Makabryła 2016 - który budynek zdobędzie antynagrodę? [GŁOSOWANIE]
Naszą antynagrodę przyznajemy już po raz dziesiąty. Każdy plebiscyt Makabryły jest inny i ujawnia największe grzechy architektoniczne oraz zaniedbania w polskiej przestrzeni publicznej - nie służy szkalowaniu kogokolwiek, lecz ma za zadanie wywołać dyskusję na temat jakości architektury i sposobu projektowania miast. Z nadesłanych nominacji wybraliśmy 10, które pojawiały się w waszych zgłoszeniach najczęściej. Zapraszamy do wzięcia udziału w plebiscycie. Głosowanie potrwa tydzień, czyli do 16 marca.
Narośl wątpliwej urody. Nadbudowa zabytkowej kamienicy we Wrocławiu
Jak kwiatek do kożucha
Kontrowersyjna modernizacja zabytkowej kamienicy pochodzącej z końca XIX wieku to jedna ze zgłoszonych przez was propozycji do tytułu Makabryły Roku 2016. Strzelista wieża kamienicy została otoczona szarą, dwupiętrową nadbudową. To zestawienie dwóch epok po prostu nie wyszło. Wokół ceglanej wieży podkreślającej narożne usytuowanie budynku wyrosła pudełkowa zabudowa pokryta blachą w odcieniu grafitu.
Ceglana narożnikowa kamienica znajduje się u zbiegu ulic Ruskiej i Kazimierza Wielkiego we Wrocławiu. Więcej na temat tej modernizacji wrocławskiej kamienicy przeczytasz tu>>>
Niestety, to niejedyny przykład niefortunnej modernizacji we Wrocławiu. Wystarczy wspomnieć renowację Zaułku Solnego, który zdobył niechlubne trzecie miejsce w plebiscycie Makabryła 2015.
Postmodernizmem w modernizm. Antresola na Dworcu Centralnym w Warszawie
Pewnie znajdą się wśród was tacy, którzy pomyślą, że nominowanie antresoli na Dworcu Centralnym w Warszawie do Makabryły jest pewnego rodzaju przesadą. Skoro o takich realizacjach chcemy dyskutować, to widocznie stan architektury, a szczególnie nowo powstających inwestycji w Polsce, jest coraz lepszy. To będzie po części prawda.
Dlaczego więc antresola na Dworcu Centralnym została nominowana do Makabryły? Powodów jest co najmniej kilka. Po pierwsze projekt autorstwa SUD Architectes zdaje się nie zauważać oryginalnej koncepcji budynku opracowanej przez Arseniusza Romanowicza. Postmodernistyczne, opływowe kształty bliższe są przypominającej blob architekturze Złotych Tarasów, niż modernistycznej bryle Dworca Centralnego. Ponadto wprowadzenie wielkich lamp i zasłaniającej słońce antresoli (o czym świadczy konieczność doświetlania hallu w ciągu dnia) zakłóciło pierwotny charakter wnętrza oraz symetryczny podział hallu głównego na strefę kas i zejście na perony. Zniknęła gdzieś wielka przestrzeń. Całe wnętrze bardziej kojarzy się z centrum handlowym niż dworcem, który przede wszystkim powinien zapewniać szybką i sprawną obsługę podróżnych.
Użyteczność wybudowanej w 2016 roku antresoli sprowadza się w gruncie rzeczy do połączenia supermarketu i restauracji znajdującej się na piętrze budynku. Kontrowersje wywołuje również astronomiczny koszt inwestycji - wybudowanie antresoli łączącej lokale usługowe na wschodnim i zachodnim skrzydle Dworca Centralnego wyniosło 19,5 miliona złotych. Czytelnicy Bryły również nie zostawiają na inwestycji suchej nitki:
Gdyby to chociaż było centrum handlowe... To jest absurdalny wydatek chyba 10 mln złotych na zagracenie hali dworca wielkim, niemodnym już w chwili oddania białym blobem. Nawet mówienie o "połączeniu fastfoodu z dyskontem" jest naciągane - bo to dało się załatwić bez tego ciężaru 4 wiaduktów. Nie wiem, skąd PKP bierze na takie ekscesy pieniądze - napisał czytelnik o pseudonimie "klaps" pod artykułem na temat antresoli na Dworcu Centralnym.
