Corten - moda na rdzewiejące budynki
Stal corten (Cor-Ten) przebojem zdobywa świat. "Zardzewiała" okładzina elewacji od kilku lat jest najmodniejszym materiałem budowlanym. Z jej użyciem wznosi się mosty, domy jednorodzinne i muzea, szczególnie chętnie wśród zabytków. Poza niezwykłym wyglądem, materiał ten jest bardzo odporny na warunki atmosferyczne i nie wymaga wiele pielęgnacji.
W Snape Maltings, w Suffolk znajduje się m.in. kampus szkoły muzycznej Aldeburgh Music. Dwa lata temu pracownia Haworth Tompkins została poproszona o zaprojektowanie adaptacji na potrzeby szkoły niewielkiego, w dużej mierze zrujnowanego budynku, zwanego Gołębnikiem. Mały kubik był zbudowany w czasach wiktoriańskich, a przez lata jego ceglana konstrukcja uległa degradacji. Teraz szkoła postanowiła go zmodernizować tak, aby mogło w nim postać studio- mieszkanie dla rezydujących tu artystów, kompozytorów i muzyków.
Architekci z Haworth Tompkins przystępując do projektowania postanowili nie naruszać zachowanej bryły ceglanego budynku. Zabezpieczyli i wzmocnili jego mury tak, by bryła pozostała czytelna i użyteczna. Gdy już ja odpowiednio przygotowano, za pomocą dźwigu 'wstawiono' na nią wykonaną z prefabrykatów górną część, w kształcie domku o spadzistym dachu. Nowa część Gołębnika, łącznie z dachem została obłożona skorodowaną stalą. W tę prostą strukturę wstawiono duże okna (dachowe i narożne), które doświetlają wnętrze, a mieszkańcowi dają możliwość patrzenia na najatrakcyjniejsze widoki - niebo i pobliskie morze.
Architekci podkreślają, że użyli stali corten, aby nie zaprzeczać 'wiekowości' obiektu, aby jego nowa część zsynchronizowała się niejako ze starą i aby upływ czasu na obu był tak samo widoczny. Jednym słowem, aby starzały się wspólnie.
Madryckie CaixaForum to jeden z najbardziej znanych obiektów, wykorzystujących stal corten. Z jednej strony głośny jest zapewne ze względu na swoich słynnych projektantów (wszak duet Herzog & de Meuron to w tej chwili jedna z najgłośniejszych pracowni na świecie), ale też z powodu ciekawej formy.
Owa galeria sztuki nowoczesnej powstała z rozbudowy starego, poprzemysłowego obiektu. Architekci stary budynek zachowali prawie w całości, wstawiając na niego nową część. I to ona właśnie jest obita panelami z rdzawej stali, które w połączeniu z ceglanym murem starego budynku tworzą bogactwo odcieni i faktur.
Jakby tego było mało, ślepą ścianę kamienicy, stojącej obok CaixaForum architekci pokryli zielenią, wizualnie 'domykając' ten zakątek miasta (CaixaForum poprzedza niewielki placyk) i z cegieł, rdzy i roślin kreując niezwykłą architektoniczną całość, oddziałującą kolorami, fakturami, a nawet zapachem.
Tureckie miasto Yalova ma dwa oblicza. Z jednej strony - to duży ośrodek przemysłowy, w którego krajobrazie dominuje mało przyjazna industrialna zabudowa. Ale zarazem miasto to położone jest malowniczo nad morzem Marmara, a porasta je wiele endemicznych gatunków roślin.
Jak wspominają architekci z pracowni Emre Arolat Architects, nie było łatwo w ten zróżnicowany krajobraz wpisać nowy, duży obiekt, tym bardziej, że zleceniodawca przede wszystkim chciał budynku, doskonale pasującego do otoczenia. Jednocześnie w Centrum Kultury Raif Dinckok miało pomieścić się wiele różnych funkcji (od sal wystawowych, przez bibliotekę i restaurację po... salę do udzielania ślubów), co utrudniało stworzenie jednego spójnego obiektu.
