Architektura "made in China"
Gdy kilka tygodni temu najbardziej na świecie prestiżową w świecie architektury Nagrodę Pritzkera odebrał nikomu nieznany Chińczyk Wang Shu, wszystkie oczy skierowały się w stronę Państwa Środka. Co zatem tworzą chińscy architekci?
Ikony architektury w Chinach
Każdy zna stadion Ptasie Gniazdo, wizytówkę Igrzysk Olimpijskich w 2008 roku w Pekinie. Projekt tej ikonicznej budowli powstał w pracowni słynnego szwajcarskiego duetu architektonicznego Herzog & de Meuron (zdjęcie powyżej). Do grona niekwestionowanych symboli nowoczesnych Chin dochodzi też m.in. osiedle Linked Hybrid czy siedziba chińskiej telewizji CCTV w Pekinie. Wszystkie powstały zaledwie kilka lat temu, a już są powszechnie znane i powdziwiane. Jednak tych budynków nie zaprojektowali Chińczycy... To architektura z importu, twór architektonicznych gwiazd z Europy lub Ameryki.
Tymczasem chińscy architekci coraz częściej tworzą równie imponujące gmachy jak ich koledzy ze Starego Kontynentu. Hasło "made in China" w kontekście chińskiej architektury, wbrew stereotypowym przekonaniom, często okazuje się być synonimem oryginalności i jakości wykonania. Zobacz więc co oprócz ikon w zachodnim stylu buduje się w Chinach?
Laureat tegorocznej Nagrody Pritzkera ma 48 lat, a jego pracownia (którą założył z Lu Wenyu) nosi wiele mówiącą nazwę Amateur Architecture Studio. Dziś, w epoce starchitektury, błyskotliwych karier i traktowania projektantów jak celebrytów, nazwanie swojego biura `amatorskim` jest od razu swoistym manifestem. Patrząc na - dość nieliczne - realizacje Wang Shu, rzeczywiście można dojść do wniosku, że architekta cechuje pokora i dyscyplina.
Muzeum Historyczne w mieście Ningbo, które powstało wg projektu Shu w latach 2003-2006, to potężna, niesymetryczna bryła, wzniesiona z gruzu i tłucznia. Przypomina nieco warowną twierdzę albo jakąś pustynną, prehistoryczną budowlę - i jest w tych skojarzeniach nieco prawdy. Shu projektuje bowiem obiekty, które tkwią głęboko w lokalnych tradycjach, czerpią z estetyki i historii regionu. Poza tym wiele z budynków - w tym Muzeum Historyczne - jest też zbudowane z zastosowaniem tradycyjnej technologii, przy współpracy lokalnych rzemieślników. Jeśli dodać do tego materiały z recyklingu (gruz, tłuczeń), prostotę formy i wielki szacunek dla miejsca i jego charakteru, dostajemy architekturę, która w naszym zglobalizowanym i ścigającym się na nowoczesność świecie przywraca ład i pokazuje, co naprawdę jest ważne.
Co ciekawe, w Chinach nurt architektury nawiązującej do tradycji i historii tego niezwykłego kraju jest wciąż dość silny. Chciałoby się powiedzieć, że projektowanie w Państwie Środka biegnie dwoma torami: sprowadzani z Europy i USA starchitekci realizują to swoje najbardziej widowiskowe, szalone, przeskalowane wizje, zaś architekci chińscy projektują obiekty skromniejsze, zdecydowanie bliższe kulturze i tradycji swojego kraju.
Pracownia Atelier Deshaus istnieje od 10 lat i wsławiła się kilkoma interesującymi realizacjami. Liu Yichun, Zhuang Shen i Chen Yifeng, jej założyciele, tworzą obiekty nowoczesne i dynamiczne, ale zarazem dość powściągliwe. Sami mówią, że w pracy kierują się pragmatyzmem, uczciwością i każdy projekt dopasowują do rzeczywistych potrzeb i możliwości. W kraju, w którym w ostatnich latach powstały dziesiątki gigantycznych, wizjonerskich inwestycji, takie podejście nie jest czymś oczywistym.
