Jak naprawić miasto? Oryginalnych pomysłów nie brakuje!
- Po co nam te wszystkie samochody? - zastanawiają się władze Hamburga i już za 20 lat chcą całkowicie wyeliminować prywatne auta z obrębu miasta. Podobnych pomysłów nie brakuje, a wszystko po to, by ludziom w coraz bardziej zatłoczonym świecie żyło się lepiej. Zarówno entuzjastom, jak i krytykom takiego podejścia przedstawiamy kilka inspirujących inwestycji i drobnych projektów, które zmieniają oblicze współczesnych miast.
Hamburg: zielona sieć
Za 20 lat w centrum Hamburga nie znajdziemy już ani jednego prywatnego samochodu. Taki projekt o nazwie "Zielona Sieć" został właśnie wdrożony w tym niemieckim mieście. Nie chodzi w nim tylko o eliminację aut - celem jest stworzenie sieci terenów zielonych, służących jednocześnie do komunikacji i do spędzania wolnego czasu.
Jak się okazuje, aż 40% terenu tego drugiego co do wielkości miasta w Niemczech - to zieleń. Aby jeszcze lepiej wykorzystać potencjał, tkwiący w tych obszarach władze miasta postanowiły wszystkie je połączyć w jedną sieć. Parki, skwery, cmentarze, ogrody, tereny rekreacyjne zostaną spięte układem dróg pieszych i rowerowych tak, aby przez całe miasto, od przedmieść do samego centrum można było poruszać się tylko po terenach zielonych.
Jeden z terenów zielonych w Hamburgu, www.hamburg.de
Realizacja tego projektu odbywa się kosztem samochodów: na poczet "zielonej sieci` likwidowane są szerokie jezdnie i betonowe parkingi, poprawiany system transportu publicznego, tworzone są rozwiązania, mające zachęcić do rezygnacji z przejeżdżania do centrum autem.
Grünes Netz Hamburg , www.hamburg.de
Dzięki rozwojowi `zielonej sieci` Hamburg nie tylko stanie się jednym z najbardziej zielonych miast świata, nie tylko będzie przyjazny mieszkańcom, ale skutecznie zmniejszy się też zanieczyszczenie powietrza na jego terenie. Bo poza tym, że przysłuży się temu zmniejszenie liczby samochodów, to licznie nasadzone drzewa i krzewy skutecznie obniżą stężenie dwutlenku węgla w powietrzu.
Waszyngton: chodnik na słońce
Naukowcy z George Washington University (GWU) w Waszyngtonie we współpracy z firmą Onyx opracowali projekt chodnika, wykonanego z paneli słonecznych. Prototypową wersję tej niezwykłej nawierzchni uruchomiono niedawno na terenie kampusu GWU - nietypowy chodnik połączył gmachy Centrum Eksploracji z Centrum Innowacji.
Eric Selbst, jeden z projektantów `chodnika na słońce`, The George Washington University, http://gwtoday.gwu.edu
Realizacja była możliwa dzięki temu, że jakiś czas temu hiszpańska firma Onyx (specjalizująca się z wynalazkach, związanych z pozyskiwaniem energii ze światła słonecznego) opracowała technologię produkcji paneli słonecznych, po których można chodzić. Wtedy to naukowcy z George Washington University wykorzystali ten wynalazek do zbudowania chodnika, który poza pełnieniem swojej podstawowej funkcji produkuje również prąd. Energia, pozyskana z paneli, zamontowanych w uniwersyteckim chodniku służy do oświetlenia: dzięki niej wzdłuż chodnika świeci się aż 450 lamp LED.
Panele fotowoltaiczne, po których można chodzić, wynalazek firmy Onyx; źródło: www.onyxsolar.com
Liverpool: śpiewający kosz na śmieci
Mathew Street - to jedna z najbardziej znanych ulic w Liverpoolu. Znajduje się tu bowiem Cavern Club, bardzo ważne miejsce w dziejach zespołu The Beatles - dziś tłumnie odwiedzane przez turystów. Niestety konsekwencją popularności tej ruchliwej, położonej w centrum miasta ulicy są... śmieci.
