Kiosk - kup onlineKiosk - Ladnydom.pl

Miasta przyszłości według Księcia Karola [WYWIAD]

Maciej Kabsch/Bryla.pl

Fundacja Księcia Karola projektuje od nowa całe miasta na wzór tych średniowiecznych - z rynkami, wąskimi uliczkami i wszystkimi usługami dostępnymi w ciągu 5 minut od domu. O zrównoważonym rozwoju według Brytyjczyków rozmawiamy z jej dyrektorem generalnym Hankiem Dittmarem.

Miasta przyszłości według Księcia Karola, urbanistyka, Wizualizacje nowego miasta Sherford w południowo-zachodniej Anglii.
Wizualizacje nowego miasta Sherford w południowo-zachodniej Anglii.
fot. Redtree, LLP

Maciej Kabsch: Fundacja Księcia Karola prowadzi w Wielkiej Brytanii wiele projektów związanych ze zrównoważonym rozwojem miast. Z jakimi doświadczeniami chce się pan podzielić przyjeżdżając do Polski?

Hank Dittmar*: Na ogół zrównoważony rozwój jest kojarzony przede wszystkim z działaniami na rzecz oszczędności energii. My uważamy, że w dziedzinie budownictwa musi się on również odnosić do poszanowania historii i podtrzymywania kontaktu z przeszłością. Koncentrujemy się więc na ratowaniu zabytków i podtrzymywaniu urbanistycznej idei europejskiego miasta, a także na tym, by każdy nasz projekt służył integracji lokalnej społeczności.

Ideą przewodnią zrównoważonego rozwoju było zawsze budowanie w taki sposób, aby uniknąć problemów, z którymi musiałyby przez nas się zmierzyć następne pokolenia. Według naszej definicji, nowe inwestycje muszą być międzypokoleniowe, to znaczy szanować to, co było w przeszłości i jak najlepiej służyć tym, którzy będą z nich korzystać w przyszłości.

Podobnie jak w przypadku zasobów naturalnych, chodzi więc o ochronę własnych atutów, których, jeśli chodzi o zabytki, w Zjednoczonym Królestwie nie brakuje.

Książę Karol sprawując swoje funkcje publiczne miał okazję wiele podróżować po kraju, odwiedzając stare miasta, zabytkowe fabryki i manufaktury. W drugiej połowie XX w. wiele z nich było w złej kondycji. Dopiero miał nadejść czas masowych rewitalizacji np. XIX-wiecznych obiektów przemysłowych, które dziś nierzadko stanowią centralny element strategii rozwojowych miast europejskich. Książę Walii należał do tych osób, które w latach 80-tych wiedziały, że takie procesy trzeba rozpocząć. Między innymi w tym celu powołał Prince's Foundation for Building Community

Wspieramy wiele procesów rewitalizacji. Często aby uratować zabytek, trzeba nadać mu nowe funkcje - najlepiej o mieszanym charakterze. Zawsze jednak staramy się, by była to funkcja podobna do historycznej. Nie chcemy jej zmieniać, ale znaleźć nową formułę dla jej kontynuacji. Przy każdym projekcie ważną rolę spełniają też jego uwarunkowania środowiskowe, ekonomiczne i społeczne. 

Prince's Foundation wskrzesza nie tylko poszczególne zabytki, ale i historyczną urbanistykę, czego przykładem jest budowane od nowa, ekologiczne miasto Sherford koło Plymouth w południowo-zachodniej Anglii.

Będzie to całkowicie nowa miejscowość dla 12 tysięcy ludzi. Gdy lokalne władze zasygnalizowały pilne zapotrzebowanie na nowe osiedla, miejscowi deweloperzy, w tradycyjny dla naszych czasów sposób, zaproponowali stworzenie rozległych przedmieść - „sypialni”. Przekonaliśmy jednak zarówno ich, jak i lokalną społeczność, że bardziej zrównoważonym pomysłem będzie stworzenie nowego, multifunkcyjnego miasta.

Miasto Sherford będzie połączone z centrum Plymouth komunikacją publiczną, a ulokowanie w nim wszystkich potrzebnych funkcji: mieszkaniowej, biurowej i handlowej, ograniczy konieczność codziennych podróży jego mieszkańców po aglomeracji. Głowna idea jest taka: niech wszystkie potrzebne usługi będą osiągalne w ciągu 5 minut drogi od ich domów. To ważne z punktu widzenia oszczędności pieniędzy, czasu i energii, jak i społecznej integracji oraz ochrony środowiska naturalnego.

Zupełnie jak w mieście średniowiecznym.