Dwa lata temu architekci zaprojektowali przedszkole, które stanęło na północnych obrzeżach Szanghaju. Działka, jaką dostali do dyspozycji, jak i cała okolica były puste - nowy gmach nie miał więc kontekstu, nie było dla jego formy punktu odniesienia. Teren - noszący nazwę Jiading New Town - nie jest już miastem, a jeszcze nie wsią, jego urbanistyka jest trudna do określenia. Wszystko to spowodowało, że architekci postanowili stworzyć obiekt autonomiczny, o dynamicznej i wyrazistej bryle. Powstały dwa równoległe do siebie budynki, wąskie, długie i wijące się jak węże. W obu połączonych bryłach znalazło się 15 segmentów. Każdy zajmuje jedna grupa dzieci i każdy wyposażony jest w salę zabaw czy łazienkę. Wszystkie wychodzą na wewnętrzne patio, na którym znalazły się też wiodące na piętro schody i platformy.
Każda z elewacji przedszkola jest wykończona na inny sposób; najciekawiej prezentuje się ta, w której bardzo gęsto i nieregularnie wybito różnej wielkości okna, po czym wszystkie je zasłonięto przezroczystym tworzywem, które rozprasza światło wpadające z zewnątrz, ale i to, wydostające się z budynku.
Pawilon ogrodowy, Szanghaj, proj. Scenic Architecture, 2005
"Wierzymy, że prawdziwa architektura powstaje, gdy dobrze rozumie się prawidła, którymi rządzi się natura", mówi Zhu Xiaofeng, założyciel i szef pracowni Scenic Architecture. I dodaje, że inspiracje płynące z widoku antycznych świątyń i cyfrowych struktur w komputerze są tak samo wartościowe, a równie ważne dla architekta może być zgłębianie filozofii i czytanie poezji.
Pawilon, jaki Scenic Architecture zaprojektowało w 2005 roku, stanął niedaleko autostrady, prowadzącej z Szanghaju do Zhujiajiao. Choć teren jest poprzemysłowy, działka - to rozległy zielony obszar, na którym stoją dwa wyremontowane fabryczne gmachy, użytkowane teraz przez zajmujący działkę klub. Nową budowlę architekt chciał dopasować nie tylko do naturalnego, zadrzewionego terenu, ale i formą nawiązać do historii tego regionu.
Składający się z dwóch części niewielki budynek został "opakowany" w zygzakowate żaluzje, wykonane z cienkich, sosnowych listewek. Doskonale wkomponowują one budynek w porośnięty tymi samymi drzewami teren, a ponadto zapewniają użytkownikom budynku poczucie intymności (co było ważne, bo znalazła się tu m.in. sala restauracyjna dla VIP-ów). Ukośnie ustawione względem siebie panele z listewek zapewniły pawilonowi atrakcyjny wygląd zewnętrzny, ale też uatrakcyjniły widok z okien.
Wielki Kanion Tsangpo, który biegnie wzdłuż biegu rzeki Yarlung w Tybecie jest jednym z najgłębszych i najdłuższych kanionów na kuli ziemskiej, ma 240km, a jego głębokość sięga 5 tysięcy metrów. W tej niezwykłej okolicy, na jego zboczu, w prowincji Nyingchi, na wysokości 2900m n.p.m. powstało Centrum Sztuki Yarluntzangbu.
Kompleks zaprojektowała pracownia standardarchitecture i mimo że na jej siedziba mieści się w tętniącym życiem i nowoczesnym Pekinie, architekci postanowili stworzyć gmach, który będzie odzwierciedleniem "tybetańskiego ducha". Członkowie zespołu biura mówią, że są otwarci na każde doświadczenie, na budowanie w każdym kontekście i otoczeniu. Za bardzo twórcze uważają dopasowywanie się do nowych, innych, ciągle się zmieniających warunków.