Architekci zdecydowali się więc gmach podzielić na cztery mniejsze, łączące się ze sobą. Aby jednak zachować jego spoistość, 'opakowali' cały teren ścianami, wykonanymi z bardzo gęstej stalowej siatki. Pionowe pasy owej siatki w kilku miejscach wybrzuszają się na kształt trójkątów, dzięki czemu budynek nie przypomina ciężkiej klatki, a kojarzy się raczej z abstrakcyjną rzeźbą.
"Zardzewiała", szaro-ruda stal corten, z której wykonano owo "opakowanie" budynku, doskonale wpasowała go w otaczający krajobraz.
Holenderska pracownia Cepezed ma na koncie renowacje, modernizacje i rozbudowy wielu ambasad swojego kraju. W przypadku tej, zlokalizowanej w Rzymie, architekci postawili na kontrast.
Do tej pory rzymska ambasada Królestwa Niderlandów mieściła się w neorenesansowym pałacyku, zbudowanym w 1929 roku. Zdobna, lekka budowla okazała się za mała i kilka lat temu za jej plecami powstało nowe skrzydło. Architekci holenderscy znani są z odwagi i szalonych pomysłów, nie zdziwiło więc nikogo, że zamiast dopasować się stylistycznie do eleganckiego budyneczku, odcięli się od niego i wielkością, i kształtem, i stylem.
Powstał surowy prostopadłościan, ze wszystkich stron obłożony ciemno-rdzawą stalą corten. Projektanci wykorzystali siłę wyrazu tego materiału, tworząc z niego również okiennice. W ten sposób - gdy okiennice są zamknięte - nowy budynek wygląda jak zardzewiały monolit, na którego tle biały pałacyk jest jeszcze delikatniejszy i przypomina zdobną broszkę, wpiętą w surową, jakby groźną ścianę.
Londyńska Rosebery Avenue - to ulica objęta opieką konserwatora zabytków, wzdłuż ulicy bowiem zlokalizowanych jest wiele XIX-wiecznych budynków biurowych i handlowych. Wiktoriańskie i edwardiańskie gmachy, eleganckie i ozdobne narzucały do tej pory charakter całej okolicy. A jednak kilka lat temu na pustej działce wśród tej zabudowy postanowiono wznieść nowy gmach, przeznaczony na cale komercyjne i mieszkaniowe.
Wybrana do zaprojektowania budynku londyńska pracownia Amin Taha Architects sięgnęła po materiał, który - jak pokazuje to wiele przykładów z całego świata - jakby wbrew swojej wyrazistej i specyficznej naturze doskonale pasuje do terenów zabytkowych.
Cały sześciokondygnacyjny budynek architekci obłożyli stalą corten, przy czym użyli do tego niezbyt dużych, poziomo ułożonych płyt. Jeśli dodać do tego nieregularnie rozmieszczone na elewacjach okna (jedne są wąskie i wysokie, inne poziome), całość tworzy ciekawą geometryczną kompozycję. Budynek, który poza tym graficznym "'wzorem" nie posiada żadnych dekoracji ani detali nie przytłacza ozdobnych, zabytkowych 'sąsiadów' , nie udaje, że jest jednym z nich, a zarazem pozostaje oryginalny.
Położone niedaleko Bordeaux na południowym-zachodzie Francji Saint-Emilion znajduje się na Liścia Światowego Dziedzictwa UNESCO ze względu na swoje zabytki pochodzące jeszcze ze starożytności. Ponadto teren ten zajmują prawie wyłącznie winnice - produkuje się tu najsłynniejsze wina świata.
Jedną z nich jest Chateau Barde-Haut, która w ubiegłym roku wzbogaciła się o nową zabudowę. Pomiędzy stare, kamienne budynki wstawiono dwa kolejne, zaprojektowane przez pracownię z Bordeaux, Nadau Lavergne. Oba obiekty pełnią role magazynów, przechowuje się w nich beczki ze szlachetnym trunkiem. W jednym z nich umieszczono ponadto recepcję i biuro.
