Architekci z pracowni Projekt Praga. Oni dają budynkom nowe życie
Marcin Garbacki i Karolina Tunajek tworzą pracownię architektoniczną PROJEKT PRAGA. Powoli stają się specjalistami od przestrzeni związanych ze sztuką, a także rewitalizacji budynków poprzemysłowych
Martyna Bednarska-Ćwiek/FUTU: Wygraliście konkurs na przebudowę pawilonu meblowego EMILIA na potrzeby tymczasowej siedziby MSN.
Jesteśmy w toku projektowania. Zaprosiliśmy do współpracy przy konkursie/przetargu studio So-il z Nowego Jorku i wygraliśmy. So-il ma większe doświadczenie niż my w projektowaniu przestrzeni dla sztuki, a jest to dziedzina, która nas szczególnie interesuje. Jesteśmy w fazie projektu koncepcyjnego. Staramy się dopasować budynek do nowej funkcji wystawienniczej, która jest o wiele bardziej skomplikowana niż jego poprzedni program pawilonu meblowego.
Jaki jest stan budynku dzisiaj?
Teraz Emilia jest najbliżej stanu pierwotnego, czyli tego jak wyglądała zaraz po wybudowaniu, na początku lat 70. Budynek został odczyszczony na pierwszą wystawę „Warszawa w Budowie” z naleciałości zgromadzonych przez lata użytkowania. Zniknęły ścianki, wtórne podłogi, wertikale i wiele innych obcych elementów, które wypaczały czytelność pierwotnego założenia przestrzennego. Idea budynku polegała na przykryciu betonowym trapezowym dachem lekkiej szklanej bryły, zorganizowanej na otwartym planie, z wyjątkową przestrzenią wielokondygnacyjnego atrium w środku. Główna konstrukcja to cztery betonowe ramy o dużym rozstawie słupów, pozwalające na swobodną aranżację wnętrza. Głównym zadaniem projektowym jest dopasowanie tego budynku do złożonego programu Muzeum i funkcji ekspozycji sztuki współczesnej. Jego mankamentem jest mała wysokość kondygnacji i kompletny brak ścian mogących służyć do ekspozycji sztuki. Dlatego obudowaliśmy wewnętrzne atrium, aby z jednej strony zyskać ściany ekspozycyjne, a z drugiej wzmocnić wertykalny charakter atrium i zrobić z niego przestrzenną niespodziankę w środku otwartych planów i horyzontalnych przestrzeni pawilonu.
Jak to jest projektować coś tylko na parę lat?
To nie ułatwia życia, chociaż równocześnie daje swobodę. Ta sytuacja jest najtrudniejsza dla Muzeum - które cały czas ma w swoją działalność wpisaną pewną tymczasowość. A tymczasowość w naszych realiach może się straszliwie przedłużyć. Zaraz po rozstrzygnięciu konkursu budynek został wpisany do ewidencji zabytków, to bardzo komplikuje prace projektowe. Spółka Emilia została sprzedana, a nowy właściciel zapowiedział, że docelowo chce budynek zburzyć. Następnie z błahego powodu wypowiedział umowę najmu. Nawet jeśli tę sytuację uda się opanować, to atmosfera dla rozwoju Muzeum jest bardzo niekorzystna. To niezrozumiałe, że w stolicy tak dużego kraju tworzenie Muzeum Sztuki Współczesnej napotyka tyle przeszkód.
Pawilon już zaczyna funkcjonować.
Wystawa "Warszawa w budowie" otworzyła się już w EMILII - aranżację przestrzeni zrobiło WWAA. Ich interwencje umożliwiają nam dotarcie do tego, jak pierwotnie funkcjonował i wyglądał. Dzięki temu, że budynek stoi i mamy do niego dostęp na etapie projektowania, możemy też sprawdzać na żywo różne rozwiązania przestrzenne i materiałowe.
Jak pracuje się pod presją - wiadomo, że przebudowa Emilii będzie szeroko komentowana.
Część społeczeństwa zapytana o Emilię odpowie, że budynek należy zburzyć, bo jest stary i brzydki, a Muzeum sztuki niepotrzebne. Projektując, koncentrujemy się raczej na tym, jak zrobić to najlepiej i dostosować przestrzeń dla przyszłych użytkowników.
