Blokowiska: reaktywacja - to możliwe!
Jednym z elementów poszukiwania najlepszych sposobów odnowy osiedli jest czerpanie z doświadczeń innych. Według specjalistów z Niemiec blokowiska można zmienić w idealne miejsce do życia - o tym jak tego dokonać, opowiadali w weekend na Targówku.
Co to jest rewitalizacja
Sporą część warszawskiej dzielnicy Targówek zajmują wielkopłytowe blokowiska. Urząd Dzielnicy, we współpracy z animatorami kultury i organizacjami pozarządowymi w ostatni weekend zorganizował unikatową w skali Polski akcję "Reblok", w ramach której o swoich doświadczeniach z rewitalizacją opowiadali specjaliści z Niemiec.
Reblok - to trwający kilka dni cykl imprez, podczas których można było wziąć udział w warsztatach, akcjach artystycznych czy eksperymentalnych zdarzeniach - interwencjach, które miały wspólny cel: poszukać sposobu na to, by oswoić blokowe przestrzenie, sprawić, by życie wśród wielkiej płyty stało się przyjemniejsze.
Jak mówi zastępca Burmistrza Dzielnicy Targówek m. st. Warszawy, Krzysztof Mikołajewski, który był jednym ze 'spiritus movens' przedsięwzięcia: 'Rewitalizacja to nie tylko remonty budynków, to także zmiana nastawienia mieszkańców, ich uczuć, związanych z osiedlem - rewitalizacja to zmiana mentalna'. Burmistrz podkreślał, że aby osiągnąć sukces w procesie odnowy osiedla muszą brać udział wszyscy z nim związani ludzie - urzędnicy, mieszkańcy, przedsiębiorcy, deweloperzy, organizacje pozarządowe.
Częściowo udało się to już podczas akcji 'Reblok', która wzbudziła zainteresowanie wielu osób. Ale to wydarzenie ma być dopiero początkiem, impulsem do dalszych działań. Kolejnym krokiem - jak zapowiadał Burmistrz - będą szeroko zakrojone konsultacje społeczne. Już we wrześniu Urząd Dzielnicy będzie rozmawiał z mieszkańcami i pytał ich, jakich zmian oczekują, co i jakim sposobem chcieliby zmienić w przestrzeni swojego osiedla.
więcej: www.re-blok.pl
Polska a Niemcy
W ramach "Rebloku" odbyła się międzynarodowa konferencja pt. 'Blokowiska: Reaktywacja' - wszak jednym z elementów poszukiwania najlepszych sposobów odnowy osiedli jest czerpanie z doświadczeń innych. Podczas konferencji głos zabierali architekci i urbaniści, socjologowie, specjaliści w dziedzinie rozwoju regionalnego, zarówno z Polski, jak i z kraju o podobnych do naszych problemach - czyli z Niemiec. Obszar, należący niegdyś do NRD, podobnie jak Polskę, zapełniają wielkopłytowe osiedla. I tam władze państwowe, regionalne oraz samorządy musiały uporać się z tym trudnym dziedzictwem. Jak się okazało podczas konferencji, niemieckie kłopoty i doświadczenia znacznie się jednak od polskich różnią.
Wizja bloku po przemianach - Ryszard Piwowar
Dr Andreas Billert o tym, co rewitalizować
Dr Andreas Billert, z wykształcenia historyk sztuki i architektury, od ponad 20 lat pracuje przy programach rewitalizacji miast. Prowadził projekty odnowy Lubeki oraz miast w Brandenburgii; wie, jakie programy rewitalizacyjne wprowadzano we Frankfurcie nad Odrą czy Dreźnie. Jeszcze niedawno ekspertem międzyrządowego niemiecko-polskiego projektu "TRANSFORM Budownictwo wielkopłytowe i rewitalizacja miast", realizowanego w Urzędzie Mieszkalnictwa i Rozwoju Miast w Warszawie oraz ekspertem Miasta Poznania w zakresie przygotowywania Miejskiego Programu Rewitalizacji.
