Wielkie odbudowy po trzęsieniu ziemi
?Miasto przestało istnieć? - tak często brzmi pierwszy komunikat korespondentów z miejsc dotkniętych trzęsieniem ziemi. A jednak większość miast podnosi się z gruzów. Wolniej lub szybciej, z lepszym lub gorszym skutkiem. Katastrofa zawsze niszczy dawną zabudowę, przerywa historyczną ciągłość miasta. Ale czasem, gdy gruzy zostaną uprzątnięte, bywa postrzegana jako szansa na stworzenie miasta lepszego, nowocześniejszego.
San Francisco, 1906
Ziemia w San Francisco zadrżała nad ranem 18 kwietnia 1906 roku. Według świadków, biegnące w dół wzgórz ulice poruszały się jak fale oceanu. A to był dopiero początek katastrofy. Niedługo potem miasto opanował ogień. Pożar trwał cztery dni. Z dzielnicy Nob Hill, zabudowanej wiktoriańskimi domami o drewnianej konstrukcji, nie zostało nic. Wobec braku wody, strażacy próbowali wysadzać pasy budynków, by zapobiec rozprzestrzenianiu się ognia, co czasem tylko wzmagało pożary. Kiedy po czterech dniach w końcu spadł deszcz, było już za późno. Jedno z ważniejszych amerykańskich miast praktycznie zniknęło z powierzchni ziemi. Zniszczeniu uległo około 28 000 budynków.
"Nie ma już San Francisco. Nie zostało nic poza wspomnieniami i garstką domów na przedmieściach" ? raportował pisarz Jack London. Ale miasto miało się podnieść.
Do odbudowy mieszkańcy San Francisco przystąpili z prawdziwie amerykańskim rozmachem. Władze odrzuciły plan architekta i urbanisty Daniela Burnhama (projektanta między innymi nowojorskiego Flatiron Building), zakładającego budowę miasta wzorowanego na haussmanowskim Paryżu. Ale realizacja takiego projektu byłaby kosztowna i długotrwała. A w San Francisco liczył się czas i pragnienie jak najszybszego przywrócenia miasta do życia. Prywatni inwestorzy czekali tylko na ogólne wskazówki, nie szczegółowy plan.
Zaczął się prawdziwy szał odbudowy. Do miasta ściągnęli budowniczowie z całego kraju. Nic dziwnego, w pierwszych miesiącach po trzęsieniu ziemi dniówka stolarza w San Francisco niemal trzykrotnie przewyższała dzienną pensję prawnika w Nowym Jorku. W 1907 roku średnio co półtorej godziny kończono w mieście nowy budynek. Co nie oznacza, że budowano byle jak. Powszechnie wznoszono budynki ówczesnej klasy A, na stalowej konstrukcji.
W 1915 roku ukończono budowę ratusza, którego kopuła przewyższyła kopułę Kapitolu w Waszyngtonie (to mówi wiele o ambicjach miasta). W tym samym roku odbyła się Międzynarodowa Wystawa z okazji otwarcia Kanału Panamskiego, w czasie której San Francisco obwieściło światu swój wielki powrót.
W 1989 roku, w czasie kolejnego trzęsienia ziemi, kopuła ratusza przesunęła się o 10 centymetrów. Po tym wydarzeniu wyposażono budynek w system ochrony antysejsmicznej: w fundamenty wmontowano stalowe izolatory, które zatrzymują drgania, nie przekazując ich na konstrukcję. Bo kolejne trzęsienie ziemi zapewne kiedyś nastąpi.
Mesyna, 1908
Ranek 28 grudnia 1908 roku przyniósł sycylijskiej Mesynie najtragiczniejsze 40 sekund w historii. Trzęsienie ziemi o sile około 7,1 w skali Richtera zrównało większość miasta z ziemią. A to nie był jeszcze koniec katastrofy. Po kilku minutach miasto uderzyła fala tsunami niszcząc port i budynki, które przetrwały wstrząs. W Mesynie i pobliskich miastach (głównie leżącym na kontynencie Reggio Calabria) zginęło między 90 a 120 tysięcy osób. Dziewięćdziesiąt procent budynków Mesyny zostało zniszczonych, wśród nich katedra, ratusz oraz elegancki waterfront, złożony z XVII-wiecznych pałaców.
