Zamiast przaśnych pomników z brązu konceptualne miejsca pamięci. Najciekawsze formy upamiętnień ze świata
Pomniki nie muszą być nudne i oczywiste. Zobaczcie najciekawsze formy upamiętnień z różnych zakątków świata. Wybraliśmy te bez brązu i sztampy. Miejsca, które stają się częścią miasta nie tylko podczas oficjalnych uroczystości. Tymczasem w Polsce wciąż stawia się na dosłowne, figuralne przedstawienia postaci na wysokich cokołach. Przykładem jest planowany pomnik Lecha Kaczyńskiego.
Pomniki smoleńskie
O tym, jaką formę przyjmują miejsca upamiętnień na świecie, nie piszemy przypadkowo. W Polsce od kilku lat toczy się dyskusja na temat lokalizacji i kształtu pomników smoleńskich. To, że powstaną, nie ulega wątpliwości. Znamy też datę ich odsłonięcia. Jarosław Kaczyński w wywiadzie, który ukazał się w 'Gazecie Polskiej' zapowiedział, że monument upamiętniający katastrofę smoleńską zostanie odsłonięty 10 kwietnia 2018 roku. Pomnik Lecha Kaczyńskiego ma być gotowy w listopadzie br.
Komitet potwierdził lokalizację pomników, o której informowali wcześniej dziennikarze Gazety Wyborczej. Staną one na Placu Piłsudskiego w Warszawie.
Pomnik ofiar katastrofy powstanie według zwycięskiego w konkursie projektu opracowanego przez Jerzego Kalinę (współautora projektu Muzeum Katyńskiego - finalisty nagrody im. Miesa van der Rohe 2017). Zgodnie z rysunkami pomnik będzie miał schodkowy kształt i zostanie obłożony czarnym granitem. Forma ta ma nasuwać skojarzenia z trapem samolotu. Przed monumentem zaplanowano głęboki na trzy metry dół przykryty taflą ze szkła. Wykop nawiązuje do miejsc kaźni w lesie smoleńskim.
W konkursie na projekt pomnika Lecha Kaczyńskiego nie przyznano trzech pierwszych nagród, stąd ostateczny kształt monumentu nie jest znany. Wyróżniona praca autorstwa Stanisława Szwechowicza i Jana Raniszewskiego ukazuje Lecha Kaczyńskiego, który przebija się przez kilka ścian. Organizatorzy konkursu poprosili o usunięcie planowanych w projekcie obramowań, dodanie trzymetrowego cokołu i dopracowanie detali twarzy. Pomnik Lecha Kaczyńskiego zgodnie z tym, co na ten moment wiadomo, zbliży się więc do klasycznych i dość standardowych form upamiętnień. Jednak miejsca pamięci mogą wyglądać zgoła odmiennie. Wybraliśmy kilka ciekawie zaprojektowanych przykładów z Polski i ze świata.
Pomnik weteranów wojny w Wietnamie
Trwałość to jedna z trzech głównych cech architektury - tak pisał Witruwiusz w pierwszym w historii traktacie architektonicznym. Trwałość nie jest za to cechą ludzkiej pamięci. Nic więc dziwnego, że od niepamiętnych czasów człowiek do jej utrwalania używał architektury.
Historia ostatniego wieku obfitowała w wydarzenia zasługujące na upamiętnienie w formie pomników. Historia architektury zaś przyniosła nowe wzorce w ich stylistyce. Zaczęły powstawać pomniki niedosłowne, niefiguratywne, otwarte na interpretację i wciągające odbiorcę w interakcję. Wiele z nich trudno wręcz nazwać pomnikami w tradycyjnym rozumieniu tego słowa. To raczej instalacje, przestrzenie, które mają być fizycznie doświadczane. Czy spełniają swoją rolę? Czy rzeczywiście przemawiają do naszej wrażliwości? A może stają się abstrakcyjnymi dziełami oderwanymi od zdarzeń, do których się odnoszą? Przyjrzyjmy się najciekawszym upamiętnieniom zaprojektowanym w końcu XX i na początku XXI wieku.
