Najbrzydszy i najbardziej tajemniczy dom w Polsce
W ostatnich dniach dziwny i zagadkowy obiekt rozpalił całą Polskę. Było o nim głośno w TVN-owskim "Szkle kontaktowym", potem przetoczył się przez setki portali internetowych. Wszyscy zgodnie pytali - czy TO istnieje naprawdę? Czym jest TA odstraszająca narośl na bloku? Poniżej prezentujemy wstrząsające wyniki śledztwa przeprowadzonego przez BRYŁĘ.
Wszystko zaczęło się od niedzielnego programu "Szkło kontaktowe" (wydanie z 7 listopada), gdzie w bloku tematycznym "Wszystko Źle" zaprezentowano TEN tajemniczy obiekt. Prowadzący w stroju Lorda Vadera z emfazą w głosie wygłosił te słowa: "Istne szaleństwo na polskiej ziemi, z odległej galaktyki przybył taki oto obiekt! To jest nieprawdopodobne!". Istotnie zdjęcia, które pokazano, wydawały się w pierwszej chwili fotomontażem.
Na zwykłym bloku z wielkiej płyty przysiadło bowiem COŚ. To coś było skrzyżowaniem willi a la Beverly Hills z pojazdami gwiezdnej eskadry. Przypomina również betonowe bunkry albo obserwatorium astronomiczne. Ale to COŚ jest czym więcej, specjaliści z którymi rozmawiała BRYŁA zwracają uwagę, że dziwny obiekt jest przykładem campu w architekturze, kierunku powstałego w latach 60., którego naczelną zasadą była kiczowata stylizacja, często wzorowana na ikonach popkultury. A więc tajemniczy obiekt nieprzypadkowo nawiązuje do Gwiezdnych Wojen - to z pewnością celowa i oryginalna stylizacja!
Dzień później na punkcie enigmatycznej budowli oszalał Internet. Zaczęło się niewinnie od Demotywatorów - podpis pod zdjęciem dziwnego domu głosił: "TAK, to stoi w Polsce". Jednak internauci nie chcieli w to uwierzyć. Jednak wówczas na forum pojawiły się pierwsze tropy! Okazało się, że obiekt faktycznie stoi, a dokładnie w Jastrzębiu Zdroju, przemysłowym mieście w południowej części województwa śląskiego.
dom od Hitchcocka?
BRYŁA drążyła dalej, zdjęcia wysłaliśmy do najważniejszych ośrodków historii sztuki w kraju. Aż kilku krytyków architektury zwrócił nam uwagę, że biały dom z łamanym dachem, powyginanym oknami przypomina senne wizje, dekoracje z ekspresjonistycznych horrorów z lat 20. Kilku specjalistów dodało nawet, że kojarzy się z domem z "Psychozy" Alfreda Hitchcocka, który miał identyczny dach i układ okien. Przypomnijmy, upiorne domostwo z filmu z 1960 roku stało na szczycie wzgórza górując nad motelem The Bates, w którym dojdzie do krwawego morderstwa pod prysznicem. Podobno filmowy dom wykreowali scenografowie wzorując się na słynnym obrazie Edward Hoppera "House by the Railroad' z 1925 roku. Mieliśmy już więc realny trop - obiekt stał w Jastrzębiu Zdroju, a jego właściciel bądź architekt mieli zamiłowanie do makabry, zbrodni i horrorów oraz dużą wiedzę w zakresie historii sztuki XX wieku.