Większy z budynków ma dwie kondygnacje, spadzisty dach oraz przeszkloną fasadę; drugi ma ze szkła zbudowaną boczną ścianę. Oba mają za to podobna konstrukcję - zbudowane z betonu, zostały obłożone ciemną stalą corten, która malowniczo kontrastuje z dużymi taflami szkła oraz... trawą, która porasta dach mniejszego z budynków.
Architekci użycie rdzawej stali uzasadniają chęcią wzniesienia obiektów minimalistycznych, nie narzucających się, pasujących do kamiennych domów wokół. Zależało im, by zbudować obiekty dynamiczne, ale nie stanowiące konkurencji ani dla ciągnących się po horyzont willi, ani prastarej zabudowy. Znów okazało się, że zardzewiałe płyty stalowe doskonale się do tego nadają.
W czteropiętrowym budynku, który w ubiegłym roku stanął w starej części Essen mieści się miejskie archiwum. Są tu nie tylko przechowywane, ale też udostępniane najrozmaitsze dokumenty, dotyczące dziejów tej niemieckiej miejscowości i jej mieszkańców. Do niedawna archiwum mieściło się w stojącym obok zabytkowym gmachu dawnej szkoły Luisenschule, który jednak z czasem stał się on za ciasny i wymagał rozbudowy.
Projektujący nowy budynek berliński duet Hermann Scheidt i Frank Kasprusch pomiędzy dość gęstą zabudowę tej części miasta oraz w sąsiedztwo zabytkowego obiektu pałacowego wstawili rdzawy prostopadłościan. Obłożony ze wszystkich stron stalą corten gmach ma bardzo prostą formę. Elewacje siedziby archiwum pokryto wąskimi, pionowymi panelami ze stali, pomiędzy którymi w zagłębieniach pojawiają się równie wąskie, pionowe okna.
Gdy mowa o tym, że stal corten dobrze pasuje do obiektów zabytkowych, jednym z najbardziej widowiskowych na to przykładów jest bez wątpienia most w miejscowości Sant Celoni w Hiszpanii. Zbudowana w okresie średniowiecza kamienna przeprawa przez rzekę Tordera służyła ludziom przez wieki, aż do 1811 roku, kiedy to w wyniku toczących się i tu wojen napoleońskich dwa przęsła mostu zawaliły się.
Przez prawie 190 lat nie udało się mostu naprawić, aż w 1996 roku władze samorządowe i mieszkańcy rozpoczęli zbieranie funduszy na odbudowę przeprawy.
Jak się łatwo domyślić, wiele dyskusji dotyczyła forma, w jakiej most miałby być naprawiony. Jedni chcieli, aby nowa część nie odróżniała się od starej, inni - zgodnie z przyjętymi na całym świecie zasadami - uważali, że nie wolno "udawać zabytku" i nowe przęsła muszą się odróżniać od starych.W końcu zdecydowano się na to drugie rozwiązanie, a nową część mostu zaprojektowało hiszpańskie biuro Alfa Polaris, specjalizujące się w budowaniu mniejszych i większych mostów.
Trzy lata trwające prace obejmowały wzmocnienie konstrukcji średniowiecznej oraz budowę z betonu dwóch brakujących przęseł. Gdy ta już powstała, całą obłożono stalą corten, dzięki czemu 'zardzewiały' jest zarówno łuk, podtrzymujący kładkę, jak i wszystkie elementy na samym moście, łącznie z balustradami. Jedynie chodnik wykonano z desek.
Efekt renowacji wzbudził kontrowersje, stal, zestawiona z kamieniem nie wszystkim się na początku podobała. Architekci bronili swojej wizji, twierdząc, że przecież i tak nikt nie wie, jak pierwotnie wyglądał most, każda próba odtworzenia jego oryginalnej formy była by po prostu kłamstwem.
