10 pozytywnych cech polskich miast i miasteczek
Wszystko to, z czego możemy i powinniśmy być dumni!
Serce miasta bije na Rynku
W Krakowie mówi się, że ze znajomymi nie trzeba się umawiać, wystarczy pójść na Rynek, na pewno się któregoś z nich spotka. Rynki w Pułtusku, Tarnowie, Sandomierzu, Kazimierzu Dolnym czy Zamościu - to jedne z najbardziej rozpoznawalnych miejsc w Polsce. Rynki w małych miastach na Śląsku w ostatnich latach przeszły gigantyczną przemianę, stając się żywym dowodem na to, że dziś ten rejon Polski - to nie tylko hałdy węgla, ale też atrakcyjna i dla każdego przyjazna przestrzeń.
Dzięki temu, że wiele polskich miast zostało założonych wg zasad tzw. prawa magdeburskiego (działo się to w średniowieczu), układ urbanistyczny ich centrów jest podobny: składa się z kwadratowego lub prostokątnego rynku oraz rozchodzących się od niego ulic. Dziś, choć miasta się rozwinęły, rozbudowały i przebudowały, rynki nadal stanowią ich centralne punkty. Tu mieszczą się nie tylko siedziby władz czy kościoły, ale też nierzadko muzea, kawiarnie, chętnie odwiedzane sklepy. W dni targowe to tu - niezmiennie od czasów średniowiecza - obywają się targi. W większości polskich miast i miasteczek rynek jest miejscem spotkań, załatwiania sprawunków, a często też znaną atrakcją turystyczną i miejscem plenerowych imprez.
Od kiedy samorządy zyskały dofinansowanie z Unii Europejskiej, wiele z tych placów zamieniło się w ładne, odremontowane, przyjazne przestrzenie publiczne z ławkami, fontannami, kawiarnianymi ogródkami, gdzie chce się spędzać czas. I dotyczy to tak samo rynków w dużych miastach, jak Wrocław czy Poznań, jak i małych, prowincjonalnych ośrodków, nie słynących z żadnych atrakcji czy zabytków. Przechodzące rewitalizację rynki miast i miasteczek odzyskują swój charakter, stając się atrakcyjnym `sercem` miejscowości, a więc i wpływając na poprawę jakości życia.
Integracja na osiedlu
Polska, słynna na świecie ze swoich odgrodzonych od świata murami, płotami, zasiekami nowych osiedli (nigdzie na świecie to zjawisko nie występuje w tak dużej skali), po czasach PRL-u odziedziczyła zarazem ogromną ilość i mniejszych, i bardzo dużych blokowisk. Można krytykować wielkość mieszkań w budynkach czy ich warunki akustyczne, nikt chyba nie zaprzeczy jednak, że zbudowane przed laty tereny osiedlowe są wygodnymi miejscami do życia.
Sklepy, pawilony handlowo-usługowe, budki z warzywami, przychodnia, szkoła, przedszkole - wszystko to na większości osiedli jest na wyciągnięcie ręki. To samo tyczy się zielonych terenów rekreacyjnych i placów zabaw dla dzieci. Szczególnie w ostatnich latach bardzo poprawiła się osiedlowa infrastruktura - przy okazji remontów bloków poprawiono nawierzchnię alejek, wyremontowano pawilony ze sklepami, na nowo wyposażono place zabaw. Na podwórkach bawią się dzieci z całej okolicy, a przy `warzywniaku` poznają i plotkują kolejne pokolenia sąsiadów. To osiedlowe `wyposażenie` ma bowiem wartość nie tylko użytkową, ale też integrującą społecznie.
Zbudowane z latach 70. ubiegłego wieku warszawskie osiedle Targówek - to bloki z wielkiej płyty, oddzielone od siebie terenami zielonymi, sklepami, szkołami i placami zabaw, a także alejkami spacerowymi, ulicami dojazdowymi oraz licznymi przystankami komunikacji miejskiej. Nowowybudowane w tym samym mieście Miasteczko Wilanów, dzielnica nowych bloków, to maksymalnie zagęszczony teren, pozbawiony zieleni i jakiejkolwiek infrastruktury (zamiast ulic i chodników - błoto; pierwszy autobus dojechał na osiedle kilka lat po tym, jak zamieszkali tam pierwsi lokatorzy, do sklepu trzeba jechać samochodem do sąsiedniej dzielnicy, nic nie zapowiada budowy obiecanych szkoły i przedszkola). Różnice rzucają się w oczy.
