Makabryła: Pseudohistoryzm w Sopocie
Kameralny nadmorski kurort od kilku lat zmienia swój charakter. Dziś nad plażą dominuje już nie tylko Grand Hotel, ale nowe komercyjne obiekty, których architektura to pastisz stylów historycznych. Centrum Sopotu traci bezpowrotnie swoją atmosferę, znikają cenne modernistyczne obiekty, w zamian wyrastają pseudopałace.
Oczom spacerujących dziś po sopockim molo ukazuje się zupełnie inny obraz nabrzeża niż jeszcze kilka lat temu. Oto widzą dziesiątki daszków wieżyczek nowych zabudowań, które wyrosły w przeciągu ostatnich lat. Całość sprawia wrażenie inwestycji niczym z arabskich kurortów, gdzie buduje się kompleksy w pseudohistorycznych stylach. Tak też dzieje się w Sopocie.
Największym przedsięwzięciem jest tak zwane Centrum Haffnera ukończone w zeszłym roku. W jego skład wchodzą Dom Zdrojowy, hotel Sheraton, centrum handlowo-usługowe z Multikinem, budynek mieszkalny oraz obiekt biurowo-parkingowy. Razem zajmują niebagatelną powierzchnię 51 tys. metrów kw. Inwestycja była niecodziennym wciąż jak na polskie warunki partnerstwem publiczno-prywatnym zawiązanym przez miasto, bank PKO BP i dewelopera NDI.
Niestety olbrzymia skala przedsięwzięcia jak i rozwiązania architektoniczne budzę masę zastrzeżeń. Przede wszystkim wielkość budynków przeobraża kameralny Sopot w nastawiony na masowego turystę kombinaty rekreacyjny. Budynki Centrum Haffnera stanęły między Grand Hotelem, a ulicą Bohaterów Monte Cassino, czyli słynnym sopockim deptakiem - Monciakiem. Przeobrażają więc całkowicie centralną część miasta.
eklektyzm XXI wieku
Główni projektanci Centrum Haffnera z pracowni MAZ postawili na nawiązanie do obiektów z początku XX wieku, kiedy dominował eklektyzm. Budynki unifikuje biel elewacji, czerwone spadziste dachy z dachówki oraz mnóstwo wieżyczek. Jednak drażnią detale w postaci nieszczerych kolumienek, dodanych wtórnie zdobień.
Najbardziej bombastyczny jest Dom Zdrojowy, który stanął w miejscu historycznie pierwszego Domu Kuracyjnego z 1824 roku, kiedy Sopot stawał się dopiero kurortem. Dawny obiekt zastępowały coraz większe i okazalsze Domy Zdrojowe - tak było w 1881 roku, później w 1910. Ten ostatni spłonął w 1945 roku na skutek działań Armii Czerwonej, ostała się częściowo Rotunda. W nowym XXI-wiecznym Dom Zdrojowym zrekonstruowano Rotundę, która oryginalne ma tylko dwie ściany. Cała pozostała część budynku to interpretacja tego, co było. Choć architekci dodali od siebie całą masę niepotrzebnych dekoracji.
Kolejne budynki to próba pogodzenia dążenia do nowoczesności, objawiającej się banalnym zastosowaniem dużej ilości szkła i elementów ze stali, z tradycyjnym daszkami, wieżyczkami, wykuszami i kolumnami. Taki miszmasz stylowy przypomina postmodernistyczne wykwity, które powstawały we wczesnych latach 90. w całej Polsce.
Co gorsza historyzacja dopadła także istniejące obiekty. Oberwało się nawet sopockiemu molo, które na lądzie zaczyna się Skwerem Kuracyjnym. Placyk domykają z dwóch stron biegnące po łuku modernistyczne parterowe pawilony z kolumnadą. Ich horyzontalne bryły z płaskimi dachami idealnie wpisywały się w krajobraz nabrzeża. Teraz przy wejściu na molo pawilony te otrzymały bezstylowe nadbudowy z obowiązkowymi daszkami z dachówką!
tunel pod deptakiem
Modernizacja Sopotu to także zmiany w kształcie urbanistycznym miasta. Wraz z budową Centrum Haffnera postanowiono schować w tunelu poprzeczną do Monciaka ulicę Grunwaldzką. Wszystko po to, by plac Przyjaciół Sopotu nie był rozcięty przez drogę z ruchem kołowym. Niestety rozwiązanie to przeczy miejskości i jest raczej dobre dla olbrzymich arterii komunikacyjnych, gdzieś na obrzeżach miast.
