Cedet. Architektura jak jazzowy jazgot. Modernizm w czasach socrealizmu
Zima 2018. Z fasady warszawskiego Centralnego Domu Towarowego znikają powoli ostatnie rusztowania. Dobiega końca długotrwała modernizacja budynku. Proces wzbudził wiele obaw i kontrowersji. Ale to nie pierwsze kontrowersje, które powstają wokół Cedetu.
Gdy w 1951 roku zdejmowano rusztowania ze świeżo ukończonego gmachu, jego architektura spotkała się z falą krytyki. W tamtej słabo oświetlonej, dźwigającej się z ruin Warszawie, nowo wybudowany Cedet był jak latarnia. Jak przybysz z innego świata. Mimo to (a może właśnie dlatego) został potępiony. To historia o tym, jak jeden z najnowocześniejszych budynków w kraju uznano za anachroniczny.
Rok 1948. Zostaje rozpisany konkurs architektoniczny na śródmiejski Powszechny Dom Towarowy. Ma to być największy taki gmach w Polsce. Najbardziej prestiżowy z sieci planowanych PDT-ów. Wyznaczona zostaje dla niego działka przy Al. Jerozolimskich. Ale to tylko jedna z dużych inwestycji warszawskich. W mieście trwa gorączka odbudowy. Przeprowadza się konkurs za konkursem. Dyskutuje się o rekonstrukcji Starego Miasta, Teatru Wielkiego, budowie MDM-u. Komisja Stowarzyszenia Architektów Polskich pośpiesznie ogłasza zwycięski projekt PDT-u. Swoją decyzję uzasadnia zwięźle: "ukształtowanie bryły świadome, wnosi wartości plastyczne, architektura bardzo dobra". Opiera się przy tym jedynie na rysunkach - przyjęty do realizacji projekt nie zostaje nawet przedstawiony w formie makiety.
Autorzy zwycięskiego projektu to Zdzisław Ihnatowicz i Jerzy Romański. Budynek, stworzony na ich deskach kreślarskich, jest na wskroś nowoczesny. Wyprzedza polską rzeczywistość. Szklana fasada, cofnięte przyziemie i poziome linie elewacji, zaginające się wokół zaokrąglonych narożników. Handlowy okręt płynący wśród wielkomiejskiego zgiełku.
Modernistyczna, inspirowana budynkami Le Corbusiera architektura dostaje zielone światło. Może nikt z oceniających nie zdążył się zastanowić nad jej wymową. Może nie musiał się zastanawiać, bo modernizm nie jest jeszcze oficjalnie na cenzurowanym. W każdym razie projekt ma szczęście. Rok później nie miałby już szans na realizację.
Rysunek projektowy opublikowany w 'Stolicy'
Rok 1949. Na budowie Cedetu trwają już prace, kiedy ogłoszona zostaje doktryna socrealizmu. W swym referacie prezydent Bolesław Bierut wyznacza kierunek rozwoju architektury. Ma ona kształcić, nieść przesłanie ideowe, a także nawiązywać do tradycyjnej architektury narodowej. Przeciwieństwem socrealizmu jest modernizm - architektura obca, pusta ideowo, skupiona na formie. Architektura zepsutego Zachodu. "Zwyrodnienie architektury kapitalistycznej ujawnia się (...) w zaniku cech narodowych, w jej kosmopolityzmie deprecjonującym sztukę". Formalizm i kosmopolityzm stają się najcięższymi oskarżeniami. Niebawem zarzuty te padną pod adresem Cedetu.
fot. Leonard Jabrzemski, Dobrosław Kobielski, dom. publ.
Rok 1950. Na łamach "Architektury" ukazuje się tekst redaktora naczelnego pisma, Jana Minorskiego. To pochwała architektury socrealizmu, która edukuje i jednoczy naród wokół wspólnych wartości. I atak na powojenne projekty, które socrealistyczne nie są. Wśród nich na budynek Ihnatowicza. "P.D.T. jest (.) wyrazicielem maszynistycznego potraktowania architektury, według kanonów corbusierowskich. Jest to architektura pozbawiona zdolności wychowawczej". Taka architektura "nie posiada żadnych danych na to, aby przemawiać w sposób uduchowiony do widza".
Minorskiemu wtóruje Stowarzyszenie Architektów Polskich: "P.D.T. (.) jest przykładem minionego sposobu kształtowania architektury".