Redakcja spędziła kilka dni na penetracji archiwów. Szukaliśmy czegoś dziwnego w samym mieście, ale i ono okazało się jednym wielkim fenomenem. Otóż przez prawie 100 lat było uznanym uzdrowiskiem słynącym z leczniczych wód solankowych, ich źródła odkryto w 1859 roku. Przez kolejne dekady wśród malowniczych pagórków wyrosły eleganckie domy zdrojowe, w których leczyli się mieszkańcy całego Górnego Śląska, a nawet przyjezdni z Czech. Szczyt rozwoju uzdrowiska przypadł na lata międzywojenne. Jednak po II wojnie światowej Jastrzębie przeobraziło się zupełnie - odkryto bowiem złoża węgla kamiennego. W latach 60. i 70.ludność miasta z 12 tysięcy skoczyła do prawie 100 tys., powstało 5 kopalń, a Jastrzębie zyskało prawa miejskie. I tak uzdrowisko przemieniło się w gigantyczne blokowisko i sypialnię dla górników. Do dziś nie ma tam centrum. Nic więc dziwnego, że w tak przedziwnym mieście musiało się w końcu zdarzyć coś dziwnego, co zwróci nań oczy całej Polski.
detektyw architekt
W końcu BRYŁA dotarła do pewnego faktu. W Jastrzębiu znaną postacią jest Jerzy Godlewski, z wykształcenia budowlaniec, od lat pracuje jako prywatny detektyw w Hamburgu, gdzie zmaga się ze sprawami mordów, gwałtów i grabieży. Z Jastrzębia wyemigrował w 1986 roku, ale stale wraca do miasta. Wszystkie elementy układanki zdawały się pasować - człowiek, który miał architektoniczne przygotowanie zarazem smykałkę do horrorów i zbrodni. Mógł znać "Psychozę" oraz liznąć podstawy campu w zachodniej Europie.
Wizja lokalna potwierdziła nasze przypuszczenia. Wjeżdżając do Jastrzębia od strony szosy łączącej Katowice z Wisłą już z daleka zauważyliśmy biały obiekt, który przysiadł na bloku. Na miejscu okazało się, że najbardziej zagadkowy dom w Polsce to po prostu penthouse bloku przy ul. Północnej.
Sam blok wydawał się równie niezwykły - nie tylko, że to rzadki w naszym klimacie galeriowiec, ale że na pierwszym piętrze ma uliczkę handlową, która jest całkowicie wymarła. Napotkana młoda dziewczyna mówi, że blok jest znany w mieście, bo nic w nim nie jest typowe. - Boję się stawać windą na pierwszym piętrze, które jest zupełnie puste. Podobno ten pan, co buduje od lat willę na dachu jest też właścicielem lokali handlowych - mówi dziewczyna.
Starsza pani z pieskiem opowiedziała nam, że budowa dziwnej willi trwa od wielu lat, chyba od samego początku bloku. - Ale od kilku lat nic się nie dzieje. Słyszałam, że właściciel nie dostał pozwolenia na budowę lądowiska dla helikoptera i dlatego przerwał budowę - opowiada właściciela terierka. W słowo wszedł jej sąsiad, pan Marek. - Co pani wygaduje za głupoty. Jak ja ciągle słyszę jak tam coś wiercą, a robotników widać nawet z ulicy. Tam stale coś robią, ale to taki gigant, że chyba jeszcze z 10 lat będą to wykańczać - podsumował pan Marek.
przeklęty blok
BRYŁA zapuściła dalej wici. Zbadaliśmy historię samego bloku. W latach 80. w Jastrzębiu Zdroju właśnie przy ulicy Północnej miała powstać fabryka włókiennicza. Zbudowano jednak tylko fundamenty i jako to w PRL-u, inwestycję odłożono na lepsze czasy. Niedokończona budowa straszyła aż do początku lat 90., kiedy teren zakupiła spółdzielnia mieszkaniowa. Na solidnych fundamentach fabryki postanowiła wznieść wieżowiec mieszkalny. Jego koncepcję opracował katowicki Miastoprojekt, budynek miał mieć 10 pięter. Budowa ruszyła i znów nastąpił pech, prace zatrzymano na piątym piętrze, bo zabrakło środków na kontynuację.
