Ikony PRL - wczoraj i dziś. Co zostało z architektury dawnych lat
Pod koniec sierpnia 2016 roku, dzięki staraniom m.in. Biura Stołecznego Konserwatora Zabytków oraz SARP do gminnej ewidencji zabytków trafiło 90 nowych obiektów architektury. Większość z nich powstała po 1945 roku. To ważny znak, że powojenne budynki doceniają już nie tylko pasjonaci i społecznicy, ale i urzędnicy - a więc oficjalnie uznaje się je wreszcie za warte uwagi, szacunku, a niektóre - ochrony. Debata na temat XX-wiecznego dziedzictwa toczy się od lat, wciąż wiąże się z nią wiele kontrowersji, następstwem czego są nadal burzliwe losy budynków z czasów PRL-u. Jedne trafiają w dobre ręce i odzyskują blask, inne bezpowrotnie znikają. Oto kilka przykładów na to, jak różnie traktowane są ikony architektury z drugiej połowy XX wieku.
Supersam, Warszawa
Pierwszy w stolicy i przez długi czas największy sklep samoobsługowy zniknął z powierzchni ziemi w 2006 roku. Grono obrońców unikalnego pod względem konstrukcji i doskonale dopasowanego do otoczenia pawilonu było duże: praktycznie nikt nie podważał wartości i innowacyjności bryły, opracowanej przez zespół Macieja Krasińskiego (współpracowali z nim: Ewa Krasińska, Jerzy Hryniewiecki, Zbigniew Karpiński) oraz konstruktorów Wacława Zalewskiego i Andrzeja Żórawskiego.
Zbudowany w latach 1960 - 1962 budynek mieścił sklep oraz część barowo-kawiarnianą; dla obu tych przestrzeni zaprojektowano specjalnie meble, ściany baru zdobiły obrazy i mozaiki. Najbardziej jednak charakterystycznym elementem budowli był ogromny dach, niczym nie podparty i miękko wyginający się nad wnętrzem pawilonu (był zawieszony na stalowych linach rozpiętych pomiędzy ukrytymi w elewacji słupami).
Supersam został rozebrany jakoby ze względu na jego fatalny stan techniczny. W jego miejscu w 2013 roku stanął wysoki na 90 metrów kompleks handlowo-biurowy, zaprojektowany przez pracownię Kuryłowicz&Associates.
Budowa biurowca Plac Unii w 58 sekund
Dworzec w Katowicach
Dworzec, będący główną stacją kolejową nie tylko w Katowicach, ale i w całym regionie został zbudowany w 1973 roku według projektu, wyłonionego w konkursie rozstrzygniętym czternaście lat wcześniej. Jego autorami byli architekci z Warszawy, Wacław Kłyszewski, Jerzy Mokrzyński i Eugeniusz Wierzbicki, zwani "Tygrysami".
Katowicki dworzec odznaczał się zarówno wyjątkowo przemyślanymi i funkcjonalnymi rozwiązaniami przestrzennymi (to np. dwie kondygnacje, pomagające rozdzielić ruch pasażerów czy estakada, prowadząca wprost na przystanki komunikacji miejskiej i podmiejskiej), jak i wyrazistą formą. Jego znakiem rozpoznawczym była konstrukcja drugiej kondygnacji, której dach dźwigało rozstawionych na smukłych słupach szesnaście betonowych kielichów - parasoli.
To właśnie te betonowe kielichy, dzięki którym katowicki dworzec uznawany był za jedną z najbardziej udanych realizacji brutalizmu w Polsce były argumentem za tym, aby dworzec zachować. Jednak wielka akcja obrony budynku, sięgająca daleko poza granice Polski nie uratowała gmachu - został rozebrany na przełomie 2010 i 2011 roku. Dziś w jego miejscu stoi kompleks, w którym funkcje dworcowe połączono z ogromnym centrum handlowym o wyjątkowo banalnej, nieciekawej architekturze. Pamiątką po poprzedniku, zwanym "Brutalem z Katowic" - są kopie kielichów, wkomponowane w hol wejściowy części dworcowej.
Okrąglak, Poznań
W 1954 roku odbyło się w Poznaniu uroczyste otwarcie Powszechnego Domu Towarowego, ze względu na swój kształt nazywanego Okrąglakiem. Był on był pierwszym w Poznaniu obiektem, wzniesionym z prefabrykatów. Cylindryczny gmach wykonano z ponad 600 jednakowych, żelbetowych ram. Układające się na elewacji w rytmiczną kompozycję betonowych "żyletek" ramy - to zarazem znak rozpoznawczy architekta, Marka Leykama, widoczny w wielu innych jego realizacjach (np. w warszawskich gmachach Państwowego Instytutu Geologicznego czy Centrali Biura Studiów i Projektów Budownictwa Przemysłowego).