Wyrok jest jednoznaczny - P.D.T. nie jest narodowy w formie. Pojawia się pomysł jego przeprojektowania, ale budynek znów o krok wyprzedza swoich przeciwników. Budowa idzie szybko, konstrukcja osiągnęła już swoją docelową wysokość. Prace są zbyt zaawansowane, żeby manipulować przy projekcie.
Minorski będzie tego żałował: "Gmach P.D.T. (.) nie został (...) w trakcie budowy przeprojektowany, mimo że dyskusja się rozpoczęła. Tworząc wymowę plastyczną dużego odcinka Alei Jerozolimskich pomiędzy Marszałkowską a Nowym Światem, stanowi bolesny zgrzyt."
fot. Roman Wionczek / East News
Rok 1951. Budynek zostaje ukończony i, już jako CDT, uroczyście otwarty 22 lipca. W sprawozdaniu z tego wydarzenia tygodnik "Stolica" donosi o asortymencie: winach i słodyczach, paltach i garniturach, meblach i fortepianach, o liczbie ekspedientek, o schodach ruchomych (drugich w Warszawie) i wystroju wnętrza. O architekturze - ani słowa. Tylko pod jednym ze zdjęć widnieje podpis: "W godzinach wieczornych bije łuną świateł". Tak, jak chciał Ihnatowicz.
Inaczej niż chciałby, będzie za to wyglądać ocena Cedetu na forum SARP. Na listopadowym posiedzeniu odbywa się koleżeńska ewaluacja projektu. Najpierw przemawia autor. Musi się bronić. Usprawiedliwia niedociągnięcia. Mówi o krótkich terminach, braku w Polsce doświadczeń w budowaniu tak dużych domów towarowych, trudnym kształcie działki, problemach ze schodami ruchomymi. Przyznaje, że nie jest zadowolony z biurowca, który umieścił za Cedetem (budynek zostanie zburzony w 2015). Potem głos zabierają koledzy-architekci. Wierzbicki: CDT "jest tu obcy (...) dlatego, że jego wyraz plastyczny nie odpowiada Warszawie".
Jaszuński: "W tym jazgocie jazzowym można było mniej umieścić bębnów i klaksonów. Nie ulega wątpliwości, że CDT to wyraźny kosmopolityzm i formalizm najczystszej wody".
We wnioskach z dyskusji można przeczytać: "Wszelkie próby (...), które by zmierzały obecnie do zmiany wyrazu architektonicznego CDT, dałyby w efekcie architekturę sztuczną i nieszczerą, budynek bowiem jest (...) pozycją niewątpliwie obcą dla dzisiejszych poglądów architektonicznych." A więc sąd nad Cedetem kończy się wyrokiem "winny". Ale karą jest tylko pouczenie. Cedet zachowa swoją modernistyczną formę.
fot. Tadeusz Rolke
Epilog. W 1956 roku następuje odejście od socrealizmu. Dwa lata później Ihnatowicz i Romański napiszą krótko, lecz znamiennie: "(...) projekt budynku był ostro krytykowany ze względu na swój 'kosmopolityczny' charakter. Wyznaczono również komisję, której zadaniem było zaproponować zmiany w wyrazie plastycznym budowli. Na szczęście, zdaniem autorów, realizacja była posunięta w takim stopniu, że wszelkie zmiany były nierealne i budynek, przynajmniej od zewnątrz, powstał w formie zamierzonej przez autorów." Na szczęście - architekci nie muszą już kryć zadowolenia. Polityka przegrała z architekturą.
fot. Edmund Kupiecki, dom. publ.
Ihnatowicz zaprojektuje jeszcze m.in. (w zespole z Jerzym Sołtanem, współpracownikiem Le Corbusiera) zespół Warszawianki i bar "Wenecja". CDT przeżyje socrealizm, przetrwa pożar, przejdzie rekonstrukcję. Dziś jego architektura odbija się echem w kształcie innych warszawskich budynków - w sylwetkach Domów Towarowych Centrum, zaokrąglonych narożnikach biurowców Nowy Świat 2.0 czy Polna Corner. I nikomu chyba nie przychodzi do głowy myśl, że projekt Ihnatowicza i Romańskiego jest w Warszawie obcy.
fot. Sławomir Kamiński
* Cytaty pochodzą z tygodnika "Stolica" (numery z lat 1948 i 1951) oraz miesięcznika "Architektura" (numery z lat 1950 i 1951).
Skomentuj:
Cedet. Architektura jak jazzowy jazgot. Modernizm w czasach socrealizmu