Pracowaliście już wcześniej z Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie.
W zeszłym roku aranżowaliśmy hol wejściowy. Projekt polegał na uporządkowaniu trzech funkcji - recepcji, kawiarni i księgarni, które były wcześniej dość chaotycznie rozrzucone. Teraz już od drzwi widać, że się wchodzi do muzeum, wcześniej przy samym wejściu była kawiarnia. Potem jest przestrzeń holu, księgarnia usytuowana wokół głównego słupa konstrukcyjnego i ukryta z tyłu kawiarnia. Projekt jest już zrealizowany i na pewno poprawił funkcjonowanie tej małej przestrzeni.
Ile projektów robicie naraz?
Obecnie sześć.
Tylko we dwoje?
Na szczęście nie, ale pracujemy w niewielkim zespole. Jego skład dopasowujemy do ilości projektów. W większości wypadków koordynacja i organizacja zajmuje najwięcej czasu, a projektowanie jest tylko przyjemnym dodatkiem. Staramy się pilnować, żeby tego „dodatku” nie zgubić, bo w zasadzie istnieje niebezpieczeństwo, że się zrobi projekt bez projektowania...
Jak się pracuje w Kominie?
Komin to wyjątkowa przestrzeń co-workingowa, którą stworzyliśmy i dzielimy ze studiem WWAA i Super Super, a także hala, gdzie odbywają się wystawy, imprezy. Nie ma sztywnych podziałów, pracujemy w jednej otwartej przestrzeni. Zdarzają się zabawne sytuacje, kiedy startujemy do tego samego konkursu, a musimy korzystać z jednej drukarki...
Co to za makieta?
To pracownia Pawła Althamera. Projektujemy ją wspólnie z mieszkającym w Bazylei architektem - Piotrem Brzozą. Zaprosił nas do współpracy w procesie projektowym i organizacyjnym. Do istniejącej hali zakładu produkcyjnego ojca Pawła dobudowane będą nowe części - pracownia oraz magazyn. Dostała nam się też wyjątkowa część projektu - przyczepiona do elewacji kapsuła, roboczo nazwana ziemniakiem lub kryształem. Budynek, nawiązując do magazynów i zakładów projektowych w okolicy, utrzymany jest pragmatycznej i surowej konwencji, a kapsuła jest wewnątrz miękka, przyjazna i cicha. Z zewnątrz będzie złota. Założeniem projektowym jest zachowanie funkcji pracowni. Nie będzie tu mieszkania, na podłodze beton, za to jedną ścianę zrobimy z mlecznego poliwęglanu, który da niezwykłe światło w środku. Budowa zakończy się w przyszłym roku. To nasza pierwsza kooperacja z innym architektem. Podoba nam się ta współpraca, Piotr pracuje w Szwajcarii, ma inne podejście projektowe i organizacyjne - dobrze to podglądać.
Jak się w ogóle projektuje taki kształt architektoniczny, jaki ma kapsuła?
Piotr jako generalny projektant i Paweł jako użytkownik dali nam pełną dowolność. Zarys zewnętrznej formy powstał na makiecie. Wycięliśmy całą masę brył, aby znaleźć tę, która nam wreszcie pasowała. Wnętrze natomiast odpowiada na potrzeby funkcjonalne, skompresowane do minimalnej powierzchni. Ostatnio ustaliliśmy, że zbudujemy model 1:1 w hali obok naszego studia, aby Paweł mógł doświadczyć tej przestrzeni, zanim ją zbudujemy.
Zmieści się w środku wyprostowany człowiek?
Tak, projektujemy przestrzeń, w której można się położyć, usiąść, wyprostować, ale otwór, przez który się wchodzi, jest bardzo ciasny. To ma być wyobcowane miejsce, gdzie można się skoncentrować lub odpocząć.
Będzie ciemno.
Jedną ściankę wyjmiemy - tę z widokiem na niebo. Pozostała część budynku ma okna na kontekst - drzewo, albo na wewnętrzny dziedziniec, a kapsuła ma być abstrakcyjna. Ma tłumić dźwięk, być miękka i przyjazna. Taka złota narośl na bardzo minimalistycznym budynku z surowej cegły, ze stalową konstrukcją wewnątrz. Bardzo oszczędna forma sprawia, że budynek pozornie niczym nie różni się od hali obok.
