Wojciech Wagner: "Polska przestrzeń znalazła się w kryzysie" [WYWIAD]
Po spektakularnym odejściu Grzegorza Piątka objął stołeczny Wydział Estetyki Przestrzeni Publicznej. I zaciskając zęby, wytrwał już półtora roku. Naczelnik Wojciech Wagner.
Co czujesz, idąc warszawską ulicą?
- Zdumiewa mnie to, że przez ostatnie 20 lat jako społeczeństwo po prostu zrezygnowaliśmy z pielęgnacji otoczenia, w którym wspólnie żyjemy! Nie jest to na pewno wzorzec skopiowany z Zachodu, gdzie bardzo mocno kontroluje się to, co dzieje się w przestrzeni publicznej.
Czy to nasza odwieczna skłonność do anarchii?
- Może rzeczywiście to kulturowa podatność na postawy aspołeczne. Nasze rozumienie wolności opiera się bowiem na przekonaniu, że własność prywatna jest najwyższym dobrem, a interes publiczny - frazesem bez przełożenia na rzeczywistość.
Co najbardziej Cię razi?
- Masowa i przypadkowa zabudowa polskich przedmieść, która dokonuje się na naszych oczach. Konsekwencje tej anarchii będziemy odczuwać przez pokolenia. Nie chodzi o to, by zabronić ludziom budowy domów, ale by ten proces prowadził do powstawania funkcjonalnych i zapewniających godne życie przestrzeni. W Europie problem ten uregulowano już dekady temu Ale nawet w tej przestrzeni, którą kontrolują władze publiczne, pozwoliliśmy niemal na wszystko. Dlaczego nasze miasta „ozdabiają” tysiące bud z dowolnym asortymentem, dostępnym 24 godziny na dobę? Czy rzeczywiście potrzeba kupna wódki o 2.00 w nocy uzasadnia oszpecanie przestrzeni publicznej?
Jak chciałbyś to zmienić?
- Podobnie, jak w każdej innej dziedzinie życia społecznego, prywatne korzyści powinny zostać zrównoważone interesem ogółu. Niech nie zmyli nas fakt, że ten indywidualny, partykularny interes wydaje się zazwyczaj silniejszy niż publiczny, rozkładający się na miliony osób. Gdy przemytnik uniknie zapłacenia 200 tys. złotych cła, dla każdego z polskich podatników oznacza to stratę w wysokości zaledwie 1 grosza, ale czy oznacza to, że interes tego pierwszego jest ważniejszy?
Jak w tym kontekście wygląda rola stołecznego Wydziału Estetyki, którym kierujesz?
- Jako drobna jednostka samorządu gminnego mamy skromny wpływ na prawo ogólnokrajowe, ale jestem przekonany, że warto inicjować dyskusję na temat kryzysu, w jakim znalazła się polska przestrzeń.
Studiowałeś urbanistykę i pracowałeś przy różnych projektach w Niemczech. Jak do przestrzeni publicznej podchodzi się w „kraju norm i zasad”?
- Dbałość o przestrzeń jest tam wpisana w kulturę - instynktownie nadaje się jej pewne standardy jakości, nawet jeśli nie zawsze jest odgórnie zaprojektowana. Najczęściej jednak zajmują się nią fachowcy, którzy mogą oprzeć się na skutecznych narzędziach organizacyjnych i prawnych. To, co u nas pozostaje teorią z wykładów na studiach, w Niemczech jest po prostu wdrażane przez odpowiednie urzędy.
Jak takie podejście przekłada się na otoczenie?
- W Niemczech funkcjonują wszystkie poziomy planowania - gminny, powiatowy, regionalny i ogólnopaństwowy. Nie ma tu miejsca na anarchię, chyba że dopuszcza się ją świadomie. Przykładem są alternatywne dzielnice niektórych metropolii - w kraju, gdzie wszystko jest uporządkowane, anarchia okazuje się potrzebna i ożywcza. W Weimarze - pięknym, odrestaurowanym mieście, pełnym kawiarni i parków - najpopularniejsze wśród studentek i studentów architektury są speluny, do których my balibyśmy się wejść!
Czy Niemcy nie popełnili jednak żadnych błędów?