Projekt: Maya Lin; Waszyngton, 1982
Konkurs architektoniczny na pomnik amerykańskich żołnierzy poległych podczas wojny w Wietnamie zapisał się w historii architektury. Zwycięski projekt również. Jego autorką była dwudziestojednoletnia studentka Maya Lin. Konkurs przyciągnął ponad 1400 uczestników, których prace były przedstawione anonimowo. Lin pokonała ich wszystkich, w tym jednego ze swoich profesorów. Jury określiło zwycięski projekt jako 'wymowne miejsce, w którym proste spotkanie ziemi, nieba oraz nazwisk upamiętnionych niesie przekaz dla wszystkich'.
fot. Wikimedia Commons, cc by-sa 2.0
Projekt pomnika jest prosty i oszczędny. To długa ściana w kształcie litery V, wykonana z polerowanego czarnego granitu. Wyryto na niej imiona i nazwiska wszystkich amerykańskich poległych w trakcie wojny w porządku chronologicznym według daty śmierci. Ściana stopniowo zagłębia się w ziemi, jak gdyby znikała w jej wnętrzu. Maya Lin tak opisała proces tworzenia projektu: 'Wyobraziłam sobie, że biorę nóż i rozcinam ziemię, otwieram ją. Na początku jest akt przemocy i ból, który potem zostanie uleczony przez czas'.
dom. publ.
Pomnik pozbawiony jest symboli heroicznych i patriotycznych. Nie wznosi się w górę, a zapada w ziemię. Czarny kolor granitu może kojarzyć się z żałobą, a liczba imion poległych jest przytłaczająca. Monument nie celebruje heroizmu, ma raczej pomagać w zmierzeniu się ze stratą.
Nietypowa forma projektu ściągnęła na niego falę krytyki. Planowany pomnik porównywano do okopu, zarzucano mu, że jest wyrazem wstydu, a nie patriotycznej dumy. Aby nieco uspokoić krytyków, w pobliżu ściany z nazwiskami (lecz nie w bezpośrednim jej sąsiedztwie) dodano rzeźbę, przedstawiającą trzech żołnierzy. Jej autor, Frederick Hart, nazwał projekt Lin nihilistycznym.
fot. www.flickr.com, Ron Cogswell, cc by 2.0
Kontrowersje ucichły niedługo po odsłonięciu monumentu. Obiekt szybko stał się celem pielgrzymek weteranów wojny w Wietnamie oraz rodzin poległych. Odnajdywanie nazwisk bliskich na granitowej ścianie zdawało się mieć działanie terapeutyczne, a łzy okazywały się często jedyną adekwatną reakcją.
fot. www.flickr.com, Derek Key, cc by 2.0
W 2007 roku AIA (Amerykański Instytut Architektów) przeprowadził wśród Amerykanów ankietę na temat ulubionych budynków w ich kraju. Pomnik weteranów wojny w Wietnamie zajął w tej klasyfikacji dziesiąte miejsce, najwyższe spośród obiektów wzniesionych po drugiej wojnie światowej. To rzadki przykład awangardowej, minimalistycznej architektury, która znalazła drogę do wyobraźni szerokiego odbiorcy.
Pomnik Pomordowanych Żydów Europy
Projekt: Peter Eisenman; Berlin, 2005
Projekt Petera Eisenmana to śmiały architektoniczny gest. Dwa tysiące siedemset jedenaście betonowych prostopadłościanów różnej wysokości tworzy labirynt w samym centrum miasta, w niemal bezpośrednim sąsiedztwie Bramy Brandenburskiej. To spektakularny wyjątek od reguł rządzących planowaniem miast - rzadko tak atrakcyjny teren w sercu stolicy poświęca się na upamiętnienie tak niechlubnej karty w dziejach narodu.
fot. Wikimedia Commons, de-Benutzer-Schreibkraft, cc by-sa 3.0
Pomnik zyskał status ikony architektury i jest powszechnie rozpoznawany. Monolityczne bryły nawiązują do steli, tradycyjnych płyt nagrobnych. Wąskie ścieżki pomiędzy nimi mają skłaniać odwiedzających do samotnego spaceru po labiryncie. Liczba steli i brak jakichkolwiek napisów odzwierciedlają skalę zbrodni i bezimienność ofiar. W miarę zagłębiania się w labirynt, spacerujący zostaje odizolowany od otoczenia przez coraz wyższe ściany. Przestrzeń ma skłaniać do samotnej, introspektywnej refleksji, może także odzwierciedlać samotność ofiar. Pomnik nie ma centralnego punktu ani konwencjonalnej 'instrukcji obsługi' - to odwiedzający decyduje, jak będzie z niego korzystał.
