Partnerzy

Aktualności

Architektura na świecie

Architektura w Polsce

Wywiady

Ikony architektury

Projekty i realizacje

Murale - czy zawsze zdobią?

ace
Fot. Małgorzata Kujawka - Fot. Małgorzata Kujawka

Murale pokrywają coraz więcej elewacji budynków w Polsce. Od lat obserwujemy wciąż rosnącą popularność tego typu twórczości i tej metody ozdabiania miejskich przestrzeni. Polskie miasta wręcz rywalizują ze sobą w liczbie zrealizowanych murali i w zapraszaniu do współpracy znanych artystów. W wielu wypadkach murale są rzeczywiście poprawiają jakość naszego otoczenia, upiększają ulice i osiedla. Ale czy zawsze? Czy każdy wielkoformatowy malunek na ścianie jest sztuką? I czy każdym powinniśmy się nim zachwycać?

Fot. Kamil Gozdan / Agencja Gazeta - Fot. Kamil Gozdan / Agencja Gazeta

Nie wszystko złoto

Kolekcja Malarstwa Monumentalnego, powstająca na elewacjach wielkopłytowych bloków na gdańskim osiedlu Zaspa - to z pewnością największa, najbardziej imponująca i znana na świecie galeria murali. Pierwsze z nich powstały na Zaspie w 1997 roku podczas międzynarodowego festiwalu zorganizowanego w ramach obchodów tysiąclecia Gdańska; od 2009 do 2016 roku kolejne ściany bloków pokrywane były muralami autorstwa znanych i debiutujących artystów ( w tym roku odbyła się ostatnia edycja festiwalu Monumental Art, w ramach którego powstawały murale).

 

Fot. Kamil Gozdan / Agencja Gazeta

 

Ale czy wszystkie z powstałych tu wielkoformatowych obrazów są jednakowo dobre? Wystarczy popytać mieszkańców osiedla - nie wszystkie są jednakowo dobrze oceniane. Niektóre wydają się zbyt ponure, inne - wulgarne (na osiedlu mieszka sporo starszych osób, mających inną wrażliwość niż młodzi), niektóre są też niezrozumiałe.

 

Fot. Kamil Gozdan / Agencja Gazeta

 

O ile sama idea pokrywania szczytowych ścian wielkich bloków kolorowymi obrazami jest doskonała, wymaga jednocześnie dużego wyczucia. W końcu zwracające uwagę, rzucające się w oczy obrazy tworzone są w miejscu życia codziennego tysięcy ludzi. Murale muszą być dopasowane to tego, że pomiędzy nimi żyją ludzie w różnym wieku, o rozmaitym guście poglądach, wiedzy. Że pomiędzy ozdobionymi blokami bawią się dzieci, spacerują seniorzy, ludzie spieszą się do pracy czy wracają ze szkoły. Czy na pewno wszystkie z kilkudziesięciu murali na Zaspie pasują do klimatu osiedla mieszkaniowego?

Fot. Konrad Bucholc / KSP - Fot. Konrad Bucholc / KSP

Uczyć trzeba umieć

Choć nazwa mural nie była znana w czasach PRL-u, już wtedy pojawiały się na elewacjach takie obrazy. Najczęściej były to reklamy - zazwyczaj bardzo udane, projektowane przez dobrych grafików. Te, które ocalały d dzisiejszych czasów nadal mają swoich fanów. Dziś za pomocą murali raczej nie reklamuje się produktów (tę funkcję przejęły tańsze i bardziej uniwersalne banery reklamowe), zdarzają się jednak malunki o funkcji nie tylko dekoracyjnej.

 

Fot. materiały prasowe

 

W ubiegłym roku na ścianie jednej z warszawskich kamienic pojawił się mural edukacyjny. Skierowany był do rowerzystów, a promował hasło "Nigdy nie jeżdżę po alkoholu". o ile cel był słuszny, estetyka tego muralu odbiegała daleko od poziomu znanych nam tego rodzaju prac. Innymi słowy - mural był brzydki, nieciekawy, łopatologiczny. Trudno się było oprzeć wrażeniu, że z tego powodu mógł on wywoływać raczej irytację lub zażenowany uśmiech niż refleksję na temat bezpieczeństwa na drodze. Chyba się wszyscy zgodzimy, że aby mural zaciekawił - powinien być dobrze zaprojektowany.