Przez różowe okulary. Przebudowa dawnego budynku PZU, czyli DL Center Point Częstochowa
Gdy zapowiedziano budowę nowoczesnego biurowca klasy A + na miejscu niszczejącego gmachu dawnej siedziby PZU, mieszkańcy Częstochowy przyjęli tę wiadomość z aprobatą, licząc na to, że przy Placu Hutników powstanie nowoczesny budynek. Elegancki, grafitowy biurowiec z dużymi przeszkleniami miał pomieścić dwie funkcje: handlową na parterze i biurową na piętrach.
Nowoczesny gmach o modernistycznej linii ukazany na pierwszej wizualizacji miał zastąpić biurowiec typu Lipsk wybudowany w latach 80. Dawna siedziba PZU od kilku lat niszczała i świeciła pustkami, dlatego mieszkańcy ucieszyli się na wieść o planowanej inwestycji. Jednak grafitowy odcień i duże przeszklenia zniknęły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Inwestor DL Inwest Group przedstawił nową wizualizację - na niej bryła zrobiła się bardziej przysadzista, w narożnikach pojawiły się odcienie różu, lawendy i fioletu, a duże przeszklenia zostały zastąpione mniejszymi, bardziej standardowymi oknami. Na nowych wizualizacjach okładzina przybrała formę jasnoszarej, pospolitej blachy.
Mieszkańcy tak wypowiadali się o zmianie projektu:
Inwestor najwyraźniej zwątpił w poczucie estetyki narodu... prawdopodobnie stwierdził, że poprzedni projekt był zbyt dobry. Lepiej zastąpić go przysadzistym bunkrem w majtkowo różowych, infantylnych kolorach... o tak... kolorowy kloc spodoba się gawiedzi... naprawdę..... Osobie z minimalnym poczuciem estetyki ciężko pojąć taką zmianę.....miało być fajnie.. a będzie babok....
- napisał Kamil w komentarzu pod artykułem przedstawiającym nową wizualizację.
Budżet inwestycji wyniósł 6,5 mln złotych.
Manhattan Place w Warszawie - budynek mieszkalny
Budynek mieszkalny na warszawskim Mokotowie przewijał się w waszych nominacjach niezwykle często. W uzasadnieniach pisaliście o niedostosowaniu bryły do kontekstu architektonicznego, niepasującej formie i źle dobranej kolorystyce. W waszych opiniach pojawiło się sformułowanie, że Manhattan Place stanowi przykład pogwałcenia wszystkich zasad projektowania przestrzennego.
Bryła jest ciężka, w złych proporcjach i nie komponuje się z otoczeniem. Niesmaku całości oddają cofnięte w głąb budynku okna oraz biało-czarne kolory budynku. Istny koszmarek
- napisała czytelniczka w uzasadnieniu nominacji.
Zwracaliście również uwagę na pretensjonalną nazwę "Manhattan Place" oraz na niefunkcjonalnie rozplanowane wnętrza. Mieszkańcy narzekają również na niedostateczne doświetlenie mieszkań. Autorami projektu są architekci z pracowni MSquare, a inwestycje zrealizowała spółka budowlana Strabag Polska.
Świątynia Opatrzności Bożej w Wilanowie
Świątynia Opatrzności Bożej ma długą i burzliwą historię. Decyzję o jej budowie podjęto 200 lat temu - miała być wotum narodu za uchwalenie Konstytucji 3 maja. Długo oczekiwane otwarcie odbyło się 11 listopada 2016 roku pomimo nieukończonych prac we wnętrzu.