fot. www.flickr.com, Ester Lee, cc by 2.0
Ale gdy odbiorcy monumentu pozostawia się tak dużo swobody, można się spodziewać, że ten zachowa się w sposób daleki od pożądanego. Berliński pomnik szybko stał się miejscem dziecięcych zabaw w chowanego i sceną sesji fotograficznych. Labirynt gładkich monolitów jest estetycznie atrakcyjny i stanowi dobre tło dla selfie. Reakcją na to zjawisko był projekt artystyczny Yolocaust, w ramach którego wizerunki pozujących na tle pomnika roześmianych osób zostały wklejone do archiwalnych zdjęć z obozów koncentracyjnych. Artystka, Shahak Shapira, chciała w ten sposób przypomnieć o rzeczywistej wymowie pomnika, która z biegiem czasu rozmyła się, a może od początku nie była precyzyjna. Projekt oczywiście wzbudził kontrowersje, a wielu komentatorów uznało taką formę napiętnowania za zbyt surową.
fot. dom. publ.
Nie ulega jednak wątpliwości, że pozowanie na tle pomnika upamiętniającego ludobójstwo jest nie na miejscu. Ale być może, jeżeli daje się odbiorcy tyle swobody, nie można wykluczyć, że ten skorzysta z niej... stając na rękach.
Pentagon Memorial
Projekt: KBAS Studio; Arlington, 2008
Sąsiadujący z budynkiem Pentagonu pomnik-instalacja upamiętnia ofiary zamachu z 11 września 2001, kiedy uprowadzony przez terrorystów samolot uderzył w siedzibę Departamentu Obrony, powodując śmierć 184 osób.
Architekci musieli zmierzyć się z problemem, który często pojawia się przy tego rodzaju projektach: jak unaocznić skalę wydarzenia, zachowując zarazem indywidualny wymiar upamiętnienia poszczególnych ofiar.
fot. Wikimedia Commons, Brien Aho
Postanowili, że każdej z nich zostanie przypisana osobna 'jednostka' - wyrastająca z podłoża ławka o opływowych kształtach, które mogą przywodzić na myśl skrzydło samolotu. Pod każdą z ławek znalazła się podłużna sadzawka, która w nocy jest podświetlana. Poszczególne ławki, opatrzone imieniem i nazwiskiem, zwrócone są w dwóch przeciwnych kierunkach, w zależności od tego, czy dana osoba znajdowała się w budynku Pentagonu, czy na pokładzie samolotu. Dodatkowo, wszystkie ławki rozlokowano wzdłuż linii odpowiadających datom urodzin ofiar: od 1930 do 1998.
fot. www.flickr.com, Ron Cogswell, cc by 2.0
W ten sposób twórcy projektu upamiętnili każdą z osób na równi z pozostałymi. 'Zakodowali' w swojej instalacji charakteryzujące każdą z nich informacje. Ale na pierwszy plan wysuwa się ogólny widok całego założenia, który nie pozwala zapomnieć o skali zamachu.
Można tylko zastanowić się, czy Pentagon Memorial, położony w sąsiedztwie autostrady, w odsłoniętej przestrzeni (tak pozostanie, dopóki nie urosną posadzone wokół klony) może funkcjonować jako miejsce zadumy. I czy garść suchych danych na temat ofiar wystarczy, by wywołać emocjonalną reakcję odbiorcy.
Pomnik Rewolucji Węgierskiej 1956
Projekt: I-Ypszilon; Budapeszt, 2006
Pomnik Węgierskiej Rewolucji 1956 to masywna bryła o abstrakcyjnej formie. Jest ciekawą próbą upamiętnienia narodowego zrywu inaczej niż za pomocą tradycyjnego przedstawienia postaci z flagami i bronią zrywających się do biegu.
Konkurs na pomnik, ogłoszony przez węgierski rząd w związku z 50. rocznicą Rewolucji Węgierskiej 1956 roku, wygrała rodzima pracownia I-Ypszilon.
fot. www.flickr.com, VillageHero, cc by-sa 2.0
Zwycięski projekt składa się z rozmieszczonych na planie trójkąta słupów o kwadratowym przekroju. U podstawy trójkąta cortenowe pale o wysokości człowieka stoją daleko od siebie. W miarę zbliżania się do wierzchołka trójkąta las gęstnieje i staje się coraz wyższy. W końcu słupy stapiają się ze sobą, tworząc zwartą masę. W tym miejscu zmienia się również użyty materiał: corten zostaje zastąpiony przez stal. Wierzchołek trójkąta to stalowy monolit, który kruszy przeszkodę z granitowej kostki.