Władze Liverpoolu co roku wydają na sprzątanie ulic setki tysięcy funtów. Kolejne programy edukacyjne, ani wprowadzony system kar nie skutkowały, zdecydowano się więc zadziałać niekonwencjonalnie: na Mathew Street stanął śpiewający kosz na śmieci. Po wrzuceniu papierka kosz "dziękuje" użytkownikowi, śpiewając głosem znanego brytyjskiego piosenkarza, Mike`a McCartney`a słowa "Thank you very much" (to nieco zmieniona wersja słynnej w latach 60. piosenki tego wokalisty).
Jak się łatwo domyślić, kosz wzbudza wiele radości i zainteresowania. Czy wpłynie też na to, aby przechodnie chętniej z niego korzystali?
Kopenhaga: przestrzeń pobudzająca tolerancję
Długi na kilometr park, ciągnący się przez kopenhaską dzielnicę N?rrebro - to nie tylko przestrzeń publiczna z placami zabaw czy ławkami dla spacerowiczów. Oczywiście funkcja rekreacyjna w przypadku tej realizacji była bardzo ważna, ale jakby "przy okazji" projektanci postanowili też wpłynąć na rozwój tolerancji i szacunku wobec inności.
Superkilen, Kopenhaga, proj. Topotek 1 + BIG Architects + Superflex, źródło: http://superflex.net
Projekt całego parku od początku był tworzony tak, a by uwzględnić w jego aranżacji i wyposażeniu elementy różnych kultur i religii, symbole kojarzące się z wieloma nacjami i narodami. Wszystko po to, aby użytkownicy przebywając w ich otoczeniu w naturalny sposób przyzwyczajali się do nich.
Superkilen, Kopenhaga, proj. Topotek 1 + BIG Architects + Superflex, źródło: http://superflex.net
Kingston upon Hull: grający most
Pracownia Mcdowell+Benedetti w swoim dorobku ma już wiele zaprojektowanych mostów, kładek i przepraw przez rzeki. Ruchomy most, jaki stworzyła dla miejscowości Kingston upon Hull jest wyjątkowy o tyle, że służy nie tylko do przedostania się na drugą stronę rzeki.
Zbudowany z czarnej stali most obraca się - co jakiś czas zostaje cofnięty na brzeg, by przepuścić płynące po rzece statki. Przez cały czas - zarówno gdy most stoi, jak i wtedy, gdy się obraca, mogą z niego korzystać przechodnie: wzdłuż całego pomostu ustawiano ławki, a na jednym końcu mostu znalazło się zadaszone pomieszczenie, z którego podczas obrotu można podziwiać panoramę miasta. W owym pomieszczeniu odtwarzana jest specjalnie dla tej budowli stworzona instalacja świetlno-muzyczna, umilająca czas trwania obrotu przeprawy.
Most w Kingston upon Hull, proj. Mcdowell+Benedetti, źródło: www.mcdowellbenedetti.com
Most połączył centrum miasta Kingston upon Hull z poprzemysłową, do niedawna zapuszczoną dzielnicą, która właśnie poddawana jest rewitalizacji. Jak się łatwo domyślić ów most, który szybko stał się lokalną atrakcją w znacznym stopniu przysłużył się ożywieniu mało dotąd uczęszczanej okolicy.
Limerick: pustostan zamieniony w pomnik
Opuszczona stacja benzynowa - niszczejący pustostan, to zazwyczaj dla miasta kłopot. Porzucony obiekt szpeci przestrzeń i generuje koszty. Irlandzki artysta, ukrywający się pod pseudonimem Maser Art uznał, że taka porzucona stacja benzynowa może przy odrobinie kreatywności stać się... dziełem sztuki.
No.27 - A Nod To Ed Ruscha, proj. Maser Art, źródło: www.facebook.com/MASERART
Taki właśnie obiekt, niszczejący na terenie miasta Limerick Maser Art zamienił w nietypowy pomnik. Opuszczone budynki, dystrybutory paliwa, a nawet auta artysta pomalował w graficzne wzory o intensywnych barwach. Nie tylko zamienił ponurą budowlę w radosne miejsce, ale też złożył w ten sposób hołd amerykańskiemu artyście, związanemu z nurtem pop art, Edowi Ruschy. Ruscha w 1963 roku wydał album pt. "Twentysix Gasoline Stations", uznawany dziś za pierwszą nowoczesną książkę artystyczną, a więc publikację książkową, będącą zarazem dziełem sztuki.