Koncepcja architektoniczna świątyni od zawsze wzbudzała wiele kontrowersji. W celu wybrania odpowiedniego projektu zorganizowano na przestrzeni ostatnich dwustu lat pięć konkursów architektonicznych. Pech chciał, że zwycięskie projekty nie doczekały się realizacji. Powody były rożne - od utracenia przez Polskę niepodległości po sprzeciw hierarchów kościelnych. W konkursie rozstrzygniętym w 2000 roku wygrał projekt profesora Marka Budzyńskiego. Niestety, okazał się dla przedstawicieli kościoła zbyt kontrowersyjny i wymagający. W atmosferze skandalu zwycięski projekt odrzucono. Tak koncepcję opisywał Grzegorz Stiasny:
Cały teren potraktowano jako rodzaj religijnego parku tematycznego z zielonymi pagórkami, replikami historycznych kościółków, sadzawkami i strumykami, mającymi tworzyć reminiscencje nastroju i krajobrazu Ziemi Świętej.
Ostatecznie zrealizowano projekt Wojciecha i Lecha Szymborskich, który został wyłoniony w trakcie piątego (tym razem zamkniętego) konkursu, do którego zaproszono wybranych architektów.
Koszt budowy świątyni wyniósł 220 milionów złotych. Jednak wszystkie wydatki nie zamkną się w tej astronomicznej kwocie, ponieważ wnętrze świątyni pozostało do dziś niemal w surowym stanie. Całkowita powierzchnia kościoła wynosi 3 tys. mkw., co w pewnym stopniu uzmysławia skalę prac aranżacyjnych, które muszą zostać wykonane. Jeśli mówimy o liczbach, warto dodać dwie z nich: 75 metrów wysokości (wysokość mierzona łącznie z krzyżem wieńczącym kopułę) oznacza, że Świątynia Opatrzności Bożej jest najwyższym obiektem sakralnym w stolicy. Natomiast do budowy połyskującej w słońcu, miedzianej kopuły zużyto aż 30 ton miedzi.
O skali nieporozumień związanych z budową Świątyni Opatrzności Bożej i przeskalowaną bryłą niedopasowaną do kontekstu Wilanowa pisał Filip Springer :
Obiekt poprzez swoją gigancią skalę góruje nad okolicą, w żaden też sposób nie dialoguje z otoczeniem. Wyłazi zza budynków, zamyka perspektywę prowadzącej z centrum alei Rzeczpospolitej, zawłaszcza przestrzeń, przytłacza. Patrząc na ten kościół, nie sposób nie odnaleźć w nim skojarzenia z wielką wyciskarką do cytrusów. W otoczeniu czteropiętrowych bloków wygląda kuriozalnie, groźnie i obco. Jest przestrzennym nieporozumieniem, czymś, czego nie powinno tutaj być.
Więcej na temat historii budowy Świątyni Opatrzności Bożej przeczytasz tu >>>>
Centrum Handlowe Posnania w Poznaniu
Galeria Posnania pojawiała się wielokrotnie w przesyłanych przez was zgłoszeniach. Jej nominacja wskazuje na szerszy problem, który mamy z architekturą centrów handlowych. Znajdziemy niewiele pozytywnych przykładów dobrej architektury w tej kategorii.
Spoglądając na galerię handlową Posnania z lotu ptaka, zobaczymy niski, rozłożysty budynek. Niektórzy Poznaniacy nazywają go po prostu klocem, molochem lub architekturą przedmieścia położoną w centrum miasta. Pierwsze plany inwestora zakłady w tym miejscu utworzenie gęstej sieci niewielkich uliczek, sklepów, budynków usługowych i mieszkalnych. Były one zbieżne z rekomendacją zagospodarowania terenu, opracowaną w 2003 roku przez pracownię Pentagram (obecnie ASW Architekci) - zakładała ona budowę śródmiejskiej tkanki wraz z placami i skwerami. Niestety, ten model handlu okazał się nieopłacalny dla inwestora, który zdecydował o postawieniu w tym miejscu wielkopowierzchniowej galerii handlowej. Diametralną zmianę założeń formy zabudowań na terenie Łaciny (tak nazywa się obszar, na którym wybudowano galerię) umożliwiła nowelizacja miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego.
