Stulecie Niemeyera
Oscar Niemeyer skończył w sobotę sto lat. Jeden z najsłynniejszych architektów XX-wiecznego modernizmu nadal projektuje. I ciągle jest przekonanym komunistą.
"Nie interesują mnie kąty proste ani wymyślone przez człowieka linie proste, sztywne i bezduszne. Interesują mnie krzywizny, swobodne i zmysłowe, takie, jakie spostrzegam w górzystych krajobrazach mojej ojczyzny, meandrujących rzekach, falującym morzu i ciele kobiety, którą kocham". Odbierając w 1988 r. "architektonicznego Nobla", czyli Nagrodę Pritzkera, 80-letni Niemeyer powiedział: "Szanuję wszystkie szkoły architektoniczne, od chłodnych struktur van der Rohe'go po deliryczne wizje Gaudiego. Ale to, co sam projektuję, jest najbardziej związane z moimi korzeniami, moim miejscem pochodzenia".
Falujący modernizm
Wybitny badacz architektury nowoczesnej Reyner Behnam trafnie nazywał kiedyś styl Niemeyera "pierwszym stylem narodowym w architekturze modernizmu". Brazylijskiemu architektowi udało się połączyć inspiracje rodzinnym pejzażem z uniwersalnym językiem nowoczesnej architektury.
Zaraz po studiach, w 1934 r., Niemeyer zaczął praktykę w pracowni znanego już wtedy architekta Lucio Costy, który przygotowywał projekt gmachu ministerstwa edukacji i zdrowia w Rio de Janeiro. Konsultantem przy tym przedsięwzięciu był wielki Le Corbusier i wtedy też Niemeyer poznał szwajcarskiego architekta. Drugi raz z "ojcem współczesnej architektury" zetknął się kilkanaście lat później, w 1947 r., przy budowie siedziby Narodów Zjednoczonych w Nowym Jorku. Tę budowlę zaprojektowali właściwie wspólnie - jury konkursu postanowiło połączyć w jeden plany nadesłane przez obu. W ten sposób powstała jedna z ikon współczesnej architektury.
Krytycy chętnie przypisują Niemeyerowi czerpanie z teorii Le Corbusiera, z jego idei "maszyny do mieszkania" (Niemeyer zbudował w 1957 r. w Berlinie blok mieszkalny uderzająco podobny do Corbusierowskiej Jednostki Mieszkaniowej z Marsylii z 1952 roku) i z listy "pięciu zasad architektury", czyli wskazówek, jak powinien wyglądać nowoczesny budynek - oparty o konstrukcję szkieletową na słupach, o płaskim dachu i poziomych pasach okien.
Jednak w większości projektów Niemeyera można odnaleźć faliste linie nadmorskiego brzegu i łagodnych wzgórz Brazylii. Nawa i boczne kaplice kościoła św. Franciszka zbudowanego w brazylijskiej miejscowości Belo Horizonte w 1943 r. to "tunele", z zewnątrz przypominające niewielkie pagórki (świątynia czekała 16 lat na konsekrację - władze kościelne długo nie mogły zaakceptować jej kształtu). Paryska siedziba Francuskiej Partii Komunistycznej z lat 1967-72 składa się z półokrągłego pawilonu oraz szklanego biurowca, który na całej długości faluje i wygina się jak nadmorska linia brzegowa.
Jednym z największych osiągnięć Niemeyera jest jego własny dom, który zbudował w 1953 r. w Rio de Janeiro. Casa das Canoas przypomina dzieła innego wybitnego modernisty, Ludwiga Mies van der Rohego. Tak samo składa się z płaskiego dachu wspartego tylko na słupach i szklanych ścianach. Jednak o ile van der Rohe używał wyłącznie kątów prostych, o tyle u Niemeyera nie pojawiają się one ani razu. Dach Casa des Canoas to nieregularna, falująca płaszczyzna, a ściany wyginają się w łagodne łuki. Kiedy odwiedził go pionier modernizmu Walter Gropius, wyraził opinię, że dom, choć ładny, nie nadaje się do masowej produkcji. Niemeyer oburzony nazwał założyciela słynnej szkoły Bauhaus idiotą - nigdy nie miał zamiaru projektować niczego masowego!
Wdzięk żelbetu
"Le Corbusier to siła, Ludwig Mies van der Rohe to elegancja, Niemeyer to wdzięk" - mawiał Lucio Costa. "Budynki Oscara kołyszą się. Patrzenie się na nie to jak wsłuchiwanie się w melodię". Te "melodie" Niemeyer mógł komponować dzięki jednemu z najważniejszych wynalazków w dziejach nowoczesnego budownictwa - żelbetowi. Wielokrotnie podkreślał, że żadnej ze swoich wizji nie mógłby zrealizować, gdyby nie odkrycie XIX-wiecznych konstruktorów. Żelbet umożliwił mu tworzenie potężnych budynków opartych na liniach falistych, a surowy beton nadał im charakterystyczną ekspresję.