Podczas konferencji dr Billert uświadomił zgromadzonym, że dziś sytuacja polskich osiedli jest o wiele lepsza, niż w latach 90. miało to miejsce w Niemczech. Po zburzeniu muru berlińskiego 25-30% mieszkań na terenie dawnego NRD zamieniło się w pustostany. Miasta zaczęły się wyludniać, a ich tereny ulegać błyskawicznej degradacji. W 2002 roku to powstał państwowy program Stadtumbau Ost - finansowany przez rząd oraz władze poszczególnych landów, a mający na celu rewitalizację podupadających niemieckich miast w tym wyburzanie całych osiedli mieszkaniowych.
Co się stało we Frankfurcie
Jednym z ośrodków, które objęto programem, był Frankfurt nad Odrą. Stadtumbau Ost zakłada reurbanizację - czyli przede wszystkim przywrócenie znaczenia centrum miasta. W zburzonym w czasie wojny Frankfurcie w miejscu niegdysiejszej Starówki wybudowano bloki i to one po 1989 roku opustoszały. Trzeba więc było znów przyciągnąć do nich mieszkańców, by miasto odzyskało centrum.
Zamrożono ceny gruntów (by zwiększyć ilość chętnych do ich kupna), rozbudowano system dotacji, pomagających w osiedlaniu się tu. Jednocześnie rozpoczęto proces wyburzania osiedli, znajdujących się na obrzeżach. W poszczególnych dzielnicach Frankfurtu wyburzono od 43 do 60% bloków. W mieście, z którego sporo obywateli wyjechało, a pozostali starzeją się i mają coraz mniej dzieci, tak duże osiedla po prostu stały się niepotrzebne. W ich miejsce powstały atrakcyjne i lubiane przez mieszkańców tereny rekreacyjne.
Polskie osiedla są ok
Poza przykładami niemieckimi, dr Billert odniósł się do doskonale mu znanej sytuacji polskich miast. Jest ona inna niż za Odrą - tu nie ma pustostanów, osiedla są zamieszkałe i wciąż potrzebne. Prelegent odwrócił zupełnie priorytety, którymi powinny się zająć polskie władze.
Wg niego Polsce nie jest na razie potrzebna duża rewitalizacja osiedli - nad Wisłą niezbędna jest zmiana myślenia o mieście jako całości, bo to ono podlega na naszych oczach błyskawicznej degradacji. Wyludniają się i podupadają centra polskich miast, Starówki i śródmieścia zamieniają się w slumsy, z pustymi pomieszczeniami sklepów czy warsztatów, z rozpadającymi się, od lat nieremontowanymi kamienicami. Każdy, kogo na to stać, ucieka do nowobudowanych, strzeżonych osiedli na peryferiach, w których nie ma żadnej infrastruktury, gdzie każdy zamknięty jest w swoich czterech ścianach. Do centrum przyjeżdża się tylko do pracy - powstają korki i anektowanie miejskiej przestrzeni przez parkowane wszędzie samochody.
Na tym tle nasze wielkopłytowe osiedla wypadają bardzo dobrze - są w pełni wyposażone (szkoły, przedszkola, sklepy, przychodnie), dobrze skomunikowane z miastem, pełne zieleni i przestrzeni publicznych. Wg Adreasa Billerta państwo powinno przestać wspierać komercyjne budownictwo deweloperskie oraz proces rozlewania się miasta na coraz dalsze peryferia. Dziś w Polsce niezbędny jest proces rewitalizacji centrów miast, przywrócenia im pierwotnych funkcji, przyciągnięcie do niech znów ludzi, pozamykanych na osiedlach w szczerym polu. Szczególnie że badania demograficzne są nieubłagane: w Polsce, tak samo w jak w Niemczech, społeczeństwo się starzeje, rodzi się coraz mniej dzieci - wkrótce wiele z osiedli także i u nas będzie niepotrzebnych.
Stadtumbau Ost
O programie Stadtumbau Ost mówiła też na Targówku dr hab. inż. Angelika Mettke z Brandenburskiego Uniwersytetu Technicznego w Cottbus. I ona zwracała uwagę na demografię: od czasów budowy osiedli wielkopłytowych zmieniło się bardzo europejskie (a szczególnie wschodnioeuropejskie) społeczeństwo, które się starzeje, rodzi coraz mniej dzieci, a poszczególne gospodarstwa domowe składają się z mniejszej ilości osób niż jeszcze 20 lat temu.