fot. www.flickr.com, Groume, cc by-sa 2.0
Pomnik to symboliczne przedstawienie wydarzeń z 23 października 1956, kiedy protestujący Węgrzy zjednoczyli się we wspólnym marszu w stronę pomnika Józefa Bema, a potem dalej pod budynek parlamentu. To także uniwersalny symbol chwili, w której ludzie, odrzuciwszy strach, stają razem we wspólnej walce, tworząc szlachetną (jak stal) siłę, będącą w stanie pokonać wszystkie przeszkody.
Pomnik upamiętniający klęskę głodu w Irlandii
Projekt: 1100 Architects; Nowy Jork, 2002
Zlokalizowany w Nowym Jorku monument upamiętnia klęskę głodu w Irlandii w latach 1845-50. W jej wyniku zginęło około miliona Irlandczyków, a wielu opuściło swój kraj i znalazło nowy dom po drugiej stronie oceanu. Pomnik to zaskakujące i bogate w symbolikę połączenie nowoczesności z bezpośrednimi nawiązaniami do Zielonej Wyspy oraz elementów miejskich z wiejskimi.
fot. www.flickr.com, Ludovic Bertron, cc by 2.0
Baza pomnika to gładki, pasiasty prostopadłościan rozcięty korytarzem. Ta część monumentu spełnia przede wszystkim funkcję informacyjną. W biegnących wzdłuż niej szklanych panelach, przedzielonych warstwami czarnego wapienia z irlandzkiego Kilkenny, umieszczono fragmenty listów, raportów, cytatów, wierszy i pieśni, nawiązujących do kwestii głodu (nie tylko w XIX wieku w Irlandii, ale także współcześnie).
fot. Wikimedia Commons, David Shankbone, cc by 2.5
Baza monumentu pełni też inną ważną rolę: podtrzymuje spadzistą platformę i wynosi ją poza otaczający miejski kontekst. Na platformie autorzy projektu odtworzyli fragment opuszczonej irlandzkiej wsi. Ten element pomnika przemawia bardziej lirycznym językiem, odwołuje się głównie do uczuć. Rozciąga się tu cicha, pełna melancholii przestrzeń - wiejski krajobraz z autentycznym zrujnowanym domem, typowymi dla irlandzkiego pejzażu murkami oraz rodzimą florą. Ścieżka wspinająca się w górę platformy prowadzi do punktu, z którego roztacza się widok na Statuę Wolności i wyspę Ellis, do której docierali emigranci z Zielonej Wyspy. W tej wykrojonej z innego świata przestrzeni brak jest ludzkich postaci. Ale bliskość doświadczeń nieobecnych tu osób pozostaje wyczuwalna.
fot. www.flickr.com, Irish Fireside, cc by 2.0
Sama platforma to wapienna płyta, której rozmiar, jedna czwarta akra, nie jest przypadkowy. Wprowadzony w 1847 roku artykuł Irlandzkiej Ustawy o Biednych przewidywał, że właściciele działek o powierzchni większej niż jedna czwarta akra nie będą mieli prawa do pomocy ze strony brytyjskiego rządu. Ta zasada skazała wielu na głód.
fot. www.flickr.com, IrishFireside, cc by 2.0
Cel przyświecający twórcom projektu to nie tylko dokumentacja i upamiętnienie, ale również zwiększanie świadomości społecznej wobec problemu głodu na świecie. Siła tego przekazu, niesionego w niedosłownej, poetyckiej formie, została jednak nadwątlona przez wysokość kosztów realizacji - sama renowacja, zakończona w sierpniu 2017, pochłonęła 5 milionów dolarów.
Projekt: Libeskind Studio; Ottawa, 2017
Odsłonięty we wrześniu 2017 pomnik jest najnowszym obiektem w naszym zestawieniu. To monument bardzo plastyczny, łączący się z przestrzenią miejską, a jednocześnie tworzący zamknięty, wewnętrzny świat. Jego surowa estetyka dobrze wypada w obiektywie aparatu, pomnik ma jednak na tyle jasną symbolikę, że nie powinien sprawiać takich kłopotów z interpretacją, jak berlińskie stele projektu Eisenmana.
fot. Doublespace
Monument złożony jest z sześciu trójkątów, które razem tworzą kształt przypominający rozciągniętą gwiazdę Dawida. Te podłużne, ostro zakończone formy to znak rozpoznawczy kilku projektów Libeskinda - najsłynniejszym z nich jest Muzeum Żydowskie w Berlinie.