Czerpiemy inspirację z tradycyjnej europejskiej urbanistyki z rynkami i domkniętymi pierzejami ulicami, które tworzyły przyjaźniejsze środowisko dla człowieka niż przedmieścia wyrosłe w epoce modernistycznej. Pomimo dość zwartej tkanki miejskiej, udało nam się w Sherford zabezpieczyć ponad połowę inwestycyjnego terenu pod park, do którego wszyscy mieszkańcy będą mieli łatwy dostęp. Dołożyliśmy też starań, aby nowe miasto dobrze wtopiło się w historyczny krajobraz. W jego centrum znalazły się funkcje typowo miejskie i publiczne przestrzenie, na których mogą się spotkać mieszkańcy.

Wierzymy, że przedmieścia najlepiej jest budować właśnie w taki sposób. Idea osiedla blisko natury nie polega przecież na tym, aby w jednym miejscu były jednocześnie wieś i miasto. W Europie, w strefach podmiejskich mamy niestety najczęściej do czynienia i z najgorszymi cechami miasta i najgorszymi cechami odizolowanej wsi. Nie tędy droga, bo to nie jest satysfakcjonujące rozwiązanie dla ich mieszkańców.

W projektach Fundacji Księcia zwraca uwagę ich wielofunkcyjność. W Polsce deweloperzy raczej wciąż koncentrują się na rozbudowie monokulturowych 'business parków', 'handlowych miasteczek' i osiedli apartamentowców oddalonych od usług publicznych. Czy w Anglii wielofunkcyjność nowych dzielnic weszła już do mainstreamu?

Tak, bo to najrozsądniejsze rozwiązanie.

Jednak w londyńskim City wciąż ok. 90 proc. budynków zajmują biura. Architekci polskich 'business parków' uwielbiają powoływać się na ten przykład.

Historycznie City of London było dzielnicą, gdzie większość kupców mieszkała i jednocześnie pracowała. Dopiero po II wojnie światowej inwestorzy w tym rejonie położyli główny nacisk na wznoszenie biurowców. To, co możemy zaobserwować na obszarze City od kilku lat, to ponowny zwrot w kierunku funkcji mieszkaniowych i handlowych. 

Pamiętajmy jednak, że londyńskie City zajmuje powierzchnię tylko jednej mili kwadratowej i jest otoczone ze wszystkich stron przez 8-milionową metropolię. Jest też dzielnicą doskonale skomunikowaną z każdą inną częścią miasta.

Na pewno choćby z tego względu trudno je porównywać do polskich przykładów. A jak doszło do urbanistycznego zwrotu w kierunku wielofunkcyjnych dzielnic w Wielkiej Brytanii?

Promuje je dziś konsekwentnie brytyjski rząd, który wyznaczył pewne kierunki i optymalne rozwiązania. Oczywiście domy i biurowce w Zjednoczonym Królestwie buduje nie państwo, ale prywatni inwestorzy. Oni sami jednak szybko się zorientowali, że działanie według nowej filozofii zwyczajnie bardziej opłaca się im oraz ich klientom. 

Budowa nowych dzielnic czy rewitalizacja starych musi przebiegać według określonych reguł. Muszą mieć one dostęp to głównych ciągów transportowych aglomeracji. Do komunikacji wewnętrznej służą w nich przyjazne dla pieszych ulice przypominające korytarze, którymi mieszkańcy czy klienci sklepów po prostu chcą się poruszać. Ulice te muszą oczywiście do czegoś prowadzić, np. placu, skupiska sklepów czy instytucji publicznej. To nic nowego, tylko powrót do idei zwartego, europejskiego miasta.  

Interesującym projektem Fundacji Księcia Karola są też mieszkania socjalne, które wtopiono w historyczną dzielnicę prywatnych apartamentów. Elewacje nowych kamienic niczym nie różnią się od tych starych i z ulicy nie można ich rozpoznać. Inaczej niż w Polsce, gdzie socjalne bloki powstają zazwyczaj na tanich działkach, oddalonych od centrum. Czy wyznaczacie tym projektem nowy sposób na społeczną integrację?

Idealne wtopienie się inwestycji w otoczenie to jedna z zasad, którymi Fundacja Księcia kieruje się przy każdej inwestycji i tak uczyniliśmy też w tym przypadku. Również w Anglii wiele mieszkań socjalnych lokuje się w odosobnionych, wysokich blokach. Jest to złe rozwiązanie nie tylko dlatego, że między blokami często powstaje przestrzeń nieprzyjazna i z biegiem lat ulegająca degradacji. To przecież także dyskryminacja osób, które muszą do tych odizolowanych budynków się wprowadzić.

