Architektura przestrzeni kulturowych
Kulturę można rozumieć jako "uprawianie i pielęgnowanie życia", a projektowanie dla kultury jako "uprawianie i pielęgnowanieprzestrzeni do życia". O tym jak tworzyć miejsca spotkań, wymiany i interakcji - a zatem pełne życia obiekty kultury - pisze Jan Sikora, architekt wnętrz i wykładowca ASP w Gdańsku.
Przestrzeń uprawiania kultury
W potocznym rozumieniu słowo „kultura” kojarzone jest zazwyczaj z rozrywkami elitarnymi, takimi jak na przykład teatr lub opera. Łaciński źródłosłów tego pojęcia (colere) oznacza uprawianie, pielęgnowanie, dbanie. Kulturę można zatem odnieść także do działań egalitarnych adresowanych do szerszych grup społecznych. Jeśli spojrzymy na to pojęcie w sposób dosłowny, to kulturę można rozumieć jako „uprawianie i pielęgnowanie życia” a projektowanie kultury jako „uprawianie i pielęgnowanie przestrzeni do życia”. Rozważania dotyczące projektowania obiektów kultury w Polsce rozpocząłbym od analizy stanu „przestrzeni do życia”. W swoim tekście chciałbym się skupić na architekturze, gdyż ta forma działania jest mi osobiście najbliższa.
Nieład przestrzenny polskich miast
Pierwsze pytanie natury ogólnej, które mi się nasuwa, gdy obserwuję przestrzeń polskich miast, dotyczy braku szacunku do przestrzeni - dlaczego tak wiele miejsc w naszych miastach nie jest uprawianych i leży odłogiem? Przypominają mi się polskie szare i zaniedbane ulice, na których drobny handel został wyparty przez instytucje finansowe. Przed oczami stają mi centra miast z galeriami handlowymi, które niczym pirackie statki zaatakowały przestrzeń. Taki obraz jest bardzo odległy od tego, jak powinna wyglądać i funkcjonować kultura życia w mieście, a tym bardziej odległa od tego, jak przestrzeń w mieście powinna być „uprawiana i pielęgnowania”. Polskie miasta w większości nie są przyjazne ani pieszemu, ani jego zmysłowi wzroku (liczne reklamy) ani słuchu (wszechobecna hegemonia samochodów). W wielu miejscach widoczny jest nieład przestrzenny, niespójna architektura i chaos semiotyczny. W takich miejscach człowiek nie może czuć się komfortowo, nie może z taką przestrzenią się zaprzyjaźnić.
Zgoła odmienne podejście do przestrzeni życia obrazują poniższe dwie historie. Pierwsza ma swój początek w 2001 roku – wtedy to nauczyciel, Luis Soriano (Kulumbijczyk), zdał sobie sprawę z tego, że w jego kraju analfabetyzm i brak dostępu do książek jest poważnym problemem społecznym. Zapragnął, aby dzieci miały szansę na kontakt z literaturą. W tym celu w każdy weekend wraz ze swoim mułem przemierzał kraj, docierając do najbiedniejszych dzielnic. Ruchoma biblioteka stworzyła nowe możliwości obcowania z kulturą. Konsekwencją jego działań było otwarcie pierwszej publicznej szkoły w małym mieście La Gloria. Podobne oddolne inicjatywy na rzecz kultury i lokalnych społeczności obserwować można między innymi w Mongolii na pustyni Gobi oraz w innych krajach, gdzie pomimo tak wielu przeciwności, silna motywacja i determinacja prowadzi człowieka do poszukiwania wiedzy.
Kultura na wyciągnięcie ręki - miejskie interwencje
Druga historia to przykład z Nowego Jorku. To projekt trzech głównych bibliotek, których celem były Pop Ups Libraries czyli spontanicznie pojawiające się małe ośrodki kultury w miejscach codziennego życia – w parkach, na drodze do metra itp. Można zadać sobie pytanie: dlaczego tego typu obiekty powstają w tak dużym mieście uznawanym przez wielu za stolicę światowej kultury, zarówno tej wysokiej, jak i popularnej, gdzie aż roi się od różnorodnych instytucji? Funkcjonują tu przecież trzy opery, w tym Metropolitan Opera, działają filharmonie, słynna sala koncertowa Carnegie Hall, liczne galerie sztuki i muzea, w tym Metropolitan Museum of Art oraz cała sieć bezpłatnych i powszechnie dostępnych bibliotek publicznych, w tym największa na świecie Nowojorska Biblioteka Naukowo-Badawcza. Nic więc dziwnego, że Woody Allen mawiał: „nie muszę wyjeżdżać z tego miasta, żeby zobaczyć co dzieje się w świecie sztuki i kultury”. Po co więc Pop Ups Libraries? Sukces tego typu miejsc tłumaczyć można tym, że są one megaegalitarne i więziotwórcze. W tym anonimowym, wielkomiejskim świecie stwarzają okazję nie tylko do obcowania z jakąś formą i treścią kultury, ale także do spotkania drugiego człowieka. Odwołują się do naturalnej i pierwotnej potrzeby obcowania z kulturą. W takich miejscach kultura po prostu wychodzi spotkać człowieka.