Fot. Małgorzata Kujawka - Fot. Małgorzata Kujawka

Przesada nie jest dobra

Jednym z powszechnie krytykowanych zjawisk w otaczającej nas przestrzeni jest "pasteloza" - malowanie poddawanych remontom bloków na pstrokate kolory czy w infantylne wzorki. Czym jednak od nielubianych kolorowych pasków, kwadratów i pastelowych ciapków różni się mural, pokrywający cały budynek? Czy nie przytłacza i dominuje tak samo jak nieudane wykończenie bloku po termomodernizacji?

 

 

Fot. Małgorzata Kujawka

Aby mural zdobił, powinien być wykonany z wielkim wyczuciem, z poszanowaniem zasady "co za dużo to niezdrowo". Za przykład "przedobrzenia" niech posłuży mural, który pokrył siedzibę Fundacji Gajusz. Mający powierzchnie 550 m2 obraz ma ze wszech miar słuszny cel: miał zmienić oblicze budynku, w którym mieści się m.in. hospicjum dla dzieci. Jednak efekt chyba nie jest udany: utrzymany w ciemnej tonacji, ogromny obraz przytłacza, dominuje nad otoczeniem, jest też (m.in. ze względu na swoją skalę) nie dla wszystkich zrozumiały. Czy na pewno sprawia pozytywne wrażenie i powoduje, że przestrzeń wokół staje się bardziej przyjazna?

 

Fot. Małgorzata Kujawka

Fot. Tomasz Stańczak / Agencja Gazeta - Fot. Tomasz Stańczak / Agencja Gazeta

Mural pasuje wszędzie?

Murali po prostu brzydkich jest na szczęście niezbyt dużo, zresztą, jak wiadomo, dyskutowanie o gustach nie ma sensu (szczególnie w miejskiej przestrzeni, z której korzystają osoby w różnym wieku, o różnorodnych doświadczeniach, potrzebach, poglądach). Jednak moda na murale jest tak ogromna, że choćby z tego powodu wiele z malunków, mówiąc oględnie, nie zachwyca. Powstają w najróżniejszych zakątkach miasta, na powierzchniach rzeczywiście sprzyjających takiej twórczości, ale i na takich, których zarządcy po prostu chcą się wpisać w panujący trend.

 

Fot. Agata Grzybowska / Agencja Gazeta

 

Wędrując po polskich miastach - szczególnie Łodzi czy Warszawie - czasami trudno się oprzeć wrażeniu, że niektóre murale mają po prostu zasłonić zniszczone ściany (a więc zastąpić remont). Inne zaburzają formę budynku - tu dobrym przykładem jest betonowy parking wielopoziomowy w centrum Warszawy, wciśnięty w ciasną zabudowę śródmieścia został pokryty kolorowymi wzorami. W takiej gęstej zabudowie wzór nie jest czytelny i raczej wprowadza chaos niż zdobi. Niszczy też brutalistyczny wyraz betonowego gmachu, jakich wiele znajduje się w centrach światowych metropolii.

 


Warszawa, Akcja Urban Art

Fot. Małgorzata Kujawka / Agencja Gazeta - Fot. Małgorzata Kujawka / Agencja Gazeta

Wyścigi na wielkość

Największy mural w Polsce ma podobno ponad 2000 m2 powierzchni (czyli tyle, co prawie pięć boisk do koszykówki). To rekord, ale murali o powierzchni kilkuset metrów kwadratowych są już w Polsce dziesiątki. Czytając o kolejnych projektach takich obrazów nie sposób oprzeć się wrażeniu, że jesteśmy świadkami swoistego wyścigu na rozmiar. Tak jak w przypadku drapacz chmur od dekad obserwujemy zawody w tym, kto wybuduje wyższy budynek, tak w świecie murali istnieje dyscyplina "kto namaluje większy". Władze miast lub prywatni inwestorzy chwalą się nowymi muralami, opowiadając nie o ich treści, a podając ich powierzchnię.

 

Fot. Małgorzata Kujawka / Agencja Gazeta

 

Tylko czy to na pewno o to chodzi? Czy murale nie powstają po to, by wprowadzać w przestrzeń miast pięknych, a czasami pobudzających do refleksji obrazów? Czy na pewno w tym wypadku liczy się rozmiar?