Te spostrzeżenia potwierdzają ekspertyzy specjalistów z Niemiec, licznie odwiedzających Polskę, bo prowadzących badania na naszych wielkopłytowych osiedlach. O ile w Niemczech rewitalizacja opustoszałych blokowisk była problemem i ekonomicznym, i społecznym, o tyle polskie osiedla mają doskonałą opinię, jako dobrze wyposażone i skomunikowane tereny mieszkaniowe, dostępne i użytkowane przez przedstawicieli wielu klas społecznych.
Budowane od lat 60. do 90. ubiegłego wieku wielkie katowickie Osiedle Tysiąclecia kilka dni temu wygrało plebiscyt na najlepszą dzielnicę Katowic. A głosującymi byli mieszkańcy tego miasta, nie oderwani od rzeczywistości badacze i specjaliści.
Zielono nam
Nowy Jork ma Central Park, Warszawa - Pole Mokotowskie, Kraków - Błonia, Katowice - Dolinę Trzech Stawów i Park Leśny, Wrocław - Park Szczytnicki itd. Tereny zielone, umiejscowione w polskich miastach można długo wyliczać. Niektóre są mniejszym parkami stricte miejskimi, często związanymi z zabytkami, ale niektóre - to nic innego jak wielkie, zielone tereny rekreacyjne, przeznaczone do zabawy i wypoczynku, nie tylko do niedzielnych spacerów.
Każdy cudzoziemiec, odwiedzający Polskę, zwraca uwagę na ogromną ilość zieleni w naszych miastach. Paryż czy Londyn, a nawet Praga nie mogą się pochwalić taką ilością skwerów, parków, zieleńców, ogrodów. Oczywiście i na to można narzekać: że ogródki działkowe, nierzadko zapuszczone, albo wprost przeciwnie - nielegalnie zabudowywane - zajmują najlepsze, najcenniejsze grunty w centrach miast; że trawniki - to tylko wielkie ubikacje dla psów (choć w pozbawionym trawników Paryżu psie kupy leżą po prostu na chodnikach). Z drugiej strony, gdy deweloper chce zbudować zabudować miejski skwerek w centrum miasta, głosy protestu (a często prawie histerii) dochodzą z wielu stron. Za rzadko chyba mieszkańcy polskich miast doceniają fakt, że wciąż mają dużą szansę mieć za oknami drzewa (a nie okna sąsiada), a w niedzielę urządzić piknik czy pograć w piłkę w środku miasta, z zarazem wśród zieleni, z daleka od ulic i zabudowań.
Niedawno w radiu mieszkaniec płockiego blokowiska apelował o to, by - w jego mniemaniu - zbędne osiedlowe trawniki zamienić na parkingi na auta mieszkańców. Czy naprawdę żyło by nam się lepiej i nowocześniej, gdybyśmy zamiast drzew, krzewów i śpiewu ptaków mieli pod oknami samochody?
Krajobrazy pamięci
Patrząc na współczesne realizacje pomnikowe można powiedzieć, że ta dziedzina sztuki w Polsce najlepsze lata ma już za sobą. Szokujący jest fakt, ze mając na terenie kraju tyle niezwykłych, unikalnych, cenionych na świecie realizacji krajobrazowo - pomnikowych, w XXI wieku cofnęliśmy się estetycznie o lata świetlne, znów wznosząc brzydkie, banalne, wręcz prymitywne pomniki figuralne (jak setki posągów papieża, jak pomnik Ronalda Reagana w Warszawie i in.).
Zjawisko tworzenia pomników, które nie były tylko posągiem czy pamiątkowym kamieniem, a oryginalnym założeniem rzeźbiarko-krajobrazowym narodziło się właściwie niedługo po II wojnie, kiedy to pojawiła się potrzeba upamiętnienia ofiar obozów zagłady, zlokalizowanych przez Niemców na terenie Polski. Słynny konkurs na pomnik w obozie w Auschwitz, w jury którego zasiadał sam Henry Moore zakończył się co prawda porażką, bo wybitna, wyprzedzająca swój czas propozycja Oskara Hansena (zespół współpracujący: Zofia Hansen, Jerzy Jarnuszkiewicz, Julian Pałka), nagrodzona pierwszą nagrodą nie została zrealizowana, ale pokazała, że pejzaż może upamiętniać historię tak samo jak rzeźba.