W połowie lat 90. blokiem zainteresował się Godlewski, który do Polski stale wracał ze względu na rodziców mieszkających w Jastrzębiu. Szukał dla siebie jakiegoś kąta, by odwiedzając rodzinę nie siedział jej na głowie. Najpierw kupił mieszkanie w feralnym bloku. Wówczas odkrył, że jego konstrukcja może jeszcze unieść co najmniej kilka dodatkowych pięter. A właśnie penthouse był marzeniem Pana Jerzego. Zanim bowiem został detektywem pracował w biurze architektonicznym w Szwajcarii, które specjalizowało się w budowie domów na dachach budynków. A jastrzębski blok oferował dach nie byle jaki, bo to gigantyczny prostokąt 70 na 20 metrów zawieszony 6 kondygnacji nad ziemią.
marzenie Pana Jerzego
Od kilkunastu lat pan Jerzy realizuje więc swoje marzenie. Stawia z betonu, stali i szkła penthouse na dachu bloku. Sam jest projektantem i kierownikiem budowy. Niestety zapomniał o przekleństwie ciążącym na tym miejscu, żadnej budowy nie udaje się tu doprowadzić do końca. Nic więc dziwnego, że po kilkunastu latach pan Jerzy wciąż nie mieszka w penthousie.
BRYLE udało się jednak wybadać, co kryje wciąż budowany obiekt. Wypytywani przez nas mieszkańcy wyliczają: jest tam basen w betonowej niecce ogrzewany przez słońce (na potwierdzenie tych słów mamy zdjęcie mężczyzny w slipach chodzącego po dachu, pewnie szukającego się do skoku do wody); w apartamencie powstaje akwarium na 50 tys. litrów wody, którego szklana podłoga będzie zarazem sufitem jednego z pokoi (sąsiedzi z górnych pięter pamiętają nawet powódź, bo szklane akwarium okazało się nieszczelne); ma też być tam wielki ogród, bo pan Jerzy słynie z zamiłowania do wszelakich roślin (młoda dziewczyna pokazuje, że za okrągłym oknem widać nawet iglaki i drzewka).
Zresztą oddajmy głos samemu twórcy najdziwniejszego domu w Polsce (niestety nie zastaliśmy go, cytujemy jego wypowiedź z artykułu sprzed trzech lat z www.budujemydom.pl): - Sądzę, że marzenie o budowie domu tkwi w duszy niemal każdego człowieka. Niemal wszyscy młodzi ludzie, z którymi rozmawiam mają takie plany. Życie, praca zawodowa, a wreszcie możliwości finansowe weryfikują później te zamierzenia, ale fakt pozostaje faktem. W młodości nie byłem pod tym względem wcale oryginalny. Także chciałem postawić piękny dom i dopiero praca na Zachodzie sprawiła, że nieco zmieniłem plany.
Po powrocie do Polski wydawało mi się, że wybudowanie kolejnego "klocka" będzie przeraźliwie nudne i nie zaspokoi moich ambicji twórczych. Stwierdziłem więc, że podejdę do problemu zupełnie inaczej i stworzę projekt futurystyczny o niezwykłej konstrukcji oraz kształtach. Od początku było dla mnie jasne, że dużą rolę w mojej wizji odegrają duże przeszklone powierzchnie. Jestem bowiem miłośnikiem roślinności. Wnętrza, w których mieszkam są umeblowane krzewami, drzewkami, kwiatami Oczywiście są też jakieś niezbędne dodatki takie, jak chociażby fotele, kanapy, stół, ale ale nie są one najważniejsze. Otaczam się roślinnością i zwierzętami.
Jak więc teraz patrzeć na ten dom, bo choć brzydki i kuriozalny jest przecież marzeniem konkretnego człowieka, człowieka z pasją, którego hobby jest właśnie tworzenie i dodawanie elementów do tej przedziwnej budowli. Jako portal stojący na straży dobrej architektury powinniśmy ganić tego typu obiekty, będące konglomeratem wszystkiego bez ładu i składu. Ale z drugiej strony świat byłby nudny bez takich ludzi jak Pan Jerzy. Życzymy temu niestrudzonemu samozwańczemu architektowi, aby przełamał klątwę ciążącą nad tym blokiem i ukończył swoje opus magnum.
Skomentuj:
Najbrzydszy i najbardziej tajemniczy dom w Polsce