Muzeum sztuki w każdym mieście! [PRZEGLĄD]
Podobno gdy społeczeństwo osiąga wyższy poziom dobrobytu, zaczyna budować muzea sztuki - tak dzieje się na całym świecie. Dobre (także architektonicznie) galerie podnoszą prestiż, przynoszą rozgłos, przyciągają turystów.
Chiny, państwo, które w ciągu kilku lat zapragnęło wyprzedzić świat pod względem gospodarczym, kulturalnym i każdym innym (i jak na razie robi to z sukcesem), buduje więcej muzeów niż cała Europa. I - co ważne - nie boi się architektonicznych eksperymentów.
www.stevenholl.com
Bo za taki należy uznać muzeum sztuki Sifang w mieście Nanjing, którego zostało oficjalnie otwarte 12 listopada 2011 roku. Autorem projektu jest amerykański wizjoner, nie bojący się ani wielkiej skali, ani szokujących form, typowany od kilku lat do Nagrody Pritzkera, Steven Holl.
www.stevenholl.com
Niezwykły kształt budynku, przypominający zgeometryzowany tunel wijący się na cienkich nogach nad zboczem wzgórza, nie jest dziełem przypadku. Holl tłumaczy, że jest on wynikiem rozważań nad różnicami w malarstwie Wschodu i Zachodu. Jak wiadomo, najważniejszą różnicą jest stosunek do perspektywy: w zachodniej sztuce już w renesansie opracowano jej zasady (i perspektywy powietrznej, i geometrycznej) i kunszt malarza oceniało się m.in. po tym, jak dobrze umiał je odzwierciedlić; w sztuce Wschodu to zagadnienie nie istnieje: tu malarze tworzyli 'perspektywy równoległe', wszystko na obrazie jest takiej samej wielkości i koloru, bez względu na odległość, w jakiej się znajduje.
Stephen Holl
Kształt budynku miał zwiedzającym umożliwić takie właśnie spojrzenie na świat i pomóc zrozumieć tę, szczególnie dla człowieka Zachodu niezrozumiałą, filozofię malarską. Holl swoją skomponował jako "teren równoległych perspektyw'. Na ziemi powstał więc ograniczony betonowymi parawanami ogród, do galerii prowadzą ażurowe schody, których umiejscowienie także nie jest przypadkowe (chodziło o to, by i z nich roztaczał się odpowiedni widok), oczywiście okna w unoszącym się nad ziemią budynku galerii także rozlokowano według tej koncepcji. Z największego okna na końcu tunelu (w którym widz porusza się zgodnie z ruchem wskazówek zegara) roztacza się piękny widok na miasto Nanjing, stolicę cesarzy z Dynastii Ming.
Muzeum Sztuki Współczesnej Castilli i León (MUSAC, Museo de arte contemporáneo de Castilla y León), León ,Hiszpania, proj. Mansilla + Tuńón
W 2007 roku gmach Muzeum Sztuki Współczesnej Castilli i León (MUSAC, Museo de arte contemporáneo de Castilla y León), zbudowane właśnie w hiszpańskim mieście León, nagrodzono najbardziej prestiżową europejską nagrodą architektoniczną, przyznawaną co dwa lata w imieniu Komisji Europejskiej Mies van der Rohe Award. Jury doceniło nie tylko wygląd zewnętrzny budynków, ale i rozplanowanie ich wnętrz (które w gmachach muzealnych pełnią wszak niebagatelną rolę), ale przede wszystkim plan przestrzenny i urbanistyczny całego muzealnego założenia.