Ogrom zniszczenia sprawił, że w pierwszej chwili władze nosiły się z zamiarem przeniesienia miasta w inne miejsce, jednak mieszkańcy zaprotestowali - nowa Mesyna miała powstać na gruzach starej. Ale na pewno należało ją zbudować inaczej. Dawne budynki w obliczu trzęsienia ziemi okazały się bezbronne. Do ich budowy używano często niewielkich kamieni, wiązanych małą ilością zaprawy. Wznoszono gmachy zbyt wysokie (do pięciu pięter), pokrywano je ciężkimi dachami, nie stroniono od kunsztownych dekoracji.
Nowe kierunki rozwoju wyznaczył Mesynie architekt Luigi Borz, który w 1911 r. przedstawił kompleksowy, szeroko zakrojony plan. Nowoczesną Mesynę miała pokryć regularna, oparta na kącie prostym siatka ulic, szerszych niż dotychczas. Miasto miało rozbudowywać się w poziomie, nie w pionie: nowa zabudowa powinna liczyć dwa, najwyżej trzy piętra.
Borz zatroszczył się też o poprawę warunków sanitarnych w mieście. Wyprzedził swoje czasy i, jeszcze przed nadejściem modernizmu z jego troską o światło i przestrzeń, zaprojektował kwartały z zabudową obrzeżną i dużymi podwórzami w środku.
Czy plan udało się zrealizować? W dużym stopniu nie.
Borz poślizgnął się na demografii. Wzrost populacji miasta okazał się dużo szybszy niż przewidziano. Dzielnice tymczasowych baraków nie były w stanie pomieścić wszystkich ludzi potrzebujących schronienia. Ci zaczęli osiedlać się "na dziko" również na pustych działkach, przeznaczonych pod trwałą, nową zabudowę. Pozostało mało miejsc, gdzie można było rzeczywiście coś budować. Na dodatek, szeroko zakrojony plan wymagał wywłaszczeń, a te spotykały się z oporem, co potęgowało chaos. Miasto nie potrafiło sobie z nim poradzić. W efekcie, 10 lat po trzęsieniu duża część centrum była jeszcze pełna gruzów, wśród których stały tylko pojedyncze nowe budynki oraz liczne baraki wzniesione bez pozwolenia.
Do wybuchu drugiej wojny światowej część Mesyny udało się odbudować: powstało nowe miasto, głównie dla klas wyższych, podczas gdy większość warstw ubogich mieszkała nadal w tymczasowych domach i złych warunkach sanitarnych. A potem przyszedł rok 1943, który przyniósł kolejne klęski w dziejach miasta, tym razem za sprawą alianckich bombardowań.
Dziś Mesynę nazywa się czasem "miastem bez pamięci", bo w przeciwieństwie do większości włoskich miast ma bardzo niewiele materialnych dowodów swojej wiekowej historii. O jej najtragiczniejszych kartach przypominają jednak nadal zamieszkane baraki, które wciąż zobaczyć można na peryferiach miasta.
Skopje, 1963
W styczniu 1965 japoński architekt Kenzo Tange, późniejszy laureat nagrody Pritzkera, otrzymał od ONZ telegram z zaproszeniem do wzięcia udziału w konkursie na plan odbudowy Skopje. Półtora roku wcześniej, w lipcu 1963, dwie trzecie stolicy dzisiejszej Macedonii zostało zniszczone przez trzęsienie ziemi.
W odbudowę zaangażowała się społeczność międzynarodowa. Pomocną dłoń wyciągnęły kraje z obu stron żelaznej kurtyny. Nie brakło akcentów polskich. Główną rolę w opracowaniu regionalnego planu dla Skopje odegrał architekt Adolf Ciborowski, który doświadczenia zbierał przy odbudowie Warszawy. Darem od Polski był nowy budynek Muzeum Sztuki Współczesnej w Skopje zaprojektowany przez tercet Wacław Kłyszewski, Jerzy Mokrzyński i Eugeniusz Wierzbicki (architekci, zwani "Tygrysami", znani są np. z projektu Domu Partii w Warszawie czy starego dworca kolejowego w Katowicach).
