Wielka płyta i nie tylko, czyli jak mieszkają Polacy? [PRZEGLĄD]
Ponad połowa z nas mieszka w domach wielorodzinnych, blokach i kamienicach. Gdyby to było możliwe większość wymieniłaby mieszkanie na wolnostojący dom albo przynajmniej lokal w nowym budownictwie.
Trochę statystyki
Jak wynika z badań TNS Polska 80% mieszkańców polskich miast, liczących powyżej 20 tysięcy mieszkańców mieszka w blokach, kamienicach lub budynkach wielorodzinnych. Podobna ilość mieszkańców wsi zamieszkuje domy jednorodzinne. Połowa obecnie użytkowanych wielorodzinnych budynków mieszkalnych została wybudowana w okresie PRL-u. 11% domów wzniesiono jeszcze przed wojną, zaś 19% - po 1989 roku (w tym co dziesiąty powstał w ciągu ostatniej dekady).
Taka jest rzeczywistość. A marzenia? Aż 81% ankietowanych - gdyby miało wybór - chciałoby zamieszkać w budynku nowym; zaledwie 11% docenia klimat historii i woli domy przedwojenne. Dla ok. 70% ankietowanych idealnym miejscem do mieszkania jest dom jednorodzinny (w dużych miastach odsetek ten wynosi 50%). Badania potwierdzają więc powszechne przekonanie, że większość Polaków mieszka w blokach. Pokazują też, jak wysoko cenione jest nowe budownictwo, wbrew opinii, że lokowane głównie na obrzeżach miast nowe osiedla są urbanistycznymi porażkami - bez dróg dojazdowych, szkół, sklepów.
Ale nasze mieszkania - to nie tylko bloki i domy w ogródkach. W statystykach nie mieści się wiele nowych lub oryginalnych pomysłów na mieszkanie>>>
Wielka płyta i inni
Prawdziwą wielką płytę coraz trudniej zobaczyć - znikła pod styropianem i pastelowymi tynkami, szary beton prefabrykatów zamienił się w feerię kolorów. Termomodernizacja poprawiła jakość mieszkań - stały się cieplejsze, na zawsze też odmieniła oblicze wielkich osiedli.
fot. Paweł Wiejski
Bloki z wielkiej płyty są krytykowane: za słabą jakość wykonawstwa, za mały metraż mieszkań, fatalne warunki akustyczne. A jednak mieszkania w wybudowanych w tej technologii blokach cieszą się na rynku nieruchomości niesłabnącą popularnością. Oczywiście najczęściej z powodu ceny - zwykle są tańsze niż lokale w nowym budownictwie.
fot. Paweł Wiejski
Ale nie tylko: PRL-owskie blokowiska najczęściej zlokalizowane są dość blisko centrów miast, posiadają rozwiniętą infrastrukturę (sklepy, szkoły, przedszkola, przychodnie), są też bardzo dobrze skomunikowane z innymi częściami miasta, jeżdżą tu liczne autobusy czy tramwaje. Specjaliści rynku nieruchomości twierdzą, że mieszkania w wielkiej płycie wybierają chętnie młode małżeństwa z dziećmi, ludzie "na dorobku", których nie stać na lokal na nowym osiedlu.
POLSKIE BLOKOWISKA KTÓRE MUSISZ ZOBACZYĆ>>
Choć niektóre osiedla cieszą się złą sławą, są niebezpieczne, okupowane przez tzw. dresiarzy, większość z nich jest dobrze oceniana przez swoich mieszkańców.
Nowe osiedla w polu kapusty
Jak pokazują statystyki: mieszkanie w nowowybudowanym bloku to marzenie wielu mieszkańców polskich miast. Na pewno sam lokal oferuje więcej wygód: lepsze instalacje, lepsza jakość użytych materiałów, wygodny rozkład wnętrz, często zapewnione miejsce parkingowe.
