Przyszłość miast leży nad rzekami [WYWIAD]
- Polska przeżywa właśnie swój historyczny moment, w którym może rozwijać się trochę szybciej od innych. Działajmy więc według wzorów współczesnych, a nie tych sprzed 40 lat - przekonuje Edyta Wiśniewska, specjalistka od rewitalizacji miast z holenderskiej pracowni KuiperCompagnons.
Maciej Kabsch: Doradza Pani miastom na całym świecie, jak się unowocześnić i polepszyć swoją przestrzeń. Wsparta zachodnimi doświadczeniami, apeluje pani, aby i polskie metropolie szukały swojego szczęścia nad wodą. Dlaczego?
Edyta Wiśniewska*: Mamy w Polsce wspaniałe rzeki, nad którymi przez setki lat koncentrowało się życie takich miast jak Poznań, Wrocław, Szczecin czy Warszawa. Jednak w wielu z nich, na skutek wojennych zniszczeń, a później specyficznych trendów urbanistycznych czy pospiesznego zabezpieczenia się przed powodziami, rzeki zostały jakby wymazane z mapy.
Tymczasem życie miejskie wielu zachodnich metropolii toczy się dziś właśnie nad wodą. Nie oznacza to, że tak było zawsze. Piękne tereny nadrzeczne w Madrycie czy Berlinie to efekt długiej pracy i skomplikowanej rewitalizacji. Udało się je stworzyć, bo władze i mieszkańcy tych miast po prostu dostrzegli, że warto taki wysiłek podjąć.
Czy czasem Polacy nie są wciąż bardziej na etapie marzeń o liniach metra i Kolei Szybkiej Prędkości? Tęsknimy wprawdzie do nadrzecznych bulwarów, ale trudniej dostrzec, w jaki sposób miałoby one dać nam więcej miejsc pracy czy unowocześnić gospodarkę.
- Polska przeżywa właśnie swój historyczny moment, w którym może rozwijać się trochę szybciej od innych. Wszystkie zmiany i reorganizacje, które teraz w naszych miastach dokonujemy, mogą nam pomóc też na dłuższą metę, o ile będą dobrze zrobione. Działajmy więc według wzorów współczesnych, a nie tych sprzed 40 lat. Już niedługo możemy bowiem stanąć twarzą w twarz z takimi problemami, jak kryzys finansowy, demograficzny i środowiskowy. Europa, mimo wszystko wciąż jedna z najsilniejszych gospodarek świata, musi sprostać coraz silniejszej konkurencji.
A miasta to kluczowy element tej gry: tu powstaje PKB, rodzą się i są realizowane idee. Do tego współcześnie znikają granice i człowiek sam decyduje, gdzie będzie żył. Młodzi ludzie migrują więc tam, gdzie się im podoba i gdzie znajdują przyjazną przestrzeń. Jedne miasta dzięki temu się rozwijają, chłoną nowych mieszkańców i nowoczesne inwestycje, a inne tracą na znaczeniu.
Promuje więc pani w całym kraju ideę RiverPolska: sieci zrównoważonych miast, zwróconych w stronę swych historycznych rzek, z pięknymi przestrzeniami publicznymi, do których ściągają nowi mieszkańcy i nowoczesne inwestycje. Czy ta wizja rozwiąże wszystkie nasze problemy?
- Reprezentuję podejście do urbanistyki i architektury, którego podstawą jest optymizm. W kontekście kryzysu mamy do czynienia cały czas z takimi negatywnymi sygnałami, jak brak pieniędzy na realizację projektu, trudności ze zdobyciem pozwoleń, albo też informacjami, że każdy chce zmian, ale nie w swoim najbliższym otoczeniu
Ja wierzę w kreowanie takiej atmosfery wokół danego projektu, który będzie owocował większą energią: z jednej strony urzędników, którzy z entuzjazmem zorganizują fundusze na projekt i sposoby na jego realizację, a z drugiej samych mieszkańców, którzy będą chcieli, aby projekt ten przyczynił się do ulepszenia ich najbliższego otoczenia.
Wracając do wzlotów i upadków miast, dawniej takie silne metropolie amerykańskie, jak Detroit czy St. Luis, przestały w pewnym momencie być dobrymi miejscami do życia i prawie zeszły ze sceny. Również młodym Polakom coraz rzadziej chce się zostawać w rodzinnych miastach, które stoją na bakier z rewitalizacją.
