Złota 44 niepewna
Mój budynek będzie jak orzeł - powiedział Daniel Libeskind. Na razie orzeł zamiast wzbijać się w górę grzęźnie na salach sądowych, jednak inwestor się nie poddaje i jest pewien swego. Dziś na budowie Złotej 44 pojawiły się pierwsze elementy żurawia.
Budowa Złotej 44 ciągnie się jak wenezuelski serial. Na przykładzie tej inwestycji widać jak na dłoni wszystko to, co jest nie tak z budowaniem czegokolwiek w Polsce. Z jednej strony każdy może wybudować, co mu podsunie wyobraźnia. Dowodem tego są obrzydliwe koszmarki powstające w przypadkowych miejscach wielu polskich miast - budowane z pogwałceniem szacunku dla otoczenia i dobrego smaku. Z drugiej strony każdy inwestor, nawet mający w planach rozsądną inwestycję, czeka miesiącami na wydanie jakiejkolwiek decyzji a każdy protest ma potencjalną szanse zablokowania budowy na lata. Do tego dochodzą absurdalne polskie przepisy dotyczące nasłonecznienia - reliktu PRL wywodzącego się wprost z obsesji ciemnego podwórka-studni.
Na przykładzie Złotej 44 można napisać książkę w dziedzinie stosowanego prawa budowlanego. Protesty sąsiadów planowanej inwestycji a także zupełnie przypadkowych osób i organizacji dotyczyły każdego z etapów uzyskiwania pozwolenia na budowę. Aktualnie zaskarżana jest decyzja o warunkach zabudowy będąca podstawą jeszcze nieprawomocnego pozwolenia na budowę. Zdaniem protestujących mieszkańców tzw. ''jamnika'' przy ul. Emilii Plater 47 została ona wydana z naruszeniem przepisów i z pogwałceniem ich praw do protestowania. Na przedwczorajszej rozprawie w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym przekonywali sędziów o konieczności uchylenia decyzji urzędu miasta, który ustalił warunki zabudowy pod inwestycję, oraz decyzji Samorządowego Kolegium Odwoławczego, które to postanowienie utrzymało w mocy. Argumentują oni, że budowa wieżowca zasłoni im światło i spowoduje spadek wartości ich mieszkań.
W prawie do protestowania nie ma niczego niewłaściwego - gwarantują go chociażby przepisy UE. Naganna jest opieszałość urzędów i sądów, oraz absurdalna długość samych postępowań. Inwestorzy zgłaszają wnioski do urzędów, które albo przypadkowo giną, po trzech miesiącach nagle okazują się niekompletne, a niektórzy urzędnicy wprost mówią, że nic im nie można im zrobić. Z drugiej strony często słychać narzekania na chaos planistyczny i paskudne budowle wyskakujące w losowych miejscach. Nasuwa się pytanie, czemu proces wydawania pozwoleń tyle trwa, skoro jedyne co tak naprawdę jest analizowane to dominująca wysokość w okolicy oraz normy nasłonecznienia?
Przedwczoraj obie strony stawiły się w sądzie myśląc, że usłyszą wyrok. Nic z tego. Inwestor jednakże w tym czasie nie zasypiał gruszek w popiele. Joanna Bizunowicz z Orco twierdzi, że inwestor wykupił wszystkie mieszkania, w których normy nasłonecznienia zostały przekroczone. Pomimo braku uprawomocnienia się pozwolenia na budowę trwają prace ?zabezpieczające" fundamenty okolicznych budynków m. in. umieszczono już głęboko część zbrojenia pod wieżowiec i umieszczano ścianki szczelinowe. Dziś na budowie Złotej 44 pojawiły się pierwsze elementy żurawia. Orzeł jeszcze wzleci.
Skomentuj:
Złota 44 niepewna