My jako Fundacja wcale nie twierdzimy, że właściciele mieszkań w eleganckiej kamienicy i wprowadzający się do klatki obok biedniejsi lokatorzy nagle staną się najlepszymi przyjaciółmi. Jedni i drudzy mają w tym momencie jednak równe szanse „przestrzenne”: tę samą bliskość do usług, miejsc pracy oraz poczucie bezpieczeństwa. Z czasem powstaną też między nimi jakieś relacje. Obserwowaliśmy już wcześniej podobne procesy, z których wynikało, że np. szanse na rynku pracy uboższych lokatorów, którzy zamieszkali w „lepszej” dzielnicy, po prostu wzrastały. A to jest przecież pozytywne dla całej społeczności.

Patrząc na niektóre inwestycje, w które zaangażowała się Fundacja Księcia Karola, może zadziwiać fakt, że często wraca się w nich do form historyzujących lub czegoś, co nazywamy w Polsce „retrowersją”. To prąd zdecydowanie odrzucany przez większość polskich architektów.

Takie budynki powstają dziś w Wielkiej Brytanii równolegle z inwestycjami w formie bardzo nowoczesnymi. To oczywiście budziło od dawna wielkie kontrowersje również na naszym podwórku. Wielu modernistycznych architektów upierało się, że w XX w. nie powinno być przyzwolenia na dalsze praktykowanie tradycyjnego budownictwa i historyzującego design'u. Jednak po stu latach trwania tej dyskusji również sam modernizm stał się stylem historycznym.

Myślę, że angielskie miasta weszły w fazę współistnienia stylów historyzujących i nowoczesnych. Te pierwsze oczywiście nie mogą służyć do oszukiwania historii. Czasem jednak są najlepszym rozwiązaniem dla uchronienia zabytkowego charakteru danej dzielnicy. Również w Londynie bywa więc, że odtwarza się historyczną zabudowę w miejscu bloków modernistycznych. 

Jeszcze zanim objął pan stanowisko dyrektora generalnego Fundacji Księcia, był pan znanym na świecie orędownikiem tradycyjnej urbanistyki.

Współcześni architekci nie są geniuszami, którzy mają prawo narzucać swoją świetlaną wizję kolejnym pokoleniom. Przez lata rozwój europejskiego miasta polegał na adaptacji i powielaniu najlepszych rozwiązań: domknięte pierzejami ulice czy budynki budowane w skali dostosowanej do człowieka. Nie kojarzę poza tym żadnego wybitnego architekta modernizmu, który zdecydował się mieszkać na osiedlu z wielkiej płyty wraz z robotnikami. W Anglii takie bloki są dziś rozbierane, bo źle służyły człowiekowi. Ich pojedyncze, ciekawsze egzemplarze zostawia się jednak jako historyczną pamiątkę. 

Proszę też zwrócić uwagę na taki fakt: patrząc przez okno hotelowe na kilkudziesięciopiętrowe bloki mieszkalne w Bombaju, Szanghaju czy Kuwejcie nie jesteśmy w stanie odgadnąć, czy w tej chwili znajdujemy się w kraju Buddy, Konfucjusza czy Beduinów. Choćby dlatego warto się zastanowić, czy ochrona własnego dziedzictwa kulturowego nie powinna być szerzej stosowana także na polu architektury i planowania przestrzennego.

*Hank Dittmarjest dyrektorem generalnym Fundacji Księcia Karola (Prince's Foundation for Building Community). Stoi też na czele powstałego z inicjatywy i pod patronatem Księcia Walii Międzynarodowego Zrzeszenia na Rzecz Tradycyjnego Budownictwa, Architektury i Urbanistyki (INTBAU). Pracuje również jako Senior Research Associate na Wydziale ds. Środowiska Uniwersytetu w Oxfordzie. 

Wcześniej Hank Dittmar był m.in. prezesem i CEO w Reconnecting America, organizacji nonprofit, która stara się połączyć amerykańskie miasta i regiony liniami kolei dużych prędkości. Bill Clinton powołał go do Komitetu Doradczego ds. Transportu i emisji gazów cieplarnianych przy Białym Domu oraz na stanowisko przewodniczącego grupy roboczej przy Radzie Prezydenta w sprawie zrównoważonego rozwoju. 

Dyrektor generalny Fundacji Księcia Karola gościł w Polsce na zaproszenie Fundacji Książąt Lubomirskich i był uczestnikiem objętej patronatem Prezydenta RP, ogólnopolskiej konferencji Szansa dla Zabytków 2013, współorganizowanej przez Fundację Książąt Lubomirskich, Biuro badań i dokumentacji zabytków EwidencjaZabytkow.pl oraz Mazowieckiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków.

    Więcej o:

Skomentuj:

Miasta przyszłości według Księcia Karola [WYWIAD]