulturowe, i nie powinno nam grozić spłaszczenie i zunifikowanie wszystkiego do jednego stylu.
Nasze podejście w pracowni jest indywidualne do każdego projektu. Nie powtarzamy rozwiązań pomiędzy jednym projektem a drugim. Za każdym razem podchodzimy do niego zupełnie od nowa i zupełnie w nowy sposób. Zawsze tez z intencja wniesienia nowego waloru do przestrzeni, w której pracujemy.
Bliższy jest mi tego typu architekt, o którym mówisz, to znaczy ktoś kto szanuje kontekst i inspiruje się nim, zawsze w dialogu z walorami, które niesie ze sobą dane miejsce, na przykład poprzez reinterpretacje jej charakterystycznych elementów, który za razem stara się wnieść coś nowego projektowanym obiektem do zastanej przestrzeni. To może jest bardzo osobiste podejście, ale również odzwierciedlone we wszystkich projektach, nad którymi pracują Alberto i Fabrizio. Każdy z projektów naszej pracowni wyrasta ze swojego otoczenia, z którym jest ściśle związany, ale również ma swoja wartość, jako niezależny obiekt.
Dziękuję za rozmowę.
Skomentuj:
Architektura osadzona w kontekście. O projektowaniu z Martą Grządziel z pracowni Barrozi Veiga