Przejmujący, choć prosty i surowy jest pomnik na terenie dawnego obozu w Krakowie-Płaszowie. To stojąca na pustkowiu, na niewielkim wzniesieniu kamienna bryła, na której z bliska daje się rozpoznać zgeometryzowane sylwetki ludzki o pochylonych głowach (proj. architekt Witold Cęckiewicz, 1964). Zniszczony przez opuszczających go Niemców obóz w Treblince w 1964 roku zamieniono w miejsce pamięci, złożone z rozsypanych po lesie tysięcy kamieni oraz rzeźbiarskiej kompozycji, naśladującej kolejową rampę (proj. A.Haupt i F.Duszeńko).
Nie tylko tereny poobozowe upamiętniano w ten sposób. Ogromny teren dawnych pól bitewnych - to pomnik Bitwy pod Grunwaldem (proj. Jerzy Bandura i Witold Cęckiewicz, 1960). Stoi tu kamienny obelisk, jedenaście 30-metrowych masztów oraz częściowo ukryty w kopcu ziemi amfiteatr z pomieszczeniami muzeum i kinem. Tak naprawdę pomnikiem jest całe, rozległe pole, a elementy rzeźbiarskie jakby `dopowiadają` historię tego, co się tu działo.
Podobnie katowicki Pomnik Powstańców Śląskich, doskonale wpisany w tkankę miasta, w okolicę najbardziej ruchliwego ronda i dużych budynków (jak choćby Spodek). Zbudowany w 1967 roku (proj. Kazimierz Gustaw Zemła - rzeźba, Wojciech Zabłocki - architektura) pomnik to ustawione na lekko wybrzuszającym się podeście, zamykającym oś widokową i komunikacyjną trzy skrzydła, symbol Nike, z zarazem trzech śląskich powstań. Pomnik widoczny jest z wielu stron, a z każdej wygląda inaczej.
Nowocześnie o tradycji
Z historią Polski wiążą się nie tylko pomniki, upamiętniające historyczne zdarzenia. To też dziedzictwo kulturowe, tradycje lokalne, sztuka ludowa i sztuka wysoka, wszystko, z czego wyrosła nasza współczesna kultura. Mimo że to dziedzictwo jest tematem medialnym głównie w czasie okrągłych rocznic, mamy sporo miejsc, gdzie można je bliżej poznać. I - co jest pewną nowością - miejsca te w ostatnich latach zmieniły się i wciąż zmieniają na lepsze. Skanseny się modernizują, muzea, prezentujące kulturę ludową zamieniają w tak samo nowoczesne placówki, jak te, pokazujące sztukę współczesną, a miejsca, związane z zamierzchłą przeszłością stają się atrakcjami turystycznymi. A wszystko z pomocą dobrej architektury.
W podopolskim Krasiejowie od 1993 roku istnieje jedno z najważniejszych stanowisk paleontologicznych - odkryto tu wiele fragmentów szkieletów kręgowców sprzed 230 milionów lat. W 2006 roku ten od dawna wśród specjalistów znany teren wzbogacił się o Pawilon Paleontologiczny, wzniesiony według projektu śląskich architektów z biur Goczołowie Architekci Studio Autorskie oraz OVO Grąbczewscy Architekci. Dzięki tej prostej, kamiennej budowli Krasiejów stał się jeszcze bardziej znany, zamieniając się w atrakcję naukowo-turystyczną. Podobnie ma być w skansenie - Muzeum Wsi Mazowieckiej w Sierpcu, który gdy tylko doczeka się trzech nowych, ciekawych także architektonicznie obiektów, będzie mógł poszerzyć swoją działalność i przyciągnąć jeszcze więcej zwiedzających. Centrum Kulturalno - Rekreacyjne zaprojektowało poznańskie biuro Consultor oraz Pracownia Chilli Anita Horowska, a zmieszczą się w nim i sale edukacyjne, i hotel, i spa.