A jednak nowe osiedla - szczególnie te, wznoszone na obrzeżach miast - są masowo krytykowane przez urbanistów. Grodzone enklawy, budowane w szczerym polu, pozbawione nierzadko utwardzonej drogi dojazdowej i jakiejkolwiek infrastruktury - to według specjalistów wielkie zagrożenie dla naszych miast. Wciąż oddalające się od centrum tereny mieszkaniowe, rozlewanie się zurbanizowanej tkanki powodują wzmożony ruch samochodowy - bo ludzie mają coraz dalej do pracy, do szkoły, nawet do sklepu (a więc korki i zanieczyszczenie powietrza), są też powodem wymierania śródmieść, w których coraz mniej ludzi nie tylko chce mieszkać, ale i spędzać czas. Nowe osiedla są budowane bez poszanowania podstawowych zasad urbanistycznych:
"Ustawienie budynków nie tworzy żadnej rozsądnej przestrzeni wspólnej. Bloki stoją równolegle, z przyczyn prawnych zadbano o rozkład względem słońca, wszystko z kalkulatora. Tylko że życie nie jest takie poukładane. Między tymi blokami hula wiatr, nie ma żadnej intymności, żadnego skwerku przynależnego mieszkańcom. Już nie mówię o usługach i sklepach. Skaraniem są nowe bloki ustawiane na przedmieściach: porządek geometryczny, przypadkowo w kącie wciśnięty plac zabaw, najbliższy spożywczy pół godziny drogi piechotą i jeszcze płot. Tego nawet komuniści nie robili ludziom" - mówił w wywiadzie dla tygodnia "Polityka" amerykański urbanista, Guy Castelain Perry.
Mimo tych czarnych wizji, mimo że wiele z nowych osiedli istnieje i ich mieszkańcy często skarżą się na komfort życia, Polacy nadal kupują mieszkania w grodzonych osiedlach w polu. A skoro są klienci - deweloperzy projektują kolejne takie osiedla. Czy za 20 lat będziemy tego żałować?
Wieże mieszkalne
Bardzo wysokie budynki mieszkalne, wznoszone w atrakcyjnych miejscach polskich miast - to trend stosunkowo nowy. Oczywiście "niebotyki" budowano już przed wojną: rekordową wysokość 62 metrów miał katowicki drapacz chmur, zbudowany w latach 1929-34, pierwotnie przeznaczony na potrzeby mieszkaniowe pracowników Urzędu Skarbowego. Jednak w XXI wieku zapotrzebowanie na apartamenty z oszałamiającym widokiem znacznie wzrosło.
Jednym z pierwszych w Polsce wysokościowców z luksusowymi mieszkaniami były gdyńskie Sea Towers, oddane do użytku w 2009 roku. Z mieszkań na ostatnich piętrach przy dobrej pogodzie widać podobno Szwecję (wyższa wieża liczy 38, niższa - 29 pięter). 50 pięter i 212 metrów wysokości ma wrocławska Sky Tower - gdyby nie kryzys gospodarczy, w wyniku którego inwestor zdecydował się nieco obniżyć budowany gmach, wieżowiec miał pierwotnie przewyższyć wciąż niepokonany Pałac Kultury i Nauki.
W 2014 roku zapewne wprowadzą się też pierwsi lokatorzy do dwóch wzniesionych w Warszawie wież mieszkalnych, 160-metrowego apartamentowca Cosmpolitan (proj. Helmut Jahn) oraz do 192-metrowej wieży Złota 44 (proj. Daniel Libeskind).
Choć kryzys gospodarczy spowodował zastój na rynku nieruchomości i wstrzymał wiele planów inwestycyjnych, można być pewnym, że powstaną jeszcze w Polsce kolejne szklane wieże mieszkalne.
Zobacz także WIEŻOWCE>>
Szeregowiec z katalogu
Przynajmniej od dwóch lat toczy się w Polsce szeroko zakrojona debata, której celem jest znalezienie lekarstwa na wszechobecną szpetotę naszego krajobrazu. "Dlaczego w Polsce jest tak brzydko" - pytają dziennikarze, urbaniści, socjologowie, wreszcie ci bardziej wrażliwi obywatele (POLISZ ARKITEKCZER). Wielu z nich jako dowód na szpetotę naszego kraju podaje wygląd domów jednorodzinnych, wypełniających polskie wioski, małe miasta i przedmieścia. Krytykuje się pseudo-dworki i rozmaite "gargamele", które z upodobaniem deweloperzy i indywidualnie nasi rodacy, najczęściej projekt domu wybierając z marnej jakości katalogu (tam projekty są stosunkowo niedrogie).