Program Stadtumbau Ost wszystko to uwzględnił - dlatego też poza wyburzeniami pustostanów niezbędna była przebudowa bloków, które miały zostać. Chodziło tu nie tylko o poprawienie jakości mieszkań, ale i dopasowanie ich do wymogów współczesnych rodzin. W Cottbus w Brandenburgii osiedle ogromne osiedle Sachsendorf-Madlow (zbudowane w latach 1974-86) zamieniono na nowoczesne miejsce do mieszkania. Bloki odnowiono, niektóre obniżono nawet o kilka kondygnacji, powiększono mieszkania (łącząc po kilka lub w ogóle zmieniając rozkład całych kondygnacji w bloku), uatrakcyjniono przestrzeń wokół bloków.
Tak samo stało się w dziesiątkach innych miejsc, w miastach dawnego NRD. Te bloki, których nie trzeba było wyburzać stały się tak samo atrakcyjnym miejscem do mieszkania, jak każde inne.
W Dreźnie zniknęło z powierzchni ziemi 14 tys. mieszkań w blokach. Pozostałe bloki podzielono na krótsze, na ich dachach oraz terenach wokół budynków założono ogrody, dobudowano duże balkony. Na osiedlu w mieście Templin w Brandenburgii po obniżeniu bloków postawiono na nich spadziste dachy. Pod nimi znalazły się mieszkania, do złudzenia przypominające studia na poddaszach kamienic - z ukośnymi ścianami i oknami w dachu. Ten zabieg też w dużym stopniu odmienił charakter osiedla - teraz nawet trudno poznać, że wzniesiono je z wielkiej płyty.
Ciekawostką jest fakt, że w wielu miejscach z materiałów, pozostałych z wyburzonych bloków powstały elementy małej architektury na terenie tych samych osiedli.
Karo Architekten z NRD
Nieco inne projekty ma na koncie lipska pracownia Karo Architekten, którą w Warszawie reprezentował Stefan Rettich. Ci architekci zajmują się rewitalizacją zdegradowanych przestrzeni poprzez łączenie projektów architektonicznych i społecznych, angażując do swojej pracy lokalna społeczność.
W latach 90. w Lipsku ponad 40% mieszkańców wyniosła się z centrum na obrzeża (tania ziemia umożliwiała budowę domków jednorodzinnych). Podobny proces miał miejsce w innych niemieckich miastach (ma także dziś w Polsce - o czym mówił Dr Andreas Billert). Aby przyciągnąć ludzi z powrotem do miasta oraz odbudować ich poczucie wspólnoty, Karo Architekten postanowili w Magdeburgu odbudować nieistniejącą bibliotekę.
Rozpoczęło się od rozmów z mieszkańcami - w miejscu dawnej biblioteki stanęła makieta dzielnicy, przy pomocy której architekci pomagali ludziom zrozumieć zasady i możliwości urbanistyki tej okolicy, poznać jej przestrzeń. Podczas tych warsztatów sami mieszkańcy także opracowali projekt nowego budynku biblioteki. Prowadząc zbiórkę książek, architekci jednocześnie rozpoczęli proces budowy. Z odpadów, drewnianych palet i skrzynek powstał wymyślony przez mieszkańców gmach, który wypełniono podarowanymi przez nich książkami.
Biblioteka zawsze otwarta
Od początku zakładano, że budowla będzie była tymczasowa, ale okazała się takim sukcesem, że zapragnięto ją postawić tu na stałe. I powstała, z materiałów, pozyskanych z rozbieranej fabryki, z założeniem, że zawsze będzie otwarta dla każdego, każdy będzie mógł tu spędzić czas (dlatego półki z książkami znalazły się na zewnątrz budynku, można je pożyczyć bez żadnych formalności). Gdy bibliotekę zaczęły pokrywać graffiti, zorganizowano konkurs na najlepszy projekt obrazu na murze; gdy z całego miasta w weekendy chuligani przyjeżdżali demolować otwarty zawsze budynek, rozpoczęto negocjacje i rozmowy z mieszkańcami. Na razie nie przynoszą one skutku - walka z wandalizmem trwa.