Trudno wymienić wszystkie nagrody, jakie otrzymali Iwona Wilczek i Mariusz Tenczyński z pracowni db2 architekci za gmach Muzeum Wsi Opolskiej (nominacja do Mies van der Rohe Award to tylko jedna z nich). I tym razem mamy do czynienie z architekturą na światowym poziomie, dzięki której rozpowszechnia się też wiedza o lokalnych tradycjach.
Najlepszym dowodem na to, że można i warto naszą lokalną kulturę i tradycję łączyć z nowoczesną architekturą był wielki sukces polskiego pawilonu na wystawie Expo w Szanghaju, w 2010 roku. Dzieło Marcina Mostafy, Natalii Paszkowskiej i Wojciecha Kakowskiego, inspirowane wprost formą ludowej wycinanki podobało się nie tylko znawcom sztuki ludowej.
Wielokulturowa różnorodność
Nierzadko chwalimy się, że Polska jest bogata krajobrazowo - mamy i morze, i góry, i jeziora, równiny, nawet niewielką pustynię. Tymczasem nasza architektura nie jest wcale mniej zróżnicowana.
Jej różnorodność zawdzięczamy historii, która choć często nie była dla nas łaskawa, pozostawiła po sobie sporo architektonicznych zasobów. Najstarsze zachowane polskie budowle powstały w IX wieku; ponad tysiąc lat stoi już romańska Rotunda św. Mikołaja w Cieszynie, niewiele mniej Rotunda św. Gotarda w Strzelinie czy Kościół św. Idziego w Inowłodzu. To zabytki, będące pierwszymi pamiątkami wprowadzenia do Polski chrześcijaństwa. Ale mamy też sporo obiektów, związanych z innymi religiami - meczety (np. w Kruszynianach), miejsca święte dla wyznawców prawosławia (Góra Grabarka), kilka odrestaurowanych, ocalałych po wojnie synagog i żydowskich cmentarzy.
Tzw. Ziemie Odzyskane, czyli województwa zachodnie, Mazury, ale też Gdańsk - to mieszanina architektury niemieckiej i polskiej; na Górnym Śląsku znaleźć można średniowieczne zamki, barokowe kościoły, poniemieckie kamienice i kopalnie, osiedla robotnicze z początku XX wieku, najlepsze w Polsce budynki modernistyczne z 20-lecia międzywojennego, najciekawsze przykłady powojennego modernizmu, a wreszcie i realizacje współczesne, nagradzane i cenione na świecie dzieła najnowszej architektury.
W podlaskim Tykocinie pożydowskie domki sąsiadują z katolickim klasztorem; na terenie magnackiej posiadłości Zamoyskich w Kozłówce urządzono Muzeum Socrealizmu.
Dzieje Polski obfitują w wydarzenia, zmiany i tragedie. Wszystkie one znalazły odzwierciedlenie w architekturze i do dziś, dzięki budynkom możemy je wspominać.
Nie tylko dla krawaciarzy
W 1989 roku urzędnicy, pracownicy małych i dużych firm czy dziennikarze pracowali głównie w adaptowanych do ich potrzeb starych budynkach. W latach 70. powstały pierwsze stalowo-szklane gmachy biurowe, ale daleko im było do europejskich standardów.
Zaledwie kilka lat wystarczyło, aby po obaleniu komunizmu w Polsce jak grzyby po deszczu zaczęły powstawać nowoczesne biurowce. Wysokie i niskie, szklane i murowane, dziś pod względem jakości powierzchni biurowej nie ustępujemy innym krajom Europy czy USA
I tu można mieć zastrzeżenia - że większość polskich biurowców nie różni się niczym od tych, budowanych w Chicago, Londynie, Dubaju i Pekinie, że to wciąż powielany schemat szklanego wieżowca, pozbawiony cech lokalnych. Rzeczywiście tak jest - w przypadku biurowców nie można jednak zapominać, że na takie właśnie budowle jest popyt. Międzynarodowe korporacje (lub mniejsze firmy o takich aspiracjach) na całym świecie chcą mieć siedziby w podobnych gmachach, a przez lata wykształcił się pewien standard biurowca, którego oczekuje większość potencjalnych użytkowników.