 

Fot. Marcin Stępień / Agencja Gazeta

Fot. Igor Nazaruk - Fot. Igor Nazaruk

Skutek odwrotny do zamierzonego

Murale powstają po to, by upiększać, uatrakcyjniać przestrzeń miast, by poprzez sztukę kształtować wrażliwość mieszkańców. To ze wszech miar słuszne założenie nie zawsze jest dobrze realizowane. Przy ulicy Dudziarskiej na warszawskiej Pradze, na trudnodostępnym, pustawym terenie oddzielonym od miasta torami kolejowymi, w sąsiedztwie więzienia i spalarni śmieci stoją trzy bloki mieszkalne. To domy, do których eksmitowane są rodziny z innych lokali w mieście. Nie bez powodu to miejsce nazywa się "slumsami" - w zaniedbanej okolicy mieszkają tu osoby zmagające się z najróżniejszymi kłopotami.

 

Fot. Bartosz Bobkowski / Agencja Gazeta

 

To ponure miejsce kilka lat temu za sprawą artystów miało nieco zmienić swoje oblicze. Szczytowe ściany bloków poryły murale, inspirowane sztuką nowoczesną. Z jednej strony bloki pokryły kolorowe malunki w stylu Pieta Mondriana, z drugiej jednak na każdym bloku namalowano... czarny kwadrat. Oczywista inspiracja dorobkiem Kazimierza Malewicza w tym miejscu okazała się złym pomysłem. Ponure, czarne płaszczyzny tylko podkreśliły smutek tego miejsca, zupełnie rozminęły się z celem. Na szczęście kilka miesięcy temu władze Warszawy zdecydowały o likwidacji całego trzyblokowego osiedla - nietrafione murale znikną więc razem z domami.

 

fot. Kuba Atys

Fot. Iwona Burdzanowska / Agencja Gazeta - Fot. Iwona Burdzanowska / Agencja Gazeta

Kibice artystami

Na murach i parkanach, ścianach bloków, na budkach z warzywami i kioskach, w małych i dużych miastach kibice różnych drużyn pasjami zostawiają po sobie ślady. Najczęściej są to wulgarne wypowiedzi na temat drużyn przeciwnych, czasem jednak ta działalność przybiera formy upodabniające ją do murali. Wcześniej zaprojektowane i starannie wykonane malunki kiedyś dotyczyły drużyn piłkarskich. Dziś coraz częściej murale, które kiedyś nazwalibyśmy "kibolskimi" poszerzają swoją tematykę o wątki "patriotyczne". Są to dziś nie tylko deklaracje miłości do ojczyzny, ale i wspomnienia wydarzeń historycznych lub postaci z przeszłości (np. żołnierzy wyklętych).

 

Mural o powstaniu wielkopolskim w Czerwonaku (fot. materiały gminy Czerwonak)

 

Nawet gdy tego typu przedstawienia są starannie wykonane i gdy można o nich powiedzieć, że służą edukacji historycznej lub są hołdem postaciom z historii w przestrzeni miast wzbudzają raczej kontrowersje. Są ponure, patetyczne, dosłowne, czasami pojawia się w nich przemoc lub drastyczne sceny. Wywołują więc raczej konsternację niż zainteresowanie.

 

Fot. materiały prasowe

 

Bo czy ściana bloku przy ruchliwej ulicy - to miejsce do kształtowania postaw patriotycznych, a murek na podwórku ma uczyć o historii? Czy na naszą postawę patriotyczną pozytywnie wpłynie fakt, jeśli codziennie w drodze do sklepu, szkoły czy pracy mijać będziemy mural o rzezi wołyńskiej? W jednym z polskich miast powstał mural poświęcony żołnierzom wyklętym - pojawił się przy placu zabaw, pokrył ścianę, o którą zawsze okoliczne dzieci odbijały piłkę - czy wypada rzucać piłką w obraz o tragicznych zdarzeniach z nie tak dalekiej przeszłości?

 

Fot. Agata Grzybowska / Agencja Gazeta

Źródło: um.warszawa.pl, fot. SBT - Źródło: um.warszawa.pl, fot. SBT

Co za dużo to niezdrowo

Kiedyś były murale reklamowe. Można było dzięki nim poznać ofertę central handlu zagranicznego, ofertę firm Foton, Polski Jedwab, Pollena i wielu innych. Dziś coraz chętniej miasta sponsorują powstawanie murali "okolicznościowych". I choć teoretycznie nie ma w tym nic złego - jeśli taki mural jest oczywiście atrakcyjnie zaprojektowany - bywa jednak, że pasja do honorowania wydarzeń za pomocą malunków na ścianach przybiera przesadne rozmiary.