Na zboczu himalajskiego szczytu postawili więc kompleks niewielkich, kubicznych brył, wykonanych z lokalnego kamienia. Kształtując układ pawilonów zdawali się na intuicję i spontaniczność - nie chcieli wykreować sztucznie uporządkowanego terenu. Zależało im, aby zwiedzający wciąż był czymś zaskakiwany, niespodziewanie pojawiającym się przeszkleniem, kolejnym budynkiem, ukazującym się za rogiem itd.
W Centrum Sztuki mieszczą się sale ekspozycyjne i pracownie, ale jest też restauracja, biura, recepcja oraz... poczekalnia i przystanek dla tych, których dowiózł tu autobus.
Prostota - to według architektów najlepszy sposób, by w niezwykły, naturalny pejzaż wkomponować współczesną architekturę. Kamienne ściany i dachy, kamienne alejki, w kompleksie pojawiają się wyłącznie elementy, związane z otaczającym krajobrazem. Rzeczywiście dzięki temu kubiczne bryły wydają się bardziej naturalne, sprawiają wrażenie integralnej części Himalajów.
Pracownia Leigh & Orange zaprojektowała w Hong-Kongu ogromny kompleks, mieszczący Park Naukowo-Technologiczny. Inwestycja ma realizować dalekosiężny i odważny plan stworzenia naukowego i technologicznego "centrum świata", największego i najlepszego ośrodka nauki, wynalazczości, centrum badań i popularyzacji nauki na świecie. W projektowanym od 1999 roku ośrodku miały by się znaleźć instytuty badawcze, laboratoria, siedziby firm i organizacji naukowych, związanych ze wszystkimi, najważniejszymi w XXI wieku dziedzinami, m.in. z biotechnologią, elektroniką, telekomunikacją, precyzyjną inżynierią.
Tak samo jak idea Parku, tak i budynek ma odważną, nowoczesną formę. Ukształtowany na planie litery "U", owija się wokół gmachu audytorium, któremu nadano formę... wielkiego jaja, stojącego na czterech nogach. To on - po za swoją funkcją praktyczną - ma być zarazem znakiem rozpoznawczym całego założenia, tym, co z architektonicznego punktu widzenia będzie zwracało uwagę na inwestycję.
Poza szklanymi budowlami, mieszczącymi wspomniane laboratoria i biura, na terenie kompleksu, przez który biegnie sieć łączników, mostów, podestów, łączących wszystkie jego części - znalazł się także amfiteatr, basen oraz grająca muzykę fontanna.
Jak nietrudno się domyślić, wszystkie budynki w kompleksie są energooszczędne, ekologiczne, wzniesione według zasad zrównoważonego rozwoju.
Okolice miasta Huizhou w centralnych Chinach - to miejsce znane wśród wyznawców taoizmu. Znajdująca się tu góra Luofu jest jedną z tzw. Siedmiu Świętych Gór, w związku z czym znajduje się tu wiele świątyń, związanych w różnymi odłamami buddyzmu i taoizmu. Jako że na przestrzeni ostatnich lat w okolicy powstało wiele prywatnych domów i rozbudowują się kolejne osiedla, pojawiła się idea wzniesienia tu jeszcze jednej świątyni, niewielkiej, ale poszerzającej "duchową ofertę", czyli skierowanej do wyznawców religii zachodu - chrześcijan.
Projekt kościoła powstał w pracowni O Studio Architects, której siedziba mieści się w Hong-Kongu. Nowy obiekt ma 280 mkw powierzchni i na raz pomieścić może 60 osób. Ze względu na specyficzny charakter okolicy, architekci chcieli stworzyć bryłę, która nie będzie "narzucała" swojego religijnego charakteru, której funkcja będzie sygnalizowana w subtelny sposób, a sam budynek wpisze się w zabudowę terenu.
Stąd pomysł sięgnięcia po, doskonale sprawdzający się w przypadku obiektów kultu, symboliczny i oddziałujący duchowo motyw gry światła i cienia. Betonową bryłę założono na planie przypominającym kształtem ziarno, a więc motywie ważnym w chrześcijańskiej symbolice. Ukośnie schodzące ku dołowi sklepienie kościoła - to układ falujących żeber, na przemian szklanych i betonowych, wpuszczających do wnętrza malowniczo układające się światło. W szczytowej ścianie - co jest też popularnym rozwiązaniem - pojawia się wycięty w betonie krzyż.