Tange przyjął zaproszenie, widząc w nim szansę nie tylko na obudowę miasta, ale wyznaczenie nowych standardów odbudowy w duchu modernistycznym. Wygrawszy konkurs, japoński architekt dokooptował do zespołu jugosłowiańskich kolegów. I tak zaczęła powstawać wizja ścisłego centrum Skopje.
Skopje z planu Tangego było dzieckiem swoich czasów. Najważniejsze funkcje miasta skupiały się wokół jednej osi. Znalazł się na niej węzeł komunikacyjny, w którym zbiegały się linie drogowe i kolejowe oraz główny plac, otoczony budynkami władz miejskich i państwowych. Tange postrzegał miasto jako sprawnie funkcjonującą maszynę. Skupił się na sformułowaniu idei totalnej, której miał być podporządkowany każdy szczegół planu. Pochylający się nad makietą architekt kształtował nowy świat, a ludzie mieli zachowywać się zgodnie z jego przewidywaniami. Socjalistyczne państwo, które było wszak właścicielem terenu, wspomagało cały proces.
Do 1980 roku miasto odbudowa została w znacznym stopniu ukończona. Co prawda plan Tangego nie został w pełni zrealizowany, ale miasto nabrało cech nowoczesnej metropolii i wzbogaciło się o kilka ikonicznych budynków, np. Pocztę Główną, zaprojektowaną przez Janko Konstantinova (ucznia Alvara Aalto). Odbudowane dzięki pomocy z różnych stron świata Skopje zyskało przydomek "Miasta międzynarodowej solidarności". Kataklizm stał się odległym wspomnieniem, po którym zostało niewiele śladów. Najbardziej symbolicznym jest znajdujący się do dziś na budynku zrujnowanej starej stacji kolejowej zegar, który zatrzymał się o 5.17, godzinie trzęsienia ziemi.
A jednak katastrofa nie pozostała bez wpływu na dzisiejsze Skopje. W 2010 r. rząd Macedonii zapragnął "uhistorycznić" miasto, nadać mu klasycystyczny rys i wymazać modernistyczną spuściznę. W ramach programu Skopje 2014 powstają nowa, stylizowana na historyczną zabudowa, pączkują pomniki. Istniejące budynki zyskały klasyczne detale, a kilka najważniejszych gmachów zniszczonych przez trzęsienie ziemi (m.in. Teatr Narodowy) wróciło do pejzażu miasta. Architektura z dużą dozą lukru zaspokaja głód zabytkowego miasta, zabranego przez katastrofę. Odbudowa trwa więc dalej.
Tokio, 1923
Otwarcie zaprojektowanego przez Franka Lloyda Wrighta hotelu Imperial w Tokio ledwie o kilka tygodni wyprzedziło wielkie trzęsienie ziemi, które 1 września 1923 r. dotknęło stolicę Japonii. Zniszczenia były tak duże, że poważnie dyskutowano o przeniesieniu stolicy kraju.
Jednak hotel Imperial przetrwał katastrofę. Został bowiem zaprojektowany z uwzględnieniem możliwości trzęsienia ziemi. Na początku Wright podjął dość zaskakującą decyzję: mimo miękkiego podłoża optował za płytkimi fundamentami. Zazwyczaj w takim przypadku normą byłoby głębokie podpiwniczenie, które pozwoliłoby oprzeć budynek na położonych niżej, twardszych skałach, Wright argumentował jednak, że przy takim rozwiązaniu wstrząsy z wnętrza ziemi łatwiej przechodziłyby na konstrukcję. Natomiast lekkie warstwy wyższych skał miały rozpraszać drgania, a hotel "unosiłby się jak okręt na wodzie".
Konstrukcja budynku stanowiła swego rodzaju przekładaniec: warstwa cegieł na zewnątrz i wewnątrz, a pomiędzy nimi zbrojony beton. Miedziany dach był lekki, najniższe piętro miało grubsze ściany z mniejszymi otworami, a wyższe piętra podtrzymywane były przez dodatkowe filary.
Kiedy po trzęsieniu z Tokio nadszedł telegram, Wright odetchnął z ulgą. "Hotel stoi bez uszkodzeń, jako pomnik pańskiego geniuszu (...). Gratulacje".
