Cały z betonu. Niezwykły kościół w Szwajcarii
"Architektura nie może być po prostu "ładna" - ona musi wzbudzać emocje" - mówią architekci z biura Zalewski Architecture Group, którzy wybrali się w architektoniczną podróż po Szwajcarii. Nam opowiadają o niezwykłym kościele, który spotkali na swej drodze
Jazda po alpejskich serpentynach to frajda sama w sobie. Kręta droga kończy się nagle przed wielką zaporą - Grande Dixence - najwyżej położonym tego typu obiektem w Europie. Wielka góra betonu! Kunszt myśli inżynierskiej! Ale to wciąż nie cel naszej podróży. Zmierzamy do małej wioski - Heremence - leżącej u stóp zapory, w której też czeka nas mistrzostwo - kościół autorstwa Waltera Förderer'a - wybudowany w latach 1960-61 w nurcie brutalizmu. Żelbetowa rzeźba góruje nad przyklejoną do zbocza góry wioską.
Skąd się tam wziął? Przyczyną jego powstania jest właśnie wielka zapora, która wznosi się kilkanaście kilometrów wyżej. Kościół wybudowany został z nadwyżek betonu przeznaczonego na budowę. I powstał obiekt wyjątkowy.
Główny masyw budynku, tworzy wielki graniastosłup podziurawiony różnej wielkości otworami. Surowość bryły trywializują nieco okna rodem z architektury mieszkaniowej, z grubymi ramami i podziałami - zbyt dosłowny element w wymowie do całości. Ale gdy zmruży się oczy i detale zaczynają się zacierać, odnosi się wrażenie, że po środku wioski wyrasta potężna skała podziurawiona jaskiniami - przestrzenny labirynt - poza skalą człowieka.
Kompleks (kościół i dom parafialny) meandruje w dół przez kilka poziomów do samego kościoła. Schodzi się do niego mijając po drodze tarasy/krużganki, skąd rozciąga się widok na góry. Wchodząc w ten labirynt podskórnie czujemy, niezwykłość tej przestrzeni. Towarzyszy nam szarość i pustka - trochę jak w skalnym wąwozie. Efekt wzmacnia jeszcze zieleń rosnąca na żelbetowych donicach.
Z jasnego dziedzińca wchodzimy do wnętrza kościoła. Wita nas ciemność - w dotyku zimna i chropowata, o zapachu mokrego kamienia. Powoli wyłaniają się kształty, przestrzenie. Wyobraźnia buduje kolejne złudzenia - czy to ściana? dach? ołtarz?. Czym są te wszystkie elementy, dziwne przypory, załamania ścian, szczeliny? Nierealność zwielokrotniona, niemożliwa jak z obrazów Eschera, opisów Borgesa. Przychodzą próby zrozumienia, racjonalizacji i konstatacja - to nie ma znaczenia. Bo czy chodzi o to, byśmy wszystko pojęli? zrozumieli? Spotykamy się tu przecież z Wielką Tajemnicą. Czy to miejsce aby napawać się feerią barw? jasnym kolorami? kunsztem dekoratorów wnętrz? rzeźbiarzy? Nie! To miejsce mistyczne - pozwala się skupić, doświadczyć sacrum właśnie przez brak tego wszystkiego. Odrywamy się od rzeczywistości. Wszystko co ziemskie, profanum, zostaje na zewnątrz. Tu jest tylko światło(ść), które wnika do wnętrza przez szczeliny i maluje na krzywych ścianach jasne plamy.
Są też obserwacje - "z tyłu głowy" - Technologiczny majstersztyk. Każdy detal w tym kościele wykonany jest z żelbetu: poręcze, ławki, donice, świeczniki... nawet stacje drogi krzyżowej. Niesamowita jest konsekwencja, z jaką ta przestrzeń została wymyślona i zbudowana. Wszystko sprawia wrażenie, zrobionego w jednym momencie. Nie ma "części" - szczelin, dylatacji, oddzielnych elementów. Jakby całość została zaplanowana w najdrobniejszych szczegółach. I pewnie tak było.
Z wnętrza emanuje także szacunek i podziw dla tej pracy - nikt z późniejszych użytkowników nie próbował "humanizować" tej przestrzeni, dodawać czegoś od siebie. To kompletne, skończone dzieło.
Czy to jest najbrzydszy kościół świata? Czy może najpiękniejszy? Nie wiemy. Ale wiemy na pewno, że nikogo nie zostawi obojętnym. Bo architektura nie może być po prostu „ładna” - ona musi wzbudzać emocje. I taki był właśnie brutalizm.
Książę Karol powiedział kiedyś, że nie ma wielkiej różnicy pomiędzy gruzem, jaki zostawiły po sobie naloty Luftwaffe, a budynkami projektowanymi przez "brutalnych" architektów brytyjskich. Zdecydowanie życie brutalistycznych budynków nie jest lekkie. Budynki wydają się być przysadziste, ponure, monumentalne - brutalne. Nie lubimy tej estetyki, bo "brzydka", nieludzka.
Może jednak coś pomijamy? Może pod szarym garniturem zimnym i chropowatym, pełnym zacieków i plam, kryje się coś, co warto odkryć na nowo? Zanim zaczniemy niszczyć, spróbujmy przynajmniej zobaczyć, poczuć, zrozumieć
Kościół w Heremce to z pewnością architektura „nie-ładna”, ale prowokująca, poruszająca, architektura, którą trzeba przeżyć.
Tekst i zdjęcia: Grzegorz Ziębik/ Zalewski Architecture Group
- Więcej o:
Pas startowy dawnego lotniska zamienili w imponujący park
Walter Gropius - nie tylko Bauhaus [ZNANI ARCHITEKCI]
Tauberphilharmonie - filharmonia w niemieckim miasteczku Weikersheim. Surowa bryła wśród miękkich pagórków
Kave Home dla Fundació Joan Miró - światło, kolor, duch
Zlin - od butów Baty do mekki funkcjonalizmu
Bruno Taut: kolorowy modernizm [ZNANI ARCHITEKCI]
Wnętrza kancelarii SUŁKOWSKI LEGAL od mow.design. IUS EST ARS. Prawo jest sztuką
Najstarszy działający McDonald's na świecie. Jego wygląd nie zmienił się od chwili otwarcia