Galeria Leto i Piktogram to był wasz pierwszy wspólny projekt w samodzielnej działalności.
Wcześniej wygraliśmy konkurs na zadaszenie dziedzińca w muzeum w Bielsku-Białej. Teraz ten projekt się realizuje - przebiega w swoim wolnym tempie zamówień publicznych. Sukces projektu przestrzeni Piktogramu i Leto w Soho Factory w dużej mierze polega na tym, że dużo rozmawialiśmy na temat meritum z prowadzącymi te miejsca, oni zaś mieli dosyć zdecydowane wymagania. Ta przestrzeń powstawała w szalonych warunkach, bo budowa zaczęła się, kiedy my właśnie zaczęliśmy się tym zajmować. A do tego musieliśmy wziąć pod uwagę dość wyjątkowy program - w jednym budynku funkcjonują dwie osobne galerie.
Stajecie się specjalistami od muzeów.
Trochę tak się dzieje. A także od rewitalizacji i przebudowy budynków istniejących, często poprzemysłowych ale zwykle związanych ze sztuką. Zaczęło się od galerii, Piktogram i Leto, zrobiliśmy też pawilon wystawowy we Wrocławiu na Europejski Kongres Kultury. Do współpracy przy rewitalizacji Soho na Mińskiej zaprosił nas Rafał Bauer, który znał naszą pracę związaną z propozycjami loftów w Polskich Zakładach Optycznych. Poza różnymi drobnymi interwencjami, które miały na celu zagospodarowanie strefy zielonej i wydobycie kilku ciekawych budynków, szybko pojawił się duży temat Leto i Piktogram, kompletna przebudowa do konkretnej funkcji. Ta realizacja sprowokowała kolejne projekty.
Zaprojektowaliście mnóstwo obiektów w Soho.
Całą przestrzeń zieloną we współpracy z Zielonym Studiem, kilka budynków poprzemysłowych, a obecnie restaurację dla Mateusza Gesslera, gdzie robimy w ultraekspresowym tempie aranżację wnętrz. Większość projektów na Mińskiej powstaje bardzo szybko i z niedużym budżetem, co jest dla nas bardzo dobrym ćwiczeniem. Byliśmy na początku drogi, a nasze projekty przechodziły natychmiast do realizacji. To jest dla architekta bezcenne. Standard jest taki, że pracuje się miesiącami nad czymś, co nie zawsze doczeka się realizacji.
Barka nad Wisłą to też wasza sprawka?
To był jeden z najfajniejszych tegorocznych projektów. Naszym zadaniem było wykorzystanie platformy, zorganizowanie baru i przestrzeni do tańca, ale przede wszystkim chodziło o to, żeby na ciemnym nadwiślańskim nabrzeżu zaistniał jasny, świecący punkt. Chyba się udało. Z barki jest piękny widok na mosty, Pragę, Stadion. Bulwary mają swój spadzisty brzeg, tworzy się rodzaj amfiteatru, z którego widownia obserwuje rozświetloną barkę wypełnioną ludźmi i muzyką. Kiedyś zbudowaliśmy już we Wrocławiu pawilon z pudełek plastikowych, który był jednocześnie lampionem. Jeśli więc da się zrobić z budynku lampion - robimy to.
- Więcej o:
Komin 73. Twórcza przestrzeń na warszawskiej Pradze
Chapel House w Belgii. Drugie życie świętych murów
Marcin Mostafa z WWAA został prezesem warszawskiego SARP
Osiedle Rebel One w Warszawie
Marcin Gierbienis: W architekturze liczą się prostota i czytelność przekazu [WYWIAD]
Czasem warto przepuścić „obiekt” przez własną wrażliwość. Wywiad z Bartkiem Barczykiem - fotografem architektury
Tomasz Konior: Ewolucja to sprawdzony sposób na miasto [WYWIAD]
Stradom House Autograph Collection by Marriott - łącznik między przeszłością a teraźniejszością. Wywiad z Izabelą Lis-Ozimek