Architekt przekazał treść telegramu dziennikarzom, inspirując powstanie legendy o jedynym budynku, który przetrwał tokijską katastrofę bez uszczerbku. W rzeczywistości hotel został jednak uszkodzony, a jego głównym mankamentem okazały się płytkie fundamenty. Budynek osiadł w miękkim podłożu, a w kolejnych latach zapadał się dalej. Niestabilność konstrukcji stała się ostatecznie jedną z przyczyn rozbiórki Hotelu Imperial w 1968 roku.
Budynek stał się jednak ważnym etapem na japońskiej drodze do antysejsmicznej architektury. Ale na pewno nie pierwszym.
Tokio, dziś
Kiedy w 1995 duże trzęsienie dotknęło Kobe, stojąca w samym epicentrum pagoda Sumadera nie odniosła żadnych uszkodzeń. Nie jest to odosobniony przypadek. Japońskie pagody stoją od kilkuset lat i wiele z nich przetrwało po kilka zarejestrowanych dużych trzęsień ziemi. W kronikach brak doniesień o pagodach zniszczonych przez wstrząsy. Jak to możliwe?
Pagoda ma niezwykle elastyczną konstrukcję, która w trakcie wstrząsów zaczyna "tańczyć". Jej centralna kolumna zachowuje się wówczas jak bambusowa trzcina na wietrze: kołysze się we wszystkich kierunkach, absorbując w ten sposób energię kinetyczną. Piętra pagody nie są połączone z kolumną. Każde z pięter może chwiać się niezależnie od pozostałych. Dzięki połączeniom bez użycia gwoździ piętra ślizgają się w poziomie, przy czym nigdy nie wychylają się jednocześnie w jedną stronę (to mogłoby spowodować przechylenie całej konstrukcji). Zachowanie pagody w czasie trzęsienia ziemi przypomina ruch węża.
Dziś w Japonii każdy nowo wybudowany budynek musi spełniać wyśrubowane kryteria antysejsmiczne. Projektanci nowych wieżowców twierdzą, że w ich biurowcach w trakcie trzęsienia ziemi nie będzie trzeba nawet przerywać pracy. A Japończycy, choć ziemia trzęsie się w ich kraju nader często, nie rezygnują ze wznoszenia konstrukcji tak wysokich, jak tokijska Skytree.
Skytree to projekt śmiały, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę jego położenie w sercu terenu aktywnego sejsmicznie. To wieża telewizyjna i widokowa. Druga najwyższa konstrukcja zbudowana przez człowieka, o wysokości 634 metrów. I sylwetce smukłej niemal jak igła. Nie runie? Inżynierowie z pracowni Nikken Sekkei są pewni, że wytrzyma każdy wstrząs.
Przy projektowaniu wieży sięgnęli do japońskiej tradycji architektonicznej: klasycznej pięciopiętrowej pagody. Centralna kolumna wieży oraz otaczający ją szkielet są oddzielnymi konstrukcjami, które w razie trzęsienia będą chwiały się w różnych kierunkach, a siły będą równoważyć się wzajemnie. W połowie wysokości wieży centralna kolumna połączona jest z zewnętrznym szkieletem amortyzatorami, dzięki którym kolumna nie uderzy w zewnętrzną konstrukcję.
Oczywiście, system na nic nie zdałby się bez odpowiedniego zakotwiczenia w podłożu. Pod każdą z trzech nóg wieży rozciąga się system głębokich słupów, które projektanci porównali do korzeni gigantycznego drzewa, co zainspirowało nazwę całej budowli.
Constitución, 2010
Master plan odbudowy nie musi być tworzony w zaciszu pracowni przez architekta-demiurga. Może również powstawać na placu, w dialogu z mieszkańcami zrujnowanego miasta. Tak działo się w Constitución, 46-tysięcznym mieście na chilijskim wybrzeżu, uderzonym w 2010 roku przez trzęsienie ziemi i tsunami.
Zadanie opracowania planu (i raptem sto dni na dostarczenie gotowego projektu) dostała pracownia Elemental Alejandro Araveny, zdobywcy nagrody Pritzkera 2016.