- W większości dużych miast w Polsce są wyśmienite warunki, aby te negatywne trendy odwrócić. Jeżeli przyjrzymy się terenom nadrzecznym, okazuje się, że może właśnie na nich leżeć rozwiązanie jednego z kluczowych, współczesnych problemów polskich metropolii, jakim jest suburbanizacja. Sąsiedztwo wody zapewnia wspaniałe tereny rekreacyjne - przestrzeń, która uspokaja i jest przyjazna, a więc może być rzeczywistą alternatywą dla osób, które dziś marzą o przeprowadzce na zielone przedmieścia. W Holandii to się udało.
A czy nie jest trochę tak, że władze polskich miast wolą najpierw powielić rozwojowe błędy Amsterdamu i Rotterdamu z lat 60-tych, pogubić w ościennych gminach jeszcze po 100 tys. mieszkańców, aby później 'się obudzić' i wdrażać nowoczesne programy ratunkowe?
- Gdybym też tak myślała, nie traciłabym czasu na opowiadanie tutaj o idei RiverPolska. Z resztą w Polsce już dziś realizuje się bardzo wiele ważnych projektów, których autorzy rozumieją, że przywracaniu rzeki w mieście nie chodzi jedynie o sentymentalizm względem starych pocztówek. Przez wieki rzeki miały też niezwykle ważną funkcję ekonomiczną i transportową, które powodowały, że główne miasta powstały właśnie nad nimi, a nie gdzie indziej.
Które z polskich miast radzą sobie dziś z rzekami najlepiej?
- Z pewnością świetnie w tej mierze działają Wrocław, Gdańsk i Bydgoszcz. Warto również zwrócić uwagę na niewielki Gorzów Wielkopolski, w którego planie rewitalizacji rzeka zajmuje centralne miejsce. W Szczecinie zauważyłam też wielką determinację, aby wykorzystać niebywały atut, jakim jest ogromna delta Odry, wiele wysp i bliskość morza, co stwarza np. wymarzone warunki dla turystyki jachtowej.
Gdzie w tym zestawieniu znajduje się Warszawa?
- Ona także zaczyna spoglądać w kierunku Wisły. Warszawskie śródmieście jest na razie odgrodzone od rzeki, ale w ostatnim czasie odbył się np. konkurs, w którym zaproponowano schowanie odpowiadającej za ten stan arterii komunikacyjnej w tunelu. Podobne rozwiązanie sprawdziło się np. w Madrycie. Ciągi piesze z centrum i Powiśla docierałyby dzięki niemu nad dobrze zagospodarowane brzegi Wisły.
Z drugiej strony rzeki czeka też na realizację spektakularny projekt Portu Praskiego przy stadionie, którego najcenniejszym elementem jest właśnie woda. Już dziś w Warszawie zauważam pewne pozytywne zmiany, jak choćby rejon położonego nad Wisłą Centrum Nauki Kopernik.
Nasze miasta muszą się więc wysilać na 'efekt Bilbao'?
- Tu dochodzimy do ważnej sprawy, tzn. czym 'efekt Bilbao' był w rzeczywistości. W nim nie chodziło tylko o zbudowanie wielkiego muzeum Guggenheima nad rzeką Nervión. Ta inwestycja była jednym z wielu skoordynowanych działań, które razem przeniosły to miasto na wyższy poziom.
Inne miasta w Hiszpanii zinterpretowały 'efekt Bilbao' właśnie jako potrzebę postawienia u siebie wielkiego centrum sztuki współczesnej. Pozamawiały wielkie gmaszyska u star-architektów, a teraz nie mają pieniędzy na ich utrzymanie.
- Ważne jest więc, aby nie sprowadzać tematu rewitalizacji polskich miast do pojedynczych zadań: ładnego bulwaru z ławkami tu, romantycznego mostku tam. W planowaniu inwestycji często mówimy o konkretnej drodze, albo np. o jednej imprezie sportowej, jak Euro, albo jednej linii tramwajowej. W ten sposób rozwiązujemy jedno zadanie, które musi być wykonane. W idei RiverPolska chodzi natomiast o to, aby spojrzeć na nasze problemy kompleksowo.