Tym samym, zamiast pięciokondygnacyjnych budynków tworzących pierzeję, obiektów handlowych, osiedla mieszkalnego i placów miejskich wybudowano wielkie centrum, które skrywa pod dachem placówki usługowe i rozrywkowe - to tzw. centrum handlowe czwartej generacji. Zamiast być częścią miastotwórczej tkanki, robi wszystko, by zamknąć miasto w swoim wnętrzu.
Szklana galeria na Krupówkach w Zakopanem
Szklana galeria na Krupówkach w Zakopanem to kolejny przykład centrum handlowego, który pojawia się w tegorocznym plebiscycie. Ta inwestycja znalazła się w niechlubnych gronie nominowanych ze względu na ignorowanie kontekstu i architektonicznych tradycji Zakopanego. Niestety, tego typu przykładów na terenie "zimowej stolicy Polski" jest coraz więcej.
Mieszkańcy Zakopanego i Towarzystwo Opieki nad Zabytkami wystosowali petycję "Zakopiański alarm urbanistyczno-architektoniczny" skierowaną do prezydenta Andrzeja Dudy i ministrów Piotra Glińskiego i Andrzeja Adamczyka, w którym mówią: "kategoryczne STOP budowie wielkokubaturowych budynków, niszczeniu Zakopanego i naginaniu prawa na korzyść deweloperów i inwestorów." W wystosowanej petycji podkreślają znaczenie architektury i urbanistyki Zakopanego jako zabytku kultury polskiej oraz domagają się zaprzestania wyburzeń zabytkowych willi i szczególnej ochrony dla miejskiej tkanki Zakopanego.
Centrum handlowe na Krupówkach zajęło puste miejsce po zabytkowym budynku wzniesionym w 1901 roku, który pełnił funkcję pierwszego pensjonatu na tej ulicy. Na początku XX wieku mieszkał w nim Władysław Reymont, następnie zamieniono go w Hotel Sport, w którym mieściła się restauracja Przełęcz. Od lat 60. XX wieku mieścił się w tym miejscu słynny Cocktail Bar. Budynek mimo zapowiedzi właściciela nie został odbudowany, a w jego miejscu wzniesiono nowoczesne centrum handlowe. Wypukłe, szklane formy elewacji przypominać miały strukturę oscypka, ale są raczej prostackim nawiązaniem do kultury Podhala. Oprócz nietrafionej bryły, która nie pasuje do otoczenia, pojawił się jeszcze jeden problem natury funkcjonalnej. Decyzją miejskich urzędników zagrodzono wejście do centrum handlowego metalowymi barierami - podobno inwestor nie wystąpił o zgodę na uzyskanie takiego przejścia.
Centrum handlowe na Krupówkach ma cztery kondygnacje, a jego powierzchnia wynosi 9,5 tys. mkw. Przeskalowany budynek dominuje nad otaczającą zabudową. Utrzymana w tonacji szarości i grafitu "nowoczesna" bryła zastąpiła rozebrany w 2000 roku drewniany budynek w zakopiańskim stylu.
Kościół Maryi Gwiazdy Nowej Ewangelizacji i św. Jana Pawła w Toruniu zwany potocznie kościołem o. Rydzyka
Gigantomania, megalomania i najzwyklejszy kicz. Tymi trzema określeniami można podsumować otwarty w 2016 roku kościół Maryi Gwiazdy Nowej Ewangelizacji w Toruniu. Świątynię wybudowano na planie koła. Kościół ma 50 metrów wysokości. W środku znajduje się 900 miejsc siedzących. Łącznie świątynia pomieści trzy tysiące wiernych. Ażurowa, złota korona wieńczy kopułę. Chociaż całkowity koszt realizacji nie jest znany, to wiadomo, że samo położenie dachu o wadze 320 ton wyniosło 4 mln złotych.