Tunel obudowują obskurne betonowe mury, które stały się teraz dominującym elementem ulicy Grunwaldzkiej. Ta straciła swój charakter, rozcina ją brutalnie fosa zjazdów do 191-metrowego tunelu biegnącego pod placem Przyjaciół Sopotu. Ruch nigdy nie był tu aż tak wielki, by stosować tak drastyczną segregację ruchu kołowego od pieszego. Betonowe murki wrzynają się też w sam plac. Czekanie na światłach na Monciaku, by przekroczyć ulicę Grunwaldzką, było elementem lokalnego kolorytu, tutaj lansowali się opaleni panowie w swoich odpicowanych samochodach. Tutaj spotykali się wczasowicze, by przez chwilę porozmawiać.
zagrożony modernizm
Zmiany w Sopocie będą dalej postępować w kierunku dalszej intensywnej i komercyjnej zabudowie nabrzeża, bo taką wizję zapisało w swojej strategii miasto. W planach są duże inwestycje w rejonie dworca kolejowego, wokół którego powstaną kolejne hotele i być może także biurowce.
Znikają bezpowrotnie modernistyczne, powojenne budynki i elementy małej architektury. W zeszłym roku wyburzono biegnący nad plażą taras wraz z ślimakiem, czyli spiralną rampą, które znajdowały się przy Łazienkach Północnych. Była to bardzo ciekawa napowietrzna promenada. Wymagała remontu, a nie dynamitu. Miasto jednak poszło na łatwiznę.
Same Łazienki Północne były również ciekawym przykładem modernistycznej, funkcjonalnej architektury, którą zeszpecono w ostatnich latach. Teraz kolejny inwestor ma je przebudować i ?unowocześnić?, choć stanie jak zwykle na daszkach i drewnianych okładzinach.
Najpewniej z pejzażu miasta zniknie też pawilon "Alga", który stoi przy Monciaku na wprost Centrum Haffnera. Przez lata nieremontowany obiekt, psuty przez kolejnych najemców, doprowadziły do sytuacji, kiedy raczej szpeci niż zdobi. Jednak pawilon to świetny przykład modernizmu, który warto byłoby poddać renowacji.
Alga powstała 1959 roku i była hitem ówczesnej architektury. Przy jej budowie wykorzystano dużo stali, szkła, daszki z polistyrenu, który przykrywały jej charakterystyczne tarasy. Sopocki kompleks projektu Andrzeja Sierakowskiego, Tadeusza Błażejewskiego, Jana Cichego i Bronisława Gawryluka uhonorowany został nawet nagrodą za wybitne walory architektoniczne.
Jednak właściciel obiektu - firma Społem, chce zburzenia obiektu. Podpisała już list intencyjny z miastem i deweloperem NDI w sprawie zawiązania spółki, która na miejscu Algi wybuduje nowe centrum handlowo-usługowe.
Sopot będzie się więc dalej zmieniał, czy jednak kolejne inwestycje dalej będą pseudohistorycznymi pastiszami? Czy to już koniec kameralnego kurortu, któremu zamarzyły się multipleksy, centra SPA, olbrzymie hotele? Włodarze miasta zapominają, że to właśnie unikalna atmosfera miasta przyciągała do niego turystów. Powszechna modernizacja i historyzacja niszczą klimat Sopotu i kto wie, czy nie spowodują, że odwiedzający rozejrzą się za jakimś bardziej prawdziwym, nie tak plastikowym miejscem.
Skomentuj:
Makabryła: Pseudohistoryzm w Sopocie