Cała kompozycja, złożona z nakładających się na siebie, łagodnie wyginających ścian sprawia rzeźbiarskie wrażenie, jest abstrakcyjną bryłą, rzeczywiście nie narzucającą swojej religijnej funkcji.
750 mkw ma salon pokazowy jednego z największych deweloperów w Chinach, firmy Vanke. Niewielki budynek wzniesiono, by stał się nie tylko stałą galerią, prezentującą dorobek firmy, ale i znakiem rozpoznawczym przedsiębiorstwa. Przy czym inwestor, który oczywiście miał swoją wizję obiektu, poprosił architektów o dostosowanie do okolicznej zabudowy, do warunków, w jakich powstawał.
Pracownia Ministry of Design nadała pawilonowi niezwykle dynamiczną formę "strzelającego w górę", smukłego, podwójnego trójkąta, a może raczej litery "V", która zresztą kojarzy się z nazwą firmy, do której należy obiekt. Aby jednak ten wyrazisty kształt lepiej wpisać w konspekt, elewacje budynku wykonano ze stali corten, rdzawej, matowej, o charakterystycznej, jakby organicznej fakturze. Wnętrze obiektu w całości wyłożono drewnem.
Architekci z Ministry of Design tak definiują swój sposób pracy: najpierw analizujemy wszystkie warunki, kontekst, wymagania formalne, materiały, układamy z tego zbiór zasad. Później wszystkie je kwestionujemy i próbujemy redefiniować tak, aby stworzyć nową jakość, w nowoczesny, innowacyjny sposób wpisująca się w zastane miejsce.
Corten - moda na rdzewiejące budynki>>
Miasto Yangzhou jeszcze niedawno było niewielką, prowincjonalną miejscowością. Jednak na fali boomu inwestycyjnego, jaki trwa w Chinach od kilku lat, oraz ze względu na swoje położenie niedaleko dynamicznie rozwijającej się stolicy regionu, metropolii Nanjing, i ono stało miejscem szybkiej rozbudowy. Wśród nowopowstających budynków mieszkalnych, biurowych, handlowych powstało też bardziej kameralne założenie - centrum spotkań dla lokalnej społeczności.
Ten "klub osiedlowy" - dom społeczny - powstał w niezwykłym miejscu, bo stanął pomiędzy wielkim, nowoczesnym, szklano-stalowym centrum biurowym a starymi zabudowaniami wioski, jaka tu niegdyś istniała i w części wciąż trwa. Aby nowy budynek mieszkańcy odebrali jako "swojski", architekci postanowili nadać mu tradycyjną, nawiązującą do historii formę. I tak powstały trzy, zgrupowane wokół dziedzińca budynki i spadzistych dachach i kameralnym charakterze.
Jako budulca użyto stosowanej w tej okolicy od wieków cegły; nowe budynki mają też podobną wielkość i proporcje do tych z wioski. Wokół dziedzińca biegnie zadaszony, drewniany ganek. Pomiędzy budynkami rosną drzewa, dziedziniec czasem zamienia się w miejsce wydarzeń pod gołym niebem, czasem może być ogródkiem restauracji. Wszystkie funkcje budynku (kulturalne, społeczne) są kierowane do różnych ludzi: jedne są dla młodych, inne dla seniorów, dla mieszkańców wioski i dla tych, którzy całe dnie spędzają w szklanych biurach. Aby każda z tych zróżnicowanych grup czuła się swobodnie - zajęcia dla nich odbywają się w osobnych budynkach; ich spotkaniom służy dziedziniec, placyki wokół budynków, wspomniane zadaszone ganki.
Architekci nie ukrywają, że nadając taką właśnie, tak bardzo tradycyjną formę projektowanym budynkom, chcieli w jakiś sposób zachować lokalną tradycje budowlaną, dziedzictwo, ginące w obliczu globalizacji i rozwoju gospodarczego ich kraju.