Prawdziwa feeria barw i form, stylistyczny miszmasz oraz nieoczekiwany kolaż materiałów uderzają w oczy odwiedzających. Wnętrze skrzy się od złota, połyskliwych marmurów, mozaik wyglądających, jakby zostały oprószone brokatem. Aranżację dopełniają wymyślne, kute poręcze i czarne kolumny zwieńczone pozłacanymi rzeźbami aniołów. W marmurowe posadzki wtopiono wzory inspirowane ludowymi wycinankami. Kolorowe witraże przedstawiają sceny z życia Jana Pawła II. Jedna z nich opowiada o spotkaniu o. Rydzyka z papieżem. Witraż opatrzono napisem: "Ja Panu Bogu codziennie dziękuję, że jest w Polsce takie radio, i że się nazywa Radio Maryja".
Budynek góruje nad otoczeniem, to wrażenie dodatkowo potęguje fakt wzniesienia go ponad poziomem terenu. Przysadzista bryła zaprojektowana przez toruńskiego architekta Andrzeja Ryczka przypomina przeskalowaną architekturę Świątyni Opatrzności Bożej w warszawskim Wilanowie. Dawniej architektura kościelna wyznaczała standardy - dzisiaj, niestety, świadczy o megalomanii części kościelnych hierarchów.
Kieleckie przystanki autobusowe
Na pierwszy rzut oka nie są brzydkie. Wykonane z metalu, nowoczesne przystanki. Jednak nominacja do Makabryły w tym wypadku dotyczy bardziej funkcji, niż odstręczającej estetyki. Kontrowersje wzbudzała też jakość wykonania i koszty związane z inwestycją. Przebudowę 81 przystanków autobusowych wyceniono na 32 mln złotych. Wykonanie jednego z nich kosztowało około 400 tysięcy złotych. Tak duże koszty inwestycji tłumaczono koniecznością sfinansowania wymiany nawierzchni i przebudowy fragmentów ulic.
Już sam sposób przeprowadzenia inwestycji pozostawia wiele do życzenia. Chwilę po tym jak przystanki pojawiły się przy kieleckich ulicach, okazało się, że mają wiele usterek, takich jak: źle zamontowane blachy osłonowe na bocznych ścianach, kosze wykonane z nietrwałych materiałów, nieszczelne szyby w gablotach informacyjnych. Większość usterek jednak można usunąć. To, co najbardziej doskwiera mieszkańcom Kielc, to niefunkcjonalne rozwiązania. Zadaszenie nie chroni ani przed deszczem, ani przed słońcem.
Warto dodać, że projekt wiat przystankowych został wyłoniony w konkursie architektonicznym. Nawet jeśli uznamy, że estetyka jest kwestią gustu, to jeśli inwestycja nie spełnia podstawowych wymagań funkcjonalnych, nie może być uznana za udaną.
Secesja w Przemyślu, czyli przebudowa kawiarnii Fiore
Opływowe kształty, płaskorzeźby w kształcie kwiatów zdobiące fasadę, bryła nieudolnie naśladująca secesyjne wzorce - to argumenty, które zadecydowały o tym, że przebudowa kawiarni w Przemyślu znalazła się wśród budynków nominowanych do Makabryły.
Budynek znajduje się w centrum Przemyśla około 200 metrów od miejskiego rynku, na ulicy Kazimierzowskiej - jednej z głównych ulic Starego Miasta. Pokraczna bryła nijak nie pasuje do renesansowych kamienic. Ponadto w jej najbliższym otoczeniu zlokalizowane jest Muzeum Ziemi Przemyskiej nominowane w 2008 roku do nagrody Mies van der Rohe. To kolejny przykład ignorowania otoczenia.
Skomentuj:
Makabryła 2016 - który budynek zdobędzie antynagrodę? [GŁOSOWANIE]