Przyglądając się współczesnej zabudowie jednorodzinnej można zauważyć nie tylko nienajlepszy gust inwestorów (a może projektantów?), ale też zupełny brak poszanowania sąsiedztwa: rzadko kto buduje tak, aby wpisać się w charakter okolicy, by dopasować nowy dom do specyfiki istniejącej już zabudowy. Każdy jest panem na swojej działce i nie zwraca uwagi na to, co za płotem. Przeciwnie deweloperzy: ci całe hektary zabudowują ciągami jednakowych domów (dwuspadowy dach i kolumnowy ganek - to się najlepiej sprzedaje). Takie willowe enklawy często są grodzone, odseparowane od otoczenia - ma to podnosić prestiż osiedla, zwiększać bezpieczeństwo mieszkańców. Niestety badania pokazują, że jest na odwrót; ponadto poza tym, że takie otoczone murem założenia nie maja dobrego wpływu na nasz krajobraz, jakość przestrzeni.
Domek z ogródkiem - to marzenie większości Polaków. Może dlatego jakość architektury jednorodzinnej pozostawia wiele do życzenia, bo gdy już wreszcie kogoś stać na zakup czy budowę choćby niewielkiej willi, sprawy estetyki schodzą na dalszy plan, bo kluczowe są kwestie kosztów inwestycji?
Dom z architektoniczną fantazją
"Jak pogodzić indywidualne gusta i potrzeby z urbanistycznym ładem w krajobrazie, którego brak jest coraz bardziej dotkliwy? " - pytały Agnieszka Rasmus-Zgorzelska i Aleksandra Stępnikowska, kuratorki wystawy "Na przykład. Nowy dom polski", prezentowanej latem 2013 roku w stołecznym Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Dziewięć domów, które wybrały na ekspozycję były udanymi przykładami współpracy architektów z prywatnymi zleceniodawcami, obiektami o ciekawej bryle, wpisanej w zastane otoczenie, oryginalnej, ale nie zaburzającej harmonii krajobrazu.
Także w serwisie BRYLA.pl w osobnym dziale prezentujemy domy jednorodzinne - wiele z nich to realizacje udane, godzące potrzeby mieszkańców z poczuciem estetyki i szacunkiem do otoczenia. Co ważne - wiele z tych projektów nie kosztuje znacznie więcej niż "katalogowiec", a ma taką zaletę, że kreuje przestrzeń na mirę i potrzeby klienta (w domu z katalogu można najwyżej poprzesuwać część ścian). Daje też szansę wykreowania oryginalnej, ciekawej bryły, którą goście na pewno zapamiętają - w odróżnieniu od banalnych, podobnych do siebie domów z katalogów.
Mieszkaniówka dobrze zaprojektowana
Tak jak np. w latach 60. czy 70. powstawały jednocześnie mało interesujące blokowiska i osiedla o architekturze do dziś wzbudzającej zainteresowanie, a nawet zachwyt, tak samo teraz wiele z nowobudowanych osiedli wartych jest uwagi, zaś niektóre porażają banalnymi, przypadkowymi formami.
Z badań, prowadzonych w ostatnich latach wśród klientów lokali mieszkalnych wynika, że wygląd budynku, jakość architektoniczna osiedla są niezwykle rzadko brane pod uwagę. Kupując mieszkanie kierujemy się ceną, metrażem, lokalizacją, bezpieczeństwem okolicy czy jej wyposażeniem w usługi. Nie chcemy mieszkań na parterze lub z pokojami w układzie amfiladowym, ale na to, czy blok, w którym zamieszkamy jest ładny prawie nie zwracamy uwagi.
Mimo to można znaleźć nowobudowane osiedla, których projektanci i inwestorzy przywiązywali uwagę również do jakości architektury. Czasem wymusza ją lokalizacja (np. w zabytkowym sąsiedztwie), czasem prestiż (wyjątkowa architektura - to powód do podniesienia ceny mieszkań), innym razem po prostu chęć zadbania również o poczucie estetyki - mimo że klienci nie zawsze zwracają na to uwagę.
Nowe zabytki
Dla tych, którzy chcą mieszkać w mieście i stać ich na wyższą niż w standardowym budownictwie cenę metra kwadratowego w polskich miastach budowane są apartamentowce. Czasem nazwa ta nadawana jest na wyrost - ma odróżnić wielorodzinny budynek mieszkalny od zwykłego bloku. Nierzadko jednak takie wielkomiejskie realizacje cechują się dobrym stylem, wysokiej jakości materiałami, dobrym wpisaniem w zastane otoczenie - to zazwyczaj dość luksusowe i eleganckie miejskie budynki.