MUSAC zaprojektowali Luis M. Mansilla i Emilio Tunón (ich pracownia nosi nazwę Mansilla+Tunón Arquitectos). Władze 160-tysięcznego hiszpańskiego miasta León zawdzięczają im sukces i rozgłos. Choć 'efekt Bilbao' podobno sprawdził się tylko w przypadku Muzeum Guggenheima, León jest dumne, że ich budynek trafił na wystawę w Museum of Modern Art w Nowym Jorku, gdzie prezentowano najlepsze budowle z Hiszpanii.
www.musac.es
'To przestrzenna realizacja, w której użytkownik jest częścią projektu', 'MUSAC - to nie muzeum, to przestrzeń kultury', 'to przestrzeń życia, która otwarta jest na bardzo różne przejawy sztuki' - zachwycali się jurorzy Mies van der Rohe Award. Bo rzeczywiście, muzeum to nie zwarta bryła, lecz kompozycja mniejszych, połączonych ze sobą budynków. Można je zwiedzać na różne sposoby, w rozmaitych kierunkach i układach tras; na zewnątrz także da się wędrować pomiędzy niewielkimi dziedzińcami i placykami.
Spacery na zewnątrz muzeum mają jeszcze jedną zaletę - są bardzo energetyzujące. Bo elewacje poszczególnych budynków nastrajają bardzo optymistycznie. Wykończone zostały wąskimi, pionowymi panelami w najróżniejszych kolorach - każda ze ścian wygląda jak mieniąca się w słońcu tęcza; tylko budynki w części położonej z tyłu kompleksu otrzymały panele z mlecznego szkła. Feeria kolorów i przyjazna przestrzeń muzeum dają podobno zwiedzającym wrażenie, że obcowanie ze sztuką to radość i przyjemność.
Świat zna niewiele przykładów muzeów poświęconych architektowi; jeszcze trudniej podać nazwę takiego, które wzniesiono za życia osoby uhonorowanej. Muzeum Oscara Niemeyera, które on osobiście otworzył kilka lat temu w brazylijskiej Kurytybie, jest wyjątkiem potwierdzającym tę regułę. Jakby tego był mało - gmach ten Niemeyer sam zaprojektował.
www.museuoscarniemeyer.org.br
Placówka, która składa się z dwóch budynków, jest nie tylko hołdem złożonym projektantowi; oczywiście nosi jego imię i można w niej poznać dorobek architekta, ale program muzeum wykracza dalej - poświęcone jest sztuce współczesnej oraz najnowszemu wzornictwu i historii architektury. Pierwszy z gmachów należących do kompleksu Niemeyer zaprojektował w 1967 roku, do niedawna mieściło się tam centrum edukacyjne. Kilka lat temu zapadła decyzja, by zmienić jego funkcję na muzealną oraz dobudować obok drugi pawilon. I to właśnie ta druga budowla jest dziś miejscem pielgrzymek miłośników architektury i samego Niemeyera. To wielkie, betonowe oko stojące na grubej, intensywnie żółtej nodze ma wszystkie cechy charakterystyczne dla dorobku Brazylijczyka. Złożone jest wyłącznie z podstawowych brył geometrycznych, ma czystą, wręcz surową kompozycję, a jedyną jego 'dekoracją' są nasycone kolory.
Niemeyer ma w Brazylii status 'skarbu narodowego', i nic dziwnego - jest jedynym starchitektem, wywodzącym się z tego kraju, ma na koncie dzieła, które są kamieniami milowymi we współczesnej architekturze (jak siedziba ONZ w Nowym Jorku, wspólne dzieło Niemeyera i Le Corbusiera, ale przede wszystkim Brasilia, wielka urbanistyczno - architektoniczna utopia, miasto, wybudowane w ciągu 5 lat na brazylijskim pustkowiu), a poza tym ma wyraziste poglądy, których nie ukrywa (jest zadeklarowanym komunistą).
