Stadion X-lecia: ostatnia rozgrywka
Wielkimi krokami zbliżają się ostatnie chwile tego słynnego obiektu, który został wybudowany na gruzach powojennej Warszawy w oszałamiającym po dziś dzień tempie 11 miesięcy.
Ta charakterystyczna budowla doczekała się już wielu nazw. Jarmark Europa, krater w centrum miasta lub po prostu stadion, bo przecież i tak większość osób doskonale wie, o który obiekt chodzi. Nie wszyscy jednak potrafiliby z równą łatwością skojarzyć co oznacza owo 'X-lecie' w nazwie największego warszawskiego stadionu. Rozwiązaniem zagadki jest historia słynnego dokumentu, który wyszedł spod ręki samego Stalina. Oficjalna nazwa obiektu brzmi bowiem 'Stadion Dziesięciolecia Manifestu Lipcowego'. Dokument ten szerzej znany jako Manifest PKWN ogłoszono co prawda w Chełmie 22 lipca 1944, ale zatwierdzony został przez generalissimusa dwa dni wcześniej w Moskwie.
To co dzieje się dzisiaj na koronie i w okolicach stadionu z pewnością robi wrażenie na odwiedzających. Setki budek handlarzy, fruwające dookoła plastikowe torby czy rośliny rozsadzające betonową skorupę budowli mogą powodować nieco traumatyczne przeżycia nieprzyzwyczajonych do stadionowego klimatu gości. Nie do końca o takiego rodzaju doznania chodziło jednak wybitym projektantom pod przewodnictwem profesora Jerzego Hryniewieckiego. Ten zasłużony dla polskiej architektury twórca, współautor m.in. 'Supersamu' w Warszawie oraz katowickiego 'Spodka', wspólnie z Zbigniewem Ihnatowiczem i Jerzym Sołtanem zwyciężyli w organizowanym w 1953 roku przez Stowarzyszenie Architektów Polskich konkursie na stadion standardu olimpijskiego w Warszawie. Jak na owe czasy projekt reprezentował światowy poziom, a jego pojemność obliczona na ponad 70 tysięcy gości, chociaż nieco mniejsza niż Stadionu Śląskiego w Chorzowie, mogła robić wrażenie.
Budowa rozpoczęta w sierpniu 1954 roku doznała znacznego przyspieszenia, kiedy okazało się, że stolica otrzymała prawa do organizacji w następnym roku Światowego Festiwalu Młodzieży i Studentów. Podmokłe tereny usytuowane w okolicy Wisły wzmocniono setkami tysięcy ton gruzu ze zniszczonej Warszawy. W ten sam sposób usypano wzniesienie, które stało się koroną stadionu. Polscy budowniczowie w obliczu nieubłaganie zbliżającego się dnia rozpoczęcia imprezy (i pewnie wyjątkowo dosadnych sugestii władzy) potrafili zmobilizować swoje siły do tego stopnia, że w rekordowym czasie 11 miesięcy doszło do uroczystego otwarcia obiektu. Wydarzenie to miało miejsce w 11 rocznicę Manifestu Lipcowego, a w towarzyszącym obchodom inauguracyjnym meczu piłkarskim drużyn Warszawy i Stalinogrodu (czyli Katowic) kolejny raz unosił się duch zmarłego 2 lata wcześniej przywódcy ZSRR. Stalinogród zwyciężył 2:1 z reprezentantami stolicy.
Przez kolejne lata Stadion Dziesięciolecia był ważnym ośrodkiem życia sportowego, a także kulturalnego kraju. Liczne imprezy, mecze reprezentacji jak i zawody lekkoatletyczne przeplatały się na murawie z istotnymi z punku widzenia socjalistycznej propagandy obchodami jak ogólnopolskie dożynki czy masówki. Do legendy przeszły już gazety palone na trybunach, w celu rozjaśnienia ciemności spowodowanej nie uwzględnieniem w projekcie oświetlenia płyty boiska. Natomiast podczas zawodów odbywających się 13 lipca 1963 roku światło samochodowych reflektorów umożliwiło rozegranie konkursu skoków o tyczce. Rozpędzony na podświetlonym rozbiegu Amerykanin John T. Pennel skoczył wówczas na wysokość 5.10 metra ustanawiając tym samym rekord świata.
Intensywnie eksploatowany obiekt nie miał niestety szczęścia doczekać się gruntownego remontu i z upływem lat zaczął poddawać się powolnemu procesowi niszczenia. Kiedy okazało się, że renowacja stadionu byłaby bardzo kosztowna, miasto postanowiło przenieść niewygodny obowiązek utrzymania budowli w prywatne ręce. W ten sposób narodził się 'Jarmark Europa' jedno z największych targowisk starego kontynentu, miejsce spotkań wschodu z zachodem, współczesna wersja wyspy piratów, ogromna wytwórnia płytowa i salon odzieżowo - spożywczy w jednym.
W pierwszych latach III RP w obrębie stadionu rodził się polski kapitalizm. Wielu handlarzy z rozrzewnieniem wspomina tamte czasy, kiedy to w koronie obiektu ludzie dochodzili do prawdziwych majątków. Dzisiaj poza nielicznymi wyjątkami, handel na stadionie to już raczej walka o przetrwanie, a do problemów ekonomicznych doszły jeszcze wywołujące kontrowersje w całej Polsce Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej EURO 2012.
Targowisko takiej wielkości i o tak wątpliwych walorach estetycznych w centrum europejskiej stolicy to nienajlepsza wizytówka kraju na świecie. Pierwszym pomysłem, związanym z przyznaniem Polsce organizacji mistrzostw było postawienie w miejscu Stadionu Dziesięciolecia obiektu, który miał się stać nowym Stadionem Narodowym. Wstępne wizualizacje takiego obiektu strona Polska przedstawiała komisji w czasie ubiegania się o EURO2012. Od tego czasu zmieniały się głównie ostateczne terminy wyprowadzki kupców z terenu targowiska, jednak nie zapadły żadne poważniejsze ustalenia dotyczące wyboru projektu ani tym bardziej firm odpowiedzialnych za realizację budowli.
Wreszcie klamka zapadła - minister sportu, Elżbieta Jakubiak ogłosiła, że nowy stadion powstanie na błoniach Stadionu X-lecia. Nowy obiekt ma pomieścić 55 tysięcy widzów (przypomnijmy, że zbudowany w latach 50-tych Stadion X-lecia miał 70 tysięcy miejsc) i kosztować 1 mld złotych. A co stanie się z bohaterem artykułu? W środku stadionu powstanie hala sportowa. Trybuny mają stać się terenami zielonymi służącym rekreacji mieszkańców stolicy.
Skomentuj:
Stadion X-lecia: ostatnia rozgrywka