Wśród XIX-wiecznych kamienic często budowane są podobne, tyle że nowe obiekty. Te nie odznaczają się oryginalnością - naśladują historyczną zabudowę, 'udają' cieszące się dobrą opinią tradycyjne miejskie kamienice. Więcej inwencji oraz wyczucia wymagają od architekta plomby nowoczesne, one też czasem wywołują kontrowersje, bo wnoszą w historyczną strukturę miasta nowe formy rodem z XXI wieku.
Plomby i dogęszczające zabudowę centralnych dzielnic budynki mieszkalne mogą być lekarstwem na coraz bardziej doskwierający polskim miastom problem dezurbanizacji, rozlewania się metropolii ku przedmieściom i zamierania funkcji śródmiejskich. Choć na szczęście kwesta upadku miejskich funkcji metropolii nie doskwiera nam tak bardzo jak miastom w USA czy Niemczech warto zawczasu szukać metod przeciwdziałania temu zjawisku.
Moda na stare osiedla, Praga, Nowa Huta, Nikiszowiec
Pokaż mi, gdzie mieszkasz, a powiem ci, kim jesteś - można sparafrazować znane przysłowie i użyć go do wyjaśnienia mód, panujących na rynku nieruchomości. Nie każdy chce mieszkać w zwykłym bloku, czy nawet w podmiejskiej willi. przedstawiciele zawodów związanych ze sztuką, ale też np. pracownicy agencji reklamowych czy związani z branżą filmową zwykle szukają dla siebie domów w miejscach oryginalnych, unikatowych, podkreślających ich indywidualizm.
To artyści jako pierwsi kilkanaście lat temu zaczęli zajmować opuszczone lokale na warszawskiej Pradze - niskie ceny i niepowtarzalny charakter starych kamienic czy zabudowań poprzemysłowych przyciągały twórców z różnych dziedzin sztuki. W kolejnych latach na nowo odkryte zostały też wyjątkowe dzielnice w innych miastach: Nikiszowiec w Katowicach czy niegdyś Kazimierz, a teraz także Nowa Huta w Krakowie. Choć takie okolice często nie cieszą się dobrą sławą, chętnie zamieszkują tam lub zakładają pracownie artyści, pisarze, filmowcy.
Popularyzacja takich uboższych, zaniedbanych dzielnic wśród majętnych osób niesie ze sobą zmianę, która krytykuje wielu socjologów: gentryfikację. Napływ nowych, bogatych mieszkańców do zróżnicowanych (a nawet wręcz biednych) okolic powoduje wzrost cen, znikanie ?zwykłych? sklepów czy lokali usługowych, a co za tym idzie konieczność wyprowadzki dotychczasowych mieszkańców tego rejonu.
Najbardziej widowiskowym tego przykładem jest krakowski Kazimierz, kilkanaście lat temu jeszcze był zapomnianą, zaniedbaną i okrytą złą sławą okolicą. W bardzo krótkim czasie zamienił się w najmodniejsze miejsce w mieście, pełne klubów, restauracji czy modnych sklepów, odwiedzanych tłumnie przez majętnych mieszkańców i turystów. Owszem, wiele kamienic dzięki temu doczekało się remontów, poddano rewitalizacji place i ulice, ale Kazimierz stał się za drogi dla jego dotychczasowych mieszkańców - a gdy ci się wyprowadzili, dzielnica straciła swoją różnorodność, a co za tym idzie tożsamość.
Ekstrawagancje: lofty, barki, wieże ciśnień
Mieszkanie w bloku, kamienicy, a nawet domku jednorodzinnym? To nuda dobra dla zgorzkniałych mieszczuchów. Współczesne miasta oferują o wiele więcej oryginalnych miejsc, w których można mieszkać.
Już w latach 90. odkryto obiekty poprzemysłowe: lofty, czyli mieszkania tworzone w adaptowanych na nowe cele przestrzeniach fabrycznych polubili szczególnie wykonawcy wolnych zawodów, artyści, muzycy, aktorzy, malarze. Swego rodzaju specjalistami w dziedzinie zamieniania na funkcje mieszkaniowe obiektów postindustrialnych stali się architekci z bytomskiej pracowni Medusa Group, której szef, Przemo Łukasik zamieszkał w dawnej lampiarni Zakładów Górniczo-Hutniczych "Orzeł Biały" w Bytomiu. Architekci mają już na koncie projekty zamiany na cele mieszkaniowe budynków cementowni, spichlerza czy fabrycznej łaźni.