We francuskim mieście Villeneuve d'Ascq (należącym do okręgu metropolitalnego Lille) w 1983 roku wzniesiono muzeum według projektu Rolanda Simouneta, poświęcone europejskiej sztuce nowoczesnej. Pomieszczono tu kolekcję prac m.in. Pabla Picassa, Amedeo Modiglianiego, Joana Miró, Georgesa Braque'a, Fernanda Légera, Alexandra Caldera, ale również ogromny zbiór dzieł twórców, związanych z nurtem "art brut" (to sztuka tworzona przez osoby chore psychicznie, lub proste, niewykształcone, ale też przez artystów, którzy chcieli osiągnąć podobny stopień spontaniczności, naturalności i naiwności w tworzeniu).
http://www.claudinecolin.com/fr/agence
Gmach, wpisany w 2000 roku na francuską listę zabytków, powstał z cegły urozmaiconej kamiennym detalem, a nadano mu formę dynamicznej i światłocieniowej kompozycji z różnej wielkości brył. W 1999 zapadła decyzja o rozbudowie muzeum, osiem lat później otwarto nowe skrzydło, zaprojektowane przez Manuelle Gautrand.
LaM - Lille Métropole Musée d'art moderne, d'art contemporain et d'art brut
Francuska architektka postanowiła nie naśladować sąsiedniego budynku, a w dopasowanej do niego skali stworzyła zupełnie inną budowlę. Do istniejącej już od północnego wschodu dostawiła pięć niewielkich, połączonych ze sobą prostokątnych budynków, którym nadała kształt przenikających się tuneli. Każdy z nich został wykonany z jasnego betonu, a zamyka go ażurowa ściana. Wycięty w szczytowej ścianie każdego z pięciu tuneli graficzny wzór jest jedyną dekoracją budynku, a zarazem oknem, które wpuszcza do wnętrza światło w formie kompozycji blików i dekoracyjnych refleksów.
Czytaj więcej: Betonowa koronka z Lille >>
"Chciałem stworzyć budynek, który byłby jednocześnie zamknięty i otwarty, który skrywałby dzieła sztuki, ale zarazem otwierał się na przyrodę, łączyłby w jedną całość środowisko, sztukę i architekturę" - mówi o swoim projekcie Ryue Nishizawa, japoński architekt, znany bardziej jako członek duetu Sanaa, który w 2010 roku odebrał Nagrodę Pritzkera.
www.domusweb.it
Muzeum Sztuki Teshima, którego kształt inspirowany jest kroplą wody, stanął w 2010 roku na wzgórzu, tuż nad brzegiem Morza Wewnętrznego (czyli akwenu, opływającego japońskie wyspy Honsiu, Kiusiu i Sikoku). Gmach jest wspólnym dziełem architekta, Ryue Nishizawy, i artysty, Rei Naito. Jego praca 'Matrix' stworzona została z... kropel wody, leżących na posadzce budynku.
www.domusweb.it
Kształt kropli, sposób jej poruszania się, miękkość i opływowość - to wszystko źródła inspiracji architekta. Muzeum ma organiczny i nieregularny kształt, jest dość płaskie (w najwyższym miejscu ma 6 metrów), sprawia wrażenie, jakby "pływało" po zboczu wzgórza. Taki był zamiar Nishizawy - Japończyk chciał stworzyć budynek, który stopi się z otoczeniem, stanie się jego integralną częścią. Nie ma tu rozróżnienia na ściany, sufit czy podłogę - gmach jest jedną zwartą formą, która to unosi się, to opada; w kilku miejscach wycięto w niej nieregularne otwory, przez które do środka wpada wiatr, deszcz, słońce, ale też dźwięki - np. szum drzew. Tym samym, mimo że budynek wzniesiono z betonu, otoczenie dosłownie przenika się z nim i łączy.
Harmonia i koegzystencja - to słowa, które Ryue Nishizawa powtarza zawsze, gdy opowiada o Muzeum Sztuki Teshima. I dotyczą one zarówno osiągnięcia jedności z naturą i otoczeniem, jak i ze sztuką prezentowaną wewnątrz (w muzeum mają odbywać się rożne kulturalne wydarzenia, dotyczące zarówno tradycyjnie rozumianej sztuki, jak i architektury czy designu). I patrząc na efekt jego zamysłu, można uznać, że w dużej mierze osiągnął to, co zaplanował. Bo gmach tego muzeum trudno jednoznacznie określić mianem "architektury" - to raczej sztucznie wykreowana struktura, wrastająca naturalnie w krajobraz.