Doskonale widoczny z wielu miejsc centrum Poznania budynek, wyróżniający się także imponującą otwartą, okrągłą klatką schodową służył jako dom handlowy, z czasem jednak jego wnętrza okazały się nie odpowiadać zmieniającym się potrzebom klientów i przez lata oryginalny gmach niszczał, oszpecony dodatkowo wielkoformatowymi reklamami. Na szczęście w latach 2011-2012 45-metrowy walcowaty budynek przeszedł gruntowny remont. Zmienił funkcję - stał się biurowcem - i odzyskał swój blask, ukazując na nowo urodę i harmonię modernistycznej architektury.
Biurowiec Prezydium Rządu, Warszawa
Są zabytki, które należy otaczać bezwzględną opieką, chronić i zabraniać ingerencji w ich oryginalną strukturę, są jednak obiekty, które warto przywracać do życia, jeśli to konieczne - zmieniać ich funkcję, delikatnie modernizować, ale zachowując pierwotną formę pozwalać im funkcjonować. To rozwiązanie szczególnie dobrze sprawdza się w przypadku architektury XX-wiecznej, która jako dość "młoda" nie musi być traktowana z nabożną czcią. Szacunek i zrozumienie dla oryginalnego zamysłu architekta połączone z rozsądnym nowym wykorzystaniem dają szansę takiej budowli na trwanie przez kolejne lata w dobrym stanie.
Doskonałym tego przykładem jest "drugie życie" budynku biurowego, zbudowanego przy ulicy Wspólnej w Warszawie. Gmach według projektu Marka Leykama zbudowano w 1952 roku na potrzeby Prezydium Rządu. Otrzymał on nietypową formę, z zewnątrz przypominającą włoski renesansowy pałac, wewnątrz zachwycając imponująca otwartą klatką schodową, nakrytą fantazyjną kopułą i z kolejnymi kondygnacjami, wspartymi na podporach wzorowanych na kolumnach z wawelskiej Krypty św. Leonarda.
Ufficio Primo, fot. materiały inwestora
W latach 90. w budynku działał modny klub, mieściły się tu siedziby różnych firm, jednak ozdobny gmach stopniowo stawał się coraz bardziej zaniedbany. Na szczęście w 2012 roku budynek przeszedł wreszcie gruntowny remont, przywracający mu pełnię blasku. Dziś mieści się tu elegancki biurowiec, jednak w imponujących wnętrzach od czasu do czasu odbywają się też różne wydarzenia kulturalne.
Dworzec główny, Gdynia
Wybudowany w połowie lat 50. główny dworzec kolejowy w Gdyni jest obiektem nietypowym. Mimo że projektowany w czasach realnego socjalizmu, w swojej bryle łączy i modernizm, i art deco, nie epatując narzuconymi pompierskimi formami socrealizmu. Jego architekt, Wacław Tomaszewski swoją karierę projektanta zaczynał jeszcze przed wojną - wtedy to nauczył się łączyć eleganckie i ozdobne formy z prostotą i porządkiem modernizmu.
Podobnie jak wiele stacji kolejowych w Polsce, tak i dworzec w Gdyni przez lata podupadał - zniszczony, zaniedbany, nie był miejscem ani lubianym, ani bezpiecznym. Ratunkiem dla dworca okazało się wydarzenie sportowe - przy okazji zbliżających się rozgrywek Euro 2012 stacja przeszła gruntowny remont. I dopiero wtedy okazało się, jak pięknym miejscem może być dworzec. Przy okazji prac remontowych nie tylko przywrócono oryginalne dekoracje - odkryto też wiele nieznanych, latami ukrytych pod tynkami i boazeriami. Dziś stacja zachwyca mozaikami i freskami, kolorowymi posadzkami i drewnianymi stropami, które - jak się okazało - doskonale współgrają z nowoczesnymi rozwiązaniami technicznymi, ułatwiającymi pasażerom korzystanie z dworca.
Osiedle Manhattan, Wrocław
Na początku września 2016 roku zakończyła się we wrocławskim Muzeum Architektury wystawa, prezentująca dorobek Jadwigi Grabowskiej - Hawrylak, jednej z najciekawszych polskich architektek drugiej połowy XX wieku. Jej najważniejszym dziełem jest osiedle, potocznie zwane "Manhattanem", zlokalizowane przy Placu Grunwaldzkim, w samym centrum stolicy Dolnego Śląska.