W mieście można też mieszkać na wodzie: nie jest to tak częste jak np. w Amsterdamie czy Londynie, ale i u nas znajdują się śmiałkowie, zamieniający blokowe wygody na chlupot wody za oknem. Mieszkalne barki można znaleźć we Wrocławiu, Warszawie, Gdańsku czy Krakowie.
Kolejnym już zagranicą obecnym, u nas dopiero raczkującym trendem jest zamieniania w przestrzenie mieszkaniowe opuszczonych obiektów o niegdyś zupełnie nie kojarzącej się z mieszkaniem funkcji. Chodzi m.in. o wieże ciśnień, nieczynne latarnie morskie, ale też kościoły (Zachodnia Europa bardzo się zlaicyzowała). W serwisach ogłoszeniowych w Polsce już pojawiają się oferty sprzedaży osobom prywatnym nietypowych budynków związanych z infrastrukturą, np. wież ciśnień właśnie, to zapewne kwestia czasu, gdy ktoś w takiej budowli zamieszka.
Kup sobie dworzec
PKP S.A. od pewnego czasu realizuje akcję pt. "Dworzec na własność". To projekt - jak można się dowiedzieć ze strony internetowej - "zakładający sprzedaż nieruchomości dworcowych na rzecz osób prywatnych, pasjonatów kolejnictwa czy instytucji".
Innymi słowy: w ramach akcji każdy może sobie kupić jeden z wystawionych na sprzedaż budynków dworcowych i w nim zamieszkać. Warto dodać, że wiele z tych obiektów, choć w kiepskim stanie, to budowle zabytkowe, o dużej wartości historycznej i walorach architektonicznych. Budynek taki daje też pewność, że nigdy nikt nie będzie miał podobnego domu...
Zrób to sam
Ta moda jeszcze nie ogarnęła naszego kraju, z pewnością jednak będzie się rozwijać, tak jak rozwinęła się w krajach Zachodniej Europy czy Skandynawii. Zwolennicy ekologicznego życia, obrońcy przyrody i ci, którzy widzą, jakie szkody kuli ziemskiej wyrządza człowiek wybierają alternatywne formy zamieszkania: domy z kontenerów z recyklingu, przenośne pawilony z budowane odpadów, chaty z gliny i kamieni.
Kilka lat temu zespół projektantów z Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej zbudował eksperymentalny dom z gliny ubijanej w szalunkach. Dom stanął w Pasłęku na Mazurach i ma być wzorem budownictwa na terenach szczególnie wartościowych pod względem przyrodniczym - bo gliniana budowla w żaden sposób nie szkodzi środowisku.
W Mierzeszynie koło Gdańska powstaje dom z 1500 zużytych opon, puszek po piwie i z ziemi. Jego właściciele chcą do budowy użyć odpadków, bo one i tak już istnieją i warto je ponownie wykorzystać, nie tworząc konieczności produkcji nowych materiałów budowlanych (52% światowej emisji szkodliwego dwutlenku węgla produkuje budownictwo!).
Z podobnych pobudek coraz bardziej popularne jest samodzielne budowanie domów z naturalnych, pochodzących z okolicy materiałów - kamieni, gliny, słomy. Powstają kolejne fundacje, popularyzujące takie budownictwo, istnieją firmy, pomagające z realizacji takich projektów.
- Więcej o:
- dom jednorodzinny
Polskie blokowiska, które musisz zobaczyć
Czy jesteśmy skazani na Makabryły? [WYWIAD]
Apartamentowce w Polsce TOP 10
Znani architekci: Gerrit Rietveld. Nie tylko czerwono-czarne krzesło i Dom Rietvelda
Willa Tugendhatów w Brnie. Ekskluzywny modernizm Miesa van der Rohe [IKONY ARCHITEKTURY]
Najdroższy i największy dom jednorodzinny świata. Antilla Tower w Mumbaju
Fallingwater - dom nad wodospadem. Frank Lloyd Wrigth zaprojektował budynek, który wyprzedził epokę [IKONY ARCHITEKTURY]
Dom Alberta Einsteina pod Poczdamem