Seul: rzeka zamiast szosy
Budowa Bulwaru Cheonggyecheon w Seulu jest bez wątpienia jednym z najbardziej odważnych i widowiskowych przedsięwzięć, jakie przeprowadzono w ostatnich latach. Za pomysłodawcę tego projektu uznaje się burmistrza Seulu, Lee Myung-Baka (który dzięki realizacji Bulwaru Cheonggyecheon stał się tak sławny, że kilka lat później został prezydentem Korei).
To on kilka lat temu zdecydował, żeby nie tylko zlikwidować przecinającą miasto wielopasmową szosę, ale też w miejscu, w którym przebiegała przywrócić nurt rzeki. O ile wyburzenie betonowych wiaduktów i zdarcie asfaltu było dość standardową pracą budowlaną (choć łatwo się domyślić, z jakim społecznym oporem się początkowo spotkało), o tyle przywrócenie faktycznie płynącej tędy dawno rzeki wymagało ryzykownej pracy wielu specjalistów.
Ale udało się - rewitalizacja tego miejsca zajęła dwa lata. Dziś Bulwar Cheonggyecheon jest najchętniej odwiedzanym przez mieszkańców Seulu miejscem w mieście, terenem rekreacyjnym, spacerowym, miejscem organizowania spotkań, koncertów, spektakli, a nawet... ślubów. Na pamiątkę przeszłości zachowano kilka słupów konstrukcyjnych dawnych wiaduktów, trudno jednak doszukać się w tym ciągnącym się przez 11 km malowniczym miejscu zakorkowanej, zanieczyszczającej powietrze szosy. Ogromne oburzenie wzbudzał budżet przedsięwzięcia - krytykowano burmistrza, że na "fanaberię" chcę wydać aż 900 milionów dolarów. Zaledwie chwilę po otwarciu Bulwaru w 2005 roku wszystkie głosy krytyczne ucichły - odmienione miejsce okazało się warte tych pieniędzy.
Rozbiórka wiaduktów i szosy na potrzeby bulwaru Cheonggyecheon, Seul, 2005, zdjęcie w domenie publicznej
Wrocław: wagonikiem na studia
Polinka - kolejka linowa Politechniki Wrocławskiej, uruchomiona 1 października 2013 roku, łączy kampus Politechniki Wrocławskiej przy Wybrzeżu Wyspiańskiego oraz powstający na przeciwległym brzegu kompleks badawczy "Geocentrum" (przy ulicy Na Grobli).
Fot. Maciej Świerczyński / Agencja Gazeta
Jej powstanie wiązało się z wieloma kontrowersjami, wśród których wymieniono wysoki koszt budowy (wiele alternatywnych rozwiązań byłoby tańszych), współfinansowanie przez miasto (kolejka należy do Politechniki) czy też wątpliwą urodę stacji i wagoników (urządzenia zasłoniły widok na zabytkowe obiekty nad rzeką). Mimo to kolejka stała się miejską atrakcją - w oryginalny sposób wozi studentów z jednej części kampusu na drugi i daje rzadką w dużym mieście szansę na wycieczkę nad wodami rzeki.
Fot. Maciej Świerczyński / Agencja Gazeta
Mimo kontrowersji i wysokich kosztów (które zapewne można było lepiej wydać) Polinka jest niespotykaną w polskich miastach ciekawostką i atrakcją.
Rio de Janeiro: wyrwać się z szarości
Szacuje się, że nawet 30 proc. ludności liczącego 6,5 miliona mieszkańców Rio de Janeiro mieszka w fawelach. To osiedla biedy, pozbawione podstawowych wygód, niebezpieczne, niedające szansy na lepsze życie. Wciąż realizowane są projekty, mające na celu pomoc mieszkańcom faweli czy walkę z przestępczością tam panującą (przy okazji organizacji w Rio Igrzysk Olimpijskich w 2016 roku projekty te stały się bardzo kontrowersyjne), nie przynoszą one jednak oczekiwanych skutków.