W pierwszej połowie lat 70. powstało sześć szesnastokondygnacyjnych bloków, które sprawiają wrażenie, jakby wyrastały ze wspólnej podstawy - długiego i niskiego budynku, mieszczącego sklepy, punkty usługowe i garaże. W rzeczywistości ulokowane wzdłuż Placu Grunwaldzkiego pasmo handlowo-usługowe - to trzy 1-, 2- i 3-kondygnacyjne pawilony, połączone wyniesionym ponad poziom ulicy pasażem, pod którym znalazł się parking. Poza wysokością bloki wyróżniają ich elewacje: okna i balkony zostały osłonięte miękko wygiętymi płytami z betonowych prefabrykatów. Niektórym ich kształt nasuwa skojarzenia z... toaletą, dlatego też czasem na domy mówi się "sedesowce".
Starannie zaprojektowane, wygodne do mieszkania i oryginalne osiedle wyróżnia się na tle ówczesnej budowlanej "masówki". Przez 40 lat od wybudowania straciło jednak wiele uroku - bloki wymagały remontu. I ten właśnie trwa. Co bardzo ważne - projektującym go architektom z biura VROA Architekci udało się go skonsultować z samą Jadwigą Grabowską - Hawrylak, dzięki czemu ów remont pozwoli naprawdę przywrócić blokom ich oryginalną formę.
"Dostaliśmy od niej zielone światło. Ponieważ pierwotnie budynki miały być z białego betonu, chcieliśmy nawiązać do tej koncepcji. Budynki zostaną ocieplone i otynkowane w kolorze białego betonu" - opowiadała na łamach portalu wroclaw.pl Marta Mnich z biura VROA Architekci.
Choć remont posuwa się powoli - prace są kosztowne - efekt jest zachwycający.
Szkieletor, Kraków
Przez 40 lat nad Krakowem górowała niedokończona budowa 24-kondygnacyjnego biurowca. Zarzucona z powodów ekonomicznych w 1979 roku realizacja wysokiej na 92 metry siedziby Naczelnej Organizacji Technicznej (proj. Zdzisław Arct, Ewa Dworzak, Ludwik Konior, Krzysztof Leśnodorski) aż cztery dekady czekała na decyzję o swoim dalszym losie. Niedokończona budowla wpisała się w krajobraz miasta - nieco przewrotnie komponując się z zabytkową zabudową. Jednak przez lata oczywiste było, że ze "Szkieletorem" trzeba coś zrobić.
fot. Beata Zawrzel
W ostatnich latach pojawiało się wiele pomysłów oraz całkiem realnych projektów na rozbudowę gmachu, podwyższenie go, rozbudowanie. Wiele z nich wzbudzało kontrowersje, nie zyskiwały też akceptacji władz ze względu na specyficzne otoczenie biurowca - "Szkieletor" stoi wśród zabudowy jednorodzinnej, którą rozbudowany jeszcze bardziej by przytłoczył.
Wreszcie udało się znaleźć projekt zadowalający urzędników, którzy wydali zgodę na zamienienie "Szkieletora" w nowy wysokościowiec. Prace ruszyły w marcu 2016 roku, zakończyć się mają w 2018. Zamiast szkieletu z lat 70. powstanie tu kompleks pięciu budynków z dominantą w postaci 102-metrowej wieży. Większość powierzchni nowego obiektu zajęta zostanie przez biura.
Bloki na Osiedlu Bolesława Chrobrego, Poznań
Termomodernizacja - to największe zagrożenie dla powojennej architektury. Bloki, szkoły, pawilony handlowe, budynki użyteczności publicznej, nawet kościoły giną pod warstwami styropianu i pastelowych farb. Styropian zasłania niuanse wykończenia, detal architektoniczny, przemyślaną kolorystykę, zamieniając wszystkie budynki w podobne do siebie "buły".
Na szczęście od tej reguły są wyjątki i działają architekci, dla których nawet wielkopłytowy blok wart jest szacunku i remontu pozostającego w relacji z formą, bryłą, pierwotną formą. Takim zespołem projektantów jest na pewno poznańskie biuro Ultra Architects, które jakiś czas temu wsławiło się projektem termomodernizacji bloków na Osiedlu Bolesława Chrobrego na poznańskim Piątkowie.
