Pawilonowe szaleństwa w Warszawie
Muzeum Sztuki Nowoczesnej w wersji mini i nadmuchiwanej, pawilon z klocków, eteryczna gablota z pustką - to tylko część z siedmiu propozycji nadesłanych na zamknięty konkurs architektonicznych na pawilon artystyczny, który stanie w Warszawie. Prezentujemy wszystkie projekty, m.in. projekt KWK Promes i warszawskiej Centrali.
Pierwsze miejsce w konkursie zdobyła koncepcja duńskiego artysty Olafura Eliassona. Pawilon będzie wizytówką warszawskiego Muzeum Sztuki Nowoczesnej do czasu, gdy jego gmach zostanie wybudowany na placu Defilad. Eliasson, twórca m.in. pawilonu Serpentine Gallery w 2007 roku zaproponował dla Warszawy gigantyczny kalejdoskop na stalowych nogach. Pawilon będzie mieć w dachu duży otwór, którego pionowe ściany obudują od środka lustra. W zwierciadłach będą odbijać się i zwielokrotniać elewacje Pałacu Kultury i Nauki i innych budowli stojących wokół, a także sama konstrukcja sufitu pawilonu, przez co będzie on pozornie wydawał się nieskończony i jego wyimaginowana część rozciągnie się ponad całym placem.
II nagrodę przyznano projektowi Tobiasa Putriha/MOS. Ten tandem składa się ze słoweńskiego artysty tworzącego instalacje, często wręcz architektony oraz amerykańskiej pracowni MOS działającej na pograniczu architektury i sztuki. Nic więc dziwnego, że pawilon w ich wykonaniu jest właśnie architektoniczną rzeźbą, lub - jak kto woli - rzeźbiarską architekturą.
Pawilon Putriha/MOS to wielka układanka ze stalowych modułów, które składają się z trzech podstawowych elementów: ławy do siedzenia, pionowej kolumny i belki wieńczącej. Razem łączone za pomocą śrub mogą tworzyć duże struktury ze ścianami (kolumny) i dachem (zestawione belki). Ilość konfiguracji elementów jest nieskończona, w zależności od lokalizacji pawilon będzie można formować do nowa.
Miejsce 3 zajął projekt Pezo von Ellrichhausena, zatytułowany Zawoalowany Pawilon. Składa się on z prostopadłościennego pomieszczenia, z otwartym dachem. To właściwie czworoboczny portyk otaczający otwarty dziedziniec. Pawilon można by ustawić w szeregu lokalizacjach, np. wokół fontanny, na trawniku, wśród drzew w parku. Nazwa odnosi się do miękkiej zasłony, która tworzy eteryczne i zwiewne fasady pawilonu. Dzięki nim przestrzeń wewnętrzna jest wydzielona, ale zarazem otwarta na otoczenie, wygrodzona tylko "woalką".
Pawilon Pezo von Ellrichhausena obudowuje opustkę, jest jakby świątynią czystej przestrzeni. Taka otwarta forma daje szerokie możliwości wykorzystania pawilonu, nie tylko na wydarzenia artystyczne, ale i jako miejsce wypoczynku, kontemplacji.
Czwarte miejsce w konkursie zajęła śląska pracownia KWK Promes prowadzona przez Roberta Koniecznego. Postanowiła ona w swojej koncepcji pawilonu podjąć dyskusję z przyszłym gmachem MSN projektu Kereza. Architekci wykorzystali główny motyw z planowanego muzeum, czyli kolebkowe sklepienia, które przetworzyli w formę łamanego korytarza. Zestawili kolebki o różnym promieniu, ustawione względem siebie pod kątem 40 stopni.
Jednak to co najciekawsze w projekcie KWK Promes, to zmienność przeźroczystości powłok tworzących pawilon. Ten ma być zbudowany z dwupowłokowej, nadmuchiwanej membrany o różnej przezierności. Wewnętrzne kolebki mają być pełne, przebywając w pawilonie będzie się miało wrażenie zamknięcia w grocie. Z kolei zewnętrzne powłoki prostopadłościanu mają być półprzezroczyste, odkrywając rzeźbiarską strukturę wnętrza.
Pawilon od KWK Promes ma, podobnie jak przyszłe muzeum Kereza, piątą elewację. Dachowa powłoka całkiem przejrzysta dawałaby wgląd z okolicznych wysokich budynków na kolebki od góry. W środku pawilonu podstawowym źródłem światła byłyby pasy oświetlenia LED-owego umieszczone w łukach na stykach kolebek, które podkreślałyby geometrię obiektu.
Z kolei medusa group, kolejna śląska pracownia w tym zamkniętym konkursie, postawiła na bardziej dosłowną grę z przyszłym gmachem MSN. Ich pawilon to jakby wycięty fragment sklepień Kereza umieszczonych w ramie ? tworzących rodzaj bramy do świata sztuki, znak w przestrzeni miasta. To otwarta na plac forma, którą wypełniałyby wydarzenia artystyczne.
Projekt medusa group jest wręcz dowcipny, ciężki betonowy gmach Kereza w ich wydaniu to lekka, nadmuchiwana forma. Metaliczna powłoka ma za zadanie odbijać otoczenie, rozpływać się wręcz w przestrzeni. Zaletami obiektu byłby też łatwy i szybki montaż.
Warszawska grupa projektowa Centrala stworzyła pawilon pod wiele mówiącą nazwą Latający Dywan, nie ma on jednoznacznie określonej formy. To giętka płaszczyzna, tytułowy dywan, który może się unosić i tworzyć zadaszenie, ale gdy ląduje w jakieś przestrzeni przykrywa sobą wszystko: meble miejskie, posadzkę, ściany.
Latający Dywan od Centrali to idealny mobilny obiekt, który dostosowuje się do zastanej przestrzeni w mieście. Kiedy trzeba, może być unoszony, może tworzyć ścianę pod projekcję filmową albo zbiór ławek w formie łagodnych wybrzuszeń. Ilość kombinacji zależy od wyobraźni użytkowników i kontekstu.
Latający Dywan projektu Centrali jest elastyczną formą za sprawą swojej giętkiej konstrukcji. Bazuje ona na pneumatycznych strukturalnych żebrach, które tworzą długie pasy, te z kolei można ze sobą łączyć w jedną płaszczyznę za pomocą suwaków. Dywan pokryłaby biała sztuczna trawa, więc miałby szansę stać się wygodnym miejscem do przesiadywania.
Hiszpańska pracownia FRPO Rodriguez & Oriol Architecture Landscape zaproponowała pawilon otoczony lasem 150 masztów. Sam budynek otrzymał archetypiczny kształt domu, tyle że wykonany z półprzezroczystych paneli. Architekci chcieli by stanowił on neutralny pojemnik na sztukę.
Dla FRPO ważniejsze od pawilonu jest jego otoczenie. To ono ma wchodzić w interakcję z miastem i prowokować przechodniów do włączania się w proces transformacji obiektu. Drewniane maszty to las informacji, na których każdy może odcisnąć swoje piętno, pokryć napisem czy rysunkiem, czy wydziergać wyznanie miłości jak na korze drzewa.
Skomentuj:
Pawilonowe szaleństwa w Warszawie