Stefan Rettich, opowiadając o sukcesach, jakie odnosił projekt przez wszystkie etapy powstawania, na końcu powiedział, że teraz, gdy biblioteka jest gotowa i dewastują ją chuligani, można sobie zadać pytanie, czy był to tylko utopijny projekt, który mimo zaangażowania wielu mieszkańców upadnie w zderzeniu z rzeczywistością? Nawet jeżeli tak się stanie, było warto go przeprowadzić, bo mimo wszystko zaktywizował on wiele osób, które do tej pory nie znały nawet najbliższej okolicy, w której mieszkają.
Stowarzyszenie Odblokuj
Oczywiście w Polsce także realizowane są podobne projekty. Na konferencji na Targówku opowiadały o nich członkinie Stowarzyszenia Odblokuj. Na warszawskiej Pradze, na terenach zdegradowanych i zaniedbanych, stowarzyszenie organizuje akcje, które mają jednoczyć mieszkańców. Remontuje się wspólnymi siłami podwórka, organizuje warsztaty dla dzieci (także z użyciem makiet dzielnicy - z ich pomocą łatwo pokazać architekturę), zakłada wspólnie prowadzone ogródki.
Pierwsze działania stowarzyszenia były rodzajem eksperymentu, testu. Jego członkowie chcieli sobie odpowiedzieć na pytanie, czy architekt może być inicjatorem zmian w osiedlowej przestrzeni, na ile taką przestrzeń, aktywizując jej mieszkańców, można odnowić. Stowarzyszanie realizuje dziś kilka projektów w różnych miejscach Warszawy - wygląda więc na to, że taka odnowa jest możliwa.
Alternatywy 4
Marlena Happach, założycielka stowarzyszenia Odblokuj, wymienia cztery możliwe scenariusze, co robić z blokowiskami (nazwała je 'Alternatywy 4'). Pierwszy: wyburzyć. W Polsce to nierealne, bo bloki są potrzebne, poza tym nigdy nie ma się pewności, że to, co powstanie w ich miejsce będzie lepsze (widzimy dziś budowane nowe osiedla, odhumanizowane, maksymalnie zagęszczone, pozbawione infrastruktury).
Drugi scenariusz: poczekać, aż bloki same się rozpadną. To też zły pomysł, bo trudno ocenić och stan techniczny i wytrzymałość. Trzecią możliwością jest gruntowna modernizacja całych osiedli - w Polsce niepraktykowana. Przykłady z Niemiec czy Holandii, gdzie przebudowuje się ogromne tereny, zarówno bloki, jak i ich otoczenie, w Polsce nie mają szans na realizację (choćby ze względów finansowych). W naszej rzeczywistości najlepszy jest więc scenariusz nr 4: działania oddolne, akcje kulturalne i społeczne, realizowane z udziałem mieszkańców.
Zbudowanie wśród lokatorów poczucia wspólnoty procentuje później tym, że oni sami bardziej dbają o przestrzeń wokół. Jednym z takich działań będzie w sierpniu organizowana przez stowarzyszenie akcja na osiedlu Służew nad Dolinką. Tu, na terenie zielonym stanie model (w skali 1:1) mieszkania, jakby 'wyjętego' z jednego z bloków. Stanie się ono centrum działań i zdarzeń, przeznaczonych dla mieszkańców i przez nich współorganizowanych.
więcej: www.re-blok.pl
- Więcej o:
- architektura
Bruno Taut: kolorowy modernizm [ZNANI ARCHITEKCI]
Phyllis Lambert - kobieta, która stworzyła architektów
Spełnij marzenia o własnym domu!
Pomysły na prezenty dla miłośników architektury i designu
Architektura Barcelony - nowoczesne budynki, rzeźby i genialny Gaudi. Co warto zobaczyć? [PRZEWODNIK ARCHITEKTONICZNY]
Znani architekci: Le Corbusier, czyli papież modernizmu
Flexhouse nad Jeziorem Zuryskim - dom wpleciony w krajobraz
Mariaż budynku z naturą, czyli dom z "miedzianego drewna"