Wolf Bracka: nowy dom towarowy wzbudza kontrowersje
Architekci i urbaniści są zgodni: obok domu towarowego przy Brackiej nie da się przejść obojętnie. Jednych ten budynek zachwyci, w innych wzbudzi zgrozę.
Inwestorem jest spółka Wolf Immobilien Polen należąca do rodziny Likusów, krakowskich milionerów inwestujących m.in. w nieruchomości i luksusowe marki. W Warszawie zbudowali już m.in. kameralny biurowiec Wolf Nullo nieopodal Sejmu i duży budynek biurowy przy Marszałkowskiej, ekskluzywny sklep i restaurację w odrestaurowanej secesyjnej łaźni na tyłach kamienicy przy Krakowskim Przedmieściu. Przejęli także budynek dawnego Prudentialu, który chcą przerobić na hotel z częścią biurową i apartamentową. Likusowie lubią robić interesy w ciszy. Nadzwyczaj niechętnie kontaktują się z dziennikarzami. Odmówili rozmowy o budynku przy Brackiej, nie wyrazili zgody na zrobienie zdjęć w jego wnętrzu, a architektom z pracowni Kuryłowicz & Associates zabronili udzielać jakichkolwiek informacji o tym gmachu.
W odróżnieniu od Zahy Hadid, która twierdzi, że otoczenie jej budynków nie ma dla niej znaczenia, Stefan Kuryłowicz bardzo drobiazgowo analizował kontekst, w jakim miał powstać dom towarowy przy Brackiej. Gmach nawiązuje do najciekawszego budynku w okolicy - położonego po drugiej stronie Alej Jerozolimskich domu towarowego Smyk, czyli dawnego CDT. Można powiedzieć, że to jego mroczne alter ego - na jego przeszklenia i jasne okładziny odpowiada brakiem szyb i czarnym kamieniem. Ale oba domy mają zaokrąglone narożniki, podobną wysokość i funkcję. To nie jest przypadek.
Z pełną świadomością projektant zdecydował się postawić gmach dla braci Likusów w poprzek osi widokowej ulicy Brackiej, najstarszej w tym rejonie, o rodowodzie wywodzącym się ze średniowiecza. Wyszedł z założenia, że Bracka umarła już w latach 70., kiedy zmieniono jej przebieg na odcinku wzdłuż budynku Banku Gospodarstwa Krajowego i zlikwidowano przejście dla pieszych przez Aleje Jerozolimskie. Nie wierzył w możliwość wskrzeszenia ciągłości tej ulicy, nie chciał oglądać się w przeszłość. Bracką przeciął w najbardziej brutalny sposób, jaki to było możliwe, nie idąc na żaden kompromis. Może w ten sposób chciał przewrotnie zwrócić na tę ulicę uwagę?
Na żadne ustępstwa projektant i inwestor nie chcieli też pójść w sprawie usytuowania budynku wobec sąsiedniego bloku przy ul. Brackiej 11/13. Przepisy budowlane wymagały, żeby był odsunięty o 20 metrów. To zwęziłoby gmach o jedną trzecią i praktycznie uniemożliwiło zaprojektowanie funkcjonalnego obiektu. Dlatego inwestor przez prawie pięć lat walczył w sądach administracyjnych (dwukrotnie dochodząc do szczebla Naczelnego Sądu Administracyjnego) o to, by ściana domu towarowego mogła stanąć zaledwie 12,5 metra od okien bloku. Wygrał.
Na osłodę być może ogromną czarną ścianę długą na prawie 80 i wysoką na prawie 30 metrów w przyszłości oprószy zieleń bluszczu - pod chodnikiem przy samym budynku zrobiono korytka na ziemię dla pnących roślin.
źródło: Gazeta Stołeczna
Skomentuj:
Wolf Bracka: nowy dom towarowy wzbudza kontrowersje