Osoby, które dziś odpowiadają za planowanie naszych miast, muszą sobie zdać sprawę, że położenie rzeki w mieście to wspaniały i centralny element, nadający mu prawdziwą jakość. Chodzi jednak o to, aby przeprowadzenie jednej inwestycji nie uniemożliwiło później realizacji innej, która po pewnym czasie także okazuje się być ważna. Trzeba więc wiedzieć, co się chce zrobić z rzeką na jej wszystkich odcinkach w granicach miasta. Tylko na podstawie kompleksowego masterplanu można przystępować do działania.
Ostatnio mogła pani podzielić się tymi doświadczeniami, stojąc na czele doradców zespołu opracowującego strategię rozwoju rzeki Warty w Poznaniu.
- Zawsze bardzo cieszy mnie możliwość odgrywania roli pomostu między doświadczeniami polskimi i holenderskimi. A Poznań jest właśnie miastem, w którym ponowne zwrócenie się ku rzece wydaje się być niezwykle potrzebne. Na przedwojennych zdjęciach dobrze widać, w jaki sposób Warta tworzyła to miasto i spajała obie jego części. Dziś jest ona elementem dzielącym - szerokim i chaotycznym szwem pomiędzy dzielnicami.
Strategia dla Warty w Poznaniu powstawała długo i na wielu szczeblach: urzędników, projektantów i samych mieszkańców, którzy bardzo aktywnie uczestniczyli w konsultacjach społecznych. Powstał plan uporządkowania całej rzeki w granicach miasta, a także konkretne projekty dla jej odcinków.
Najbliższa realizacji może być nowa dzielnica mieszkaniowa Portowo w starym porcie rzecznym na południu miasta, którą chce budować szwedzki inwestor. Kolejne ważne plany to odkopanie starego koryta Warty w centrum, przez co zabytkowe Chwaliszewo stałoby się ponownie wyspą, a także ciekawa koncepcja położonych w zieleni osiedli na tzw. 'wyspach północnych', w północnej części Ostrowa Tumskiego, gdzie obecnie znajdują się tereny przemysłowe.
O odkopaniu starego koryta Warty dyskutuje się w Poznaniu od lat, ale z pokazywanymi od czasu do czasu projektami nic się dalej nie działo. Państwo natomiast, jako pierwsi obliczyli koszt tej inwestycji: 428 mln zł. Realizacja wszystkich zawartych w strategii programów kosztowałaby 3,5 mld zł, ale miasto miałoby zarobić na nich przez kolejne 17 lat aż 7,6 mld zł.
- W ciągu kolejnych lat dochód z realizacji Strategii będzie pochodzić z nowych podatków lokalnych, wzrostu cen nieruchomości i ich sprzedaży czy opłat czynszu z tytułu najmu budynków wzniesionych przez miasto. Kolejne dochody wygenerują klienci korzystający z tramwaju wodnego i mariny. Okazało się też, że przedsięwzięcie się najzwyczajniej opłaca po obliczeniu jego wartości rezydualnej, tzn. wartości poszczególnych inwestycji na koniec okresu prognozy.
Do rewitalizacji starego koryta Warty od dawna nawołują architekci czy organizacje społeczne. Władze Poznania wykazywały dotąd życzliwą neutralność, wskazując jednak, że jest wiele pilniejszych wydatków, a czasami, że Warta w Poznaniu jest zbyt trudna do ujarzmienia i musi na razie wszystko zostać tak, jak jest.
- Strategie mają to do siebie, że albo są realizowane, albo trafiają na półkę. W przypadku tej poznańskiej staram się być jednak dobrej myśli. Oczywiście Warta jest bardzo trudną rzeką. W jej poziomie można zauważyć w ciągu roku gigantyczną amplitudę. Czasami ma 1,5 m głębokości latem, a wiosną czy zimą poziom wody potrafi sięgnąć 7 m, przez co w mieście ogłaszany jest stan pogotowia powodziowego. To są warunki typowe np. dla Europy Południowej, które jednak wcale nie blokują rewitalizacji, tylko wymagają trochę innych rozwiązań konstrukcyjnych nabrzeża.