Luwr, Abu Dhabi, Zjednoczone Emiraty Arabskie, proj. Jean Nouvel
Co ma zrobić azjatycki kraj, w którym nie ma żadnej kolekcji sztuki Zachodu, a chce ją prezentować swoim obywatelom oraz licznym turystom? Jeśli ma wystarczająco dużo funduszy (a tak było w tym wypadku), może sobie "pożyczyć" z Zachodu całe muzeum. I to od razu najlepsze.
fot. Mohamed Somji
Tak się stało w Abu Dhabi, jednym z Emiratów Arabskich, który podpisał umowę o współpracy z paryskim Luwrem. 30-letnią umowę podpisali francuski minister kultury Renaud Donnedieu de Vabres i Szejk Sułtan bin Tahnoon Al Nahyan, a opiewała ona wówczas na kwotę 1,3 miliarda dolarów. Za te pieniądze Abu Dhabi uzyskało prawo do używania nazwy Luwr oraz do wypożyczania dzieł ze słynnej paryskiej galerii. Arabski oddział Luwru zaprojektował Jean Nouvel, laureat Pritzkera z 2008 roku, Francuz znany z projektów na pograniczu kultur (słynny jest paryski gmach Institut du Monde Arabe).
fot. Mohamed Somji
Muzeum stanęło w 2012 roku w Dzielnicy Kultury Saadiyat, której plan urbanistyczny stworzyła pracownia EDAW, a sąsiednie obiekty m.in. Zaha Hadid (Performing Arts Centre), Norman Foster (Muzeum Narodowe Zayed), Tadao Ando (Muzeum Morskie) i Frank Gehry (Guggenheim Abu Dhabi).
Luwr z Abu Dhabi otrzymał kształt ogromnej kopuły, pod którą znalazła się duża otwarta przestrzeń ekspozycyjna, podzielona basenami i kanałami z wodą. Jak mówi Nouvel, zależało mu na osiągnięciu wrażenia, że budowla unosi się na powierzchni wody, pływa. I sama kopuła, i wszystkie ściany zostały wykonane z białego kamienia; kopuła ponadto uzyskała ażurowy graficzny wzór, przez który do wnętrza muzeum dostają się promienie słońca.
Nouvel uznał, że okoliczny krajobraz jest suchy i jałowy, co umożliwia postawienie gmachu o oryginalnej formie. Stąd forma, którą niektórzy określili mianem "latającego spodka", czyli ażurowej, unoszącej się jakby nad ziemią kopuły. Ta nieco surrealistyczna wizja ma jednocześnie nawiązywać do tradycji arabskiego budownictwa, a ażurowy wzór na sklepieniu - do sztuki tego regionu.
Czytaj więcej: Luwr w Abu Zabi: zaglądamy do wnętrza [FOTOREPORTAŻ]>>>
Każdy, kto zna minimalistyczny i surowy styl Tadao Ando, patrząc na tę realizację może być nieco zaskoczony. To projekt wyjątkowy, w którym architekt musiał dopasować się do wielu restrykcyjnych warunków narzuconych z zewnątrz, a jednak na tyle niezwykły, że japoński minimalista na nie przystał.
www.designboom.com
Centrum Sztuki Nowoczesnej Punta della Dogana, bo o nim tu mowa, stanęło w najbardziej prestiżowej lokalizacji Wenecji, na wyspie Dorsoduro, na samym końcu cypla, zajętego przez podupadły i od lat właściwie pusty pałac Punta della Dogana. Tuż obok znajduje się jeden z najcenniejszych zabytków tego miasta (a i Europy także), czyli XVII-wieczny barokowy kościół Santa Maria della Salute - to drugie, po Placu Św. Marka, najważniejsze miejsce w Wenecji.
