Dom jak organizm - Body House w Rotterdamie
Z pozoru to zwykły szeregowy dom jakich w Holandii wiele. Jednak Body House projektu Monolab architects działa na zasadzie żywego organizmu, ma skórę, serce, kręgosłup i krwiobieg.
W latach 60. w Japonii silnie działali architekci metaboliści, którzy snuli wizje budynków wyglądających jak olbrzymie stwory, bądź drzewa. Nie wiele udało się zrealizować z utopijnych pomysłów Kenzo Tange i jego uczniów. Jednak zapomniany nurt bywa inspirujący nawet dziś.
Architekci z Monolab architects zbudowali iście metabolistyczny dom szeregowy w Rotterdamie, w miejscu dawnego portu, który jest obecnie rewitalizowany i zamieniany stopniowo w dzielnicę mieszkalną.
Głównym elementem Body House są schody, które zostały potraktowane jak kręgosłup, na którym opierają się lekkie kondygnacje domu. Monolityczne i żelbetowe są jedynym pełnym i ciężkim elementem w otwartej przestrzeni dziennej domu. Zarazem działają jak naczynia krwionośne, bo zamknięte w tubach schody, niczym przewody, rozprowadzają po budynku jego użytkowników.
Obiekt mimo swojej skrajnej nowoczesności ma charakterystyczny, tradycyjny podział elewacji na cokół, korpus i zwieńczenie, jedna został on mocno przetworzony. Parter to żelbetowa skrzynia, na której osadzono na stalowej konstrukcji pozostałe kondygnacje. Piętra skryto za szklano-stalową koronką elewacji. Dach zamiast ciężkiej czapy z dachówek pokrywa elastyczny namiot rozpostarty nad rozległym tarasem.
Betonowy ciemny parter ma już od wejścia sprawiać wrażenie stabilności budynku. Tutaj umieszczono też najbardziej prywatną cześć budynku - sypialnię z dużym oknem wychodzącym na patio znajdujące się za budynkiem, które jest otoczone ze wszystkich stron wysokim, betonowym murem. Nawet od góry to mini-podwórko przykrywa przemysłowa krata będąca zrazem podestem tarasu na piętrze.
Kolejne trzy kondygnacje to w zasadzie jedna otwarta przestrzeń dzienna, w której jedynym elementem architektonicznym są biegnące w górę schody, z których jak z pnia wyrastają płaszczyzny stropów.
Najpierw jest pokój dzienny, nad nim zawisła kuchnia, będąca w geometrycznym centrum budynku. Kuchnia to zarazem serce dom, można z niej oglądać cały budynek, a z wielkich okien także panoramę Rotterdamu. Nad nią na stalowym podeście umieszczono pracownię, z której po schodach można się wdrapać na płaski dach budynku, służący jako taras. Schody jak przystało na krwiobieg budynku skrywają wszelkie przewody i instalacje, pod ich biegami ukryto też toalety, szafy, garderoby.
Wysoka przestrzeń dzienna przypomina trochę sanktuarium, choć przemysłowy detal nadaje jej także undergroundowego klimatu. Zewsząd widać stalowe spody stropów, instalacje, konstrukcje megaokien. Te od przedniej elewacji wyglądają jak wycinanki ze szkła i białych płaszczyzn. Natomiast tylna fasada opakowana jest w równe pasy przemysłowych, smukłych kształtek szklanych.
Body House to mocna odpowiedź na wymogi stawiane współczesnym domom, które muszą nadążać za dynamicznym życiem. Stąd jego wielofunkcyjne i elastyczne wnętrza, które można wykorzystywać na różne sposoby. Nic nie ogranicza głównej przestrzeni dziennej, dziś tworzą dom, ale z łatwością można ją przeobrazić w niewielkie biuro.
- Więcej o:
Waterfront przy Skwerze Kościuszki w Gdyni. Pierwsze budynki mieszkalne i biurowe gotowe
Iliard Architecture & Interior Design projektuje wnętrza dla Við Tjarnir na Wyspach Owczych
Pas startowy dawnego lotniska zamienili w imponujący park
Walter Gropius - nie tylko Bauhaus [ZNANI ARCHITEKCI]
Tauberphilharmonie - filharmonia w niemieckim miasteczku Weikersheim. Surowa bryła wśród miękkich pagórków
Kave Home dla Fundació Joan Miró - światło, kolor, duch
Zlin - od butów Baty do mekki funkcjonalizmu
Bruno Taut: kolorowy modernizm [ZNANI ARCHITEKCI]