 

Fot. Bartosz Bobkowski/ Agencja Gazeta

 

 

Tak było w 2010 roku, kiedy to w całej Polsce obchodzony był Rok Chopinowski. Ściany w miastach i miasteczkach zaczęły się wtedy pokrywać kolejnymi obrazami, poświęconymi pamięci kompozytora. O nawet jeśli niektóre z nich warte były uwagi, ich liczba doprowadziła do przesytu i przyniosła skutek przeciwny do zamierzonego.

 

Fot. Robert Kowalewski / Agencja Gazeta

Fot. Maciej Lulko - Fot. Maciej Lulko

Mural, który dzieli

Wiele uwagi w różnych dyskusjach poświęca się problemom otaczającej nas przestrzeni. Jedną z jej często piętnowanych wad jest nadmiar murów, płotów i parkanów, szatkujących polskie miasta, dzielnice, osiedla. Prawie niegdzie na świecie nie można spotkać tak wielu przegród, segregujących teoretycznie przecież wspólne obszary miast. Grodzenie osiedli, skwerów, placów zabaw niszczy nie tylko przestrzenie publiczne, ale wpływa też negatywnie na relacje społeczne.

 

Fot. Maciej Lulko

 

Niestety zdarzają się przypadki, że wykorzystuje się sztukę (oraz dobrą wolę artystów) do tworzenia pozytywnego nastroju wokół dzielących przestrzeń płotów. Tak było na jednym z wrocławskich osiedli. Nowo zbudowany kompleks mieszkaniowy został przegrodzony murem. Jako że taka metoda dzielenia terenu źle się kojarzy i źle wygląda zaproszono tu do współpracy młodych artystów, którzy mur pokryli malunkami. Mural na pewno poprawił wygląd przegrody, ale na pewno nie zmienił tego, jak negatywnie na ludzi wpływa mieszkanie za murem?

 

Fot. Maciej Lulko

fot. Jędrzej Nowicki - fot. Jędrzej Nowicki

O gustach się nie dyskutuje?

To będzie dość kontrowersyjna teza, bo mural o którym tu mowa wzbudził powszechny zachwyt. Namalowany na ślepej ścianie kamienicy na rogu ulic Śródka i Rynek Śródecki w Poznaniu przedstawia sprawiającą wrażenie trójwymiarowej kompozycję - małomiasteczkowy krajobraz z kolorowymi kamieniczkami. Obraz rodem z książeczek dla dzieci wywołał ekscytację i był szeroko opisywany także poza Poznaniem. Czy słusznie?

fot. Jędrzej Nowicki

Śródecki mural prezentuje styl "uniwersalny" - jest tak słodki i uroczy, że podoba się każdemu. Nie kryje w sobie żadnej treści, jest niczym gadżet ze sklepu z pamiątkami - ot, banalny, sielankowy obrazek, pasujący do każdego gustu.

Warto pamiętać, że poznańska Śródka - to miejsce o niezwykłym charakterze, to enklawa historycznej zabudowy, jakiej niewiele znaleźć można w polskich miastach. Cała okolica w naturalny sposób ma nieco magiczny klimat, którego z pewnością nie trzeba "podkręcać" kiczowatymi obrazami. O wiele bardziej warto by było zadbać o uporządkowanie tej okolicy, nie tylko wyremontowanie zniszczonych i zaniedbanych kamienic, ale nawet posprzątanie podwórek. Wtedy nie trzeba by było malować sztucznego świata na obrazkach, bo Śródka mogłaby sama w rzeczywistości wyglądać równie malowniczo.

fot. Jędrzej Nowicki

Udostępnij

Przeczytaj także

Dworzec Metropolitalny w Lublinie z I Nagrodą na World Architecture Festival w Singapurze!
Wieżowiec Derżprom w Charkowie. Perła konstruktywizmu zniszczona przez Rosjan
Park Akcji „Burza” pod Kopcem Powstania Warszawskiego najlepszą przestrzenią publiczną w Europie. Mamy European…

Polecane

Nowojorski Vessel - czy zyska miano wieży Eiffla naszych czasów? [PROJEKT]
Ratujmy Łódzkie Murale
Poznań: ruszają prace w Skarbcu. Jest pozwolenie na budowę!

Skomentuj:

Murale - czy zawsze zdobią?

Ta strona używa ciasteczek w celach analitycznych i marketingowych.

Czytaj więcej