We wszystkich dużych miastach świata powstają biurowce - na ich istnienie nic nie poradzimy, możemy za to nadawać im atrakcyjne formy. I naprawdę łatwo wskazać zbudowane w Polsce na przestrzeni ostatnich lat bardzo udane realizacje biurowe: liczne projekty biura JEMS Architekci, wysoki Prosta Tower i super-kameralny Wolf Nullo Stefana Kuryłowicza, lubelski Zana House Bolesława Stelmacha czy gliwicka siedziba firmy Roedl & Partner, zaprojektowana przez Medusa Group, żeby wskazać kilka przykładów, to realizacje zróżnicowane, autorskie, nowoczesne i spełniające standardy, a zarazem dbające o wysoki poziom i architektury, i wykonawstwa. I na dodatek zaprojektowane przez polskich i tu na stałe pracujących architektów.
Gdyby można było mieć jakieś życzenie - to dobrze by było, gdyby wzorem warszawskiego biurowca Zebra Tower, także zarządcy podobnych obiektów myśleli o nich jak o części miasta. W Zebra Tower parter zajmują kawiarnie, dzięki czemu wokół budynku toczy się normalne miejskie życie, chodniki zapełniają stoliki, a nie tylko spieszący się do pracy bankowcy.
Nauka w pięknej scenerii
Uczelnie: w latach 60. i 70. jedne z najbardziej ciekawych formalnie i funkcjonalnych budynków realizowano dla uczelni wyższych; kampus Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, krakowskie gmachy Akademii Wychowania Fizycznego i biblioteki AGH, warszawska Akademia Muzyczna i łódzka PWSSP - to doskonałe budynki, będące emanacją idei architektonicznych tamtych lat. Dziś jest podobnie, na przestrzeni ostatnich 20 lat dla polskich szkół wyższych powstały dziesiątki nowych obiektów (siedziby wydziałów, biblioteki, akademiki), wśród których zdecydowanie przeważają udane realizacje.
Serowiec - podziurkowany gmach Zintegrowanego Centrum Studenckiego Politechniki Wrocławskiej, zaprojektowali w 2006 roku Bogusław Wowrzeczka, Bogusław Wowrzeczka, Piotr Krynicki, Mariusz Maury, Artur Płaza i Arkadiusz Chamielec zdobywając nominację do Mies van der Rohe Award. Centrum Informacji Naukowej i Biblioteka Akademicka Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach biura HS99 Dariusza Hermana i Piotra Śmierzewskiego to obecnie jeden z najbardziej lubianych gmachów na Śląsku. Kolorowy Karolek, dom studencki Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu (proj. Front Architects) pokazuje, że studenckie, a więc tanie i skromne mieszkanie nie musi być szare i banalne. Choć Marek Budzyński, projektując Bibliotekę Uniwersytetu Warszawskiego wysoko zawiesił estetyczną poprzeczkę (w końcu BUW - to jedna z ikon polskiej architektury), budowany właśnie naprzeciwko niej gmach Wydziału Filologii ma szansę nie odstawać poziomem - Stefan Kuryłowicz zaprojektował oryginalny gmach, będący zarazem ukłonem ku dziełu poprzednika. Zespół Jacka Bułata (biuro Neostudio Architekci) zaprojektował otwartą w 2009 roku Bibliotekę Wydziału Filologii Polskiej i Klasycznej UAM w Poznaniu, a biuro BAP z Lublina - podświetlany diodami LED gmach Instytutu Informatyki UMCS.
Podobno polskie uczelnie poziomem nauczania wciąż nie nadążają za bardziej rozwiniętymi krajami. W dziedzinie architektury gmachów dla szkół wyższych jednak radzimy sobie o wiele lepiej.
Drugie życie
Gdy w XIX wieku na świecie trwała rewolucja przemysłowa, Polska pozostawała pod zaborami. A jednak i u nas powstały duże obiekty przemysłowe, które - podobnie jak w całej Europie - na początku XXI wieku straciły rację bytu. I tak jak w Zagłębiu Ruhry w Niemczech czy londyńskich dokach, tak i w Polsce zaczęto adaptować obiekty poprzemysłowe do nowych potrzeb. Z sukcesami!