Wewnętrzna przestrzeń monumentu obejmuje dwa poziomy: dolny i górny. Każdy z nich ma odmienne znaczenie symboliczne. Wchodzący muszą zejść najpierw kilka stopni w dół (nasuwa się porównanie z Pomnikiem Weteranów Wietnamskich). Otwierająca się tu przestrzeń komunikuje się z odbiorcą na poziomie zmysłów, odczuć, naturalnych reakcji na otoczenie. Jak mówi Libeskind, pomnik 'porozumiewa się z ciałem, nie z umysłem'. Akt zejścia w dół ma budzić niepokój, a masywność betonowych płyt przywodzić na myśl miażdżącą, nieubłaganą siłę. Na niektórych płytach umieszczono murale - wielkoformatowe wersje zdjęć przedstawiających miejsca związane z Holocaustem.
fot. Doublespace
'Wnętrze' pomnika jest podzielone - każdy z sześciu trójkątów tworzy mniejszą, osobną przestrzeń do rozmyślań lub okolicznościowych wydarzeń. Centralny, nazwany Sky Void (Pustka Nieba), ograniczony jest ze wszystkich stron przez czterometrowe ściany. Wąska szczelina w jednej z nich prowadzi na wewnętrzny placyk - miejsce refleksji, otwarte tylko w kierunku nieba.
fot. Doublespace
Symboliczna wymowa pomnika sięga też w przyszłość. Ostro zakończoną, przechyloną płytę przecinają wąskie schody, nazwane Schodami Nadziei. Prowadzą one w górę, do miejsca, skąd roztacza się widok na budynek Parlamentu Kanady. Ten architektoniczny zabieg ma przypominać o kanadyjskich Ocalonych, ich wkładzie w budowę kraju oraz wyrażać nadzieję, że demokratyczne rządy nie dopuszczą do powtórzenia XX-wiecznych tragedii.
fot. Doublespace
Pomnik ofiar zamachów 11 września
Projekt: Michael Arad i Peter Walker; Nowy Jork, 2011
Choć to już drugi pomnik z Nowego Jorku, a także drugi upamiętniający zamachy 11 września, trudno było pominąć go w tym zestawieniu. 9/11 Memorial jest uczczeniem pamięci ofiar najgłośniejszej i najbardziej brzemiennej w skutki tragedii początku stulecia. Projekt doprowadzono do końca 10 lat po zamachach. Efekt jest imponujący. I bardzo amerykański.
fot. Wikimedia Commons, Cadiomals, cc by-sa 3.0
W miejscu, na które 11 września 2001 roku patrzył cały świat, rozciąga się dziś publiczna przestrzeń, stanowiąca tło jednocześnie dla kolektywnej żałoby oraz pełnego życia miejskiego spektaklu. Taka była intencja autorów projektu: chcieli stworzyć miejsce zarazem martwe i żywe, godne upamiętnienie ofiar, ale też plac, na którym pracownicy pobliskich biur będą mogli przysiąść i zjeść lunch. Obie strefy dzieli zaledwie kilka metrów: dopiero zbliżanie się do pustki ziejącej w miejscu zniszczonych wież WTC wyznacza początek strefy refleksji i kontemplacji.
fot. Wikimedia Commons, Svin-Megne Tunli, cc y-sa 3.0
Obrys podstawy każdej z wież otoczony jest masywną, czarną balustradą, na której wyryto nazwiska ofiar. Niżej, czworoboczne kaskady spadają dziewięć metrów w dół, a potem nikną jeszcze niżej, w mniejszym, kwadratowym otworze na środku studni. Rozmiar tych zapadniętych fontann, odpowiadających podstawom bliźniaczych wież, daje wyobrażenie o skali zniszczenia, które miało tu miejsce 11 września.
fot. dom. publ.
W 2014 roku dopełniono upamiętnienia zamachów, otwierając położone pod poziomem placu muzeum.
9/11 Memorial jest monumentalny i spektakularny, tak jak na swój złowrogi sposób spektakularne były zamachy 11 września. I może, podobnie jak tragedii transmitowanej na żywo na całym świecie, brakuje mu pewnej aury wyciszenia czy intymności.