We współpracy z mieszkańcami bloków oraz ze studiem graficznym Zupagrafika powstał projekt kolorystyki bloków po remoncie. Jasne elewacje przednia i tylna, ciemne elewacje boczne oraz balkony pokryte malowanym wzorem, nawiązującym do zdobiących niegdyś balkony mozaik - to wyważenie pomiędzy pierwotnym wyglądem bloków a współczesną estetyką. Co ważne, realizacja tego projektu nie kosztowała więcej niż powszechnie stosowane malowanie na pastelowe kolory - a efekt jest znacznie lepszy!
Kościół św. Ducha, Wrocław
Kościół św. Ducha przy ulicy Bardzkiej we Wrocławiu - to dzieło Tadeusza Zipsera, wybudowane w latach 1973 - 1985. Świątynia ma nieregularny plan zbliżony do centralnego oraz charakterystyczną fasadę: półkoliście zagłębiona, została przebita siedmioma ostrołukowymi oknami.
Kościół Św. Ducha we Wrocławiu przed remontem, źródło fotografii: Fotopolska.eu, autor: Argestes
Forma ta nie jest użyta przypadkowo. Tadeusz Zipser jest zwolennikiem zawierania w bryle budynku symboli związanych z danym obiektem, w swoich realizacjach stosował metafory czy detale, mające widzów naprowadzać na odpowiednie skojarzenia. Szczególnie ważne było to w obiektach sakralnych. Wrocławski kościół św. Ducha otrzymał wiec formę związaną z wezwaniem świątyni. Architekt pisał: "Tak właśnie usiłowałem postąpić z kościołem Świętego Ducha, starając się przedstawić ideę tchnienia. Te pozornie zapadające się ściany i konchy mają symbolizować oddychanie. Z kolei, gdy fronton odzwierciedla dwa skrzydła gołębicy, to podział na siedem pól nawiązuje do liczby darów Ducha Świętego i sakramentów".
Opisane tu symbole przez lata były doskonale widoczne w sylwetce kościoła - na tle ceglanych ścian otynkowane na biało, strzeliste oprawy okien łatwo nasuwały skojarzenia ze skrzydłami Gołębicy Ducha Świętego. Ponadto zróżnicowanie faktury i kolorów na elewacjach odbierało bryle kościoła ciężaru, czyniło ją ciekawą i ułatwiało odczytanie ukrytych tam przez architekta treści.
Niestety w 2004 roku budynek przeszedł remont - ściany docieplono styropianem i pomalowano w sposób kompletnie dewastujący zamysł architekta. Teraz budynek pomalowany w całości na brązowawy kolor stracił lekkość, stracił też symboliczne odniesienia do swojego wezwania.
Planetarium w Chorzowie
W 1951 roku zapadła decyzja o utworzeniu na pograniczu Katowic i Chorzowa Wojewódzkiego Parku Kultury i Wypoczynku (dziś to Park Śląski). 600 hektarów zaniedbanych terenów poprzemysłowych zamieniono w zielony obszar wypoczynkowo-rekreacyjny. Jedną z jego atrakcji uczyniono liczne pawilony o oryginalnych formach architektonicznych.
Pierwszym z wybudowanych w Parku takich obiektów było Planetarium - powstało w latach 1953 - 1955. To budynek nietypowy, bo choć zaprojektowany w czasach panowania doktryny socrealistycznej ma nowoczesną formę. Planetarium zaprojektował Zbigniew Solawa, komponując je z dwóch żelbetowych segmentów. Oba zostały założone na planie koła; ten większy, frontowy, nakryty kopułą i posiadający podcięty parter jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych śląskich budynków drugiej połowy XX wieku.
Chorzowskie Planetarium działa do dziś, jednak jego oferta w porównaniu z nowoczesnymi centrami nauki jest coraz bardziej przestarzała. Dlatego też zarządzające Parkiem Śląskim władze województwa ogłosiły konkurs architektoniczny na projekt modernizacji i rozbudowy obiektu - aby mogła w nim powstać placówka na miarę XXI wieku - Śląski Park Nauki. Planetarium od 2013 roku znajduje się w rejestrze zabytków, jego rozbudowa będzie więc musiała być przeprowadzona z zachowaniem oryginalnej struktury budowli.
Rozstrzygnięty w połowie września 2014 roku konkurs wygrała propozycja pracowni Consultor, która nowe kubatury wprowadza w otoczenie Planetarium bardzo subtelnie i z wyczuciem, zachowując rozpoznawalny kształt budynku Zbigniewa Solawy.
Skomentuj:
Ikony PRL - wczoraj i dziś. Co zostało z architektury dawnych lat