Być może ważniejszym wyzwaniem dla wdrożenia strategii okaże się ulica szybkiego ruchu Estkowskiego, przecinająca rzekę koło Katedry i Chwaliszewa. Aby dziś wykreować w tym rejonie dobrą przestrzeń miejską, trzeba by przenieść z niej ruch samochodowy na wciąż czekającą na domknięcie ramę komunikacyjną wokół centrum. Dokonane po wojnie przecięcie Warty w tym miejscu czteropasmową drogą było właśnie jednym z przykładów błędnego planowania jednostkowego, które doprowadziło potem do przestrzennych konfliktów
Pani pracownia KuiperCompagnons była w przeszłości zaangażowana w projekt odkopania starego koryta rzeki Mark w Bredzie. Stawiany on jest często za wzór dla Poznania, ponieważ w obu miastach po wojnie urządzono w starych korytach rzek parkingi. Dziś w rzece Mark znów przepływa woda. Znając ten przykład, jakie szanse wróży pani Poznaniowi?
- Odkopanie starego koryta rzeki w Bredzie było tylko jednym z elementów układanki, w której przyznano rzece w mieście centralne miejsce, a następnie trzeba było do niej dostosować całą strategię rozwoju transportu, rozmieszczenia miejsc parkingowych i innej infrastruktury. Same prace ziemne nie były więc najtrudniejsze i samo przeanalizowanie przypadku Bredy nie daje nam odpowiedzi, jak szybko udałoby się zrealizować podobny projekt w Poznaniu czy innym polskim mieście.
Nie było to pewnie tanie ani łatwe, ale Breda się na ten krok zdecydowała.
- Dojrzewała do tej decyzji dość długo. O projekt zaczęli najpierw walczyć sami mieszkańcy i miejskie organizacje. Dopiero po około 10 latach zainteresowali się nim też lokalni politycy. Zanim wbito w ziemię pierwszą łopatę, przeprowadzono żmudne badania ekonomiczne, które udowodniły, że to się zwyczajnie opłaca. Zaczęto więc szukać sposobów. Wykorzystano bardzo różne fundusze: europejskie, lokalne, narodowe i regionalne.
Warto dodać, że Breda jest tylko jedną z podobnych, udanych realizacji w Holandii. Po serii fatalnych powodzi, które nawiedziły ten kraj w latach 90., stworzono narodowy program Room For The River (Przestrzeń dla Rzek), który miał uczynić holenderski system hydrologiczny jeszcze bezpieczniejszym, przy jednoczesnym kreowaniu dobrej jakości przestrzeni nad wodą, a także wartości ekologicznych i środowiskowych.
W ramach tego programu zrealizowano m.in. poszerzenie koryta rzeki Ren w Nijmegen koło Arnhem. Poszerzanie koryt rzek i tworzenie nowych kanałów jest najlepszym zabezpieczeniem przed tym, aby one nie wylewały.
A dzięki nowym korytom, jeszcze więcej apartamentowców może mieć prestiżowy widok na wodę - mówiąc językiem korzyści, zrozumiałym dla naszych inwestorów i prezydentów miast.
- Tak, w wielkim skrócie. W projekcie RiverPolska nie chodzi jednak tylko o atrakcyjne przestrzenie miejskie i wzrost cen nieruchomości. Elementem łączącym działania w poszczególnych miastach musi być spojrzenie na system rzek w Polsce jako całość. Dbając o środowisko i ulepszając zabezpieczenia przeciwpowodziowe, możemy jednocześnie przywrócić polskim rzekom ich historyczną rolę ekonomiczną i transportową. Chodzi m.in. o wykorzystanie międzynarodowej drogi wodnej E 70, (łączącej belgijską Antwerpię z litewską Kłajpedą - red.) dla logistyki i turystyki.
Ten temat żyje. Musimy jednak tak się zorganizować, aby rzeki były elementem, który łączy nasze działania. Tak samo jak w skali miasta nie możemy planować jednej drogi tak, aby zablokowała inne ważne projekty w okolicy, tak samo w skali kraju nie możemy myśleć jednostkowo o promocji szlaku kajakowego, udrożnieniu międzynarodowej drogi wodnej czy rewitalizacji nadbrzeży w miastach, w oderwaniu od siebie.
*Edyta Wiśniewska jest pasjonatką przyszłości miast i doradza w dziedzinie ich rozwoju m.in. w Holandii, Belgii, Rosji, Chinach, RPA i w Polsce. Pracuje w interdyscyplinarnej pracowni KuiperCompagnons z Rotterdamu, w przeszłości zaangażowanej m.in. w rewitalizację starego koryta rzeki Mark w Bredzie. Ostatnio przewodniczyła zespołowi doradców zespołu opracowującego strategię rozwoju rzeki Warty w Poznaniu.
Skomentuj:
Przyszłość miast leży nad rzekami [WYWIAD]