Te dwa przykłady łączy kilka cech: oddolna inicjatywa, świadomość wartości kultury, zaskoczenie i niewielki budżet. Są one przeciwieństwem tego, co uważamy często za najznakomitsze przykłady architektury kultury w Polsce – Fliharmonii im. Mieczysława Karłowicza w Szczecinie, Narodowego Forum Muzyki we Wrocławiu, Muzeum Historii Żydów Polskich Polin, Międzynarodowego Centrum Kongresowego w Katowicach czy Europejskiego Centrum Kultury w Gdańsku. Są to obiekty, które mimo niezwykłych zalet, kunsztu twórców i unikalności rozwiązań architektonicznych (zachwalanych w świecie) mają jeden ważny minus: są obiektami, do których udajemy się „pod krawatem” – są obiektami dla kultury wyższej. Próżno w nich szukać egalitaryzmu i możliwości „wstąpienia” niezobowiązująco w celu konsumpcji kultury – nawiązując do początku tekstu. Stoją również często na pustych placach – jakby mówiły „nie jestem częścią miasta”.
Służewski Dom Kultury - budować tak, by stwarzać możliwości do interakcji
By przytoczyć przykład odwrotnego myślenia w polskiej architekturze kultury, warto odwołać się do znakomitego przykładu, którym jest Służewski Dom Kultury mieszczący się w dzielnicy Mokotów w Warszawie. Projekt został zrealizowany w 2013 roku przez warszawską pracownię WWAA. Jest to architektura dostępna, architektura kontekstu i obiekt, który wtapia się i koresponduje z otoczeniem.
Działania projektowe, które są wrażliwe społecznie – w myśl idei „form follows life” są coraz częściej doceniane na świecie – dowodem może być przyznanie w 2016 roku nagrody Pritzkera Aleandro Aravenie (zwanego z przekąsem „architektem ubogich”). Działania takich pracowni jak MRVDV, Jana Gehla czy Petera Zumthora zdają się mówić nie tylko „budujemy dobrze” ale przede wszystkim „zaskoczy Cię nowe życie”. O tym ostatnio podczas swojego wystąpienia w Warszawie mówił Gil Penalosa. Jest to przeciwieństwo myślenia generycznego na rzecz zwrotu do tożsamości lokalnej. Nie liczy się tylko „polowanie na ikonę” (w myśl fałszywego mitu Bilbao), które zdaje się być tylko kolejnym efektem ubocznym przemijającego drapieżnego kapitalizmu, ale zrównoważone projektowanie, pełne zadumy nad miejscem.
Nie tylko luksusowe gmachy...
W Polsce mamy zaniedbane przestrzenie miejskie oraz luksusowe obiekty kultury. Rzadko kiedy zapada inna decyzja – zróbmy coś, co może nie jest widowiskowe, ale jest dla każdego. Gdy ostatni raz widziałem Andrzeja Wajdę – wspólnie zwiedzaliśmy Służewski Dom Kultury - wydawał się być zaskoczony wyjątkowością tej przestrzeni. Zatem na naszych oczach rozgrywa się dziś ważna transformacja myślenia, której skutkiem jest zmiana w postrzeganiu miasta i architektury. Człowiek żyjący w cywilizacji informacyjnej, w dobie sieci społecznościowych, żyjący poza okresem „drapieżnego kapitalizmu w Polsce”, urodzony po przemianie ustrojowej w Polsce (niedługo 40- latkowie) to osoba o zaskakująco innych potrzebach społecznych, niż pokolenie X. Postrzega ona przestrzeń jako miejsce użytkownika, a nie zasobów. To osoba, która pozytywnie reaguje na działania wrażliwe społecznie i coraz bardziej niechętnie patrzy na wcześniejszy paradygmat modernistyczny – pogoni za ikonami i „wielką architekturą”, która nie jest więziotwórcza i pomija ludzką skalę postrzegania świata. Dla takiej osoby dużo ważniejsza jest możliwość spotkania z drugim człowiekiem i poczucie bezpieczeństwa niż nowoczesna i unikalna forma budynku. Centrum współczesnego miasta jest tam, gdzie dzieje się kultura życia, a nie tam, gdzie jest najwyższy, najdroższy i najbardziej ekscentryczny budynek.
dr hab. Jan Sikora
Wykładowca Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku na kierunku Architektura Przestrzeni Kulturowych. Autor wnętrz obiektów kultury m.in. Stacji Kultura w Rumi oraz Sopoteki, założyciel autorskich pracowni Sikora Wnętrza i Marek+Sikora Archiktektura. Laureat Nagrody Architektonicznej Polityki, Bryły Roku i międzynarodowej nagrody Library Interior Design Award.
- Więcej o:
- architektura
Dark House - dom letniskowy zamykany nie tylko na klucz
Light house - lekki i mobilny dom na lato
Bryła plus wnętrza w jednym projekcie. Dom jednorodzinny na skraju lasu [GDYNIA]
Phyllis Lambert - kobieta, która stworzyła architektów
Spełnij marzenia o własnym domu!
Pomysły na prezenty dla miłośników architektury i designu
Architektura Barcelony - nowoczesne budynki, rzeźby i genialny Gaudi. Co warto zobaczyć? [PRZEWODNIK ARCHITEKTONICZNY]
Znani architekci: Le Corbusier, czyli papież modernizmu