Bo Niemeyer, podobnie jak inni moderniści, opowiada się za "szczerością materiału" - nie ukrywa go pod tynkami, nie zasłania ornamentem. Przywiązanie do podstawowych brył geometrycznych powoduje, że wiele z budowli Niemeyera w ogóle nie przypomina budynków. Główny gmach muzeum swojego imienia, które zbudował w 2002 r. (miał wtedy 95 lat!) w Kurytybie, wygląda jak gigantyczne betonowe oko wsparte na słupie. Budynek Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Niteroi (także w Brazylii, budowę zakończono w 1996 r.) przypomina latający spodek, do którego wchodzi się po falujących platformach i wijących się pomostach.
W 2003 r. Niemeyer zaprojektował pawilon Serpentine Gallery w londyńskim Hyde Parku (co roku buduje go inny sławny architekt). Brazylijczyk na platformie postawił jakby zapadnięty pośrodku biały namiot, do którego prowadziła czerwona rampa. Zaproszenie do współpracy z Serpentine Gallery zawdzięcza staraniom najsłynniejszej współczesnej architektki Zahy Hadid, która ceni autora Brasilii i często inspiruje się jego twórczością.
Zresztą wielu współczesnych architektów docenia twórczość Niemeyera. Frank Gehry przyznaje, że choć nie podziela poglądów Brazylijczyka, to szanuje jego niezwykłą wyobraźnię. Rem Koolhaas długo wspominał wizytę w pracowni Niemeyera - jako zetknięcie z niezwykłą osobowością. Projekty Koolhaasa często porównuje się z dziełami Niemeyera - podobno tak samo umieją łączyć surrealizm i racjonalizm. Obaj tworzą gmachy nietypowe i funkcjonalne zarazem - bo dziś znów ceni się architektów, którzy umieją stworzyć oryginalny budynek za pomocą prostych brył.
Pięćdziesiąt lat postępu w pięć
"Ostatni żyjący modernista" jest zadeklarowanym komunistą. Nigdy nie zobaczył domu, który w 1963 r. zaprojektował w Santa Monica dla producenta filmowego Josepha Stricka - nie dostał amerykańskiej wizy. W 1946 r. nie mógł przyjąć propozycji uczenia na Harvardzie, trzy lata później na Yale.
Niemeyer wstąpił do partii komunistycznej w 1945 r. i do dziś podkreśla swoją wiarę w tę ideologię. Podobno Fidel Castro powiedział kiedyś, że Niemeyer i on są ostatnimi prawdziwymi komunistami na świecie. Lata 1964-1985, kiedy w Brazylii rządy przejęła junta wojskowa, Niemeyer spędził na emigracji w Europie. Po powrocie założył w Rio de Janeiro pracownię z widokiem na słynną plażę Copacabana. Prowadzi ją do dziś.
Polityka nieustannie przewija się przez życiorys Niemeyera, polityczne tło miał także najważniejszy jego projekt - budowa Brasilii. Pomysł przeniesienia stolicy kraju z Rio w głąb lądu należał do Juscelino Kubitschka, socjalisty i populisty, który w 1956 r. został prezydentem Brazylii. Kubitschek znał Niemeyera i Lucio Costę (poznali się w latach 30., kiedy architekci budowali gmach ministerstwa edukacji i zdrowia) i powierzył im jeden ze swoich sztandarowych projektów. Pod jego wyborczym hasłem "pięćdziesiąt lat postępu w pięć" w latach 1955-60 na pustkowiu powstała metropolia, która dziś liczy ponad 2,5 mln mieszkańców. Zaprojektowana głównie przez Lucio Costę urbanistyka miasta inspirowana kształtem samolotu lub ptaka okazała się niefunkcjonalna, ale gmachy autorstwa Niemeyera to dziś klasyka nowoczesnej architektury. Katedra złożona z wyginających się betonowych żeber czy kompleks budynków Kongresu są w każdym podręczniku historii sztuki na świecie.
Niemeyer nadal projektuje. W sierpniu opowiedział dziennikarzowi "The Guardian" o propozycji budowy nowej metropolii - tym razem w Angoli. Nowa stolica miałaby być cztery razy większa od Brasilii. Gdyby budował ją w tym samym tempie co Brasilię, prace ukończyłby w wieku 115 lat. Jest gotowy podjąć się tego zadania.
Źródło: Anna Cymer / Gazeta Wyborcza
Skomentuj:
Stulecie Niemeyera