Kiosk - kup onlineKiosk - Ladnydom.pl

Architekci kontra katastrofy

wolf

W czasie powodzi czy trzęsień ziemi w jednej chwili ludzie tracą domy, szkoły, miejsca pracy. Odbudowa może trwać latami. Jednak po katastrofie na Haiti świat architektury zaczął szukać szybszych i tańszych rozwiązań. W odbudowę Port-au-Prince zaangażował się znany z innowacyjności Shigeru Ban oraz wielu innych architektów

Naturalne kataklizmy coraz częściej dotykają zurbanizowane rejony świata, w obliczu tego faktu architektura musi zacząć szybciej reagować na potrzeby odbudowy zniszczonych miast bądź tworzyć budynki bardziej odporne na trzęsienia ziemi, powodzie, huragany. Chcąc nie chcąc takim polem doświadczenia dla architektury postawionej w obliczy katastrofy stało się Haiti.

Shigeru Ban i domy z papieru

Największa katastrofa ostatnich lat - trzęsienie ziemi na Haiti o sile 7 stopni w skali Richtera - zabiło ponad 220 tysięcy ludzi. Jednak śmierć to tylko jedna twarz tego kataklizmu, nie mniej straszny jest fakt rzeszy bezdomnych ludzi, którzy stracili swoje domostwa. Szacuje się, że bez dachu nad głową na Haiti jest 1,2 miliona ludzi. Większość z nich żyje w prymitywnych, skleconych przez siebie namiotach, wybudowanych z resztek domów i ze śmieci.

Shigeru Ban, japoński architekt słynący z budowy lekkich budynków z papieru, drewna, tektury był pierwszym projektantem, który zareagował na wieść o katastrofie. Zaraz po doniesieniach mediów wsiadł w samolot i poleciał na Haiti. Ban już wielokrotnie budował pomysłowe i trwałe schronienia w miejscach dotkniętych katastrofami.

Na Haiti Ban postawił już około 50 wodoodpornych domów-namiotów. Udało mu się zaangażować do pomocy studentów. Nie tylko chce zapewnić domostwa jak największej liczbie ludzi, ale i nauczyć tubylców nowych technik budowlanych, by ci mogli pomóc swoim sąsiadom.

Shigeru wymyślił prostą konstrukcję, którą mogą wznosić niewykwalifikowani ludzie. Podstawą konstrukcji są ulubione przez Bana papierowe rury o średnicy 3 cali, z których budowany jest szkielet domu. Rury pokryte są warstwą poliuretanu, przez co są wodoodporne, połączone są ze sobą za pomocą łączników ze sklejki oraz sznura. Głównym pokryciem domów są plastikowe płachty.

Ponieważ sposób rozmieszczenia papierowych rur jest bardzo pomysłowy, daje on w rezultacie bardzo sztywną i wytrzymałą konstrukcję, która oferuje maksymalną przestrzeń wewnętrzną przy minimum środków. Budynki mają kolebkowy kształt i w środku jedną przestrzeń o powierzchni około 15 metrów kwadratowych. Koszt jednego domu wynosi około 300 dolarów, zaś materiały do jego budowy łatwo pozyskać czy przewieźć.

Pierwsze domy Shigeru Ban zbudował naprzeciw amerykańskiej ambasady w miejscu, gdzie koczowali Haitańczycy, którzy nie chcieli przenieść się do rządowego obozu położonego daleko poza miastem. Byli to uciekinierzy ze zniszczonej wioski Digner, którzy postanowili pozostać w ruinach Port-au-Prince. Architekt na pierwszych spotkaniach ze społecznością nawiązał kontakty z jej przedstawicielami, zidentyfikował też potrzeby mieszkańców.

Wcześniej Ban wybudował szereg prototypów schronień na terenie Harvard Graduate School of Design. Pomagali mu nie tylko pracownicy jego studia, ale również studenci z Dominikany, kraju sąsiadującego z Haiti, wraz z profesorem Alexem Martinezem Suárezem z Uniwersytetu Iberoamerykańskiego. To właśnie ta grupa osób przyjechała potem do Port-au-Prince realizować pierwsze schronienia.

Ban ma w planach nie tylko te tymczasowe domy, planuje też w dalszym czasie stawianie szybkich i tanich trwałych domostw, nad którymi już pracuje koncepcyjnie.

Shigeru jest niezwykle zapracowanym architektem, swój czas musi dzielić pomiędzy swoje pracownie w Tokio, Paryżu, Nowym Jorku. Jednak od 1994 roku tworzy różnego rodzaju tymczasowe konstrukcje w miejscach dotkniętych kataklizmem, niekoniecznie naturalnym. Przed szesnastu laty budował bowiem schronienia dla uchodźców w ogarniętej wojną domową Ruandzie. Potem był też w dotkniętych trzęsieniem ziemi Sichuanie w Chinach i włoskiej l`Auqile, dla pierwszej zbudował tymczasową szkołę, w drugiej salę koncertową.

Przenośne szpitale

W czasie feralnego trzęsienia ziemi na Haiti w perzynę obróciło się większość placówek medycznych biednego Port-au-Prince. Budowa nowych szpitali będzie trwała latami, nie obejdzie się bez pomocy międzynarodowej. Ale organizacja non-profit Containers to Clinics z Massachusetts pokazuje, że jest też inna droga. Jak sama jej nazwa mówi, chce tworzyć kliniki zbudowane z lekkich, przenośnych kontenerów, które można wysyłać w miejsca najbardziej potrzebujące.

