Opuszczone miasta Włoch. Od antycznych ruin po opustoszałe Las Vegas
Architekturą możemy nazwać coś, po czym zostaną piękne ruiny - twierdził francuski architekt Auguste Perret. Włochy od stuleci kuszą poszukiwaczy pięknych ruin - śladów wspaniałej architektury. Pompeje czy Forum Romanum niezmiennie przyciągają tłumy, jednak Italia ma też dla miłośników ruin wiele niespodzianek. Miejsc może nie tak spektakularnych, ale z pewnością bardziej nostalgicznych, pozostałości nie tyle wielkiej architektury, co świetnego budownictwa. Miast, z których uszło życie i budynków, które powoli przejmuje przyroda. Zapraszamy na krótki tour po opuszczonych włoskich miastach.
Craco - scenografia bez aktorów
Położone na południu Włoch Craco było niegdyś prosperującym centrum zakonnym, a nad miastem górował zamek. Obecnie opustoszałe budynki w kolorze ochry wtapiają się w skałę, na której stoją. Ich istnienie zdradzają czarne dziury okien.
domena publ.
Craco zaczęło się wyludniać na początku ubiegłego stulecia, gdy wielu mieszkańców wyjechało w poszukiwaniu lepszego życia. Największym wrogiem miasteczka okazała się jednak natura. Okolicę regularnie nawiedzały trzęsienia ziemi, w wyniku których wzgórze stawało się coraz bardziej niestabilne. W końcu, w 1963 roku, zarządzono ewakuację mieszkańców miasta. Kilka najbardziej zdeterminowanych rodzin pozostało w swoich domach do początku lat 90. Dziś ich siedziby obracają się w ruinę, w izbach rośnie trawa, a kute balustrady balkonów zjada rdza.
Od czasu do czasu Craco odwiedzają ekipy filmowe - kręcono tu m.in. sceny Quantum of Solace oraz Pasji.
__________________
ZOBACZ TEŻ WIDEO:
Curon - samotna wieża
W pobliżu granicy Włoch z Austrią i Szwajcarią leżało niegdyś miasteczko Curon. Dziś w jego miejscu znajduje się jezioro. Koniec miasta przypieczętowała decyzja o budowie w okolicy elektrowni wodnej. Na nic zdały się protesty mieszkańców i interwencja papieża - w 1950 roku miasteczko zalano, tworząc sztuczny zbiornik.
Jedyną pamiątką po mieście pozostaje wystająca ponad taflę wody dzwonnica wzniesionego w 1357 r. kościoła. Zimą, gdy jezioro zamarza, można dojść do niej pieszo. Podobno w niektóre zimowe wieczory słychać bicie dzwonów - zjawisko o tyle dziwne, że dzwony zdjęto z wieży przed zalaniem miasta.
Civita di Bagnoregio - miasto, które umiera
Civita di Bagnoregio nazywane jest "miastem, które umiera". Zostało wzniesione na wzgórzu zbudowanym z tufu wulkanicznego. Pod wpływem działania wody i wiatru skała kruszy się, zabierając ze sobą kolejne budynki.
W 1695 roku okolicę nawiedziło trzęsienie ziemi. Zawaliła się wówczas jedna z dzielnic miasteczka, a także jedyna droga łącząca je ze światem. Civita pozostała samotną wyspą, a mieszkańcy przenieśli się do nowszej części, nazwanej Bagnoregio. Kilkadziesiąt lat temu pochodzący z Bagnoregio pisarz zwrócił uwagę opinii publicznej na los malowniczego miasteczka. Potem zbudowano lekki, betonowy most, który na nowo połączył Civitę ze światem.
Dziś stan wzgórza monitoruje zaawansowana aparatura, miasteczko można zwiedzać, a kilka osób mieszka w nim na stałe. Civita di Bagnoregio wróciła więc do życia, nikt nie jest jednak pewien, na jak długo.
Monterano - Bernini w ruinie
Leżące na północ od Rzymu Monterano kwitło w XVII wieku. Nad jego rozbudową pracował wówczas jeden z czołowych architektów baroku, Giovanni Lorenzo Bernini, autor projektu słynnej kolumnady i placu przed Bazyliką św. Piotra. W Monterano zaprojektował budynki kościoła i klasztoru św. Bonawentury oraz ośmiokątną fontannę i posąg stojącego na skale lwa.
Jednak niecałe sto lat później mieszkańcy zaczęli opuszczać miasto, uciekając przed panującą w okolicy malarią. Ostateczny cios zadały Monterano oddziały napoleońskie, które splądrowały miasteczko. W 1799 opustoszało ono ostatecznie, a jego ruin trzeba dziś szukać wśród bujnej roślinności.