Budowa platform i tarasów widokowych jest ostatnio w Austrii modna - powstaje ich coraz więcej, a cieszą się ogromną popularnością zarówno wśród turystów pieszych, jak i narciarzy. Jedną z nich jest platforma, wzniesiona dwa lata temu na lodowcu Stubai, oddalonym o około godzinę jazdy od Innsbrucka.
Lodowiec jest miejscem znanym i popularnym wśród miłośników zarówno sportów zimowych, jak letnich. Znajdują się tu urządzenia i dla miłośników wspinaczki, i narciarstwa. Dlatego też miejsce powstania platformy widokowej nie jest przypadkowe - zbudowano ją na terenie, który jest wykorzystywany przez cały rok.
Na platformę można się dostać, wędrując na szczyt góry od położonej na wysokości 3180m n.p.m. stacji Schaufeljoch. Spacer pod górę jest męczący, ale przez całą drogę trasa wiedzie wśród najpiękniejszych krajobrazowo terenów.
Sama platforma, dzieło pracowni Astearchitecture, jestem "miejscem duchowym". Jak mówią projektanci, takie właśnie było zlecenie od inwestora. Miało powstać miejsce, w którym najłatwiej poczuć "bezkres gór" i "potęgę natury". Ponadto z roku na rok, szczególnie latem, z platformy widać, jak lodowiec się rozpuszcza, co jest zatrważającym dowodem na ocieplenie klimatu.
Architekci nadali platformie lekki i ekspresyjny kształt. Użyli skorodowanej stali corten, która szczególnie malowniczo wygląda na śniegu. Sam taras wygląda jak dynamicznie "wystrzelający" w dal.
Projekt Muzeum w Palmirach (na który konkurs ogłoszono w 2009 roku) musiał spełnić kilka warunków. Po pierwsze oczywiście stać się funkcjonalną przestrzenią, w której miały pomieścić się liczne zebrane tu eksponaty oraz zaplecze infrastrukturalne (toalety, szatnie, biuro). Ponadto budynek musiał dopasować się do bardzo specyficznego toczenia: palmirskie muzeum bowiem to przede wszystkim cmentarz, położony wśród brzóz, w Puszczy Kampinoskiej, którego nowy obiekt miał się stać dopełnieniem.
Warszawska pracownia WXCA, której propozycja zwyciężyła w konkursie, stworzyła parterowy budynek - pawilon, który łączy w sobie lekkość i otwarcie na otocznie z elementami symbolicznymi. Frontowa elewacja została przeszklona, by każdy, kto zwiedza ekspozycję, miał jednocześnie widok na cmentarz (który jest najważniejszym elementem muzeum). Pozostałe ściany budynku wykonano z jasnego betonu, a częściowo również ze stali corten, która nie tylko doskonale łączy się z kolorami pni brzóz wokół, ale ma też znaczenie symboliczne.
Umieszczone na elewacjach płyty podziurawiono bowiem tak, aby imitowały otwory po kulach - co jest oczywistym nawiązaniem do tragicznych wydarzeń w tej okolicy, czyli egzekucji 2 tysięcy mieszkańców Warszawy (otworów jest tyle, co ofiar, pochowanych na cmentarzu). Rdza, jej kolor i faktura są wymownym dopełnieniem całego muzealnego założenia w Palmirach.
- Więcej o:
Centrum Sportowo-Rehabilitacyjne WUM. Olimpijski rudzielec z Warszawy
Niezniszczalny i bezobsługowy. Dom z rdzawą ścianą
Pas startowy dawnego lotniska zamienili w imponujący park
Walter Gropius - nie tylko Bauhaus [ZNANI ARCHITEKCI]
Tauberphilharmonie - filharmonia w niemieckim miasteczku Weikersheim. Surowa bryła wśród miękkich pagórków
Kave Home dla Fundació Joan Miró - światło, kolor, duch
Zlin - od butów Baty do mekki funkcjonalizmu
Bruno Taut: kolorowy modernizm [ZNANI ARCHITEKCI]