W czerwcu na statku płynącym z Nowego Jorku do Port-au-Prince ma dopłynąć pierwszy mini-szpital, który zostanie zainstalowany w dziecięcym szpitalu Graces Children's Hospital. Cały budynek to dwa typowe kontenery morskie o długości 6 metrów każdy, które organizacja otrzymała za darmo od armatora. Za ich zaadaptowanie do celów medycznych odpowiedzialne były dwie firmy: Anshen + Allen, pracownia z San Francisco specjalizująca się w budowie szpitali oraz Stack Design Build.

Oba kontenery będą ustawione względem siebie pod kątem prostym, z małą przerwą, w której powstanie biuro dla doktora. Pierwszy kontener będzie miał dwie niewielkie sale operacyjne, będzie można w nich odbierać porody czy szczepić dzieci. Drugi kontener wyposażony będzie jako laboratorium, ma też miesić niewielką aptekę oraz okienko rejestracyjne.

Mimo skromnych rozmiarów nad projektem pracowało 25 osób - wyzwaniem były bowiem trudne warunki panujące na Haiti, nie tylko wysoka temperatura, ale niepewność co do energii elektrycznej. Przed przegrzaniem kontenery ma chronić olbrzymi namiot, którzy będzie rozciągnięty nad nimi oraz kwadratowym dziedzińcem między oboma pawilonami. Tutaj w cieniu ludzie będą mogli czekać na swoja wizytę u lekarza. Kontenery pomalowane są na biało, by odbijały promienie słoneczne, mają też tak zamontowane okna, by były naturalnie wentylowane. Mają też własne baterie słoneczne, agregaty prądotwórcze oraz zbiorniki z wodą, by być w pełni niezależnymi od miejskich sieci.

Szpital od razu po przewiezieniu na miejsce będzie gotowy do użytku, ponieważ kontenery są już w pełni wyposażone. Ich ustawienie nie wymaga też pracy specjalistów. Wraz z kontenerami amerykańskie organizacje charytatywne wysyłają też lekarzy-wolontariuszy.

Szpital dla Haiti kosztował 80 tys. dolarów, ale organizacja Containers to Clinics wierzy, że cena kolejnych szpitali będzie już znacznie niższa od tego prototypowego projektu. Jej przedstawiciele planują w ciągu najbliższych 10 lat wybudować 50 szpitali w regionach świata, gdzie brakuje podstawowej opieki medycznej, głównie w Indiach, Ameryce Łacińskiej i Azji Południowo-Wschodniej. Produkcja szpitali w większej ilości z już opracowaną technologią może być nawet kilkukrotnie niższa.

Plastikowe domy od Duany

Także kolejni architekci zgłaszają swoje pomysły i chęć budowy domów dla Haitańczyków. Jednym z nich jest Andrés Duany, szef znanej pracowni z Miami Duany Plater-Zyberk & Company. Proponuje on budowę prefabrykowanych domów, które byłyby wykonane z paneli z syntetycznej piany pokrytej żywicą. Ta nowatorska technika daje w praktyce bardzo wytrzymale ściany, wodo-, ognio- i pleśnioodporne, które są w stanie wytrzymać też trzęsienia ziemi i huragany w odróżnieniu od tradycyjnie murowanych domostw czy skleconych z blachy chat, które zazwyczaj buduje się na Haiti.

Duany stworzył prototyp domu, który może być budowany w różnych konfiguracjach i lokacjach, w miejskim kwartale, na przedmieściu czy na wsi. Miejska wersja ma około 15 metrów kw. i 8 koi do spania, natomiast łazienka i kuchnia zgodnie z tradycją haitańską wyrzucone są poza obręb domu.

W domu nie będzie okien, które według miejscowych tradycji przyciągają zło, są też po prostu niebezpieczne ze względu na wysoką przestępczość czy insekty. Za to budynki będą miały uchylne panele ścian, aby wentylować wnętrze i wpuszczać światło, które w razie potrzeby można całkowicie zamknąć.

Pomysł Duany`ego ma szanse być szybko zrealizowany, bowiem architekt współpracuje z potentatem w produkcji paneli do budowy domów - firmą InnoVida, z którą realizował już projekty na terenie Nowego Orleanu po huraganie Katrina.

Duany wraz z InnoVida planują wbudować fabrykę domów na Haiti, by zaoszczędzić pieniądze na transporcie. Ale i tak środków będzie potrzeba bardzo dużo, sama fabryka będzie kosztować 15 milionów dolarów. Pierwsza partia tysiąca domów może pochłonąć kolejne 5 milionów dolarów, czyli jedno domostwo będzie kosztować 5 tys. dolarów. Firma nie jest w stanie wyłożyć takich kwot, choć chce w części je pokryć. Pomocne mają być organizacje charytatywne oraz fundusze rządowe oraz międzynarodowe.  A czas goni, na Haiti jest teraz pora deszczowa, która pogorszyła jeszcze bardziej i tak już nieznośne warunki do życia miliona bezdomnych ludzi.

Architektura jest bardzo czuła na wszelkiego rodzaju katastrofy naturalne, budynki wznoszone na wieki w obliczy wielkiej wody czy ruchów tektonicznych planety okazują się tylko kruchymi domkami z kart. Architekci nie wygrają z naturą, ale mogą spróbować nauczyć się od niej żywotności i szybkiego powrotu do normalności, tak by tworzyć budynki i miasta, które odradzają się jak feniks z popiołów.

    Więcej o:

Skomentuj:

Architekci kontra katastrofy