Jednym z pierwszych posunięć architektów było ustawienie na głównym placu miasta domu otwartego, w którym wywieszali stale ewoluujące projekty i organizowali zebrania z mieszkańcami. Ci mieli aktywnie współtworzyć miasto, w którym chcieliby żyć.
Pierwsza poważna decyzja dotyczyła terenu zagrożonego tsunami. Czy zbudować mur, a za nim domy, czy zasadzić las, który będzie działał jak naturalny bufor przeciwko falom? Firmy budowlane lobbowały za murem, Elemental przekonywał, że las będzie bronił miasto rozbijając fale, a drzewa, które umrą, będą zastąpione nowymi. Mieszkańcy zagłosowali za drzewami. Przy okazji zyskali miejski park.
Kolejnym wyzwaniem dla pracowni Araveny była szybka budowa mieszkań, setki osób w okolicy straciły bowiem dach nad głową. Problemem, jak zwykle w takich przypadkach, były fundusze. Na jeden dom przypadało 10 tysięcy dolarów. Aravena: "Co robisz, kiedy masz tak mało pieniędzy na budowanie? Tradycyjna odpowiedź to budowa małego, skromnego domu o powierzchni około 40 metrów kwadratowych. My postanowiliśmy, że zamiast budować zły dom, zbudujemy pół dobrego".
Domy zaprojektowane przez Elemental na osiedlu Villa Verde mają właśnie 40 metrów kwadratowych: kuchnia, łazienka i dwie sypialnie. Za tę część płaci państwo. A nowi właściciele mogą w łatwy sposób rozbudować dom o drugie tyle. Na własny koszt, kiedy zechcą i będą w stanie.
Rytm osiedla jest monotonny: pół domu, pustka, pół domu... Równy grzebień dachów. Ale sukcesywnie powstające drugie połowy przełamują monotonię. Pozostaje wizualna spójność, ale pejzaż wzbogaca się o różnorodność nowych dobudów.
I choć proces odbudowy Constitución nie jest jeszcze zakończony, nie obywa się bez sporów, oporu i nieufności, osiedle Villa Verde jest chyba dobrą metaforą jego sukcesu: wspólnym przedsięwzięciem mieszkańców i instytucji.
Gemona del Friuli, 1976
Odbudowa po trzęsieniu ziemi może być okazją do stworzenia lepszego miasta. A co jeśli miasto było (prawie) idealne?
Można spróbować cofnąć czas i przywrócić mu wygląd sprzed katastrofy. Włosi opisują ten proces słowami "come era, dove era", "takie jak było, tam gdzie było". Właśnie we Włoszech, gdzie mieszkańcy są szczególnie przywiązani do swoich idealnych miasteczek, taka wizja odbudowy ma często najwięcej zwolenników.
W 1976 roku Gemona del Friuli znalazła się w epicentrum trzęsienia, które nawiedziło Friuli, jeden z regionów północnych Włoch. W gruzach legła duża część zabytkowego centrum. Miasta nie przeniesiono w inne miejsce, nie zmieniono historycznej siatki ulic. Podczas odbudowy średniowieczna urbanistyka została potraktowana jako nietykalna: uliczki, zaułki, schodki i podwórza pozostały tam, gdzie były. Tam, gdzie było to możliwe, odtworzone historyczne budynki. Inne zachowały gabaryty i charakter zniszczonych poprzedników, choć ich fasady mają często modernistyczny, uproszczony rys. Ich konstrukcja, oczywiście, odpowiada wymogom antysejsmicznym.
Czternastowieczna dzwonnica katedry, która runęła w czasie wstrząsu, została natomiast zrekonstruowana metodą anastylozy: każdy kamień skrupulatnie zebrano i ponumerowano, a następnie, używając oryginalnego materiału, wzniesiono wieżę na nowo.
Gemona podniosła się z gruzów i zachowała charakter miasta o średniowiecznych korzeniach.
Po tegorocznych trzęsieniach ziemi w środkowych Włoszech zapowiedziano, że zrujnowane miasta zostaną odbudowane takimi jak były.
Skomentuj:
Wielkie odbudowy po trzęsieniu ziemi