Niektórzy mówią, że w Stanach Zjednoczonych wszystko musi być ogromne. Taki na pewno jest pomnik ofiar zamachów 11 września. A także koszty jego utrzymania - same kaskady pochłaniają około 4 milionów dolarów rocznie. A woda będzie musiała spadać zawsze, inaczej pomnik straci sens.
Projekt: BBGK Architekci i Jerzy Kalina (narracja plastyczna), Warszawa, 2015
Zaprojektowane przez BBGK Architekci i Jerzego Kalinę Muzeum Katyńskie zlokalizowane jest na warszawskiej Cytadeli. Zadaniem projektantów było stworzenie tła dla ekspozycji i, co być może najtrudniejsze, wkomponowanie nowych elementów w zabytkową tkankę XIX-wiecznej twierdzy. Muzeum przemawia do odbiorców na dwa sposoby: za pomocą tradycyjnej wystawy oraz poprzez nową architekturę i interwencje w krajobraz.
fot. Piotr Krajewski
Zwiedzanie Muzeum to przejście przez sekwencję przestrzeni. Droga biegnie najpierw zygzakiem przez gęsto obsadzony drzewami czworobok aż do masywnych drzwi. To wejście do budynku kaponiery, gdzie mieści się część muzealna. Zabytkowe wnętrza zostały potraktowane przez architektów z szacunkiem. Swoje interwencje ograniczyli do minimum. Tam, gdzie ingerowali w oryginalną strukturę, używali betonu zabarwionego na kolor cegły, który współgra z zastanym otoczeniem.
fot. Piotr Krajewski
Po wyjściu z budynku muzeum, zwiedzający trafia do przestrzeni, w której na pierwszy plan wysuwa się architektura. Stanowi ona subtelną lecz wymowną kontynuację historii opowiedzianej za pomocą eksponatów. Na zewnątrz zaczyna się wąski, czarny tunel, nazwany Tunelem Śmierci.
fot. Piotr Krajewski
Wychodzi on na Aleję Nieobecnych, której rytm wyznaczają jasne, puste postumenty z nazwami zawodów ofiar. Ścieżka biegnie dalej wzdłuż murów Cytadeli, a następujące po sobie załomy i łuki odsłaniają kolejne perspektywy. Oczom zwiedzającego ukazuje się w końcu zabytkowy budynek działobitni, w którym umieszczono Epitafium Katyńskie: 15 metalowych tablic z imionami i nazwiskami ofiar zbrodni.
fot. Piotr Krajewski
Tutaj architekci dokonali najbardziej zdecydowanego gestu. Na osi działobitni przecięli wał ziemny wąską szczeliną, a między dwiema wysokimi ścianami umieścili schody prowadzące w górę, w kierunku światła. To droga na dziedziniec, zwany Placem Apelowym. Tu przed odwiedzającym otwiera się widok na krzyż, stojący na tle drzew. To ten sam gęsto obsadzony czworobok, przez który przechodzi się na początku drogi. Ale teraz drzewa, tworzące instalację zatytułowaną 'Warta', zyskują nowe znaczenie i mocniej przywodzą na myśl las katyński.
fot. Piotr Krajewski
Projektanci Muzeum za pomocą architektury i instalacji wyreżyserowali kolejne etapy doświadczenia, którego doznaje zwiedzający. Narrację muzealną dopełnili narracją architektoniczną, tworząc wyciszoną, nastrajającą do zadumy przestrzeń. Uważali przy tym, by snując swoją opowieść, nie podnosić niepotrzebnie głosu.
A przy tym swoim projektem włączyli się w dyskusję o języku architektonicznym, jakim można mówić o polskiej historii.
- Więcej o:
Najlepsze budynki na świecie w 2017 roku. Zwyciężył dom z ubitej ziemi odporny na wstrząsy
Architektura dla pokoju. Projekt Instytutu Rozbrojenia Kultury i Zniesienia Wojen [WARSZAWA]
Pas startowy dawnego lotniska zamienili w imponujący park
Walter Gropius - nie tylko Bauhaus [ZNANI ARCHITEKCI]
Tauberphilharmonie - filharmonia w niemieckim miasteczku Weikersheim. Surowa bryła wśród miękkich pagórków
Kave Home dla Fundació Joan Miró - światło, kolor, duch
Zlin - od butów Baty do mekki funkcjonalizmu
Bruno Taut: kolorowy modernizm [ZNANI ARCHITEKCI]