Poznański Stary Browar, nieczynny zakład produkcji piwa zamieniony w wielofunkcyjny obiekt (bo nie jest tylko centrum handlowym) jest dziś wizytówką Poznania. Łódzka Manufaktura, stworzona dzięki adaptacji budynków dawnej fabryki włókienniczej jest krytykowana za to, że... jest zbyt atrakcyjna, bo `wyssała` ludzi z innych części miasta, a Hotel Andel`s, stworzony w jednym z budynków fabryki Poznańskiego jak do tej pory otrzymał już ponad 20 nagród architektonicznych i z branży hotelowej. Luksusowe mieszkania - lofty, jakie powstały w fabrycznych budynkach Żyrardowa szybko się sprzedały - posiadanie tu apartamentu stało się też modne wśród celebrytów; podobnie stało się z mieszkaniami, stworzonymi w łódzkiej fabryce Scheiblera.
Zasługi w rewitalizacji śląskich obiektów poprzemysłowych ma pracownia Medusa Group, której szef i założyciel na potrzeby swojej rodziny zaadaptował dawną lampiarnię w bytomskiej kopalni (był to zresztą jeden pierwszych w tej dziedzinie w Polsce zrealizowanych projektów), a całe biuro zaprojektowało m.in. lofty w gliwickich spichlerzach i osiedle z terenami rekreacyjnymi, wkomponowane w zabudowę cementowni Jaworzno-Szczakowa.
MOCAK, Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie powstało na terenie fabryki Schindlera, w kompleks mieszkaniwo-handlowo-kulturalny zamienia się fabryka wódek Koneser na warszawskiej Pradze, a niedaleko na ośmiu pofabrycznych hektarach powstała też lifestylowa enklawa pracowni dizajnerów, architektów i projektantów mody.
Zmiana sposobu myślenia
W latach PRL-u o architekturze mówiło się w kontekście braków materiałowych, wykonanych norm i planów pięcioletnich. Później trzeba było szybko "nadrobić" zaległości, budując osiedla, biurowce, supermarkety. Przez cały ten czas mało kto myślał o architekturze w kategoriach estetycznych, tylko specjaliści i pasjonaci patrzyli na budynki jak na obiekty piękne, ciekawe, będące przejawami autorskiej inwencji architektów.
Dziś to się zmienia - architektura jest tematem rozmów, nowe inwestycje wzbudzają emocje, a historyczne obiekty coraz więcej osób zwiedza i docenia ich artystyczną wartość. Powstają przewodniki po blokowiskach, albumy podsumowujące najlepsze osiągnięcia polskiej architektury ostatnich lat, a nawet reportaże o budowlach z czasów PRL-u. Wygląd budynku mają znaczenie dla lokowanych tam klubów i kawiarni, podnosząc ich atrakcyjność, a zorganizowane wycieczki i spacery po ciekawych architektonicznie dzielnicach miast i osiedlach cieszą ogromną popularnością. Jednym słowem dobra architektura jest coraz bardziej ceniona i wzbudza zainteresowanie.
Zmienia się też podejście władz, które zorientowały się, że poprzez architekturę można się promować. I to nie tylko poprzez najcenniejsze zabytki, ale też obiekty mniej wartościowe historycznie, ale za to charakterystyczne, łatwo rozpoznawalne. Najbardziej wyrazistymi na to przykładami są Gdynia i Katowice, gdzie dzięki inicjatywie grup mieszkańców, pasjonatów czy pozarządowych organizacji, ale też przy wsparciu władz powstały szlaki architektury modernistycznej. Najbardziej znane budynki z okresu 20-międzywojennego pojawiają się na plakatach, ulotkach, filmach reklamowych tych miast, bo są wartością, którą wreszcie doceniono. Ubiegając się o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury Katowice w materiałach promocyjnych wykorzystały sylwetkę Spodka i Superjednostki.
To budzenie się zainteresowania architekturą, budowanie "mody" na architektoniczny smak i wiedzę oraz przede wszystkim promowanie pozytywnych, ciekawych, wartościowych przykładów budownictwa na pewno mogą w ludzkiej świadomości i kształtowaniu gustów zdziałać o wiele więcej niż bezproduktywne narzekanie i krytykanctwo.
Skomentuj:
10 pozytywnych cech polskich miast i miasteczek