Consonno - ruiny włoskiego Las Vegas
Na początku lat 60. wiekowe, spokojne i powoli pustoszejące Consonno otrzymało szansę na odrodzenie. Przynajmniej tak się wtedy wydawało. Bogaty biznesmen kupił miasteczko, roztoczył przed nielicznymi mieszkańcami wizję nowego Las Vegas i rzeszy bogatych turystów z pobliskiego Mediolanu. Wybudował drogę dojazdową, po czym przystąpił do wyburzania kilkusetletnich zabudowań. Na ich gruzach powstało centrum handlowe. Ze sfinksem i minaretem. Po zakupy i rozrywkę przyjeżdżały do Consonno tłumy. W weekendy bawili tu aktorzy i piosenkarze.
Apetyt rósł w miarę jedzenia, a ekscentryczny inwestor przewidywał dalsze rozbudowy, korty tenisowe, zoo. Planował z rozmachem: jeden z pobliskich pagórków, który zasłaniał widok na okolicę, kazał wysadzić w powietrze. To był początek lawiny, w dosłownym znaczeniu. Osuwająca się ziemia zablokowała drogę wiodącą do Consonno. Tłumy przestały przybywać i biznes zaczął podupadać. Consonno umarło po raz drugi.
Apice - próba reanimacji
Krajobraz Apice, miasta na południu Włoch, 85 kilometrów na wschód od Neapolu, nie zmienia się od niemal czterdziestu lat. Stare, malowane ręcznie szyldy wiszą wciąż nad wejściami do pustych sklepów, a w niektórych garażach stoją wraki aut. Mieszkańcy opuścili Apice po kilku trzęsieniach ziemi. Dopiero ostatnie z nich, w 1980 roku, zmusiło do przeprowadzki tych najbardziej przywiązanych do swoich domostw. Dodatkową zachętą do opuszczenia grożących katastrofą budowlaną zabudowań miała być pomoc władz. Mieszkańcy otrzymali pieniądze na budowę nowych domów (18 metrów kwadratowych powierzchni na każdego członka rodziny).
Jako ostatni, niczym kapitan tonącego okrętu, starą część opuścił burmistrz Apice. Jednak mieszkańcy nie pogodzili się z utratą rodzinnych domów. Nawet po wyprowadzce spotykali się w starym barze, który działał nadal, mimo że nikt nie mieszkał w pobliżu. Dziś dwóch lokalnych architektów, z pomocą mieszkańców, prowadzi w starych budynkach prace konserwatorskie. W miejscowym zamku chcą urządzić centrum kulturalne, liczą na odwiedziny turystów. Mają nadzieję, że do Apice wróci jeszcze życie.
Roscigno - chodzące miasteczko
Kiedy 15 października 2000 roku niejaka Teodora Lorenzo wydała ostatnie tchnienie, położone na południe od Neapolu Roscigno Vecchia, Stare Roscigno, stało się miasteczkiem duchów. Wcześniej nazywano je chodzącym miasteczkiem. Przez wieki, po każdym osunięciu terenu i zawaleniu się budynków, niezłomni mieszkańcy odbudowywali swoje domy nieco dalej. Exodus z Roscigno rozpoczął się w XX wieku, gdy nie było już gdzie budować.
Typowa architektura włoskiej prowincji: solidne, niskie, kamienne domy wciąż opierają się niszczycielskiemu działaniu czasu. Kręte uliczki zbiegają się na centralnym placu z kościołem parafialnym. Tutaj, wokół fontanny, kwitło niegdyś życie miejscowej społeczności. Dziś można tu spotkać pewnego brodatego jegomościa, tytułującego się burmistrzem, lekarzem i punktem informacji turystycznej. Można więc uznać, że liczba mieszkańców Roscigno wynosi jeden.
Fabbriche di Careggine - zatopiona osada
Fabbriche di Careggine można oglądać mniej więcej raz na dziesięć lat. Położone w Toskanii miasteczko założyli w średniowieczu kowale (wł. fabbro - kowal). Gdy ten fach przestał być dochodowy, mieszkańcy przerzucili się na rolnictwo, a potem na wydobycie marmuru. Tak żyli w spokojnej atmosferze prowincjonalnego miasteczka aż do czasu, gdy zapadła decyzja o budowie tamy na pobliskiej rzece Edron. Fabbriche znalazło się na terenie przeznaczonym na sztuczny zbiornik wodny. Mieszkańcy zostali przesiedleni i w 1953 roku opuszczone zabudowania znalazły się pod wodą. Ruiny kamiennych domów, dzwonnicy oraz kościoła zostają odsłonięte średnio raz na dekadę, gdy jezioro jest opróżniane, by umożliwić prace konserwacyjne przy tamie.
Skomentuj:
Opuszczone miasta Włoch. Od antycznych ruin po opustoszałe Las Vegas