- Niemiecki system zarządzania przestrzenią ma swoje wady. Bywa zbyt sztywny, ale dla fachowców pozostaje jedną z najważniejszych współcześnie i historycznie kultur planistycznych na świecie. Jednocześnie między Niemcami wschodnimi i zachodnimi widoczna jest ogromna różnica estetyczna. Część zachodnia doświadczyła błędów, które w zradykalizowanej formie powtarzamy właśnie w Polsce. Na fali boomu lat 60. i 70. ekstensywnie rozbudowano tam przedmieścia, co doprowadziło do połączenia się wsi w wielkie, podmiejskie konglomeraty. Wokół Frankfurtu czy Stuttgartu ciągną się one dziesiątkami kilometrów, zacierając tożsamość tych miejsc.
Przed jakimi błędami mogą nas jeszcze przestrzec?
- W wyniku doświadczeń wojennych Niemcy odrzucili ciągłość z architekturą historyczną i w wielu zniszczonych alianckimi bombami miastach króluje dziś bezpłciowa architektura z lat 50., 60. i 70. W RFN-owskim wydaniu hołdowała ona bardziej funkcjonalności niż estetyce i nie zestarzała się najlepiej. Co nie znaczy, że nie budowano wówczas rzeczy dobrych, jak np. mało znaną w Polsce, znakomitą kolekcję nowoczesnej architektury sakralnej Kolonii.
Co jeszcze Cię tam zdziwiło?
- W ramach modernizacji starej tkanki mieszkaniowej Niemcy masowo skuwali historyzujące elewacje XIX-wiecznych kamienic - szokuje to m.in. w zachodnim Berlinie. Ale już przy modernizacji Berlina Wschodniego, rozpoczętej w latach 90., uwzględniono wartość dawnej estetyki i znaczenie istniejących układów urbanistycznych. Trwający od 1990 r. program odnowy miast na terenie dawnego NRD stanowi chyba zresztą największy na świecie spójny projekt rewitalizacyjny.
Co łączy polską i niemiecką architekturę?
- Pół Polski zbudowane jest w dawnym pruskim czy niemieckim porządku prawnym, który jasno definiował linie, skalę, zasięg zabudowy i wykorzystane materiały. Sposób ukształtowania miast Pomorza czy Śląska do dziś może być dla nas wzorem klasycznych rozwiązań urbanistycznych....
Co ciekawe, nawet nasz obecny system planistyczny jest w dużym stopniu oparty na tym niemieckim. Cóż z tego, jeśli konkretne zapisy i orzecznictwo czynią go niespójnym i podważają jego zasadniczy sens. Na pozór wszystko jest w porządku, bo ustawa zakłada, że inwestycje należy przeprowadzać zgodnie z planami miejscowymi. System zaprzecza jednak sam sobie, dopuszczając budowlaną anarchię na terenach nieobjętych planem, czyli na 2/3 powierzchni kraju. Założenie, że samorządy w kilka lat uchwalą plany dla 300 tys. km kw. było fikcją, tym bardziej, że przeznaczenie całego kraju pod zabudowę jest pomysłem pod każdym względem katastrofalnym... Wbrew obowiązującym przesądom inwestorzy mają u nas największą swobodę w Europie, a kolejne zmiany w prawie budowlanym wciąż zawężają prerogatywy władz publicznych.
_____
Wojciech Wagner - absolwent Uniwersytetu Bauhausu w Weimarze, Uniwersytetu Łódzkiego i Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi. Zajmuje się praktycznymi, teoretycznymi i historycznymi aspektami urbanistyki. Autor projektów urbanistycznych, tekstów naukowych i dziennikarskich. Współautor książek „Silesia. Land of Dying Country Houses” (2009) i „Grenz- und Zufluchtskirchen Schlesiens” (2012). W ramach doktoratu na Politechnice Warszawskiej prowadzi badania nad problemem suburbanizacji w Polsce i Europie. Od 2013 r. naczelnik Wydziału Estetyki Przestrzeni Publicznej w Urzędzie m.st. Warszawy.
- Więcej o:
Cerowanie i zszywanie miasta. Łódź zmienia się na lepsze
Interesuje nas przestrzeń w kapciach, obok bloku
Miasto Dostępne [KONFERENCJA]
Polski pawilon na EXPO 2015. Jak prezentujemy się wśród innych państw? [ZDJĘCIA]
Najdroższe ulice handlowe na świecie. Warszawski Nowy Świat jest na 35 miejscu
W miejsowości Barczewko znajduje się pierwszy na świecie zbiornik na wodę pitną wydrukowany w technologii 3D
Anna Essler-Lango pokieruje trójmiejskim oddziałem APA Wojciechowski Architekci. Wspomoże ją Karol Wyrzykowski. Dołączą do zarządu pracowni
Architektura i zieleń to mariaż doskonały. Wywiad z Joanną Filipczak prezes Agencji Promocji Zieleni