www.palazzograssi.it
W tym właśnie miejscu François Pinault postanowił ulokować galerię prezentującą jego imponującą kolekcję dzieł sztuki współczesnej. Do stworzenia projektu zatrudnił Tadao Ando. Pinault, francuski milioner, właściciel domów mody Gucci i Yves Saint Laurent, Domu Aukcyjnego Christie's oraz wielu marek, m.in. Converse, Samsonite, Château Latour, prywatnie mąż Salmy Hayek, jest także cenionym kolekcjonerem sztuki (posiada 2,5 tysiąca dzieł). Biznesmen od kilku lat posiada w Wenecji jedno muzeum - Palazzo Grassi, w którym także prezentowane są dzieła z jego kolekcji. Gdy jednak władze miasta ogłosiły konkurs na zagospodarowanie Punta della Dogana, Pinault zaproponował wzniesienie tu kolejnej galerii sztuki. I konkurs wygrał.
www.palazzograssi.it
Kosztem 20 milionów euro, w ciągu 14 miesięcy Tadao Ando zamienił podupadłe zabytkowe, XVII-wieczne zabudowania pałacowe w nowoczesną przestrzeń wystawienniczą. Budynek ma kształt trójkąta otoczonego pieczołowicie odrestaurowanymi elewacjami pałacu Punta della Dogana, z których zdjęto elementy późniejszych rozbudów. Pomiędzy ramionami trójkąta (o wymiarach 105x105x75m) zamknięto układ sal wystawienniczych pośrodku oraz dwóch kondygnacji korytarzy po bokach (sale doświetlają świetliki w dachu; w korytarzach także prezentowane są dzieła sztuki, ale roztacza się też nich piękny widok na całą lagunę). Nieotynkowane, ceglane ściany budynku połączono z odkrytą, także starannie odrestaurowaną, drewnianą konstrukcją dachu.
www.palazzograssi.it
"Punta della Dogana - to prosta, racjonalna struktura" - mówi dziś Tadao Ando po 14 miesiącach ciężkiej pracy nad rewitalizacją, modernizacją i zmianą funkcji dawnego założenia pałacowego.
Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie (MOCAK) - to pierwsze muzeum sztuki współczesnej, zbudowane od podstaw w Polsce po 1989 roku.
Fot. Mateusz Skwarczek / Agencja Gazeta
Powstało na terenie znanej z filmu Stevena Spielberga Fabryki Schindlera, w dzielnicy, która od kilku lat z poprzemysłowej przemienia się pomału w nowoczesną, tętniącą życiem część miasta. Ulokowanie muzeum w dzielnicy przeznaczonej do rewitalizacji jest powszechnie stosowaną na świecie praktyką, świadczącą przy okazji o tym, jak dużą (wbrew pozorom) rolę w mieście odgrywają takie właśnie instytucje. Muzeum podnosi prestiż, przyciąga ludzi, świadczy o tym, że lokalne władze dbają o swoich mieszkańców - pojawienie się muzeum w miejscu dotąd zdegradowanym i zaniedbanym jest jasną wskazówką, że oblicze okolicy radykalnie się zmieni.
fot. Adam Golec / Agencja Gazeta
Tak ma być także z krakowskim Zabłociem, gdzie działa MOCAK, a od kilku lat powstają kolejne nowe osiedla i biurowce. Włoski architekt, którego wizja zwyciężyła w konkursie na projekt gmachu, zachował część fabrycznych zabudowań, a tym, które zbudował na nowo, także nadał kojarzące się z przemysłowymi formy. Claudio Nardi w wielu miejscach ściany zamienił na szyby, dzięki czemu sale ekspozycyjne są zalane światłem, a wystawy można oglądać także z zewnątrz. Pomiędzy poszczególnymi budynkami utworzono też pasaże - aleje spacerowe, przez co teren muzeum nabrał spójnego i bardzo przyjaznego charakteru.
Fot. Mateusz Skwarczek / Agencja Gazeta
Czytaj więcej: MOCAK w Krakowie, nowe miejsce na sztukę>>>
Skomentuj:
Muzeum sztuki w każdym mieście! [PRZEGLĄD]