Działające w Szanghaju biuro Archi-Union ma swoją siedzibę w gęsto zabudowanej części tego nowoczesnego, dynamicznie żyjącego miasta. Aby wśród jego zgiełku zapewnić sobie oazę ciszy i spokoju, architekci na małym podwórku na tyłach budynku, który zajmują, zaprojektowali niewielki pawilon, który służy do picia herbaty (a przy tej okazji - do prowadzenia biznesowych spotkań) oraz jako biblioteka.
Dwukondygnacyjny budynek wpisano precyzyjnie w dostępną przestrzeń, np. podłoga balkonu na piętrze została obudowana wokół rosnącego tu drzewa (z tego samego powodu parter pawilonu jest znacznie cofnięty). O ile kształt zewnętrzny bryły uwarunkowała działka, o tyle charakter wnętrzu nadała hiperbolicznie wygięta struktura, kryjąca klatkę schodową, "rozlewająca się" na wszystkie, zgrupowane wokół niej pomieszczenia. Jak cały pawilon, tak i niezwykła, organiczna obudowa schodów wykonana została z surowego betonu.
Wijące się, betonowe ściany, rozpływając się po kolejnych pomieszczeniach tworzą przestrzeń, która może nasuwać skojarzenia z jaskinią. Jednak dzięki przeszklonej fasadzie do wnętrza wpada wystarczająco dużo światła, by wykreować wrażenie, że jest to przytulna i jasna jaskinia.
Doświadczenia wielu architektów i przywódców wielu krajów świata, marzących o swojej własnej architektonicznej ikonie, pokazują aż nazbyt wyraźnie, że `efekt Bilbao?, kiedy jeden budynek kieruje losy miasta na zupełnie inne tory, nie zdarza się często. Ba, jak dotąd się po prostu nie powtórzył. Jednak nie wszyscy się tym przejmują i nadal tworzą budynki, które są pomyślane jako "landmarki".
Jednym z nich ma być budowany właśnie w mieście Guangzhou biurowiec (siedziba firmy, zajmującej się obrotem tworzywami sztucznymi), o którym inwestor i architekt mówią bez ogródek: ma rozsławić miasto, przyciągnąć turystów, spowodować, że każdy zapamięta Guangzhou i będzie chciał tu wracać.
Autorem wizji tego nietypowego gmachu jest pochodzący z Mediolanu Joseph di Pasquale, założyciel pracowni AM Progetti. Włoch twierdzi, że kształt biurowca - wielki okrąg z dziurą w środku - to ukłon ku chińskiej historii i tradycji, to kształt, który w kulturze Państwa Środka ma znaczenie symboliczne. Co ciekawe, mieszkańcy miasta ów "symbol" interpretują różnie. Jedni kojarzą go z kształtem starodawnej monety (miały wtedy otwór w środku), a więc z symbolem dobrobytu, finansowego powodzenia. Inni widzą tu szczególnie popularną na cesarskim dworze płytkę z nefrytu, który zawsze był symbolem życia.
I chociaż większości obserwatorów projekt (budowa dobiega końca) wydaje się kiczowaty, wsteczny, nieciekawy, pierwszy sukces już został odniesiony. Okrągły biurowiec z dziurką pokazywały telewizje na całym świecie, mówiono o nim również w polskich wiadomościach.
- Więcej o:
Waterfront przy Skwerze Kościuszki w Gdyni. Pierwsze budynki mieszkalne i biurowe gotowe
Iliard Architecture & Interior Design projektuje wnętrza dla Við Tjarnir na Wyspach Owczych
Pas startowy dawnego lotniska zamienili w imponujący park
Walter Gropius - nie tylko Bauhaus [ZNANI ARCHITEKCI]
Tauberphilharmonie - filharmonia w niemieckim miasteczku Weikersheim. Surowa bryła wśród miękkich pagórków
Kave Home dla Fundació Joan Miró - światło, kolor, duch
Zlin - od butów Baty do mekki funkcjonalizmu
Bruno Taut: kolorowy modernizm [ZNANI ARCHITEKCI]