Dwaj holenderscy artyści, tworzący pod wspólnym pseudonimem Haas&Hahn (naprawdę nazywają się Jeroen Koolhaas i Dre Urhahn) postanowili odmienić nie tyle los, ile przynajmniej nastrój zamieszkujących najbiedniejsze fawele mieszkańców. Zorganizowali "wielkie malowanie": akcję malowania domów, chodników czy schodów w fawelach na żywe kolory i w wesołe wzory.
Favela Painting, proj. Haas&Hahn, Rio de Janeiro; źródło: www.favelapainting.com
Celem akcji nie była sama zmiana koloru elewacji, a kooperacja mieszkańców, którzy sami zostali do tego malowania zatrudnieni. Zachęcenie ich do współpracy miało na celu wyrwanie z marazmu, pokazanie, że niewielkim nakładem sił mogą poprawić swoje otoczenie (malowanie łączyło się z drobnymi remontami). Malowanie faweli stało się więc przede wszystkim akcją społeczną, która jakby przy okazji przyniosła skutek w przełamaniu szarości i bylejakości kilku faweli.
Londyn: rozwiązania na przyszłość
Londyn za sprawą swojego burmistrza, Borisa Johnsona, przesiadł się na rower. W ciągu ostatnich 12 lat długość dróg rowerowych w mieście wzrosła o 173 proc. i wciąż rośnie. Coraz lepsza infrastruktura zachęca mieszkańców do przesiadki na dwa kółka, a co za tym idzie... na ścieżkach rowerowych robi się w godzinach szczytu bardzo ciasno. Sir Norman Foster, sławny architekt, którego może nie posądzalibyśmy o pasję rowerową opracował niedawno projekt budowy... rowerowych autostrad, która na wiaduktach miałyby być rozpięte ponad torami kolejowymi, stając się alternatywą także dla transportu pociągami. Choć brzmi to nieco jak science fiction, projekt został w ratuszu przyjęty z zainteresowaniem i zapewne zostanie rozpatrzony do realizacji. Futurystycznymi wiaduktami mogłoby przejeżdżać w bezkolizyjny sposób nawet 12 tysięcy rowerzystów na godzinę!
Brytyjska stolica wdraża wciąż nowe projekty, mające na celu poprawę jakości życia w mieście. Każdy wie, że życie w otoczeniu zieleni jest o wiele lepsze i przyjemniejsze niż wśród wybetonowanych ulic i bloków. Dlatego też architekt Thomas Heatherwick wymyślił sposób, by powiększyć zielone obszar w Londynie. Zaprojektował most-park.
Park na moście, proj. Thomas Heatherwick, Image by Arup; źródło: www.heatherwick.com
To przeprawa dla pieszych, łącząca dwa brzegi rzeki, ale porośnięta zarazem drzewami i krzewami, wyposażone w alejki i ławki. Projektant przyznaje, że inspiracja dla tego projektu był wielki sukces High Lane, parku, założonego w Nowym Jorku na nieczynnym wiadukcie kolejowym. Dlaczego więc skwerów i parków nie stworzyć też na mostach?
Park na moście, proj. Thomas Heatherwick, Image by Arup; źródło: www.heatherwick.com
- Więcej o:
Nowy Jork jakiego nie znacie. Niezwykła metamorfoza [WIDEO]
Miasto Dostępne [KONFERENCJA]
Nowy Jork stawia na design miejski. Krytycy: "To rozwiązania dla głupków". Czyżby?
Statua Jedności w Indiach - największy pomnik na świecie. Przewyższa ponad dwukrotnie Statuę Wolności
Na tropach modernizmu: Kambodża
Kosmiczne projekty, które miały podbić Ziemię. Tak wyobrażano sobie domy przyszłości
Maciej Nowicki - pasja tworzenia. W jego projektach czuć było nową erę [ZNANI ARCHITEKCI]
Waterfront przy Skwerze Kościuszki w Gdyni. Pierwsze budynki mieszkalne i biurowe gotowe